Читать книгу Pokochać Jasona - Ella Maise - Страница 8

Rozdział 6

Оглавление

Olive

– Czy możesz mi przypomnieć, dlaczego ze mną nie pojechałaś? – szepnęłam do Lucy przez telefon, przyciskając czoło do ściany w kącie białej poczekalni, gdzie czekałam na swoją kolej.

– Uspokój się, kochanie. Wiesz, że gdyby nie zajęcia tej wrednej jędzy, trzymałabym cię za rękę na każdym kroku. Ta kobieta się na mnie uwzięła, nie mogę się już jej więcej narażać. Ale jak wrócisz do domu, będę czekać na ciebie z tequilą, żeby to uczcić. Skup się na tym. To pomoże.

Zamknęłam oczy. Miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Zaczęłam się przechadzać tam i z powrotem po swoim małym kąciku, usiłując się uspokoić i skoncentrować na czymś innym. „Przypomnij sobie coś wesołego” – zachęciłam samą siebie.

Coś wesołego.

Na białej kanapie w kształcie litery U siedziała blondynka. Przez ostatnie dziesięć minut była zajęta wysyłaniem SMS-ów i robieniem bezsensownych selfie. Była cała odpicowana i miała na sobie rzucającą się w oczy, sztuczną opaleniznę, która powoli się rozmazywała. Ani na sekundę nie odłożyła swojej komórki z uszami Myszki Miki.

Na litość boską, ile zdjęć można sobie zrobić, siedząc w tym samym miejscu i uśmiechając się tym samym fałszywym uśmiechem? Przestałam liczyć po trzydziestu.

Jęknęłam, gdy znów wydęła wargi i ścisnęła rękami piersi.

– Zaraz zwymiotuję – wyszeptałam do swojego telefonu.

– Och, zamknij się. Podciągnij majtki dużej dziewczynki i zaczaruj ich swoim pięknym, słodkim uśmiechem.

– Skoro dajesz ciała na całej linii w byciu najlepszą przyjaciółką, to przynajmniej przypomnij mi, dlaczego Char nie mogła tu ze mną przyjść.

– Charlotte trzęsłaby się ze strachu razem z tobą. To dlatego nie powiedziałyśmy jej, gdzie idziesz. Nie pamiętasz? – Lucy westchnęła głęboko.

No tak. Miała rację. Gdyby Charlotte była tu ze mną, zapamiętaliby nas jako drżący duet. Nie wywarłybyśmy dobrego wrażenia na nikim, a już na pewno nie na ludziach z wytwórni, którzy byli zainteresowani nakręceniem adaptacji mojej książki.

– Nienawidzę cię.

– Ja też cię kocham, moje niespokojne kochanie.

– Lucy – zajęczałam ponownie. – Spotkanie miało się zacząć o czternastej trzydzieści, a jest prawie piętnasta. Może powinnam wyjść? Może coś im się pomyliło. To znaczy… kogo ja oszukuję, prawda? Przecież to w ogóle nie dojdzie do skutku. Nie chcę tu sterczeć i czekać, aż ktoś wreszcie wyskoczy i rzuci: „Nabrałaś się, frajerko!”. Chcę do domu. Mogę wrócić do domu?

– Nie, nie możesz wrócić do domu. Zabraniam ci. Masz pójść na to spotkanie i wrócić z dobrą nowiną oraz furą pieniędzy. A teraz zamknij oczy.

– Dlaczego?

– Zrób to, Olive.

– Dobra. Mam zamknięte oczy. Możesz tu przyjść i je otworzyć, jeśli chcesz zdobyć tytuł przyjaciółki roku.

– Już dawno sobie na niego zasłużyłam, kochanie, więc na nic te twoje gierki. Masz zamknięte oczy?

– Tak – sapnęłam.

– Dobrze. Teraz wyobraź sobie, że jesteś rzeką.

– Aaaaa – jęknęłam. Tylko nie to. Znowu te bzdury. – Co robisz?

– Uspokajam cię, do diabła.

– Mówiąc mi, że jestem rzeką?

– Tak. Zamknij się i wyobraź sobie, że jesteś rzeką. Płyniesz. Nikt i nic nie może cię powstrzymać. Czujesz światło słońca na swoim… czymkolwiek i jesteś z tego powodu bardzo szczęśliwa. Jak promienna iskierka unosząca się w powietrzu. Zamieniasz się w mały wodospad, nie, zamieniasz się w majestatyczny wodospad, a teraz…

– Dobrze, już dobrze, Lucy – przerwałam jej, zanim zdążyła zarzucić mnie kolejnymi bzdurami. – Jestem spokojna. Uspokoiłaś mnie. Jestem zimną rzeką, która słyszy promienne iskierki, a potem zamienia się w majestatyczny wodospad.

– Świetnie, bardzo dobrze. Właśnie przeszedł obok mnie Jameson, prezentując mi swój seksowny tyłek, więc muszę iść i go w niego ugryźć.

Próbowałam coś wtrącić, ale mnie uciszyła.

– Nie zawiedź mnie. Spotkamy się w domu. Paaaaaaa!

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale już się rozłączyła. Uśmiechnęłam się do siebie. Ani trochę nie udało jej się mnie uspokoić, ale przynajmniej mnie rozbawiła. Jak zawsze.

