Читать книгу Kod Leonardo Da Vinci - Дэн Браун - Страница 12
Rozdział 5
ОглавлениеNowa kwatera główna i centrum konferencyjne Opus Dei mieści się przy Lexington Avenue numer 243 w Nowym Jorku. Ma ponad dwanaście tysięcy metrów kwadratowych powierzchni i jest wieżowcem zbudowanym z czerwonej cegły i wapienia z Indiany. Zaprojektowała ją firma architektoniczna Nay & Pinska, w budynku jest ponad sto sypialni, sześć jadalni, biblioteki, pokoje wypoczynkowe, sale konferencyjne i biura. Na drugim, ósmym i szesnastym piętrze znajdują się kaplice ozdobione rzeźbionym kamieniem i marmurem. Piętro siedemnaste to piętro wypoczynkowe. Mężczyźni wchodzą do budynku przez główne drzwi przy Lexington Avenue. Kobiety przebywają tu zawsze oddzielnie od mężczyzn i wchodzą od strony bocznej uliczki.
Trochę wcześniej tego samego wieczoru w ciszy i spokoju swojego mieszkania z widokiem na światła Nowego Jorku biskup Manuel Aringarosa spakował małą torbę podróżną i włożył zwykłą czarną sutannę. Na palcu miał pierścień z czternastokaratowego złota z purpurowym ametystem, wielkimi diamentami i ręcznie wykonaną ozdobą w kształcie laski biskupiej.
Jako prałat Opus Dei, biskup Aringarosa spędził ostatnie dziesięć lat swojego życia, niosąc dobrą nowinę Dzieła Bożego – Opus Dei. Kongregacja założona w 1928 roku przez hiszpańskiego księdza José Marię Escrivę de Balaguer propagowała powrót do tradycyjnych wartości opisanych w dziele Escrivy zatytułowanym Droga. Teraz, kiedy ponad cztery miliony egzemplarzy Drogi krąży po wszystkich kontynentach przetłumaczone na czterdzieści dwa języki, Opus Dei wyrasta na ruch ogólnoświatowy. Jego bursy, ośrodki naukowe, a nawet uniwersytety można odnaleźć niemal w każdym mieście. Papież, będący głową Kościoła katolickiego, wraz ze swoimi kardynałami dał organizacji pełne poparcie i błogosławieństwo. Bogactwo i potęga Opus Dei oznaczały jednak, że jak magnes ściągała na siebie podejrzliwość.
– Dla wielu Opus Dei jest ideologicznym praniem mózgów – oskarżają często dziennikarze. – Dla innych ultrakonserwatywnym tajnym stowarzyszeniem katolickim. Kim właściwie jesteście?
– Opus Dei nie jest ani jednym, ani drugim – tłumaczył cierpliwie biskup. – Należymy do Kościoła katolickiego. Jesteśmy zgromadzeniem katolików, którzy wybrali możliwie najbardziej rygorystyczne przestrzeganie doktryny katolickiej. Istnieją tysiące zwyczajnych członków Opus Dei, którzy są w związkach małżeńskich, mają rodziny i szerzą Dzieło Boże w swoich społecznościach. Inni wybierają życie w ascezie, w murach naszych domów zakonnych. Są to wybory osobiste, ale wszyscy w Opus Dei mamy jeden cel – ulepszanie świata poprzez czynienie Dzieła Bożego. Jest to z pewnością cel wzniosły.
Rozsądek jednak rzadko brał górę. Media uwielbiały skandale, a Opus Dei, jak większość dużych stowarzyszeń, miała w swoich szeregach kilka zbłąkanych dusz, których działania rzucały cień na wszystkich. Media mówiły teraz, że Opus Dei to „mafia Boga” i „sekta Chrystusa”.
Boimy się tego, czego nie rozumiemy, myślał Aringarosa. Pięć miesięcy temu zatrzęsły się podstawy władzy organizacji, a Aringarosa wciąż nie mógł się po tym ciosie podnieść.
Nie wiedzą, z kim wszczynają wojnę – szeptał do siebie Aringarosa, wyglądając przez okno samolotu w nieprzeniknioną ciemność oceanu. Przez chwilę jego wzrok spoczął na powierzchni okna i ujrzał odbicie swojej twarzy – o ciemnej cerze, pociągłej, z wydatnym płaskim i krzywym nosem, który kiedyś, gdy był młodym misjonarzem, złamała w Hiszpanii brutalna pięść. Teraz jednak nikt nie zważał na jego fizyczne niedoskonałości. Aringarosa żył zanurzony w świecie ducha, a nie ciała.
Kiedy odrzutowiec przeleciał nad wybrzeżem Portugalii, telefon komórkowy w kieszeni sutanny Aringarosy zaczął wibrować. Tylko jeden człowiek miał numer tego telefonu, ten sam człowiek, który go przesłał.
Podekscytowany biskup odezwał się cicho:
– Tak?
– Sylas zlokalizował klucz sklepienia – powiedział jego rozmówca. – Jest w Paryżu. W murach kościoła Saint-Sulpice.
Aringarosa uśmiechnął się.
– Jesteśmy więc blisko.
– Możemy go zdobyć natychmiast. Potrzebujemy jednak twoich wpływów, księże biskupie.
– Oczywiście. Powiedz, co mam zrobić.
Siedemset kilometrów dalej albinos o imieniu Sylas stał pochylony nad miednicą i zmywał plecy – jeszcze jeden z jego rytuałów. Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty, obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję1 – modlił się słowami psalmu.
Przez ostatnie dziesięć lat wyznawał Drogę, oczyszczając się z grzechów… Odbudowując życie… Wymazując akty przemocy z poprzedniego życia.
Słowo Jezusa to słowo pokoju… Nieuciekanie się do przemocy… słowo Miłości. Tego uczono Sylasa od początku i te nauki zachowywał w sercu. Lecz wrogowie Chrystusa próbują teraz zniszczyć właśnie te nauki i tę prawdę. Ci, którzy grożą Bogu siłą, będą siłą zwalczani. Niewzruszoną. Jak skała. Dziś Sylasa wezwano do boju.
1
Księga Psalmów 51,9. Cytaty z Pisma Świętego według Biblii Tysiąclecia.