Читать книгу Blogotony - Inga Inga Iwasiów - Страница 5

Оглавление

Kobiety z tamtych lat to nie moje protoplastki

Na Katyń poszłam, spodziewając się wszystkiego najgorszego w sprawie kobiet. Zdążyłam przeczytać kilka recenzji i deklarację samego reżysera, że film opowiada o tragedii z punktu widzenia kobiet czekających na swoich mężczyzn. Wielka powieść niedoszłego scenarzysty projektu Andrzeja Wajdy, Włodzimierza Odojewskiego Zasypie wszystko, zawieje... jest tak właśnie ustawiona. Bohaterowie, w tym matki i żony, czekają w kresowych dworach na powrót męża, brata, syna, który tymczasem, nieopłakany, pogrzebany bez rytuału pożegnalnego, zdaje się obecny, przywołuje, zgodnie z romantyczną ontologią, swych bliskich, by rzecz się mogła dokonać. Przed laty, interpretując tę powieść, zwracałam uwagę na kulturowy wzór kobiecości, na wykorzystanie w powieści archetypicznego wzoru, zgodnie z którym kobieta należy do rodziny męża, jest przez nią na zawsze skolonizowana, podbita, ale i pożądana, kochana, otoczona nadzorem i opieką. Zasypie wszystko, zawieje... to wielka, wstrząsająca powieść, jej tragiczny światopogląd nie daje się zamknąć w jednoznacznej, antypatriarchalnej rewizji, chociaż trzeba przyznać: kobiety są podporządkowane prawom mężczyzn.

Bardzo żałuję, że Odojewski nie zrobił filmu z Wajdą. Miał być on oparty na noweli Opowieść filmowa, w ostatecznej wersji wydanej pt. Milczący, niepokonani. Opowieść katyńska (Warszawa 2003). Wajdę i Odojewskiego poróżnił pogląd co do osoby prokuratora Martiniego, głównego bohatera. Wajda – donosiła o tym prasa – listownie poinformował Odojewskiego o swoich przemyśleniach w związku z Martinim. Pisarz, nie podejmując dyskusji z Wajdą i nie zmieniając tekstu noweli, postanowił ją opublikować. Reżyser poinformował także, że w czasie pracy nad nową wersją scenariusza zamierza wykorzystać scenę kończącą książkę Odojewskiego, ponieważ jest ona jego autorstwa. „Ewentualny spór o prawa autorskie pan Andrzej Wajda powinien toczyć z Szekspirem. Scena, o której mówimy, wzięła się z mojego opowiadania i jeśli teraz ktoś mi zarzuci, że zakończenie powieści zapożyczyłem, to zgodzę się: tak, od Szekspira” – powiedział „Rzeczpospolitej” Włodzimierz Odojewski (za Stopklatka.pl, 23 11 2003).

Sposób, w jaki istnieje więź między osobami–przedmiotami, a także sceny nad dołami katyńskimi mają siłę i grozę porównywalną tylko z odpowiednimi fragmentami prozy Odojewskiego. Tak, jeśli z kimś go w tej sprawie porównywać – to z Szekspirem.

Jednak nie o filmie w jakimś recenzyjnym trybie i nie o nieudanej współpracy miałam pisać. O kobietach. Właśnie. Więc zdaje się, że dla twórcy taki ich obraz ma być oddaniem hołdu także czekającym. Wyobrażam sobie te intencje. Piękne, niezłomne, żarliwe Polki. Oczywiście, nieprzekupne, wierne, dumne. Wiele napisano o plakatowym charakterze filmu, zarówno w sensie ideowym, jak i konstrukcyjnym, jednak ta plakatowość najbardziej uderzająca jest właśnie, gdy prześledzimy wątki czekających kobiet. Maja Ostaszewska – niewiele rozumiejąca, próbująca wyrwać spośród towarzyszy broni swego męża-oficera, jak dziecko czepiająca się jego munduru, następnie broniąca skutecznie cnoty przed rosyjskim agresorem i wchodząca w etap upartego czekania, na granicy obłędu, prawie bez kontaktu ze światem. Jej córeczka – blond aniołeczek, z czasem wyraźnie przejmująca opiekę nad matką (pięknie wyglądają na fotosach z rowerem). Teściowa – Maja Komorowska z drżącymi ustami i dumną postawą przyjmująca ciosy i idąca dalej. Generałowa, Danuta Stenka, tak twarda, że najwyżej się zatoczy, nigdy nie podda twierdzy domu po generale. Kondensat losu Polski, jak z gawęd romantycznych. Postacie zaczynające się i kończące na byciu żoną, matką, córką.

Dobrze, wiem. Takie to były czasy i sprawy. Czy jednak nie można sobie wyobrazić, że pomordowani odeszli w środku kryzysu małżeńskiego, któraś z postaci obcuje cieleśnie z wrogiem, żeby uratować dziecko, życie toczy się obok czekania? Zapieczętowanie historii Katynia w postaci aż nadto szlachetnej skamieliny, inteligenckiego mitu, z obrazem katolickiej Polski tkwiącej w rycerskim etosie to grzech całego przedsięwzięcia. Kobiety są tu dodatkowo przyszpilone, bo przecież zgodnie z filozofią odzyskiwania narracji zasypanej w zbiorowych mogiłach, są „prawdziwe”, nie hipotetyczne. O ile oficerowie „mówią” do nas z milczenia, żony należą do widzialnej rzeczywistości. I ta rzeczywistość jest z punktu widzenia mojej wrażliwości nie do przyjęcia.

Kobiety Wajdy, grane przez znane aktorki, jednoznacznie święte i sprowadzone do ról strażniczek pamięci – są nie tylko niewiarygodne, są niemożliwe, anachroniczne. Co z tego, że takie babcie czy matki pamiętają osoby spisujące wspomnienia, spotykające się nad grobami, może sam reżyser? Jest to rodzaj „oficjalnej” wersji pamięci, obwarowanej nakazami autocenzury. Koleżanka, z którą byłam w kinie, mówiła mi, że jej babcia też tak czekała. Być może, w opowieści rodzinnej takie wzniosłe, przykładne narracje są pożądane. W pedagogice narodowej także, zwłaszcza patriarchalnej. Ja wolę bohaterkę Nocy czerwcowej Jarosława Iwaszkiewicza, kobiety Odojewskiego. Nawet jeśli stereotypowe, nigdy nie do absurdu święte.

Blogotony

Подняться наверх