Rozejrzałam się po czarno-białym biurze. Wszystko wyglądało bardzo ekskluzywnie: dzieła sztuki na ścianach, meble i dywan. Nawet cholerne okna sprawiały wrażenie niesamowicie drogich i błyszczących. Czułam się tam naga, zdenerwowana, przerażona i podekscytowana. Czy wspominałam już o nagości? Zrobiłam krok do przodu, żeby usiąść obok cykającej sobie zdjęcia dziewczyny, ale kiedy zobaczyłam, jak wyciąga z torebki kijek do selfie, zmieniłam zdanie.

Pozostałam przy spacerowaniu tam i z powrotem.

Spojrzałam na recepcjonistki siedzące za ogromnym kontuarem w kształcie półksiężyca. Wszystkie wyglądały jak modelki, a nie sekretarki. Każdy najmniejszy kosmyk na ich głowach znajdował się na właściwym miejscu, moje włosy były stale rozczochrane i pofalowane. Zerknęłam na swoje ubranie… Cóż, wyraźnie nie pasowałam do ich ołówkowych spódniczek, bluzek i szpilek, ale wyglądałam całkiem dobrze. Zaledwie kilka godzin wcześniej Lucy zmusiła mnie do włożenia czarnej obcisłej spódnicy, zwykłej białej bluzki i cienkiego, skórzanego żakietu. Oczywiście próbowała mnie też nakłonić do włożenia butów na wysokich obcasach, ale udało mi się z tego wymigać i ostatecznie wybrałam swoje przynoszące szczęście glany. Wmawiałam sobie, że wyglądam modnie, szykownie i swobodnie, ale wciąż czułam się okropnie skrępowana.

Skoncentrowałam się na brunetce, która oznajmiła mi wcześniej, że muszę chwilę poczekać, bo szefowie mają opóźnienie. Ta chwila zamieniła się w czterdzieści minut dokładnie minutę temu.

Proszę, nie osądzajcie mnie. Zwykle jestem cierpliwa i nie mam problemu z czekaniem. Do diabła, w każdej innej sytuacji usiadłabym obok tej laski od selfie i zrobiłabym jej zdjęcia, jak robi sobie zdjęcia. Pośmiałybyśmy się z tego z Lucy i Charlotte po moim powrocie do domu. Ale czas mija naprawdę powoli, kiedy ledwo nad sobą panujesz i boisz się, że zwymiotujesz z nerwów przed nieznajomymi. To nie moja wina, że rzucałam w myślach sztylety w te śliczne modelki-sekretarki.

Do diabła, same były sobie winne. Jak mogły tak okrutnie igrać z moimi uczuciami? Według mnie zasłużyły sobie na wszystkie wyimaginowane małe sztylety.

W końcu brunetka spojrzała na mnie, przyłożyła palec do słuchawki Bluetooth, przez którą najwyraźniej ktoś się z nią komunikował, a potem skinęła głową.

– Panno Taylor! – zawołała.

Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki, drżący oddech i skierowałam się w jej stronę. Ona też ruszyła ku mnie i spotkałyśmy się pośrodku drogi.

– Jestem rzeką. Mogę sobie spokojnie płynąć – mruknęłam pod nosem.

– Słucham?

– Och, nic. Przepraszam. – Posłałam jej niepewny uśmiech.

– Zaprowadzę panią do biura pana Thomasa. Czekają tam na panią.

– Dziękuję – wybąkałam.

Musiałam zebrać się w sobie i powstrzymać przed chwyceniem jej za rękę jak jakaś wariatka. Bóg mi świadkiem, że bardzo chciałam to zrobić, żeby ukraść jej choć odrobinę opanowania.

To wcale nie byłoby takie szalone, prawda?

Posłała mi szczery i właściwie pierwszy uśmiech, a następnie poprowadziła długim korytarzem.

Skręciłyśmy w prawo, mijając jeszcze droższe obrazy i plakaty filmowe, a potem w lewo, gdzie znajdowało się mnóstwo mniejszych biur. Za każdym razem, gdy przechodziłyśmy przez jakieś drzwi, byłam gotowa wyskoczyć ze skóry ze zdenerwowania. Kiedy minęłyśmy kolejny zakręt, zaczęłam się czuć jak chomik bezskutecznie usiłujący dostać się do swoich smakołyków. W końcu stanęłyśmy przed wielkimi drzwiami.

„Czy ja naprawdę tu jestem? Czy to się dzieje naprawdę?” – zastanawiałam się gorączkowo. „Cholera! Kogo ja oszukuję? Przecież to kompletna katastrofa! Nie jestem żadnym majestatycznym wodospadem. Ani nawet niczym podobnym”.

Brunetka stanęła przy drzwiach i położyła dłoń na klamce. Najwyraźniej czekała, aż podejdę bliżej, ale ja nie ruszałam się z miejsca. Podniosłam na nią wzrok.

Walka czy ucieczka?

Byłam już bliska ucieczki.

Cholera!

Ile zakrętów mam za sobą? Czy uda mi się znaleźć wyjście z tego piekielnego labiryntu?

Mimowolnie zrobiłam krok w tył, żeby zbadać grunt, ale natychmiast znalazła się obok mnie i zapytała, czy wszystko w porządku. Jej ręka z zaskakującą siłą podtrzymywała moje plecy.

