Читать книгу TERAZ ZAŚNIESZ - C.L.TYLOR - Страница 8
CZĘŚĆ PIERWSZA
Rozdział 3
ОглавлениеDWANAŚCIE GODZIN PO WYPADKU
Ktoś jest w pokoju. Oczy mam zamknięte, ale wiem, że nie jestem sama. Czuję ciężar czyjegoś spojrzenia, jest jak ukłucie na skórze. Na co czekają? Aż otworzę oczy? Chcę to zignorować i na powrót zapaść w sen, ale żołądek podchodzi mi do gardła, a skóra wydaje się dziwnie napięta. Chce mnie skrzywdzić. Wrogość przykuwa mnie do łóżka niczym łańcuch. Muszę się obudzić. Muszę wstać i uciec.
Ale nie mogę się poruszyć. Coś ciąży mi na piersi i przygważdża mnie do łóżka.
– Anno? Anno, słyszysz mnie?
Głos pojawia się w mojej świadomości i zaraz później znika.
Tak! – mówię, lecz głos rozbrzmiewa wyłącznie w mojej głowie. Nie mogę poruszać ustami. Nie mogę zmusić się do mówienia. Mogę jedynie poruszać oczami.
Ktoś idzie w moją stronę, czuję na sobie spojrzenie zimnych, niebieskich oczu. Nie widzę rysów, nosa ani ust, znajomej topografii twarzy, tylko napiętą, gładką skórę.
– Nie bój się.
Podchodzi bliżej – urywane ruchy, jak w stop-klatce – ruch, bezruch, ruch, bezruch. Coraz bliżej. Zaciskam powieki. To nie dzieje się naprawdę. To sen. Muszę się obudzić.
– Właśnie tak, Anno. Zamknij oczy i zaśnij. Nie walcz z tym. Zapomnij o bólu i poczuciu winy.
Ja śnię. To musi być sen. Jest jednak zbyt realny. Widziałam przecież niebieskie zasłony zawieszone na białym stelażu wokół mojego łóżka, biały koc i rysującą się pod nim wypukłość moich stóp.
Nie! Nie! Przestań!
Krzyczę, ale głos nie opuszcza mojej głowy. Nie mogę się ruszać. Mogę tylko wściekle mrugać – wysyłać milczący sygnał SOS – kiedy czuję, jak ktoś chwyta mnie za nadgarstek. Zamierza mnie skrzywdzić, a ja nie mogę zrobić nic, żeby go powstrzymać.
– Otwórz oczy, Anno. Wiem, że mnie słyszysz. Anno, otwórz oczy.
• • •
Alex?
Jest obok mnie, twarz ma ściągniętą ze zmartwienia, oczy podkrążone, a na brodzie i policzkach widać kilkudniowy zarost.
– Anno?
W grzbiet dłoni mam wbitą igłę. Alex bierze mnie za rękę i kciukiem delikatnie kreśli okręgi na mojej skórze. Ostry ból niczym strzała mknie w górę ramienia.
Przestań. Słowo pozostaje wyłącznie w mojej głowie. Dlaczego nie mogę mówić? Ogarnia mnie fala paniki.
– Odpoczywaj, odpoczywaj. – Alex kładzie mi rękę na ramieniu i przytrzymuje na łóżku.
Alex? Gdzie ja jestem?
Z parawanu otaczającego łóżko zwisa niebieska zasłona, a biały koc jest jak kokon, który uniemożliwia poruszanie się. Na końcu łóżka widzę niewielki pagórek moich stóp. Czy nadal śpię? To nie pozbawiony twarzy nieznajomy zaciska palce na moim nadgarstku, tylko Alex. Skupiam się na swojej dłoni i napinam mięśnie przedramienia. Palce przykurczają się i czuję pod opuszkami miękkość skóry. A więc nie śpię, jestem świadoma.
– Już dobrze – mówi Alex, myląc ulgę w moich oczach ze strachem. Ostrożnie przysiada na łóżku, uważając na moje nogi. – Nie próbuj mówić. Miałaś wypadek. Jesteś w szpitalu Royal Free w Hampstead. Miałaś krwotok wewnętrzny i przeszłaś operację. Musieli… – dotyka szyi – …musieli podłączyć cię do respiratora. Lekarze mówią, że przez kilka dni może boleć cię gardło, ale wyzdrowiejesz. To pieprzony cud, że… – Przełyka z trudem ślinę i odwraca wzrok.
Przeżyłam?
