Читать книгу Blogotony - Inga Inga Iwasiów - Страница 10

Оглавление

Rada na grypę

Nie czytam gazet dla kobiet, chociaż powinnam. Powinnam, ponieważ od czasu do czasu prowadzę jakąś pracę magisterską, w której przewija się ten wątek, a poza tym warto wiedzieć, jaka jest średnia wyobrażona kobiety polskiej. Jednak nawet „Wysokie Obcasy” śmiertelnie mnie nudzą tymi historyjkami z życia, które tak lubią, a zwłaszcza całym tym udawaniem kulturalnego dodatku z sesjami zdjęciowymi absurdalnych ciuchów w środku. Oczywiście, sporym zaskoczeniem bywają w tej sytuacji dla mnie niecodzienne spotkania z rzeczonymi periodykami, do jakich dochodzi w poczekalni u dentysty lub salonie fryzjerskim. Zdumienie, w jakie wprawiają mnie sztuczne światy sztucznych ludzi, bez końca powielane i kompletnie nieinteresujące, pozwala osłodzić smak zabiegów stomatologicznych i lepiej znieść rachunek za strzyżenie. Pewien przedsmak tych seansów odmóżdżenia dają mi portale internetowe, donoszące o słynnych i sławnych. Cóż, wzrok czasem leniwie spocznie na doniesieniach z ostatniej chwili przynoszących dramatyczną informację o rozwodzie kogoś, kogo nie znam.

W każdym razie nie czytam gazet dla kobiet, chyba że w jakichś szczególnych okolicznościach. Do takich zaliczam przebytą właśnie grypę, najcięższą od lat, trzymającą mnie w łóżku bez dostępu do inteligencji (mojej własnej i cudzej). Syn przyniósł mi „Twój Styl” z prezentem. Śmieć dołączony do „luksusowej edycji” nazywał się etui lub najmodniejsza torebka sezonu. Na cokolwiek, bowiem czytelniczki w swej kreatywności potrafią z czegoś takiego zrobić dodatek do sukienki balowej lub portfel na kasę zarobioną dzięki pozytywnemu spojrzeniu na swoje życie.

Jedno jest pewne. Pismo ma swoją wagę, na leżąco ogląda się kiepsko. Wszystko przez ciężki papier, niepotrzebnie zresztą błyszczący, trudno coś (może i dobrze) przeczytać. Z artykułu wstępnego dowiedziałam się, że misja przyświeca czy coś tam, nie zwykłe bliki. Następnie przeszłam do poradnictwa. Bo w sumie jak dla kobiet, to najważniejsze są porady. O włosie – trzeba stoczyć walkę i wygrać, żeby nie wypadał. Dowiadujemy się zatem, że trzeba dbać, bo wszystko ze złej pielęgnacji. Następują światłe uwagi, iż ciężkie odżywki szkodzą. Nie, nie! Nie do wiary! A piszą bez przerwy, żeby się tym całym g... okładać od rana do nocy od stóp po czubek głowy. I nagle to szkodzi? Ale w ogóle nic takiego, bo głupie baby nie są w stanie pojąć, iż trzeba dbać o siebie. Jak zadbają, nastąpi „wygrana walka o włos”. No więc nie nastąpi, wie o tym każda kobieta, która miała taki problem. Dość dramatyczny i na pewno nie spowodowany jedną trwałą za dużo. Inny artykuł informuje, że nie należy lekceważyć kataru. Dziękuję redakcji za tę poradę. Wysmarkam się następnym razem prawidłowo.

Dalej czytam, że osteoporoza jest poważna, ale nie poświęca się jej uwagi w pismach. Niezłe posunięcie. Chociaż o osteoporozie piszą wszyscy i wszędzie, zapowiedzieć ten temat jako wyjątkowy i poradzić, byśmy piły mleko (na które ja, na przykład, mam uczulenie). Wygląda na to, że ktoś w redakcji uczył się retoryki, bo konstrukcja pod względem perswazyjnym dobra, chociaż nie wiem, czy czytelniczki są w stanie zapomnieć, ile razy w minionym roku czytały o osteoporozie.

