Читать книгу Kod Leonardo Da Vinci - Дэн Браун - Страница 13
Rozdział 6
ОглавлениеPrześlizgnąwszy się pod stalową kratą, dostał się do Wielkiej Galerii mieszczącej najsłynniejsze zbiory sztuki włoskiej. Po obu stronach galerii nagie ściany wyrastały w górę na ponad dziesięć metrów i znikały gdzieś w ciemnościach. Rzednący blask czerwonych lampek rozpraszał się, pnąc ku sufitowi, a lampki rzucały nienaturalne, rudawe światło na imponującą kolekcję obrazów Leonarda da Vinci i innych wielkich mistrzów.
Kiedy wzrok Langdona zaczął błądzić po intarsjowanej podłodze, która zdaniem znawców jest absolutnie zachwycająca, jego oczy nagle zatrzymały się na przedmiocie leżącym kilka metrów na lewo, otoczonym ze wszystkich stron taśmą policyjną, przedmiocie, którego nie powinno tam być. Odwrócił się do Fache’a.
– Czy to jest… Caravaggio?
Fache skinął głową, nawet nie patrząc.
Obraz, jak oceniał Langdon, był wart powyżej dwóch milionów dolarów, a tu walał się na podłodze jak stary plakat.
– A cóż to płótno robi na podłodze?
Fache spojrzał na niego niechętnie, najwyraźniej nieporuszony tym faktem.
– To jest miejsce zbrodni, panie Langdon. Niczego nie dotykaliśmy. Płótno zerwał ze ściany kustosz Luwru. Właśnie tak włączył system alarmowy. Sądzimy, że kustosza napadnięto w jego biurze, uciekł do Wielkiej Galerii i włączył system bezpieczeństwa, zrywając ten obraz ze ściany. Krata natychmiast opadła, odcinając tu wszelki dostęp. To jest jedyne wejście i wyjście z galerii.
Langdon nie od razu zrozumiał.
– To znaczy, że kustoszowi udało się uwięzić napastnika tutaj, w Wielkiej Galerii?
Fache pokręcił głową.
– Brama systemu alarmowego oddzieliła Saunière’a od napastnika. Zabójca był po jej drugiej stronie, w holu, i strzelił do Saunière’a przez kraty. – Fache wskazał palcem na pomarańczowe oznaczenie zwisające z jednego z prętów. – Saunière zmarł tutaj sam.
Langdon wyjrzał na olbrzymi pawilon rozciągający się przed nimi.
– Więc gdzie jest jego ciało?
Fache poprawił spinkę do krawata w kształcie krzyżyka i ruszył do przodu.
– Jak pan prawdopodobnie wie, Wielka Galeria jest dosyć długa.
Jej długość, o ile Langdon dobrze pamiętał, wynosiła ponad czterysta metrów. Idąc korytarzem za Fache’em, miał wrażenie, że nie okazuje szacunku wielkiej sztuce, nie zatrzymując się i niemal przebiegając obok tylu arcydzieł. Wciąż jednak nie widział ciała.
– Jacques Saunière dotarł aż tutaj?
– Pan Saunière został trafiony w brzuch. Umierał bardzo powoli. Może piętnaście lub dwadzieścia minut. Bezsprzecznie był człowiekiem o wielkiej sile fizycznej i duchowej.
Langdon odwrócił się, nie dowierzając.
– Ochrona dotarła tu dopiero po piętnastu minutach?
– Ależ skąd. Ochrona Luwru natychmiast zareagowała na alarm. Okazało się, że Wielka Galeria jest odcięta. Słyszeli przez bramę, że ktoś tam jest, porusza się na końcu korytarza, ale nie widzieli kto. Postępowali zgodnie z procedurą i zadzwonili do nas. Byliśmy na stanowiskach w piętnaście minut. Kiedy dotarliśmy na miejsce, unieśliśmy kratownicę, by można się było pod nią przecisnąć, i posłałem sześciu uzbrojonych agentów do środka. Przeczesywali całą długość galerii, żeby przyskrzynić intruza.
– I co?
– Nie znaleźli nikogo. Oprócz… – pokazał palcem jakieś miejsce daleko w wielkim holu – niego.
Langdon podążył wzrokiem za wyciągniętym palcem Fache’a. Stojąca trzydzieści metrów dalej pojedyncza lampa na przenośnym statywie była skierowana na podłogę, tworząc rażąco białą plamę jaskrawego światła pośrodku ciemnoczerwonej galerii. W jego kręgu, jak owad pod mikroskopem, leżało ciało kustosza.
Kiedy podchodzili do ciała, Langdon poczuł nagły chłód. Jego oczom ukazał się jeden z najdziwniejszych widoków, jakie kiedykolwiek zdarzyło mu się oglądać.