Wspomnienie wraca nagle i z siłą wielkiej ciężarówki wbija się w mój umysł. Zamykam oczy i próbuję odsunąć to wspomnienie, ale nie znika. Byłam w samochodzie. Prowadziłam, padał grad, wycieraczki chodziły w tę i we w tę, w tę i…
Podnoszę ręce i zakrywam twarz, kiedy ciężarówka wbija się w bok samochodu. Pas bezpieczeństwa wrzyna mi się w obojczyk i pierś, gdy szarpnięcie wyrywa mnie do przodu, a zaraz potem obracam się i wiruję, uderzam głową w kierownicę, zagłówek i szybę. Wyciągam ręce, próbując się czegoś pochwycić, szukam zaczepienia, żeby przygotować się na siłę uderzenia. Nic. Wszyscy krzyczą, a ja mogę się tylko modlić.
– Anno, proszę.
Mam mglistą świadomość, że ktoś chwyta mnie za łokcie i ciągnie za ręce, żeby odsunąć je od twarzy.
– Przestań, Anno. Proszę. Przestań krzyczeć.
– Anno? Anno, jestem Becca, pielęgniarka.
Ktoś dotyka moich palców zaplątanych we włosy. Zaciskam je jeszcze bardziej. Nie puszczę. Nie mogę.
– To moja wina? – Głos Alexa pojawia się w mojej głowie i zaraz znika. – Nie powinienem był mówić jej o wypadku. Kurwa. Czy ona przestanie? To naprawdę… Nie mogę… Nie wiem…
– Już dobrze. Już dobrze. Jest zdezorientowana. Jedna z pielęgniarek mówiła, że kiedy obudziła się po operacji, zachowywała się agresywnie. – Ktoś znowu ciągnie mnie za ręce. Czuję zapach kawy. – Anno, kochanie. Boli cię? Możesz otworzyć oczy? Proszę?
– Czemu ona tak krzyczy? Nie może pani czegoś…
– Może pan wcisnąć przycisk alarmowy?
– Przycisk alarmowy? Czemu? Co się…
– Chcę, żeby obejrzał ją lekarz. Może pan wcisnąć…
– Wyjdzie z tego? Spojrzała na mnie. Próbowała coś powiedzieć. Myślałem…
– Anno. Anno, możesz otworzyć oczy? Nazywam się Becca Porter. Jestem pielęgniarką. Leżysz w szpitalu. Boli cię coś?
– Przepraszam. Proszę zaczekać za parawanem. Jestem doktor Nowak. Dziękuję. A więc kogo my tu mamy?
– Anna Willis. Wypadek drogowy. Uszkodzona śledziona. Obudziła się po operacji, narządy wewnętrzne w porządku. Spała przez ostatnią godzinę. Kilka minut temu usłyszałam, jak krzyczy, i…
– Dobrze. Anno, obejrzę twój brzuch, zgoda? Kiedy naciskam tutaj, boli?
Nie. Tam nie boli. Boli tutaj, w głowie.
• • •
Wiem, że gdzieś tutaj są pielęgniarki – słyszę ciche skrzypienie butów na linoleum – ale nikogo nie widzę. Mam wrażenie, że całą wieczność rozglądam się po sali. Większość pacjentów śpi, czyta albo ogląda filmy na iPadach. Wszyscy poza młodą kobietą z naprzeciwka, która nie śpi i wydaje się niespokojna. Jest młodsza ode mnie, dobiega trzydziestki, ma pociągłą twarz i ciemne włosy upięte niedbale w kok na czubku głowy. Kiedy nasze spojrzenia spotkały się po raz pierwszy, uśmiechnęłyśmy się do siebie i skinęłyśmy sobie głowami, a zaraz potem odwróciłyśmy wzrok. Ale co jakiś czas zerkamy na siebie i coraz bardziej mnie to krępuje. Gardło mam dalej zbyt obolałe, żeby powiedzieć cokolwiek głośniej, a żeby z nią porozmawiać, musiałabym podnieść głos. Mimo wszystko czuję, że powinnam przeprosić. Pewnie była tu zeszłej nocy, kiedy darłam się wniebogłosy. Musiała się nieźle wystraszyć. Wszyscy musieli się wystraszyć. Nie wiedziałam nawet, co się dzieje, dopóki pielęgniarka, Becca, nie obudziła mnie, żeby zmierzyć mi ciśnienie i zapytać, jak się czuję. Po tym, jak podali mi środki uspokajające, zawieźli mnie na rezonans, bo bali się, że operacja się nie udała i znowu mam krwotok. Niewiele pamiętam, tylko biały sufit upstrzony światłami, które przemykały mi nad głową, kiedy wieźli mnie w głąb korytarza, i niskie buczenie rezonansu. Najwyraźniej Alex czekał w szpitalu do końca badania, a gdy upewnił się, że nic mi nie będzie, posłuchał pielęgniarki i wrócił do domu, żeby się zdrzemnąć.
