Читать книгу Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta - Claire North - Страница 14
Rozdział dziewiąty
ОглавлениеJenny.
Mówi z akcentem z Glasgow, którego usiłowała ją oduczyć matka i poniosła fiasko. Jej matka wierzyła, że należy iść do przodu, a ojciec, że zostawać z tyłu, i w rezultacie oboje tkwili dokładnie w tym samym miejscu aż do dnia osiemnastych urodzin Jenny, gdy w końcu się rozstali i nigdy więcej się nie zobaczyli.
Spotkałem ją znowu w siódmym życiu.
Uczestniczyłem w konferencji naukowej w Edynburgu. Na mojej plakietce znajdował się napis: „Profesor H. August, University College, Londyn”, a na jej plakietce: „Dr J. Munroe, chirurg”. Siedziałem trzy rzędy za nią, słuchając niewiarygodnie nudnego wykładu na temat interakcji jonów wapnia w obwodowym układzie nerwowym, i zafascynowany obserwowałem jej szyję. Nie widziałem jej twarzy i nie mogłem być pewny, ale wiedziałem, że to ona. Wieczorem podano drinki i posiłek złożony z rozgotowanego kurczaka, ziemniaków purée i rozmiękłej fasoli. Orkiestra grała stare przeboje z lat pięćdziesiątych. Odczekałem, aż dwóch mężczyzn, z którymi rozmawiała, dostatecznie się upije, by zacząć tańczyć, zostawiwszy ją samą wśród brudnych talerzy leżących na pogniecionym obrusie. Usiadłem obok niej i wyciągnąłem rękę.
– Harry – przedstawiłem się.
– Profesor August? – poprawiła, odczytując moje nazwisko na plakietce.
– Doktor Munroe – odpowiedziałem. – Już się kiedyś spotkaliśmy.
– Doprawdy? Nie przypominam...
– Studiowała pani medycynę na Uniwersytecie Edynburskim i mieszkała na pierwszym roku w niewielkim domu w Stockbridge z czterema chłopcami, którzy bardzo się pani bali. Pracowała pani jako opiekunka bliźniąt, dzieci sąsiadki, by coś zarobić, i postanowiła pani zostać chirurgiem, gdy zobaczyła pani na stole operacyjnym bijące serce.
– Wszystko się zgadza – mruknęła, obracając się nieco na krześle, by na mnie spojrzeć. – Ale bardzo mi przykro, ciągle zupełnie pana nie kojarzę.
– To normalne – odparłem. – Byłem innym chłopcem, który bał się do pani odezwać. Zatańczy pani?
– Co takiego?
– Zatańczy pani ze mną?
– Ja... O Boże, próbuje mnie pan poderwać? Czy o to chodzi?
– Jestem żonaty i zadowolony ze swojego małżeństwa – skłamałem. – Mam rodzinę w Londynie i nie żywię wobec pani złych intencji. Podziwiam pani pracę i źle się czuję, gdy widzę samotną kobietę. Jeśli ma pani ochotę, w czasie tańca możemy porozmawiać o najnowszych postępach techniki obrazowania i o tym, co ma większy wpływ na rozwój szlaków neuronalnych w pierwszych dziesięciu latach życia dziecka: czy predyspozycje genetyczne, czy stymulacja sensoryczna w okresie rozwoju. Zatańczy pani ze mną?
Zawahała się. Obracała na palcu pierścionek zaręczynowy, trzy brylanty oprawione w złoto, kosztowniejszy, niż kupiłem jej w innym życiu, które umarło dawno temu. Popatrzyła na zatłoczony parkiet, uznała go za bezpieczne miejsce i usłyszała, że zespół muzyczny zaczyna grać nową melodię pozwalającą zachować dystans między partnerami.
– W porządku – rzekła i ujęła mnie za rękę. – Mam nadzieję, że zna pan najnowszą literaturę biochemiczną.
Tańczyliśmy.
Spytałem, czy trudno jest być pierwszą kobietą chirurgiem na oddziale.
Roześmiała się i powiedziała, że tylko idioci lekceważą ją jako kobietę, a ona traktuje ich właśnie jak idiotów.
– Korzyść polega na tym, że mogę być kobietą i cholernie dobrym chirurgiem, a oni na zawsze pozostaną idiotami – dodała.
Spytałem, czy jest samotna.
– Nie – odpowiedziała po chwili. Nie była samotna. Miała rodzinę, przyjaciół, współpracowników, których lubiła, kolegów budzących szacunek.
Miała dwoje dzieci.
Jenny zawsze chciała mieć dzieci.
Zastanawiałem się, czy chciałaby nawiązać ze mną romans.
Spytała, kiedy przestałem się jej bać, że na parkiecie stałem się taki bezczelny.
Odpowiedziałem, że przed wieloma laty, ale jest ciągle piękna i znam wszystkie jej sekrety.
– Nie słyszał pan, co mówiłam o przyjaciołach, kolegach, rodzinie, dzieciach?
Tak, słyszałem i ciążyło mi to czasie naszej rozmowy, coś krzyczało we mnie, by odejść, zostawić ją w spokoju, bo jej życie jest kompletne i nie potrzebuje dodatkowych komplikacji. Jakże wielki, powiedziałem, musi być pociąg, który do niej czuję, skoro mogę o tym wszystkim wiedzieć i mimo to szeptać jej do ucha słodkie słówka?
– Słodkie słówka? Tak pan to nazywa?
Ucieknij ze mną, na jedną noc, powiedziałem. Świat się zmieni, wszystko się skończy, a ludzie zapomną.
Przez chwilę wydawało się, że ogarnęła ją pokusa, ale później pojawił się jej mąż i wziął ją za rękę. Stała się wierną, kochającą żoną, a poza tym nie interesowałem jej ja, tylko przygoda.
Czy postępowałbym inaczej, gdybym wiedział, co spotka Jenny Munroe?
Może nie.
Okazuje się, że czas mimo wszystko nie nadaje się do opisania.