Marmurowo białe, nagie ciało Jacques’a Saunière’a leżało na parkiecie w takiej samej pozycji, w jakiej widział je na fotografii.
Saunière położył się na plecach dokładnie na długiej osi pomieszczenia. Ramiona i nogi miał rozrzucone na boki jak dziecko, które robi orła na śniegu. Jego ubranie było starannie złożone.
Tuż pod mostkiem Saunière’a krwawy ślad oznaczał miejsce, gdzie kula weszła w ciało. Rana była mała i prawie nie krwawiła, widać było tylko plamkę zaschniętej krwi.
Lewy palec wskazujący Saunière’a również był zakrwawiony, ponieważ, jak widać, moczył go w ranie i posługując się krwią jak atramentem i własnym ciałem jak płótnem, narysował na swojej skórze symbol – pięć prostych przecinających się linii, tworzących pięcioramienną gwiazdę.
Pentagram.
Langdon czuł pogłębiający się niepokój.
Sam to sobie zrobił.
– Panie Langdon? – Znów spoczęły na nim ciemne oczy Fache’a.
– To jest pentagram. – Głos Langdona rozległ się dudniącym echem w pustej przestrzeni. – Jeden z najstarszych symboli świata. Rysowano go już cztery tysiące lat przed Chrystusem.
– I co on oznacza?
Langdon zawsze się wahał, kiedy zadawano mu tego typu pytanie. Opowiedzieć komuś, co symbol „oznacza”, to tak jak opowiedzieć, jakie uczucie powinna wzbudzać w nim piosenka…
– Symbole mają różne znaczenie w różnych okolicznościach – powiedział Langdon. – Pentagram jest przede wszystkim pogańskim symbolem religijnym.
Fache skinął głową.
– Kult diabła.
– Nie – skorygował Langdon, natychmiast zdając sobie sprawę, że źle dobrał słowa.
Obecnie termin „pogański” stał się niemal synonimem kultu diabła – a to wielkie nieporozumienie. Słowo to pochodzi od łacińskiego paganus, co oznacza mieszkańca wsi. „Poganie” to w dosłownym znaczeniu nieuczeni ludzie ze wsi, wyznający pradawny kult.
– Pentagram – tłumaczył Langdon – to przedchrześcijański symbol, który wiąże się z kultem przyrody. Starożytni dzielili świat na dwie części – męską i żeńską. Ich bogowie i boginie zmierzali ku równowadze mocy. Yin i yang, jak mówią o tym mędrcy wschodu. Kiedy między pierwiastkiem męskim i żeńskim panowała równowaga, świat żył w harmonii. Kiedy zaś równowaga była zachwiana, świat pogrążał się w chaosie. – Langdon wskazał brzuch Saunière’a. – Ten pentagram przedstawia żeńską połowę wszechrzeczy, pojęcie, które historycy religii zwą „sakralnością żeńską” albo „boską boginią”. Saunière, jak niewielu, znał to pojęcie.
– Saunière narysował sobie symbol bogini na brzuchu?
Langdon musiał przyznać, że to wydaje się dziwne.
– Pentagram symbolizuje Wenus, boginię kobiecej miłości cielesnej i urody.
Fache rzucił spojrzenie na nagiego mężczyznę i sapnął.
– Wczesne religie odwoływały się do boskiego porządku przyrody. Bogini Wenus i planeta Wenus były jednym i tym samym – dodał Langdon.
Fache sprawiał teraz wrażenie jeszcze bardziej zakłopotanego, jakby z dwojga złego wolał koncepcję kultu diabła.
– Panie Langdon – powiedział nagle Fache – pentagram zapewne odnosi się również do diabła. Pokazują to wasze amerykańskie horrory filmowe.
Langdon zmarszczył brwi. Dzięki ci, Hollywood. Pięcioramienna gwiazda stała się teraz najprawdziwszym symbolem kiczu w filmach o satanistach. Zawsze go irytowało, kiedy widział symbol w tym kontekście.
– Zapewniam pana, że mimo tego, co ogląda pan na filmach, postrzeganie pentagramu jako symbolu szatana jest błędem. Jego symbolika została zniekształcona w ciągu tysięcy lat. I to przy użyciu przemocy.
– Chyba nie chwytam.
Langdon spojrzał na krzyżyk Fache’a, niepewny, jak ubrać w słowa swoją następną myśl.
– Chodzi o Kościół, panie kapitanie. Symbole są bardzo odporne, ale Kościół katolicki w pierwszych latach swojego istnienia zniekształcił pentagram. Rzym chciał wykorzenić religie pogańskie i nawrócić masy na chrześcijaństwo, a Kościół rozpętał kampanię pomówień przeciwko pogańskim bogom i boginiom, pokazując ich uświęcone symbole jako symbole zła.
– Proszę mówić dalej.
