Читать книгу Pokochać Jasona - Ella Maise - Страница 5

Rozdział 3

Оглавление

Jason

Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem, gdy otworzyłem oczy, była zmartwiona twarz Emily nachylającej się nade mną.

– Dzień dobry – przywitałem się i ziewnąłem. – Która godzina? Przegapiliśmy śniadanie?

Przetarłem oczy i usiłowałem oprzytomnieć, siadając na prowizorycznym łóżku, z którego korzystałem prawie co drugi dzień przez ostatnie siedem lat.

– Jason, kochanie… – Napięcie w głosie Emily natychmiast mnie zaniepokoiło.

Mój wzrok padł na Dylana. Siedział na skraju łóżka, obejmując głowę dłońmi. W drzwiach zobaczyłem jego ojca, Logana Taylora – strażaka, człowieka, którego szanowałem bardziej niż swojego starego. Jego spojrzenie było twarde jak stal.

– Co się stało? – zapytałem, gdy zaczęła do mnie docierać okropna myśl.

Emily, kobieta, którą kochałem prawdopodobnie bardziej niż własną matkę, usiadła obok mnie i chwyciła mnie za rękę swoją małą, delikatną dłonią. Miała ślady po oparzeniu sięgające jej prawie do ramienia, ale nigdy mnie to nie raziło, w przeciwieństwie do wielu młodych i starych ludzi, którzy zawsze zwracali na nie uwagę.

– Jasonie, nie wiem, jak to powiedzieć – zaczęła.

Nastąpiła kolejna chwila ciszy.

– Czy ktoś może w końcu…? Dylan? Co się stało, stary?

Nadal cisza.

– Dobra, zaczynacie mnie przerażać.

– Logan – szepnęła Emily i spojrzała rozpaczliwie na męża.

Ojciec Dylana potrząsnął głową, opuścił ramiona i wszedł do pokoju, żeby usiąść obok syna, a naprzeciwko mnie.

Przyjaciel uniósł głowę i zobaczyłem jego przekrwione oczy. Natychmiast skierowałem wzrok na stalowe oczy jego ojca. Znacznie łatwiej było mi na nie patrzeć. Gniew był zawsze łatwiejszy w obsłudze niż inne emocje. Nauczyłem się tego od mojej rodziny.

– Jestem gotów – oświadczyłem, nie spuszczając wzroku z Logana. – Proszę, powiedz mi, co się stało.

Nie miałem pojęcia, że nie jestem ani trochę gotowy na słowa, które miałem usłyszeć.

– Synu – zaczął, bo właściwie tak mnie traktował, jak syna. – Dasz sobie z tym radę.

To nie było pytanie, mimo to przytaknąłem.

– Twoja matka przedawkowała wczoraj w nocy tabletki nasenne. Odeszła – dodał.

Mrugnąłem. Kiwnąłem głową.

– Kto ją znalazł? – zapytałem ciężkim głosem.

– Twój ojciec wrócił dziś rano z podróży. Wezwał ambulans, ale Lorelai już nie było.

– Rozumiem. Gdzie jest mój ojciec?

– W szpitalu. Rozmawiałem z nim kilka minut temu.

Znów skinąłem głową bezradnie. Co mogłem jeszcze zrobić? Co powinienem był zrobić?

– Dziękuję. – Ścisnąłem szybko dłoń Emily. – Dziękuję, że to wy mi to mówicie.

Osoby w tamtym pokoju były dla mnie rodziną, bardziej niż moi rodzice. Doceniałem troskę, jaką ujrzałem w ich oczach – ich troskę o mnie. W oczach mojej matki nigdy niczego takiego nie widziałem. Alkohol był dla niej ważniejszy niż syn.

Podniosłem się powoli.

– Chyba powinienem pójść… do domu.

Ale przecież nigdy nie miałem domu. To był mój dom. A tamten budynek po drugiej stronie ulicy? Nie bardzo.

Dylan i Logan również wstali, a ja spojrzałem na panią Taylor. Jej oczy były pełne łez. Miały taki sam odcień jak zielone oczy jej córki i były równie niezwykłe. Zawsze się uspokajałem, gdy na nie patrzyłem. Pochyliłem się i zaskakując samego siebie, pocałowałem ją delikatnie w policzek.

