Читать книгу Życie jest wolnością. Autobiografia - Beata Pawlikowska - Страница 5

Оглавление

ROZDZIAŁ 3

Picassy i Matissy

Raz też mi się to zdarzyło. Dawno temu, kiedy wyrzucono mnie z pracy w innym radiu. Nie za karę, nie dlatego, że zrobiłam coś źle. Raczej chyba za całokształt. Za to, że czułam wolność i chciałam z niej korzystać.

To nie jest mile widziane w miejscach, gdzie każdy ma swoją szufladkę i oczekuje się od niego, że w ramach tej szufladki będzie się poruszał. Jeśli pracujesz w redakcji muzycznej, to masz się zajmować wyłącznie muzyką. Jeśli twoją radiową specjalnością jest publicystyka, to oczywiście nie możesz znać się na niczym innym, więc realizuj swój program publicystyczny w ramach przydzielonego ci czasu antenowego, a wszystkie inne aspekty twojej audycji zostaną zorganizowane i przygotowane przez osoby z odpowiednich departamentów.

Piosenki zostaną przygotowane przez pracownika redakcji muzycznej. Materiały dźwiękowe zostaną przygotowane przez pracownika działu reportażu. Wywiad musi zostać zrobiony przez dziennikarza specjalizującego się w wywiadach. Przepis kulinarny musi zostać przedstawiony przez dziennikarza kulinarnego.

Że sam chciałbyś przygotować piosenki, rozmowę z gościem i zmontować reportaż? To niemożliwe!

Krzywo patrzono na to, że próbuję swoich sił na różnych polach działania. Dlaczego ona zaprasza do swojego programu naukowca z wydziału genetyki i rozmawia z nim o ludzkich genach? To powinien zrobić dziennikarz z redakcji naukowej! Po to właśnie jest redakcja naukowa, żeby takie tematy realizować!

A kiedy dziennikarz specjalizujący się w wywiadach przyszedł do studia ze swoim gościem – a tak się akurat złożyło, że była nim Mira Michałowska, genialna tłumaczka książek Gertrudy Stein, którymi zaczytywałam się w szkole średniej – to przecież musiałam zapytać o to jak radziła sobie z tłumaczeniem jej tekstów, które były nowatorskie, poetycko-prozatorskie, minimalistyczne jeśli chodzi o użycie znaków interpunkcyjnych, co przecież utrudnia zrozumienie tekstu, szczególnie napisanego w obcym języku.

– Och, wcale nie miałam z tym kłopotu – odparła lekko Mira Michałowska. – Po prostu siadałam i z marszu tłumaczyłam.

– Naprawdę? To wspaniale! – odrzekłam zachwycona, nie widząc niecierpliwego i ponaglającego spojrzenia dziennikarza od wywiadów.

On był tutaj po to, żeby rozmawiać! Ja byłam po to, żeby milczeć!

Ale błagam! Taka okazja! Tłumaczka Gertrudy Stein we własnej osobie siedzi naprzeciwko mnie!

To niesamowite, bo przecież od tłumacza zależy jakich użyje słów dla oddania wyrażenia w obcym języku, a przez to będzie miał bezpośredni wpływ nie tylko na wyobraźnię polskiego czytelnika, ale też na jego wrażliwość, gust i przyjemność z czytania! Od tłumacza zależy czy książka będzie ci się podobała, bo jeśli zostanie przetłumaczona koślawym językiem bez polotu, to pomyślisz, że to jest „słaba książka”, a nie przyjdzie ci do głowy, że autor w swoim ojczystym języku napisał być może całkiem coś innego!

Odkryłam to wtedy, kiedy zaczęłam czytać książki w oryginale. I nagle zrozumiałam dlaczego niektórych książek po polsku nie daje się czytać, bo są napisane topornym, nieprzyjemnym, dziwnie sztucznym językiem. To nie wina autora, ale bardzo często niedobrego tłumaczenia! Takiego, które jest zrobione schematycznie, bezdusznie, na szybko.

W przypadku „Autobiografii Alicji B. Toklas” było zupełnie inaczej. Ta książka płynie jak wartki potok, lśniący na gładkich kamieniach w pogodny wiosenny dzień.

Tamtego dnia byłam w radiu jako dziennikarz muzyczny, którego zadaniem jest przygotowanie piosenek do treści przedstawianych przez inne osoby. I nie wtrącanie się do cudzych rozmów!

Ale Mira Michałowska! Gertruda Stein!

– A jak wpadła pani na pomysł, żeby używać w tłumaczeniu słowa „szalenie” ? – dopytywałam. – Bo przecież w oryginale angielskim zapewne było w tym miejscu słowo very, czyli „bardzo”, które brzmi poprawnie, ale niesie ze sobą zupełnie inny ładunek emocjonalny!

– To przyszło w naturalny sposób – odrzekła Mira Michałowska. – Tłumaczyłam tak, jak słyszałam ten tekst we własnej głowie, podążałam za nim.

– Ale żeby móc pracować w taki sposób, musiała pani znajdować się w stanie całkowitego skupienia, koncentracji, która pozwala korzystać nie tylko z wyuczonej znajomości języka obcego, ale także instynktu, wyczucia, czegoś transcendentalnego?...

Poczułam kopnięcie pod stołem.

Za szybą pojawiły się osoby z redakcji literackiej, które dawały mi znaki, że mam natychmiast kończyć, bo osoba powołana do przeprowadzenia tego wywiadu siedzi obok mnie i jak dotąd nie miała możliwości zadać pytań, które ma przygotowane na kartce!

Jak napisałaby Gertruda Stein:

Było to szalenie frustrujące doświadczenie. Podążanie za pasją wydawało jej się zawsze wartością ważniejszą od wyuczonego schematu tymczasem tamtego jesiennego dnia zrozumiała że wśród Picassów i Matissów oddychających wolnością żyją także malarze dla których bardziej liczy się ilość farby zużytej do namalowania obrazu niż to co czuje człowiek na ten obraz patrzący.

Życie jest wolnością. Autobiografia

Подняться наверх