– To rzecz bardzo zwyczajna w czasach niepokojów – kontynuował Langdon. – Nowa, kształtująca się władza przeważnie przejmuje istniejące symbole i z czasem degraduje je, by zmienić ich znaczenie. W zmaganiach między symbolami pogańskimi a symbolami chrześcijańskimi poganie przegrali; trójząb Posejdona stał się widłami diabła, szpiczasty kapelusz mądrej starej kobiety stał się symbolem wiedźmy, a pentagram Wenus znakiem szatana.
– Interesujące. – Fache wskazał głową na ciało ułożone w kształt orła na śniegu. – A jeżeli chodzi o sposób ustawienia rąk i nóg? Jak pan to interpretuje?
Langdon wzruszył ramionami.
– Powtórzenie. Powtórzenie symbolu jest najprostszym sposobem podkreślenia jego znaczenia. Jacques Saunière ułożył swoje ciało na kształt znaku pięcioramiennej gwiazdy.
Fache powiódł wzrokiem po pięciu wierzchołkach, które tworzyły ramiona, nogi i głowa Saunière’a, i znowu przyczesał dłonią czarne, błyszczące włosy.
– A jego nagość? – Kiedy wymówił to słowo, aż się wzdrygnął, widać było, że odstręcza go widok starzejącego się męskiego ciała. – Dlaczego zdjął ubranie?
Dobre pytanie, pomyślał Langdon. Cały czas się nad tym zastanawiał, od chwili kiedy pierwszy raz zobaczył zdjęcie.
– Panie Fache, z pewnością nie potrafię wyjaśnić panu, dlaczego Saunière narysował ten symbol na swoim ciele ani dlaczego w ten sposób się położył, ale mogę powiedzieć jedno, że ktoś taki jak Jacques Saunière na pewno uważał pentagram za znak bogini.
– A pisanie własną krwią?
– Widać nie miał nic innego, czym mógłby napisać to, co chciał napisać.
Fache milczał chwilę.
– Sądzę, że pisał krwią, żeby policja mogła zastosować pewne procedury daktyloskopijne. – Wskazał na coś palcem.
– Nie rozumiem.
– Niech pan spojrzy na jego lewą dłoń.
Langdon okrążył ciało i przykucnął, odnotowując ze zdziwieniem, że kustosz ściska w ręku gruby pisak.
– Saunière trzymał go, kiedy znaleźliśmy ciało – wyjaśnił Fache, zostawiając Langdona i odchodząc na kilka metrów do przenośnego stołu zastawionego przyrządami daktyloskopijnymi, kablami i najprzeróżniejszą elektroniką. – Jak panu mówiłem – kontynuował, szukając czegoś na stole – niczego nie dotykaliśmy. Zna pan ten rodzaj pisaka?
Langdon przyklęknął i pochylił się, żeby zobaczyć oznaczenie firmowe. STYLO DE LUMIÈRE NOIRE.
Zdziwiony, podniósł wzrok.
Tak zwany pisak znaków wodnych lub czarnego światła to specjalistyczny marker, używany przez pracowników muzealnych, konserwatorów zabytków i policję ścigającą fałszerstwa, do niewidzialnego znakowania przedmiotów. Był napełniony atramentem opartym na alkoholu, niekorodującym i fluorescencyjnym, widocznym jedynie w świetle ultrafioletu. Pracownicy muzealni nosili takie pisaki przy sobie podczas codziennych obchodów i oznaczali nimi ramy obrazów kwalifikujących się do konserwacji.
Kiedy Langdon wstał, Fache podszedł do reflektora i wyłączył światło. Cała galeria nagle pogrążyła się w ciemności.
Langdon przez chwilę nic nie widział i czuł rosnącą niepewność. Sylwetka Fache’a pojawiła się oświetlona jaskrawym fioletem. Podszedł bliżej, trzymając w ręku przenośne źródło światła.
– Jak pan wie – powiedział Fache, którego oczy błyszczały w fioletowym świetle – policja wykorzystuje oświetlenie czarnym światłem na miejscu zbrodni do poszukiwania śladów krwi i innych dowodów sądowych. Proszę więc wyobrazić sobie nasze zdziwienie… – Nagle skierował światło na ciało.
Langdon, zaskoczony, cofnął się o krok.
Ostatnie słowa kustosza muzeum, wypisane jego ręką świetlistym pismem, widniały teraz tuż obok jego ciała. Kiedy Langdon przyglądał się pobłyskującemu tekstowi, poczuł, że mgła spowijająca cały ten wieczór zagęszcza się.
Jeszcze raz przeczytał napis i spojrzał na Fache’a.
– Cóż to, u diabła, ma znaczyć?!
Oczy Fache’a płonęły biało.
– To jest właśnie pytanie, monsieur, na które musi nam pan odpowiedzieć.