Читать книгу Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta - Claire North - Страница 10
Rozdział piąty
ОглавлениеW chwili wybuchu drugiej wojny światowej jestem w odpowiednim wieku, by wstąpić do wojska, lecz w kilku pierwszych życiach w jakiś sposób zdołałem uniknąć wszystkich dramatycznych epizodów konfliktu, o których czytałem później w spokojnych latach osiemdziesiątych. W pierwszym życiu zgłosiłem się na ochotnika, szczerze wierząc w trzy wielkie złudzenia tej epoki – że wojna będzie krótka, że wojna będzie patriotyczna i że wojna pozwoli mi zdobyć nowe umiejętności. Spóźniłem się o cztery dni na okręt płynący do Francji i czułem głębokie rozczarowanie, że nie ewakuowano mnie z Dunkierki, która w owym czasie wydawała się symbolem triumfalnej klęski. Spędziłem pierwszy rok wojny na nieustannych ćwiczeniach, najpierw na plażach nadmorskich, gdy naród brytyjski – w tym ja – przygotowywał się do odparcia inwazji, która nie nastąpiła, a później w górach Szkocji, kiedy rząd zaczął myśleć o odwecie. Tak długo szykowaliśmy się do lądowania w Norwegii, że gdy w końcu zdecydowano, iż nie ma ono sensu, moja jednostka została uznana za kompletnie nieprzygotowaną do walk na pustyni, toteż nie wysłano nas do Afryki Północnej i trzymano w odwodzie aż do chwili, gdy będzie można ponownie nas przeszkolić albo staniemy się do czegoś potrzebni. Dzięki temu zrealizowałem jedną ze swoich ambicji – ponieważ nikt nie wydawał się skłonny wysyłać nas do walki, nie miałem nic lepszego do roboty niż uczyć się i czytać. Sanitariusz służący w naszej kompanii był pacyfistą, gorliwym czytelnikiem dzieł Engelsa i poezji Wilfreda Owena, a wszyscy żołnierze, łącznie ze mną, uważali go za gogusiowatego mięczaka. Zmieniło się to dopiero w dniu, gdy postawił się sierżantowi, który od dawna z przyjemnością nadużywał swojej władzy – zbeształ go przed frontem całego oddziału i nazwał nędznym tchórzem wyżywającym się na słabszych. Sanitariusz nosił nazwisko Valkeith i otrzymał za swój wybuch trzy dni ścisłego, lecz zaskarbił sobie szacunek całej kompanii. Jego erudycja, poprzednio będąca powodem nieustannych szyderstw, stała się teraz przedmiotem dumy – chociaż dalej uchodził za gogusiowatego mięczaka, był teraz naszym gogusiowatym mięczakiem. Dowiedziałem się od niego wielu rzeczy na temat arkanów współczesnych nauk ścisłych, filozofii i poezji romantycznej, choć wówczas jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy. Zginął trzy minuty i pięćdziesiąt sekund po lądowaniu przez nas na plażach Normandii, trafiony w brzuch odłamkiem szrapnela. Był jedynym żołnierzem naszej kompanii poległym tego dnia, ponieważ przebywaliśmy poza rejonem walk; działo, które wystrzeliło fatalny pocisk, zostało zdobyte zaledwie dwie minuty później.
W pierwszym życiu zabiłem trzech ludzi. Zginęli razem w czołgu wycofującym się z wioski w północnej Francji. Powiedziano nam, że wioska została już zdobyta, że nie będzie żadnego oporu, lecz nagle natknęliśmy się na czołg stojący między piekarnią a kościołem – wyglądał niczym wielka mucha siedząca na plastrze melona. Byliśmy tak rozluźnieni, że zauważyliśmy go dopiero wtedy, gdy obrócił w naszą stronę lufę przypominającą oko krokodyla pokrytego warstwą błota. Po chwili wystrzelił pocisk. Dwóch naszych żołnierzy zginęło natychmiast, a młody Tommy Kenah zmarł trzy dni później w szpitalu. Pamiętam swoje działania z taką samą jasnością jak wszystko inne, a wyglądały one następująco: rzuciłem na ziemię karabin, rozpiąłem torbę i wrzeszcząc, popędziłem środkiem ulicy w stronę czołgu, który zabił moich przyjaciół. Miałem rozpięty hełm i spadł mi on z głowy dziesięć metrów przed maszyną. Zbliżając się, słyszałem ludzi poruszających się we wnętrzu, widziałem twarze w otworach obserwacyjnych, gdy załoga próbowała obrócić lufę działa w moją stronę lub otworzyć ogień z karabinów maszynowych. Jednak dobiegłem już do czołgu. Lufa była gorąca – czułem na twarzy jej ciepło nawet z odległości pół metra. Wrzuciłem granat przez otwarty przedni właz. Słyszałem krzyki, członkowie załogi zaczęli się kotłować we wnętrzu maszyny, próbowali chwycić granat, ale w ciasnej przestrzeni pogorszyło to tylko sytuację. Pamiętam swoje działania, ale nie myśli. Później kapitan powiedział, że czołg musiał pojechać niewłaściwą drogą: jedni Niemcy skręcili w lewo, a inni w prawo i właśnie dlatego zabili trzech naszych żołnierzy i sami zginęli. Otrzymałem medal, który sprzedałem w 1961 roku, gdy musiałem zapłacić za nowy bojler. Pozbywszy się go, poczułem wielką ulgę.