Jęknęłam i zaczęłam kaszleć. Gdy wreszcie skończyłam z tymi nonsensami, jej twarz złagodniała.

– Przepraszam – wymamrotałam.

– Denerwuje się pani spotkaniem?

– Chyba to po mnie widać. – Próbowałam zachichotać.

– Nie ma powodów do zdenerwowania. Pani książka jest świetna – stwierdziła nonszalancko, czym całkowicie mnie zaskoczyła.

Otworzyłam oczy szeroko ze zdziwienia.

– Co? Czytała pani moją książkę? Wie pani, kim jestem? Czy właśnie powiedziała pani, że moja książka jest świetna? – zapytałam i wstrzymałam oddech. Cóż, najwyraźniej miała dobry gust. W końcu to była naprawdę cholernie dobra książka.

– Tak, czytałam i oczywiście, że wiem, kim pani jest. Jeśli przyjmie pani ich ofertę, mnóstwo osób dowie się o pani powieści. Trafiła pani na szczyt.

Ale ja już nie chciałam trafiać na szczyt. Marzyłam jedynie o tym, żeby wgramolić się do łóżka i schować pod kołdrą.

– Ale teraz musi pani tam wejść.

Uparcie czekała, aż ruszę się z miejsca.

– Pan Thomas ma napięty harmonogram, a już są opóźnienia.

Spojrzała na swój zgrabny zegarek, a potem na mnie.

– No dalej, zostało nam niewiele czasu.

Wciąż stałam jak wryta, ale zanim zorientowałam się, co się dzieje, otworzyła drzwi i wepchnęła mnie do środka.

Na szczęście odzyskałam równowagę, zanim upadłam na twarz. Usłyszałam za sobą wyraźny odgłos zamykających się drzwi i spojrzałam przez ramię.

„Zniknęła. Zdrajczyni!” – pomyślałam.

Stałam twarzą w twarz z trzema mężczyznami w garniturach. Z początku nie miałam pojęcia, co robić, ale po chwili się otrząsnęłam i podeszłam do nich. Być może nawet wyglądałam jak ktoś, kto wie, co robi.

Założyłam, że ten łysy to Bobby Thomas. Zrobił krok w moją stronę i podał mi rękę.

– Witam, panno Taylor, jestem Bobby – powitał mnie z serdecznym uśmiechem. Gdyby nie wbijał wzroku w moje piersi, powiedziałabym, że wydał się dość sympatyczny. Naturalnie zirytowało mnie jego zachowanie.

– Miło mi pana poznać, panie Thomas – powiedziałam wymownie, żeby zwrócić jego uwagę na moją twarz.

– Skończmy z tą kurtuazją. Mów mi Bobby. Na pewno poznamy się lepiej.

Zmusiłam się do uśmiechu i delikatnie wyjęłam dłoń z jego uścisku.

Pozostali dwaj nie wstali z miejsc, ale przyglądali mi się uważnie. Bobby poprowadził mnie do długiego stołu naprzeciwko olbrzymich okien sięgających od podłogi do sufitu.

Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że znajduję się w jakiejś wielkiej sali konferencyjnej. Wcale nie ukoiło to moich zszarganych nerwów. Czułam się tam jak ryba wyciągnięta z wody.

– Olive, to znaczy… Czy mogę mówić do ciebie po imieniu?

– Jasne – wymamrotałam, rozproszona dotykiem jego dłoni na moich plecach.

– Świetnie. Olive, chciałbym przedstawić cię najmłodszemu członkowi naszej firmy, Keithowi Cannonowi.

Ze swoimi jasnoniebieskimi oczami i ostrymi kośćmi policzkowymi Keith Cannon zrobił na mnie imponujące pierwsze wrażenie.

– Miło cię poznać, Keith. Jestem Olive Taylor. – Uśmiechnęłam się do niego i uścisnęłam jego ciepłą dłoń. Miał długie, mocne palce. Jego zęby wydawały się nieco zbyt białe, ale w LA niewielu było ludzi o naturalnej urodzie.

Następnie Bobby przedstawił mnie nieco niższemu i młodszemu facetowi siedzącemu obok Keitha, który wstał i energicznie uścisnął mi dłoń, przerwawszy na chwilę pisanie na laptopie.

– Domyślamy się, że to wszystko jest dla ciebie bardzo ekscytujące. Jeśli dojdziemy do porozumienia, Harry Schuman będzie scenarzystą tego filmu. To ważne, aby przedstawił twoją opowieść równie dobrze, jak ty zrobiłaś to na kilkuset stronach swojej książki. Dlatego chciałem, żebyś go poznała i wysłuchała jego pomysłów. W zasadzie przybył tu na nasze następne spotkanie, ale mamy dziś małe opóźnienie, więc skoro już tu jest, chcemy, żebyście ze sobą porozmawiali.

Pokiwałam głową i po wymianie uprzejmości usiadłam naprzeciwko nich.

– Rozumiemy, że w tej chwili nie masz swojego agenta, Olive. Zgadza się? – zapytał Keith.

– Tak – potwierdziłam. – Nie spodziewałam się sukcesu. W ogóle. Jestem niezależną pisarką i jak zapewne wiecie, Pragnienia duszy to moja pierwsza powieść. To wszystko wydaje mi się bardzo nierealne.

