Читать книгу Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta - Claire North - Страница 11
Rozdział szósty
ОглавлениеNazywał się Franklin Phearson.
Był drugim szpiegiem, którego spotkałem, i łaknął wiedzy.
Pojawił się w moim czwartym życiu, w 1968 roku.
Pracowałem jako lekarz w Glasgow i opuściła mnie żona. Miałem pięćdziesiąt lat i byłem złamanym człowiekiem. Nazywała się Jenny, kochałem ją i wszystko jej opowiedziałem. Była chirurgiem, jedną z pierwszych kobiet chirurgów na oddziale, a ja neurologiem znanym z prowadzenia nieortodoksyjnych badań, czasem nieetycznych, lecz legalnych. Ona wierzyła w Boga, ja nie. Moje trzecie życie to długa historia, ale na razie chciałbym po prostu powiedzieć, że moja trzecia śmierć, gdy umierałem samotnie w szpitalu w Japonii, przekonała mnie o prawdzie nicości. Żyłem i umarłem; Allah, Jehowa, Kryszna, Budda ani duchy przodków nie pojawili się, by uwolnić mnie od strachu. Znów urodziłem się dokładnie w tym samym miejscu, w tej samej ośnieżonej Anglii, z powrotem w przeszłości, gdzie wszystko się zaczęło.
Utrata wiary nie nastąpiła nagle ani nie przysporzyła mi głębokich cierpień. Przez dłuższy czas narastała we mnie rezygnacja, a wydarzenia mojego życia tylko ją wzmacniały, aż wreszcie z konieczności doszedłem do wniosku, że moje próby nawiązania kontaktu z Bogiem są całkowicie jednostronne. Śmierć i ponowne narodziny w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło, sprawiły, że utrata wiary wydała mi się nużąco nieuchronna; i patrzyłem na problem istnienia Boga z dystansem rozczarowanego naukowca, któremu nie udało się przeprowadzić planowanej reakcji chemicznej.
Przez całe życie modliłem się o cud, lecz się nie zdarzył. A teraz spoglądałem na duszną kaplicę swoich przodków, widząc próżność i chciwość; słyszałem wezwanie do modlitwy i myślałem o władzy; czułem zapach kadzidła i zastanawiałem się, ile pieniędzy na nie zmarnowano.
W czwartym życiu odwróciłem się od Boga i próbowałem szukać odpowiedzi w nauce. Studiowałem wiele dziedzin – fizykę, biologię, filozofię – poświęcając na to cały swój czas, i stałem się najbiedniejszym studentem Uniwersytetu Edynburskiego, lecz w końcu uzyskałem dyplom lekarza z najlepszym wynikiem na roku. Jenny i ja szanowaliśmy się nawzajem za ambicję – kiedy po raz pierwszy wzięła do ręki skalpel, ignoranci śmiali się z niej, dopóki nie zobaczyli precyzji jej cięć i pewności, z jaką trzyma narzędzia. Przez dziesięć lat mieszkaliśmy ze sobą bez ślubu w nieformalnym związku, manifestacyjnie lekceważąc konwenanse, aż wreszcie zawarliśmy małżeństwo w 1963 roku, na fali ulgi, jaka zapanowała po kubańskim kryzysie rakietowym. Lał deszcz, a Jenny śmiała się i mówiła, że oboje na to zasługujemy. Byłem zakochany.
Tamtej nocy byłem zakochany do tego stopnia, że bez specjalnego powodu i bez większego namysłu wszystko jej powiedziałem.
– Nazywam się Harry August – rzekłem. – Mój ojciec to Rory Edmond Hulne, moja matka umarła przed moim urodzeniem. To moje czwarte życie. Żyłem i umierałem kilka razy, ale wszystko pamiętam.
Uderzyła mnie żartobliwie w pierś i powiedziała, żebym nie gadał głupstw.
– W ciągu kilku tygodni w Ameryce wybuchnie skandal, który zmusi prezydenta Nixona do rezygnacji z urzędu – powiedziałem. – W Anglii zostanie zniesiona kara śmierci, a terroryści z organizacji Czarny Wrzesień przeprowadzą atak na lotnisku w Atenach.
– Powinni mówić o tobie w telewizji – odparła.
Trzy tygodnie później wybuchła afera Watergate. Początek był łagodny, po drugiej stronie oceanu zwolniono ze stanowisk kilku prezydenckich doradców. Zniesiono karę śmierci, Nixon składał wyjaśnienia przed komisją Kongresu, a gdy terroryści z organizacji Czarny Wrzesień zastrzelili kilku pasażerów na lotnisku w Atenach, stało się oczywiste, że prezydent będzie musiał ustąpić.
Jenny siedziała na końcu łóżka ze zgarbionymi plecami i spuszczoną głową. Czekałem. Przygotowywałem się do tej chwili przez cztery życia. Miała kościste ramiona, ciepły brzuch i miłą twarz, na której często pojawiał się uśmiech, gdy nikt nie patrzył. Włosy obcinała krótko, chcąc w ten sposób łagodzić antyfeministyczne uprzedzenia kolegów chirurgów.