Podziękowałam Becce za opiekę i przeprosiłam, że krzyczałam, chociaż pamiętałam wszystko jak przez mgłę. Przez cały czas miała przyklejony do twarzy miły uśmiech, ale kiedy zapytałam o swoich kolegów z pracy, mina jej zrzedła.
– Nie jestem pewna – odparła. – Wiem, że kierowca ciężarówki trafił do innego szpitala, ale nie mam informacji o twoich kolegach. Spróbuję się czegoś dowiedzieć, dobrze?
Później już jej nie widziałam. Następnym razem ciśnienie mierzyła mi inna pielęgniarka. Poinformowała mnie, że Becca skończyła zmianę i wróci dopiero jutro. Ją też zapytałam, czy wie, co się stało z pozostałymi pasażerami. Odparła, że nie wie, ale zapyta. Kiedy zobaczyłam ją następnego dnia rano, powiedziała, że przeprasza, ale nie miała czasu dowiedzieć się czegoś więcej. Dodała, że niedługo przyjdzie lekarz, który na pewno odpowie na moje pytania. Wtedy zaczęłam panikować. Gdzie byli Freddy, Peter i Mohammed? Leżeli w innej sali? A może ich obrażenia nie były takie poważne? Może wyszli z wypadku bez szwanku, przeszli w szpitalu serię badań i wrócili do domu. Ale… Ścisnęło mnie w żołądku, kiedy przypomniałam sobie słowa Alexa o tym, że to cud, że przeżyłam.
Słyszę poskrzypywanie kółek na linoleum i odwracam głowę. W drzwiach pojawiła się pielęgniarka z wózkiem.
– Przepraszam. Siostro. – Podnoszę rękę i macham, ale ona nie patrzy w moją stronę, a mój głos jest niewiele głośniejszy od szeptu. Zrozpaczona, odprowadzam ją wzrokiem, kiedy skręca w lewo i idzie dalej.
– Przepraszam! Siostro! – Kobieta w łóżku naprzeciwko krzyczy tak głośno, że wszystkie głowy, również pielęgniarki, odwracają się w jej stronę. Wskazuje na mnie, kiedy pielęgniarka podchodzi, wciąż pchając przed sobą wózek. – Ta pani czegoś potrzebuje.
Uśmiecham się z wdzięcznością i próbuję usiąść, lecz czuję się, jakby ktoś pociął mi mięśnie brzucha, i jedyne, co mogę zrobić, to delikatnie wyciągnąć szyję.
– Wszystko w porządku? – Dopiero teraz widzę, że to Becca, ta, która wczoraj była dla mnie taka miła.
– Proszę – mówię błagalnym głosem. – Odchodzę od zmysłów. Muszę wiedzieć, co się stało z moimi kolegami… z ludźmi… którzy byli ze mną w samochodzie. Muszę wiedzieć, czy nic im nie jest.
Mam wrażenie, że gdy na mnie patrzy, jej oczy zachodzą mgłą. Są jak okiennice, za którymi ukrywa to, co czuje, żebym nie musiała tego oglądać. Spuszcza wzrok na zegarek, który ma przyczepiony do fartucha.
– Twój chłopak przyjedzie za mniej więcej półtorej godziny. Myślę, że lepiej będzie, jeśli on…
– Proszę – błagam. – Proszę, powiedz mi. To zła wiadomość, tak? Możesz mi powiedzieć. Jakoś to zniosę.
Patrzy na mnie, jakby wątpiła, czy rzeczywiście to zniosę, po czym wzdycha i bierze płytki oddech.
– Jeden z twoich kolegów jest w naprawdę ciężkim stanie – mówi cicho. – Ma złamany kark w kilku miejscach.
Zakrywam usta dłonią, próbując stłumić krzyk. Na próżno.
– Ale jego stan jest stabilny – dodaje Becca. – Powinien dojść do siebie.
– Który?
Becca krzywi się, najwyraźniej już żałuje, że zaczęła ze mną rozmawiać. A może to poufne informacje.
– Proszę. Powiedz mi, który.
– Mohammed Khan.
– A pozostali? Peter Cross? Freddy Laing?
Kiedy spuszcza wzrok, łzy napływają mi do oczu. Nie. Nie. Proszę. Proszę, niech oni… proszę…
Becca bierze mnie za rękę i mocno ściska.
– Tak mi przykro, Anno. Robiliśmy, co w naszej mocy.