– Proszę, nie płacz, Emily. Wszystko w porządku. Wszystko będzie w porządku – zapewniłem ją, chociaż zabrzmiało to raczej jak pytanie.

Podniosła się powoli i otarła łzę, moją łzę. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że płaczę. Otuliła mój policzek dłonią i spojrzała mi w oczy.

– Oczywiście, że będzie w porządku, Jasonie. Masz nas.

Kiwnąłem głową.

Niespodziewanie znalazłem się w ramionach Dylana, który mnie przytulił.

– Tak mi przykro, stary – powiedział.

Dotyk dłoni Emily na moich plecach był niczym kojąca pieszczota. Logan stał obok nas, jak głowa rodziny czuwająca nad swoimi bliskimi.

Byłem jednym z nich. Zasłużyłem sobie na miejsce pośród nich.

***

– Jesteś pewien, że nie chcesz tu zostać i skończyć szkoły z Dylanem? Mogę jeszcze porozmawiać z twoim ojcem – zaproponował Logan.

Rodzina Taylorów stała na trawniku przed domem. Nawet mała Olive wyszła pożegnać się ze mną ze łzami i iskierkami w oczach. Uśmiechnąłem się do niej. Nawet jeśli to były smutne iskierki, to najważniejsze, że się pojawiły. Była tak pełna życia i miała najpiękniejsze na świecie zielone oczy. Urzekające, głębokie i wrażliwe. Takie, w których można było utonąć ze szczęścia, gdy się w nie patrzyło. Wiedziałem, że jakiś idiota wkrótce złamie jej serce, a mnie tam nie będzie, żeby ją ochronić. Nie będzie mnie z ludźmi, których uważałem za swoją rodzinę.

Zamiast tego będę w Los Angeles w obcym domu z człowiekiem, którego nazywałem ojcem, a którego w ogóle nie znałem. Zastanawiałem się, czy obwinia się o jej śmierć. Z pewnością nie było go w domu, kiedy jego obecność mogła coś zmienić. Ale może nie zmieniłoby to aż tak wiele? Może kilka lat później znaleźlibyśmy się w takiej samej sytuacji? Wiedziałem, że już nigdy się tego nie dowiemy. Było za późno.

Co do mnie, to… Obwiniałem o wszystko życie i ojca. To on zdecydował się nas zostawić, chociaż równie dobrze mógł być prawnikiem w San Francisco. To on ignorował pogarszające się szybko zdrowie psychiczne matki, czy też jej depresję, jakkolwiek by to nazwać. A potem ignorował mnie, gdy mu mówiłem, że jego żona staje się alkoholiczką.

Koniec końców, decyzje, jakie podjęli rodzice, ukształtowały moje życie.

– Nie przekonasz go. Uwierz mi, próbowałem – odpowiedziałem wreszcie Loganowi.

Wzruszyłem ramionami. Wszystko się zmieniło – z wyjątkiem decyzji mojego ojca o wyjeździe. Właściwie to zmusił mnie, żebym zostawił za sobą swoje dotychczasowe życie.

Grzebiąc butem w trawie, stanąłem przed Emily – najmilszą i najbardziej troskliwą istotą na świecie. Matką, która nigdy tak naprawdę nie będzie moją mamą.

– Nie wiem, co powiedzieć – przyznałem, a słowa, które pragnąłem wyartykułować, płonęły w mojej klatce piersiowej, gdy wpatrywałem się uparcie w swoje tenisówki.

– Jasonie?

Jej ciepłe, delikatne dłonie objęły moją twarz. Spojrzała mi w oczy.

– Czy pamiętasz, co ci powiedziałam, kiedy się poznaliśmy? – Uśmiechnęła się, a jej oczy błyszczały jak oczy jej córki. – Zawsze jesteś tu mile widziany. To się nigdy nie zmieni. Los Angeles nie jest daleko i liczę na to, że będziesz do nas przyjeżdżał, kiedy tylko zechcesz. Słyszysz, co mówię?

