Читать книгу Ksiądz Jerzy Popiełuszko - Ewa Czaczkowska - Страница 5

„TO BYŁ MÓJ CHRYSTUS, KTÓREGO SPOTKAŁEM”

Оглавление

Marianna Popiełuszko – podpierająca się laską, z drugiej strony wsparta na ramieniu księdza Zygmunta Malackiego, proboszcza parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie – wspinała się na kolejne stopnie ołtarza. Powoli, coraz wyżej. Szła za relikwiami syna Jerzego, zamkniętymi w posrebrzanej szkatule przypominającej sarkofagi pierwszych męczenników Kościoła, ułożonej na czerwonym suknie. Matka podążająca za relikwiami syna, błogosławionego męczennika… To bodaj jedyny taki moment w historii świata.

Był jasny, słoneczny dzień 6 czerwca 2010 roku.

– Ciesz się, Matko Polsko, ciesz się, Warszawo. Wysłuchana została modlitwa wiernych, którzy przez 26 lat odwiedzali grób w parafii św. Stanisława Kostki i modlili się o beatyfikację księdza Jerzego – mówił metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz na rozpoczęciu mszy świętej odprawianej na placu Józefa Piłsudskiego, w której uczestniczyło od 150 do 200 tysięcy osób z kraju i zagranicy.

O godzinie 11.29 wysłannik Benedykta XVI, arcybiskup Angelo Amato, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, ogłosił: „Ksiądz Jerzy Popiełuszko jest błogosławionym męczennikiem Kościoła”. Chwilę później uniosła się zasłona okrywająca portret księdza Jerzego w czerwonych szatach męczeństwa. „Nie daj się zwyciężyć złu, zło dobrem zwyciężaj” – śpiewał chór słowa z Listu św. Pawła, które stały się życiowym mottem błogosławionego. Przy jego portrecie ustawiono relikwiarz.

Dziewięćdziesięcioletnia Marianna Popiełuszko przez dłuższą chwilę rozmawiała z kardynałem Amato.

– Poprzez wyniesienie do chwały ołtarzy błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki Ojciec Święty Benedykt XVI mówi do Kościoła w Polsce: «Patrz, oto syn Twój żyje». Jest to wielki dar dla wielkiego narodu, którego księga świętości wzbogaca się o kolejną szczególną kartę – mówił w homilii watykański hierarcha. Wyznał też, że za każdym razem, gdy odwiedzał grób księdza Jerzego i przykościelne muzeum, „wzruszenie było tak wielkie, że prowadziło do łez”. Ale mówił również, że „dziś Bóg zwraca się do Kościoła w Polsce i do Kościoła powszechnego, aby przestał płakać, ponieważ ten jego syn żyje w chwale nieba”.

Marianna Popiełuszko tego dnia czuła się szczęśliwa i spełniona. „Byłam we łzach po śmierci syna, teraz jestem w radości. Cieszę się, że Pan Bóg pozwolił doczekać tej chwili” – opowiadała kilka dni przed beatyfikacją. Mordercom syna przebaczyła dawno, zaraz po tym, gdy zmaltretowane przez esbeków ciało jej syna wyłowiono z Wisły. Ale ta śmierć długo jej ciążyła, niczym kamień. „Ja jestem ból do samego nieba” – wyznała. Jak twierdził ksiądz profesor Jan Sochoń, „ona niejako współuczestniczyła w męczeństwie” syna, dojrzewając do roli matki męczennika, wyjątkowej w tradycji Kościoła. „Dojrzewał ks. Jerzy, i dojrzewała ona”. Ratowało ją to, że patrzyła na Matkę Bożą. „Ona to dopiero wycierpiała. Widziała ciało zabitego Syna. Ja cierpiałam razem z Nią. Ona nad swoim Synem, ja nad swoim” – mówiła. I ufała, że również jej ofiara nie pójdzie na marne.