– Rozumiemy, że możesz być trochę oszołomiona, ale twoja powieść naprawdę zrobiła na nas ogromne wrażenie. Zależało nam na skontaktowaniu się z tobą, zanim ktoś nam cię ukradnie.

– Keith ma rację. – Bobby przejął pałeczkę. – Chcemy, żebyś potraktowała to jako pierwszy krok w naszej współpracy. Nie musisz dziś o niczym decydować, ale wiedz, że bardzo nam zależy na tym projekcie. Powinnaś także wiedzieć, że… przepraszam.

Przerwał nam dźwięk jego telefonu. Bobby odczytał w nim jakąś wiadomość, po czym podniósł wzrok i z roztargnieniem machnął do nas ręką.

– Muszę coś sprawdzić, ale kontynuujcie, proszę, beze mnie. Zaraz wrócę. Chyba będziemy mieli dla ciebie niespodziankę, Olive. Myślę, że ci się spodoba.

Znów zmusiłam się do uśmiechu, ale miłośnika biustów Bobby’ego już nie było.

– Przejdźmy dalej, dobrze? – zapytał Keith i poczekał, aż Harry i ja skiniemy głowami. – Jak wspomniał Bobby, jesteśmy bardzo zainteresowani twoją książką. Ale…

Podniósł rękę, jakby chciał mnie powstrzymać przed przerwaniem mu wypowiedzi.

„Ależ słucham cię uważnie, Keith. Nikt ci nie przerywa” – powiedziałam do niego w myślach.

– Zorganizowaliśmy to spotkanie, żeby móc cię lepiej poznać i przekonać się, czy spodoba ci się to, co dziś usłyszysz. Chętnie zorganizuję później lunch, na którym omówimy szczegóły umowy opcji na wyłączne prawa.

– W porządku – przytaknęłam. To wszystko brzmiało sensownie, prawda? Nie mówił przecież nic przerażającego.

Keith skinął głową i uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje olśniewająco perłowe zęby.

– Zasadniczo, Olive, chcemy pozostać wierni twojej historii na tyle, na ile to możliwe – kontynuował. – Podbiłaś wiele serc z różnych grup wiekowych, nie chcielibyśmy zatracić sedna twojej opowieści. Pragniemy ją jedynie nieco rozbudować. Dopracować głównych bohaterów, wprowadzić parę drobnych zmian tu i tam, dodać kilka nowych drugorzędnych postaci, które oczywiście zagrają wielkie hollywoodzkie nazwiska. Nie zdecydowaliśmy jeszcze, czy zostawimy zakończenie, ale to tylko szczegóły i nie chcę cię teraz nimi zanudzać.

Spojrzał mi w oczy, splatając dłonie na stole.

– Chcemy, aby film naprawdę przyciągnął uwagę widzów – oznajmił.

Czy przedstawiając zamiary studia wobec mojej książki, on właśnie zasugerował mimochodem, że nie byłabym zainteresowana zmianami, jakie chcą wprowadzić? O czym on właściwie mówił?

– Brzmi świetnie, ale może powinniśmy się w tym miejscu zatrzymać – powiedziałam. – Naprawdę czuję się z tym wszystkim nieswojo. Co miałeś na myśli, mówiąc o kilku drobnych zmianach?

– Przeczytałem książkę, panno Taylor, i chociaż jest doskonała, nie wszystko będzie się nadawało do filmu. Będziemy musieli wprowadzić niezbędne poprawki – odezwał się po raz pierwszy Harry.

– Wszystko z tobą omówimy – zapewnił mnie Keith. – Zwykle potrzeba około roku, a może nawet więcej, na zebranie funduszy na film, znalezienie odpowiedniego reżysera, aktorów, firmy produkcyjnej i wiele innych spraw… Ale chcemy wykorzystać szum medialny wokół twojej książki i wszystko przyśpieszyć. Nie masz jeszcze agenta, dlatego gorąco zachęcamy cię do znalezienia kogoś takiego lub prawnika do przejrzenia umowy, którą przedstawimy ci na następnym spotkaniu. Pozwoli nam to uniknąć ewentualnych problemów w przyszłości.

– Jasne, jasne. Ale o co chodzi z tymi zmianami? – zapytałam coraz bardziej przytłoczona.

Keith najwyraźniej dostrzegł coś w moim wyrazie twarzy, bo jego uśmiech złagodniał.

– Chyba nie zapytaliśmy cię, czy chciałabyś się czegoś napić.Może chciałabyś to uczcić?

– Nie, dziękuję.

– To następnym razem. Czy macie do mnie jakieś pytania?

Spojrzałam na Harry’ego, ale się nie odezwał.

– Przede wszystkim – zaczęłam – to bardzo ekscytujące, że interesujecie się moją książką, ale szczerze mówiąc, skoro mówimy o wprowadzaniu zmian… Nie wiem, jak to ująć… Chodzi o to, że poświęciłam wiele lat na tę powieść. Chcę, aby moje postacie ożyły w filmie, ale nie jestem pewna, czy warto przez to wszystko przechodzić tylko po to, aby skończyć z czymś zupełnie nierozpoznawalnym.

Każde słowo tej powieści zajmowało szczególne miejsce w moim sercu.