– Tak. – Pokiwałem głową. – Nie wiem, jak ci podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Za wszystko, czym dla mnie byłaś.

– Nie potrzebuję podziękowań, Jasonie. Wracaj do nas. – Zawahała się przez ułamek sekundy, po czym przyciągnęła mnie do siebie i ucałowała w policzki. – Dbaj o siebie.

Spojrzała mi w oczy po raz ostatni i pozwoliła odejść.

Wolałbym, żeby tego nie zrobiła.

– Synu – zaczął Logan, obdarzając mnie niespodziewanie krótkim uściskiem. – Słyszałeś, co powiedziała Emily. To jest także twój dom. A do domu się wraca. Nie zapominaj o tym. Będziemy tęsknić.

Wyglądało na to, że tamtego dnia byłem w stanie tylko kiwać głową. Zerknąłem na Olive i nie mogłem powstrzymać uśmiechu mimo dramatyzmu sytuacji.

– Tobie też odjęło mowę? – zapytałem.

Ale ona się nie odzywała, tylko stała i patrzyła na mnie tymi swoimi smutnymi oczami. A przecież Olive Taylor zawsze miała coś do powiedzenia. Zawsze.

– Nie masz mi nic do powiedzenia, maleńka? – zapytałem i zachichotałem, co zabrzmiało zupełnie niewłaściwie z mojej strony.

– Naprawdę mi przykro z powodu twojej mamy, ale mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy w LA – odparła.

Jej chłodny ton nie pasował do tego, co widziałem w jej oczach, ale zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, Dylan wstał ze schodów, a Olive objęła ojca w pasie, przez co nie mogłem się już do niej zbliżyć.

Mimo to wyciągnąłem rękę i delikatnie dotknąłem jej miękkich włosów, pociągając za nie po raz ostatni.

– Też mam taką nadzieję. I dziękuję, maleńka, nigdy cię nie zapomnę.

Łza spłynęła z jej oka i nim zorientowałem się, co robię, wyciągnąłem dłoń i złapałem ją palcem. Olive zamknęła oczy i przytuliła mocniej tatę, ale nic nie powiedziała.

Wpatrując się w jej łzę na koniuszku swojego palca, poczułem głębokie ukłucie w sercu.

– Stary – zaczął Dylan, ratując mnie przed moimi zagmatwanymi myślami.

Wypuściłem powietrze i zwiesiłem rękę.

– To jest do bani – oznajmił.

– Co ty nie powiesz? – zachichotałem nerwowo.

– Masz wrócić przy pierwszej okazji i być w kontakcie.

Zasalutowałem mu szybkim ruchem, a jego usta drgnęły. Trącił kłykciami mój podbródek.

– Stary. Nie mogę uwierzyć, że będę codziennie tęsknił za twoim zakazanym ryjem – wypalił.

– Dylan! – upomniała go Emily.

– Przepraszam, mamo.

Potarł kark i spojrzał na mnie zażenowany.

– Będziemy w kontakcie?

– Będziemy – obiecałem.

– Jason – zawołał ojciec z samochodu po drugiej stronie ulicy.

– Lepiej już pójdę – powiedziałem, cofając się o kilka kroków.

Ściskając pośpiesznie Dylana i klepiąc go po plecach, powiedziałem:

– Opiekuj się swoją rodziną, stary.

– Dbaj o siebie.

Z ciężkim sercem spojrzałem na nich po raz ostatni i odszedłem. Nie byłem wystarczająco silny, żeby odejść bez odwracania się za siebie. Przechodząc przez ulicę, obejrzałem się trzy razy.

Czy jestem złym człowiekiem, skoro cieszył mnie ich smutek? Byłem szczęśliwy, bo czułem się kochany. Kochany i chciany jak nigdy wcześniej.

Moment, w którym ta rodzina żegnała mnie przed swoim domem, na zawsze zapisał się w mojej pamięci jako szczęśliwy. A potem wsiadłem do samochodu i zniknąłem z ich życia.

Pokochać Jasona

Подняться наверх