Śmierć księdza Jerzego Popiełuszki w październiku 1984 roku była moralnym zwycięstwem dobra nad złem. Jak pisał historyk Norman Davies, jeśli ktoś jeszcze do tej pory „nie rozumiał, o co toczy się walka w Polsce, ofiara życia Księdza Jerzego musiała przekonać najbardziej tępych ludzi”[1]. Ksiądz Jerzy został zamordowany, gdyż konsekwentnie, bez lęku i w sposób pokojowy upominał się o obecność wartości ewangelicznych w życiu społecznym: o prawdę, szacunek dla godności człowieka i jego praw. Wartości te – ponadczasowe i ogólnoludzkie – obnażające zło i fałsz systemu komunistycznego były dla tego systemu zagrożeniem. Arcybiskup Angelo Amato mówił w beatyfikacyjnej homilii, że nowy błogosławiony „był po prostu wiernym katolickim kapłanem, który bronił swojej godności jako sługi Chrystusa i Kościoła oraz wolności tych, którzy podobnie jak on byli ciemiężeni i upokorzeni. Ale religia, ewangelia, godność osoby ludzkiej, wolność nie były pojęciami zgodnymi z ideologią marksistowską. To właśnie dlatego rozpętał się przeciw niemu niszczący gniew wielkiego kłamcy, nieprzyjaciela Boga i ciemiężcy ludzkości, tego, który nienawidzi prawdy i szerzy kłamstwo. W tamtych latach, jak zdarzało się niekiedy w historii, na dużym obszarze Europy światło rozumu zostało przyćmione ciemnością, a dobro zastąpione złem. Przy pomocy jedynie duchowych środków, takich jak prawda, sprawiedliwość oraz miłość, domagał się wolności sumienia obywatela i kapłana. Lecz zgubna ideologia nie znosiła światła prawdy i sprawiedliwości. Dlatego ten bezbronny kapłan był śledzony, prześladowany, aresztowany, torturowany, a ostatecznie brutalnie związany i, choć jeszcze żył, został wrzucony do wody. Jego oprawcy, którzy nie mieli najmniejszego szacunku dla życia, z pogardą odnosili się nawet do śmierci. Porzucili go, jak niektórzy porzucają martwe zwierzę” – mówił papieski wysłannik od ołtarza, którego stopnie, ozdobione czerwonymi różami, przywodziły na myśl rzekę spływającej krwi… „Nie wystarczyłoby łez wszystkich polskich matek, aby załagodzić taki ból i mękę. Wobec tortur zadanych mu przez oprawców, ksiądz Jerzy okazał się odważnym męczennikiem Chrystusa”. Kardynał Kazimierz Nycz natomiast, kreśląc życiorys księdza Jerzego, mówił, że zdawał on sobie sprawę „z grożącego mu niebezpieczeństwa, gdy go ostrzegano, odpowiadał: rola księdza jest taka, by głosić prawdę i za prawdę cierpieć, jeśli trzeba, nawet za prawdę oddać życie”. Uczestnicy mszy świętej, wśród nich stu biskupów i około 1600 księży, modlili się za sprawców śmierci księdza Jerzego: „(…) aby zmarłym Bóg okazał swoje miłosierdzie, a żyjącym dał łaskę nawrócenia”.

Śmierć księdza Popiełuszki wstrząsnęła sumieniami milionów Polaków. Była niczym nowe zbiorowe non possumus, punkt graniczny, którego nie wolno opuścić. Dodała sił, ożywiła zdławione w stanie wojennym nadzieje na wolność, odmieniła – i odmieniała przez lata – ludzkie życia. Do dnia beatyfikacji grób księdza Jerzego na warszawskim Żoliborzu odwiedziło 18 milionów osób, w tym 300 tysięcy z zagranicy, ze 134 krajów świata.

Za tę ofiarę złożoną z syna – kapłana i męczennika – dziękowano Mariannie Popiełuszko długimi oklaskami na stojąco. Świadkami wyniesienia go na ołtarze byli także siostra księdza Jerzego – Teresa, oraz bracia – Józef i Stanisław. Ojciec, Władysław Popiełuszko, który długo bolał nad śmiercią syna, zmarł w 2002 roku, w wieku 94 lat. Na placu Piłsudskiego znalazły się setki, tysiące – robotników, hutników, artystów, pielęgniarek i przedstawicieli wielu, wielu innych środowisk – które księdza Jerzego znały albo słuchały jego kazań podczas mszy świętych za Ojczyznę w kościele św. Stanisława Kostki. Dla wielu z nich był znakiem Boga – duchowym przewodnikiem. Zwłaszcza w stanie wojennym.

Benedykt XVI, którego przesłanie odtworzono na telebimach pod koniec nabożeństwa, zdecydował, że dniem wspomnienia błogosławionego Jerzego Popiełuszki będzie 19 października, dzień jego porwania i śmierci. Po zakończeniu obrzędów beatyfikacyjnych relikwiarz błogosławionego zaniesiono w procesji do oddalonej o 12 kilometrów, budowanej wówczas jeszcze Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie i złożono w Panteonie Wielkich Polaków. Ciało księdza Jerzego pozostało jednak tam, gdzie spoczywało dotychczas – w grobie obok świątyni św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. W tym wypadku odstąpiono od zwyczaju, jakim jest przenoszenie ciała błogosławionego do świątyni po zakończeniu procesu. W kościele znajduje się relikwiarz księdza Jerzego, ciało natomiast jest tam, gdzie zostało pochowane 3 listopada 1984 roku i gdzie od ponad trzydziestu lat nieustannie klękają ludzie…

Beatyfikacja księdza Jerzego Popiełuszki była także świętem setek, tysięcy ludzi, którzy od pogrzebu kapłana trwali przy jego grobie, pełniąc honorowo służbę porządkową. Była spełnieniem przekonania, że oto stanął na ich drodze święty, którego śmierć stała się fundamentem wolności odzyskanej w 1989 roku. Karol Szadurski, w latach 80. ubieg­łego wieku pracownik Huty „Warszawa”, po 1989 r. samorządowiec:

– Dla mnie spotkanie księdza Jerzego było jak spotkanie Jezusa. On był Jego odbiciem. Ten sam los, to samo otoczenie, tak samo świadome oddanie życia. Obaj byli w więzieniu, obaj dobrowolnie cierpieli za innych i obracali się w środowisku społecznie trudnym. Gromadziła się wokół nich biedota, robotnicy z huty, ludzie szykanowani. Nikt z tych ludzi nie uczył się zasad savoir-vivre’u, ale każdy miał honor. I każdy czuł się dobrze z księdzem Jerzym, bo to był kapłan, który przekazywał im moc i wiarę. To był mój Chrystus, którego spotkałem w życiu.

Ksiądz Jerzy Popiełuszko

Подняться наверх