– Nie jesteś zainteresowana sprzedażą praw do adaptacji filmowej?

– Nie powiedziałam tego. Szukałam informacji na ten temat i dowiedziałam się, że autorzy pełnią czasem funkcję konsultantów. Czy byłaby taka możliwość w przypadku naszej współpracy? Czy będę miała jakikolwiek wpływ na ten film?

– Uwierz mi, Olive, wszyscy autorzy na początku czują się tak jak ty, ale kiedy projekt rusza, wszystko się zmienia. Scenariusz nie jest jeszcze napisany, więc nie możemy omówić z tobą żadnych szczegółów, ale zadbam o to, abyś została włączona w ten proces.

Byłam wystarczająco inteligentna, aby wiedzieć, że możliwość decydowania o scenariuszu a bycie „włączoną w proces” to nie to samo.

– Porozmawiajmy o obsadzie – rzucił, gdy wciąż jeszcze zastanawiałam się nad odpowiedzią.

– Czy nie jest na to trochę za wcześnie? – zapytałam, wiercąc się na krześle.

– To jedna z pierwszych rzeczy, na których się skupiamy, ponieważ znalezienie odpowiedniego aktora do głównej roli jest najważniejsze. Mamy już kilka nazwisk, które naszym zdaniem idealnie pasowałyby do Isaaca i Genevieve.

Zajrzał do swoich notatek.

– Jeśli chodzi o Isaaca, naszego głównego bohatera, mamy pewnego wyjątkowego aktora i próbujemy się z nim skontaktować. Co do Genevieve: spisaliśmy na razie aktorki, nad którymi się zastanawiamy. Masz jakieś pomysły, a może sugestie dotyczące obsady?

– No cóż, moje postacie nie są dla mnie aż tak realistyczne. – „Kłam, Olive. Kłam w żywe oczy” – dodawałam sobie animuszu w myślach. – Chciałabym jednak poznać nazwiska aktorów, których bierzecie pod uwagę – przyznałam.

Ledwo zdążyłam to powiedzieć, gdy otworzyły się drzwi po lewej i do środka wszedł Bobby z jakimś innym mężczyzną. Keith również spojrzał w ich kierunku i zanim się spostrzegłam, tuż za nimi wszedł Jason, wpatrzony w trzymany przez siebie telefon.

Tak, Jason pieprzony Thorn.

Opad szczeny.

„Cholera! Mój Jason. Podwójna, potrójna cholera! O nie, tylko nie mój Jason. Cholera! Cholera! Cholera!” – powtarzałam w myślach.

Zastygłam na krześle z szeroko otwartymi ustami, zszokowana do głębi. Bobby zachichotał, przyciągając moją uwagę. Jestem pewna, że wyglądałam komicznie.

– Olive, chciałbym… – Usta Bobby’ego poruszały się, ale nic z tego, co mówił, do mnie nie docierało.

Pamiętacie ten spokojny wodospad, który chciała ze mnie zrobić Lucy?

Zniknął. Nastąpiła katastrofa.

Byłam powodzią, a właściwie to matką wszystkich potopów.

Zerwałam się z miejsca i odwróciłam do nich plecami, zanim Jason zdążył mnie zauważyć. Może zachowywałam się jak wariatka, ale przecież na świecie nie było zbyt wielu Olive.

„A jeśli mnie pamięta? Jeśli zapamiętał moje imię? Cholera!” – myślałam gorączkowo. „A jeśli zobaczył moje nazwisko na okładce książki, która tak pięknie się prezentowała na środku stołu?”

Zaczęłam rozpaczliwie szukać jakiejś drogi ucieczki, ale niczego nie wymyśliłam. Uznałam, że rozbicie okna i wyskoczenie przez nie byłoby zbyt bolesne. Zauważyłam przenośny bar przy oknie i ruszyłam ku niemu na chwiejnych nogach.

„Dlaczego ten idiota Keith ciągle powtarza moje imię?” – pomyślałam zirytowana.

Sięgnęłam po dzban z wodą z plasterkami cytryny i limonki, złapałam za szklankę i zaczęłam nalewać. Ręce mi się trzęsły i trochę rozlałam, ale kogo to obchodziło. Wypiłam jednym haustem i nalałam sobie jeszcze.

Alkohol zadziałałby lepiej, ale musiała mi wystarczyć woda.

Ktoś dotknął mojego ramienia. Wstyd przyznać, ale prawie wypuściłam dzbanek z rąk. Niewiele brakowało, a wygłupiłabym się jeszcze bardziej.

– Wszystko w porządku, Olive?

To był tylko Keith. Powoli odstawiłam dzban i przytuliłam szklankę do piersi.

– Och, przepraszam. Nie wiem, co mnie napadło. – Próbowałam się uśmiechnąć, ale przypominało to raczej grymas.

– Nie codziennie widzi się gwiazdę filmową z tak bliska. – Zachichotał. – Rozumiem twoje podekscytowanie.

Niczego nie rozumiał. Poza tym dlaczego mówił o Jasonie, jakby był zwierzęciem w zoo?

– Wróćmy na miejsca, abyście mogli się zapoznać. Chcesz tego, prawda?

„To ostatnia rzecz, jakiej mogłabym chcieć, dziękuję bardzo” – miałam ochotę odpowiedzieć. Niestety wyglądało na to, że Keith nie będzie na tyle miły, żeby mnie stamtąd wyprowadzić.