Była to moja pierwsza wojna. Podczas drugiej nie zgłosiłem się na ochotnika. Wiedziałem, że prawdopodobnie otrzymam powołanie do wojska, toteż postanowiłem wykorzystać umiejętności nabyte w pierwszym życiu, by nie zginąć. W trzecim wstąpiłem do RAF-u jako mechanik i gdy zaczynały wyć syreny, biegłem do schronu najszybciej z całej jednostki, aż w końcu Hitler zaczął bombardować Londyn i wiedziałem, że nic mi nie grozi. Baza lotnicza była dobrym miejscem, by przeczekać kilka lat wojny. Niemal wszyscy lotnicy ginęli w powietrzu i szybko zapominaliśmy o ich śmierci. Piloci prawie nie zadawali się z mechanikami i z łatwością przyzwyczaiłem się do myśli, że zajmuję się wyłącznie samolotami, a kierujący nimi ludzie to po prostu jeszcze jeden mechaniczny element, który można ignorować i łatwo wymienić. Później pojawili się Amerykanie i zaczęliśmy bombardować terytorium Niemiec – w powietrzu ginęli kolejni lotnicy, a ja żałowałem wyłącznie ich maszyn. Coraz więcej pilotów wracało z misji bojowych w samolotach podziurawionych kulami, a podłogi kokpitów pokrywała gruba warstwa lepkiej krwi ze śladami stóp. Zastanawiałem się, co mógłbym zrobić inaczej, znając przyszłość, i doszedłem do wniosku, że nic. Wiedziałem, że alianci zwyciężą, ale nigdy dokładnie nie studiowałem historii drugiej wojny światowej; moja wiedza miała charakter osobisty, była oparta na własnych doświadczeniach, nie pracach naukowych. Wszystko, co mogłem zrobić, to ostrzec mężczyznę o nazwisku Valkeith, pochodzącego ze Szkocji, że na plażach Normandii powinien pozostać w łodzi dwie minuty dłużej, i szepnąć szeregowemu Kenahowi, że w wiosce Gennimont między piekarnią a kościołem napotka czołg, który skręcił w lewo zamiast w prawo i zakończy jego życie. Ale nie miałem do przekazania żadnych strategicznych informacji oprócz tego, że Citroën zacznie produkować eleganckie, zawodne samochody i że pewnego dnia ludzie będą wspominać podział Europy i zastanawiać się, dlaczego do niego doszło.
W dalszym ciągu służyłem w wojsku, nie biorąc udziału w działaniach bojowych, zręcznie przekonawszy samego siebie, że to najlepszy sposób postępowania. Oliwiłem koła bombowców, które zniszczyły Drezno; słuchałem plotek, że naukowcy próbują zaprojektować silnik odrzutowy, a inżynierowie kpią z tego pomysłu. Przez chwilę słuchałem, jak gasną silniki V1, a później przez krótki okres wsłuchiwałem się w ciszę po upadku pocisków V2, a gdy nadszedł dzień zakończenia wojny, straszliwie upiłem się brandy, za którą nie przepadam, z pewnym Kanadyjczykiem i dwoma Walijczykami poznanymi zaledwie dwa dni wcześniej. Nigdy więcej ich nie spotkałem.
Cały czas pogłębiałem swoją wiedzę. Tym razem skupiłem się na nauce. Czytałem o silnikach i maszynach, o wojsku i strategii, o RAF-ie i Luftwaffe. Studiowałem mapy bombardowanych obszarów, zapamiętywałem, gdzie spadły rakiety, aby następnym razem – ponieważ byłem na sześćdziesiąt procent pewny, że to nie koniec, że wszystko znowu się powtórzy – dać sobie, a może i innym, coś bardziej użytecznego niż kilka osobistych wspomnień na temat jakości konserwowej szynki we Francji.
Jak się okazało, ta sama wiedza, która chroniła mnie przed światem, w późniejszym czasie naraziła mnie na wielkie niebezpieczeństwo i pośrednio sprawiła, że zetknąłem się z Bractwem Kronosa, a Bractwo Kronosa ze mną.