– Skąd wiedziałeś o tym wszystkim? – spytała. – Skąd wiedziałeś, że to się stanie?
– Już ci mówiłem – odparłem. – Przeżywam to po raz czwarty i mam znakomitą pamięć.
– Co to znaczy „po raz czwarty”? Jak to możliwe, że po raz czwarty?
– Nie wiem. Zostałem lekarzem, by znaleźć jakieś wyjaśnienie. Przeprowadzałem na sobie eksperymenty, badałem swoją krew, ciało, mózg, sprawdzałem, czy jest we mnie coś... nienormalnego. Ale się myliłem. To nie problem medyczny, a jeśli nawet, nie potrafię go rozwiązać. Już dawno temu rzuciłbym tę pracę, zaczął szukać czegoś nowego, ale poznałem ciebie. Jestem wieczny, ale teraz pragnę ciebie.
– Ile masz lat? – spytała ostro.
– Pięćdziesiąt cztery. Dwieście sześć.
– Nie mogę... nie mogę uwierzyć w to, co mówisz. Nie wierzę, że w to wierzysz.
– Bardzo mi przykro.
– Jesteś szpiegiem?
– Nie.
– Jesteś chory?
– Nie. Nie według podręcznikowej definicji choroby.
– Więc dlaczego?
– Dlaczego co?
– Dlaczego mówisz takie rzeczy?
– To prawda. Chcę, żebyś znała prawdę.
Podeszła do łóżka, położyła się obok mnie, uniosła moją głowę i popatrzyła mi głęboko w oczy.
– Harry – rzekła z lękiem w głosie. – Musisz mi wszystko powiedzieć. Mówisz poważnie?
– Tak – odparłem, czując przypływ ogromnej ulgi. – Zupełnie poważnie.
Odeszła ode mnie tej samej nocy. Narzuciła płaszcz na halkę, włożyła kalosze i pojechała do matki, która mieszkała w Northferry, tuż za Dundee. Zostawiła na stole wiadomość, że potrzebuje czasu. Odczekałem dzień i zadzwoniłem, a jej matka kazała mi się rozłączyć. Odczekałem kolejny dzień i znowu zadzwoniłem, prosząc, by Jenny do mnie zatelefonowała. Trzeciego dnia aparat okazał się wyłączony. Jenny wzięła samochód, toteż pojechałem pociągiem do Dundee, a potem złapałem taksówkę. Panowała piękna pogoda, morze było absolutnie gładkie, różowe słońce wisiało nisko nad horyzontem i wydawało się zbyt zainteresowane światem, by zacząć zachodzić. Matka Jenny mieszkała w niewielkim białym domku z mikroskopijnymi skrzypiącymi drzwiami, który stał na skraju ciemnego klifu. Była drobną kobietą idealnie pasującą do absurdalnie niskich drzwi. Kiedy zapukałem, uchyliła je, nie zdejmując łańcucha.
– Jenny nie może z panem rozmawiać – rzuciła. – Przykro mi, ale powinien pan odejść.
– Muszę się z nią zobaczyć – odpowiedziałem. – Muszę zobaczyć swoją żonę. Proszę!
– Niech pan odejdzie, doktorze! – zawołała. – Przykro mi, potrzebuje pan pomocy!
Gwałtownie zatrzasnęła drzwi i za białymi deskami rozległ się szczęk zasuwy. Zostałem i zacząłem walić pięścią w drzwi, a potem stukać w okna, przyciskając twarz do szyby. Wyłączyły światła, żebym nie wiedział, gdzie się znajdują, a może miały nadzieję, że się zniechęcę i odejdę. Zaszło słońce; usiadłem na ganku, płakałem i wołałem Jenny, błagałem, żeby ze mną porozmawiała, aż w końcu jej matka zatelefonowała na policję. Po rozmowie ze mną policjanci zamknęli mnie w celi z włamywaczem. Śmiał się ze mnie, więc chwyciłem go za gardło i o mało nie udusiłem. Wsadzili mnie do izolatki, w której spędziłem cały dzień, aż wreszcie przyjechał lekarz i spytał, jak się czuję.
Osłuchał moją pierś, a ja najspokojniejszym głosem zauważyłem, że nie jest to racjonalny sposób diagnozowania chorób psychicznych.
– Uważa się pan za wariata? – spytał szybko.
– Nie! – warknąłem. – Potrafię po prostu rozpoznać złego lekarza!
Musieli przyśpieszyć papierkową robotę, ponieważ następnego dnia zabrano mnie do szpitala. Roześmiałem się, gdy go zobaczyłem. Na drzwiach znajdowała się tabliczka na napisem: SZPITAL ŚW. MAŁGORZATY. Ktoś wymazał słowo PSYCHIATRYCZNY, po którym pozostała nieprzyjemna luka. Właśnie w tym szpitalu wyskoczyłem z okna w swoim drugim życiu, w wieku siedmiu lat.