– Jasne – wymamrotałam, chowając twarz za szklanką.

Harry gdzieś zniknął, a jego miejsce zajął Bobby. Obok niego siedział mężczyzna, który wszedł razem z nim.

A dalej Jason…

Usiłowałam na niego nie patrzeć.

„Dobry Boże, pomóż mi oddychać” – modliłam się w myślach.

Nadal chowałam się za szklanką, ciągle popijając wodę. Siedziałam naprzeciwko nieznanego faceta z rozbawionym wyrazem twarzy. Podskoczyłam nerwowo i wylałam na siebie trochę wody, gdy Keith odsunął krzesło obok mnie i na nim usiadł.

„Jezu… Weź się w garść, Olive” – przywoływałam się do porządku.

Chciałam wyskoczyć ze skóry, uciec stamtąd, odnaleźć Lucy i ją zabić. To wszystko działo się przez to, że ze mną nie przyjechała.

– To jest agent Jasona, Tom Symond. – Keith zaczął nas sobie przedstawiać. – A to ta pisarka, o której ci mówiłem, Tom, Olive T…

– Miło mi cię poznać – przerwałam Keithowi na tyle głośno, żeby go zagłuszyć, zanim zdąży wymówić moje nazwisko.

Tom Symond zachichotał, wstał i sięgnął po moją dłoń.

Niestety, ja też musiałam wstać. Nie uważacie, że te wszystkie uprzejmości bywają nieznośne? Kiedy już uściskaliśmy sobie dłonie, odważyłam się spojrzeć w kierunku Jasona, który wciąż nic nie mówił. Zauważyłam, że przygląda mi się ze zmarszczonym czołem, więc szybko odwróciłam wzrok. Usiadłam i sięgnęłam po swoją ukochaną szklankę wody.

– Chcemy, żeby to Jason Thorn zagrał Isaaca. Uważamy, że idealnie nadaje się do tej roli – zaczął Keith.

„Cholera, ten facet za dużo gada” – pomyślałam.

– Wciąż mamy wiele do omówienia, Keith, więc nie uprzedzajmy faktów – oznajmił Tom.

Skinęłam entuzjastycznie głową. W jakim piekle się znalazłam, że przyprowadzili tu JEDYNEGO aktora, którego…

– Olive Taylor?

O Boże…

Śmierć byłaby taka piękna. Moje własne niebo. Czyż nie byłaby cudowna? Oddech jest przereklamowany.

– Olive? – zapytał zaskoczony Jason. W pomieszczeniu zapadła kompletna cisza.

Zaburczało mi w żołądku.

„Jest tam ktoś na górze? Zabij mnie. Zabij mnie teraz” – błagałam w myślach.

– Bardzo mi miło… Panie Jasonie Thornie – wymamrotałam żałośnie, mimowolnie usiłując wymazać z pamięci wiele lat swojego życia.

Ze wszystkich rzeczy, które mogłam powiedzieć, wybrałam właśnie te idiotyczne słowa, siedząc tam jak sparaliżowana i drżąc z przerażenia niczym liść na wietrze…

– Maleńka! – powiedział i podniósł się z krzesła. W jego głosie brzmiała czułość. Oczywiście zaskoczenie także, ale przede wszystkim czułość.

Wszystkie włoski zjeżyły mi się na ciele.

Jason obszedł stół i zbliżył się do mnie. Nie było już opcji ucieczki.

Zrezygnowana odstawiłam szklankę i odsunęłam krzesło, żeby stanąć twarzą w twarz z Jasonem. Dzieliły nas tylko dwa kroki. Dwa małe kroki po tych wszystkich latach.

– Olive! – Rozchylił usta w szerokim uśmiechu.

Zlustrował każdy centymetr mojego ciała, przyprawiając mnie o rumieńce. Stanął tuż przede mną i ujął w dłonie moją i tak już czerwoną ze wstydu twarz. Mimowolnie zrobiłam krok w tył, prawie siadając pupą na stole, ale on przysunął się jeszcze bliżej.

– Maleńka, to naprawdę ty. – Roześmiał się, wywołując uśmiech na mojej twarzy. – Nie mogę w to uwierzyć, Olive. Kurwa, to ty.

Jego dołeczek nadal radował moje serce, jak tamtego dnia, w którym go poznałam.

– Cześć – powiedziałam, machając mu lekko dłonią.

Odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. Wow.

– „Panie Jasonie Thornie”? To tak teraz do mnie mówisz?

– Przepraszam – wybąkałam i znów się zaczerwieniłam.

– Jason? – zapytał jego agent. – Znasz ją?

– Tak, znam – odpowiedział Jason, nie odrywając ode mnie wzroku. – Byłem jej ulubioną osobą na świecie. Tak mi przynajmniej powiedziała, gdy miała osiem lat. – Przechylił głowę i zmrużył oczy. – A może siedem?

– Prawdopodobnie siedem – mruknęłam i zamknęłam oczy. Tak mu powiedziałam, bo to była prawda.

– Och, co za miła niespodzianka. – Bobby przerwał nasze niespodziewane spotkanie. – Nie wiedzieliśmy, że się znacie. To z pewnością dodatkowa korzyść dla naszego projektu.