Nie wiem, czy to z okazji nadciągających walentynek, strasznie dużo w numerze o facetach. Porady seksuologiczne w formie opowieści o pani, która nie boi się gbura i lubi być uległa. Coś o miłości z zaskoczenia (po partyzancku?) oraz o drugim razie z pierwszym mężem. Bardzo ładne historyjki. Potem coś poważniejszego, pracoholiczki. No, no, drogie panie, gazetka dla kobiet sukcesu, jednakowoż dla męża i dziatek czas musi się znaleźć. Trochę dziwna opowieść Jana Peszka o Japonii, bo niby co i po co poza tym, że ktoś się tam przejechał i jest fajnie? Kuriozalna rekonstrukcja pracy nad scenariuszem do filmu Lejdis, podobno z życia i strasznie już fajnie (żeby nie użyć mocniejszego słowa), bo na przykład jedna właśnie miała spotkać się z dawną klasą, czyli normalnie: kosmetyczka, dieta, wybieranie sukienki. No to ja podziękuję za ten film. Nawiasem mówiąc, dopiero niedawno obejrzałam Testosteron i nie mam nic dobrego o tym filmie do powiedzenia, może trzy gagi i jedna wymiana ripost kwalifikują się na uśmiech. Ale ja się nie znam, może w damskim wydaniu te diety i „normalne sprawy normalnych kobiet” są odjazdowe, w każdym razie ja, normalnie, jak się mam spotkać z ludźmi też coś tam na siebie wkładam, myśląc raczej o tym, co im powiem. To nazywam „normalnie”, nie zaś operację powiększenia piersi.

Jest jeszcze dużo, dużo więcej. Między innymi wspomnienie żony o Marku Grechucie. Nie czepiałabym się, przynajmniej kulturalne, bez jakichś tam niby-intymnych dodatków, gdyby naczelny nie zadeklarował, że ten wywiad nim wstrząsnął, odsłaniając inną twarz barda. Hmm... Większość ludzi zna tych innych twarzy jeszcze kilka, Grechuta był wielki i rozpoznawalny w czasach, gdy nie mieliśmy tak świetnej kolorowej prasy. Szanuję prawo do dyskrecji, przysługujące wdowie, jednak wywiad jest wyjątkowo powściągliwy i nie pada w nim żadne ważne pytanie.

Jest jeszcze wywiad kulturalny nr 2, z Emily Griffin, z którego wynika, że najważniejsza jest rodzina i wychowywanie dzieci. Powiało konserwatyzmem dla klasy uciśnionych kobiet, w każdym razie powieści pani Griffin (że dowcipne, śmiałe i lekkie wierzę) także z pewnością nie przeczytam, chyba że zmuszona przez jakąś studentkę.

Chcę jeszcze dodać, że podpisy pod zdjęciami są bez sensu, a język wielu artykułów prymitywny, bo pewnie ma być komunikatywny. A przecież mówimy o gazecie „z wyższej półki”.

Gdyby zadać pytanie, co to wszystko znaczy – odpowiedź będzie prosta. Niby nic, nieszkodliwy dodatek do kultury rynku i konsumpcji, rozrywka za parę złotych. Jednak ten sposób opowiadania świata i niesione przezeń przesłanie dla kobiet są częścią procesu niepowstrzymanej socjalizacji kobiet, socjalizacji ku głupocie. Trzeba o tym czasem przypominać, albowiem najgorsza jest bezwarunkowa kapitulacja w tej sprawie. Kultura masowa nie prowadzi do niczego dobrego i nie daje się spacyfikować, jednak nie ustępujmy, bardzo Was proszę, nie twierdźmy, że ma swoje zalety. Pośmiejmy się razem z tematów, przesłań, modeli życia, z tego sztucznego blichtru, niedziałających rad i przepisów na życie, wykpijmy ciuchy dla wieszaków i przeczytajmy normalną gazetę. Też może nieidealną, ale o prawdziwym świecie i autentycznych ludziach. No, chyba że ktoś akurat ma grypę.

Blogotony

Подняться наверх