Читать книгу Życie jest wolnością. Autobiografia - Beata Pawlikowska - Страница 6

Оглавление

ROZDZIAŁ 4

Granice kompromisu

Wiele lat później weszłam do gabinetu dyrektora w innym radiu. Poproszono mnie o spotkanie.

Atmosfera partnerska, uśmiechy po obu stronach. Siadamy przy stole i dyrektor przechodzi do rzeczy.

– Twoja audycja jest jak wyspa – mówi.

Przytakuję z zadowoleniem. Rzeczywiście, u mnie są dłuższe opowieści i fajniejsze piosenki. Dużo pracy wkładam w przygotowanie każdego programu, bo zależy mi na tym, żeby przekazać słuchaczom te same dobre, pełne energii emocje, jakie mi towarzyszą w studiu i podczas podróży.

– Jest inna od pozostałej zawartości tego radia – dodaje dyrektor z naciskiem.


Uśmiecham się. To co, pewnie dostanę nagrodę? Wreszcie ktoś docenił to, że robię to po swojemu, wymyślam zagadki, tworzę galerie fotografii, szukam ciekawych miejsc i faktów, przynoszę specjalnie dobrane piosenki, przywożę słuchaczom egzotyczne prezenty, które można wygrać w siłowniach umysłowych, czasem zapraszam specjalnych gości, z którymi nagrywam rozmowy, które potem osobiście montuję i przygotowuję do emisji.

– Twoja audycja jest jak wyspa – powtarza dyrektor i dodaje: – Jest inna od pozostałej zawartości anteny. Tak nie może być!

Patrzę na dyrektora ze zdumieniem i niedowierzaniem.

Czy dobrze rozumiem?

Przecież różnorodność w ofercie jest zaletą, a nie wadą! Mój program nie jest kosmicznie oderwany od reszty radia. Nie gram muzyki chóralnej ze stepów Mongolii ani folkowych utworów andyjskich górali. Przynoszę popowe piosenki, które są albo były znanymi przebojami, a w dodatku mają w sobie pewną cudowną pozytywną moc. Czuje się, że jest w nich szczera, nieudawana energia i pasja. To się udziela słuchaczom. O to przecież chodzi w radiu!

– Tak nie może być! – powtarza dyrektor dobitnie.

Rozmawiamy o radiu, o muzyce, obecności na antenie, o słuchaczach. I o tym, że w radiu wolno grać tylko takie piosenki, które zostały zbadane, sprawdzone i zaakceptowane przez dyrektora działu muzycznego.

– Te badania są moim zdaniem niewiarygodne – odpowiadam. – Jeżeli w laboratoryjnych warunkach sali konferencyjnej puszczasz komuś fragment piosenki i pytasz o jego opinię, to jest to zupełnie coś innego niż wtedy, kiedy słuchasz tej piosenki w radiu, w kontekście tego, co zostało na antenie powiedziane przed nią i po niej, w atmosferze konkretnego programu, kiedy za oknem akurat pada deszcz albo świeci słońce, bo przecież to wszystko ma wpływ na to w jaki sposób słuchacz odbiera to, co dociera do niego z głośnika.

– To są badania od lat stosowane w Polsce.

– To wcale nie znaczy, że są wiarygodne – odpowiadam uparcie.

Serio.

Wyobraź sobie grupę ochotników, która ma wyrazić swoją opinię na temat dwudziestu pięciu piosenek. Zajmują miejsca w sali konferencyjnej. Prowadzący badania włącza półminutowy fragment piosenki, a ty masz zdecydować czy chciałbyś tę piosenkę usłyszeć w radiu. W innych badaniach ochotnicy dostają listę piosenek i mają zaznaczyć które z nich są przyjemne do słuchania, a które nie. Te piosenki, które zbiorą największą liczbę głosów pozytywnych, są dopuszczane do anteny.

To jest tak, jakby testować smak buraka w oderwaniu od barszczu.

Kawałek buraka wyłowionego z barszczu w zimowy dzień skrzący się świeżym śniegiem kilka dni przed świętami smakuje przecież zupełnie inaczej niż ćwiartka buraka podana na gołym widelcu w deszczowy dzień.

Moim zdaniem tak samo jest z piosenkami w radiu. Piosenka smakuje inaczej w zależności od tego z czym ją jesz, kto ją podaje i w jaki sposób.

Ale nie. O tym badania milczą.

Zamiast tego powstają zestawy mechanicznie brzmiących i sztampowo wyprodukowanych utworów, które są mielone na antenie jak banalna kaszka dla niemowląt. Muzyka ma być jak neutralny kleik, który nie porusza twoich emocji, jest tylko tłem do wysyłania smsów na jedną z wielu radiowych loterii, w których można wygrać gotówkę.

Im dłużej rozmawialiśmy, tym dalej byliśmy od zrozumienia siebie nawzajem. Tak jakbyśmy przybyli na spotkanie z dwóch różnych planet.

– Zastanów się nad tym – powiedział w końcu dyrektor.

– Oczywiście – zgodziłam się.

– Oczekujemy, że dostosujesz się do zasad obowiązujących na całej antenie.

Chyba wtedy wreszcie to do mnie dotarło.

Moja audycja jest jak wyspa.

Wyspę trzeba zatopić!

Tu nie chodzi o to jaka jest moja audycja – czy jest wartościowa, czy dobrze się jej słucha, czy wnosi do świata coś nowego. Chodzi tylko o to, że jest inna i że trzeba ją dostosować do istniejącego schematu. Zrównać z powierzchnią ziemi, bo kiedy wystaje, to zaburza badania.

Uśmiechnęłam się.

Nie czułam strachu.

Wiedziałam, że będzie co ma być, a jedyne, co jest ważne, to pozostać wiernym sobie.

Dalej nie mogę przesunąć granic mojego kompromisu, bo musiałabym działać wbrew temu, co silnie czuję w duszy.

Są rzeczy, na które mogę się zgodzić i które zaakceptowałam dla wspólnego dobra. Nie do końca mi pasują, ale dają się tolerować.

Jest jednak taki punkt, którego przesunąć nie można.

To jest tak jak w podróży, kiedy wchodzisz na nieznaną ścieżkę i najpierw wędrujesz po niej z czystą radością, witasz się z drzewami i cieszysz się z każdego świtu, a potem widzisz buldożery, zamiast śpiewu ptaków słyszysz hałas betoniarek i myślisz:

– Nie chcę tędy iść! Nie podoba mi się tutaj. To miejsce wydaje się obce i nieprzyjazne.

I nawet jeśli przyjdzie ktoś i wręczy ci mapę prowadzącą prosto do skarbca ze złotymi monetami, to ty nie chcesz iść po tym betonowym chodniku, dlatego że twoje serce przestało śpiewać, a twój instynkt mówi ci, że to jest zła droga.

To jest właśnie ten punkt.

Jeśli zgodzisz się mimo wszystko iść dalej, to sprzeciwisz się własnej duszy. Jeśli złamiesz ją w ten sposób, kto będzie cię później prowadził?...

– Nie wyobrażam sobie robić czegoś, do czego nie mam pełnego przekonania – powiedziałam. – Nie mogę i nie chcę prowadzić programu, pod którym nie mogłabym uczciwie i jednoznacznie się podpisać. Nie mogę zagrać piosenki, która budzi taki mój sprzeciw, że mam ochotę zgasić radio i uciec. Po prostu nie mogę. I nie chcę.

– Zastanów się nad tym – powiedział jeszcze raz dyrektor. – Spotkajmy się za dwa tygodnie.

Życie jest wolnością. Autobiografia

Подняться наверх