Jason puścił do mnie oko.

Serce mi zatrzepotało.

W końcu zdjął dłonie z mojej twarzy, ale tylko po to, żeby chwycić mnie za rękę.

– Poradzisz sobie z tym? – zapytał Toma.

– Oczywiście, ale myślę, że powinieneś zostać. To nie potrwa długo – odrzekł Tom.

– Jestem pewien, że dasz sobie radę.

– Jasonie, chwileczkę.

„Tak, Jasonie! Poczekaj chwilę!” – wtórowałam Tomowi w myślach.

Wzrok Jasona wylądował na Bobbym.

– Wchodzę w to. Możesz omówić wszystko z Tomem – wyparował.

„Wchodzi w to? W CO? Chyba nie w moją książkę?” – głowiłam się przerażona.

– Skończyłeś już spotkanie z Olive? – zapytał Keitha.

„Hej, ludzie! Przecież ja tu stoję!” – miałam ochotę zawołać.

Oczy Keitha napotkały moje zaskoczone spojrzenie.

– Wyślę ci umowę i osobiście do ciebie zadzwonię, żeby umówić się na lunch – zwrócił się do mnie, odpowiadając tym samym na pytanie Jasona. – Omówimy warunki i wprowadzimy niezbędne zmiany.

Zaczęło mi się kręcić w głowie. Czyżbym zgodziła się już na ich propozycję? Skinęłam głową z roztargnieniem.

– Zadzwoń do mnie po spotkaniu, Tom – rzucił na odchodne Jason.

Pociągnął mnie za sobą do wyjścia.

– Nie mogę w to uwierzyć – mruknął, gdy znaleźliśmy się w labiryncie.

Byłam w takim szoku, że wciąż nie mogłam wykrztusić słowa. Miałam tylko nadzieję, że znał budynek na tyle, żeby się z niego wydostać.

Ciągnął mnie za sobą, a ja wymachiwałam w powietrzu torebką, starając się nadążyć za jego wielkimi krokami i zastanawiając się przy tym, czy nie śnię.

Kiedy znów ujrzałam światło dzienne i pomyślałam, że wreszcie wyjdziemy na zewnątrz, zostałam wciągnięta do pustego pomieszczenia, a ciemne, czekoladowe oczy Jasona skupiły się całkowicie na mnie. Przyglądaliśmy się sobie przez chwilę w niezręcznej ciszy.

– Olive, jesteś piękna! – oznajmił w końcu. – Tak bardzo dorosłaś.

„Kurwa” – pomyślałam.

– Rzeczywiście, dorosłam. Ty też dobrze wyglądasz, Jasonie. Miło cię widzieć.

Prawie nie rozpoznawałam swojego drżącego głosu. Stałam nie tylko przed swoją pierwszą miłością i pierwszą osobą, która złamała mi serce, ale także przed Jasonem Thornem. Tym seksownym Jasonem Thornem, który jako dwudziestosześciolatek miał już na koncie dwie nominacje do Oscara. Ale nie mogłam pozwolić sobie na rozmyślanie o jego seksowności. To byłoby zupełnie nie na miejscu. Był nie tylko jednym z najlepszych i najbardziej wszechstronnych aktorów pierwszoplanowych w branży, ale także prawdziwą gwiazdą – niepokorną, wielką i błyszczącą. Każda inna kobieta rzuciłaby się na niego, gdyby znalazła się z nim sam na sam, i domyślałam się, że tak zwykle się działo.

Ja jednak powoli wycofywałam się ku wolności.

– Tylko tyle? Tylko tyle mi powiesz?

Cóż mogłam powiedzieć komuś, kto zmiażdżył mi serce jednym głupim SMS-em, nawet nie zdając sobie z tego sprawy? A potem dotknął moich włosów na pożegnanie i… tyle o nim słyszałam.

Jasne, wysyłał SMS-y i dzwonił do Dylana przez kolejne kilka tygodni, ale nie sądzę, żeby mój brat miał potem z nim jeszcze jakikolwiek kontakt. Rok później całą rodziną obejrzeliśmy jego pierwszy film w tym samym salonie, w którym spędził z nami niezliczone godziny.

– Jestem w szoku. Nie wiem, co powiedzieć – wyrzuciłam z siebie, zanim zdążyłam wypalić coś głupszego.

– Ja też, ale… Boże, to naprawdę ty, mała.

Znów powoli zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.

– Nawet cię nie poznałem, kiedy tam wszedłem. To niesamowite, że się tu spotykamy, prawda?

– Prawda? – Zachichotałam nerwowo. – Rzeczywiście nieprawdopodobne…

– Musisz mi wszystko opowiedzieć.

– Wszystko? Co masz na myśli?

– Dylan? Też jest w LA? A twoja mama i tata? Mają się dobrze?

– Tak. Wszyscy mają się dobrze. Rodzice nadal mieszkają w San Francisco. W tym samym domu. Dylan mieszka w Waszyngtonie. Jest nauczycielem i ożenił się z najfajniejszą dziewczyną na świecie. Dasz wiarę?

Nadal się wycofywałam. „Małe kroki, Olive. Jesteś już tak blisko wolności” – uspokajałam się w myślach.

