Читать книгу Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba - Fannie Flagg - Страница 9

Wierzyć albo nie wierzyć

Оглавление

8:49

Norma jechała najszybciej, jak mogła, ale sekundę spóźniła się na ostatnich światłach i musiała wcisnąć hamulec, co sprawiło, że dokumenty ubezpieczeniowe cioci Elner rozsypały się po całej podłodze samochodu. W tym czasie była już do tego stopnia rozstrojona, że chciała się pomodlić o pomoc dla swoich starganych nerwów, ale wiedziała, że albo będzie się modlić, albo jechać ostrożnie; nie mogła robić jednego i drugiego naraz, dlatego postanowiła skupić uwagę na drodze.

Poza tym, że nie chciała spowodować wypadku, nie miała stuprocentowej pewności, czy modlitwa pomoże. Przez całe życie borykała się z wiarą i nie mogła pojąć, dlaczego nie przychodzi jej ona równie łatwo jak nauka angielskiego czy retoryki w liceum. Z obydwu przedmiotów miała same szóstki; wszyscy mówili, że ma piękny głos, i do dziś dnia umiała odmieniać czasowniki. Kto jak kto, ale ona musiała w coś wierzyć. Macky nie służył jej absolutnie żadną pomocą; jego przekonanie, że TAM nic nie ma, dorównywało przekonaniu Elner, że TAM coś jest, wbrew temu, co myślała Verbena. Ciocia Elner zadzwoniła w zeszłym tygodniu i powiedziała: „Normo, odkąd oglądam programy naukowe, moje zdanie o Stwórcy wzrosło jeszcze bardziej, zawsze wiedziałam, że jest wielki, lecz nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo wielki. Nie mam pojęcia, jak ktoś mógł wymyślić i stworzyć tyle różnorakich rzeczy, przecież same tylko gatunki ryb tropikalnych są prawdziwym cudem”.

Ciocia Elner nie miała najmniejszych wątpliwości, Norma natomiast tkwiła pośrodku, skłaniając się to w jedną, to w drugą stronę. Jednego dnia wierzyła, następnego nie była pewna. Chciałaby z kimś o tym porozmawiać, ale przecież nie mogła się zwierzyć początkującej pani pastor, która sama potrzebowała wszelkiego możliwego wsparcia. Ale choć nie była pewna, do kogo lub czego się modli, często modliła się o pomoc w przezwyciężeniu swoich wad charakteru: chciałaby nie zwracać uwagi, że ludzie stawiają butelkę z keczupem na stole w jadalni albo że trzymają rupiecie w garażu i zostawiają szeroko otwarte drzwi, ani nie wzdrygać się na widok solidnych dębowych desek klozetowych Verbeny. Niestety, wciąż ponosiła żałosne porażki i sprawiała sobie zawód.

Norma czuła się osobiście dotknięta złym gustem, okropnymi manierami czy błędami gramatycznymi w rodzaju „poszłem” zamiast „poszedłem” i uważała, że niemożność ignorowania takich rzeczy wynika bezpośrednio z jej chwiejności w wierze. Miała nadzieję, że pewnego dnia otrzyma znak, dozna swego rodzaju objawienia, które dowiedzie, że TAM coś jest. Verbena powiedziała, że ona zawsze wypatruje „znaków, cudów i dziwów”, i Norma z chęcią poczytałaby cokolwiek za omen, lecz dotąd niczego takiego nie widziała. Gdyby teraz, w drodze do cioci Elner zginęła w wypadku, epitafium na jej nagrobku brzmiałoby następująco:

TU SPOCZYWA NORMA WARREN

MARTWA, LECZ WCIĄŻ W ROZTERCE

Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba

Подняться наверх