– Właściwie to tak. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej i usiadł na krawędzi biurka. – Już w gimnazjum mówił, że chce zostać nauczycielem, a rodzina zawsze była dla niego ważna. Nic dziwnego, że nie mógł się doczekać, kiedy założy własną.

W końcu dotarłam do drzwi, oparłam się o nie plecami i czekałam na idealny moment na ucieczkę.

– Boże, Olive, nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo za wami tęskniłem.

– Oni też za tobą tęsknili, kiedy przestałeś dzwonić.

– A ty za mną nie tęskniłaś? – Uniósł brew.

„Ranisz mnie, ty wielki, seksowny draniu” – chciałam mu powiedzieć.

– Nie no, jasne. Oczywiście – odparłam.

Jego dołeczek zniknął i wyprostował się. Jason zaczął iść w moim kierunku, a ja nie miałam dokąd uciec.

– Coś nie tak, mała Olive? – Wyciągnął rękę i dotknął moich włosów, rozbudzając w sercu wspomnienia związane z tym gestem. – Nie jestem już twoim przyjacielem?

Pamiętał. Kiedyś dotykał moich włosów za każdym razem, gdy mnie widział. Ten gest był niczym ciepłe przywitanie. Uwielbiałam go. Myślałam, że nie może oderwać ode mnie rąk. Byłam w nim zakochana. Niektórzy mogliby to nazwać zauroczeniem, ale dla mnie była to czysta miłość. Był moim jedynym życzeniem w każde urodziny.

– Myślałem, że ucieszysz się na mój widok. Lub przynajmniej poczujesz się trochę podekscytowana. Do diabła, moje ego dostaje teraz niezły łomot.

– Przepraszam – wybąkałam i skrzywiłam się nieco. – To był… dziwny dzień, łagodnie mówiąc.

– Wciąż nie przyznaje, że za mną tęskniła – mruknął pod nosem. Jego oczy zdawały się badać każdy centymetr mojej twarzy, ale ja zdecydowałam się skupić wzrok nad jego ramieniem. Nie musiałam oswajać się z jego twarzą tak, jak on z moją. Doskonale pamiętałam też jego czułe spojrzenie. Do diabła, to była jedna z tych rzeczy, które w nim uwielbiałam.

– Jesteś pisarką – skomentował, jakby ta myśl właśnie przyszła mu do głowy.

– Na to wygląda.

Znów zaatakował mnie tym swoim dołeczkiem.

– Dziś wieczorem przeczytam twoją książkę.

– Och, naprawdę nie musisz – wypaliłam spanikowana. – Wcale nie jest taka dobra. To moja pierwsza książka, a ci wszyscy ludzie powariowali.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

– Pewnie teraz się z niej naśmiewają. Mówię poważnie, nie spodobałaby ci się, Jason. Zresztą jaka gwiazda filmowa ma czas na czytanie książek?

„W tej książce jest seks! Grzmocenie. Pieprzenie. Ssanie. Orgazmy. Dobry Boże. Tam są takie słowa jak »fiut« i »cipka«!” – pomyślałam z przerażeniem.

Roześmiał się.

– Teraz jeszcze bardziej mnie zaintrygowałaś. Muszę ją przeczytać, jak tylko wrócę do domu.

Otworzyłam usta, żeby zaprotestować, ale Jason podniósł palec.

– Właśnie oznajmiłem ludziom w studiu, że wchodzę w adaptację twojej książki – powiedział. – Nie sądzisz, że powinienem wiedzieć, na co się piszę?

– Jak mogłeś im tak powiedzieć, skoro nie masz nawet pojęcia, o czym ona jest?

– Mój agent zaciągnął mnie tutaj, mówiąc, że to dla mnie świetna okazja. Domyślam się, że zna twoją książkę, a ja mu ufam.

– Dobra. To sobie przeczytaj. Muszę iść – oznajmiłam. Zrobiłam krok w prawo i otworzyłam drzwi. – Miło cię było zobaczyć. Do widzenia.

Jego oczy się rozjaśniły.

– O, to jest ta mała Olive, którą znam.

Złapał mnie szybko za rękę, jakby szykował się do przeprowadzenia dziewczynki przez ulicę. Dlaczego moje serce trzepotało tak mocno za każdym razem, gdy mnie dotykał, choć było oczywiste, że nadal traktuje mnie jak młodszą siostrę swojego najlepszego przyjaciela, innymi słowy: jak małe dziecko?

– Co robisz? – zapytałam, gdy pociągnął mnie za sobą.

– Podwiozę cię, gdzie chcesz.

– Nie wiesz nawet, gdzie mieszkam. A jeśli to godzinę drogi stąd? Naprawdę zaczynam wątpić w twój status gwiazdy filmowej.

Znowu ten chichot.

– Będzie fajnie. Obiecuję, że będę cię zabawiać całą godzinę, maleńka.

– To nie godzina. Tak naprawdę to bardzo blisko.

– Wobec tego nie będziesz musiała zbyt długo znosić mojej obecności.

– Od małego jesteś taki uparty? – zapytałam, zirytowana nieco, że ciągnie mnie jak lalkę.

– Och, skarbie – powiedział cicho, patrząc na mnie przez ramię z tym irytującym dołeczkiem. – To ty zawsze byłaś mała, nie ja.

Pokochać Jasona

Подняться наверх