Читать книгу Pozerka - J. Harrow - Страница 4
MAGDA 1.
ОглавлениеWiększość ludzi sporządza listę postanowień noworocznych na początku stycznia. Schudnąć pięć kilo, zacząć biegać, zapisać się na jakiś kurs. Standardowe plany, z których zazwyczaj żaden nie dochodzi do skutku. Pewnie ze względu na te demotywujące statystyki Magda zaprzestała obiecywania swojemu odbiciu w lustrze tych i podobnych bzdetów. No dobra, może też dlatego, że należała do tej niechlubnej większości ludzi, których realizacja postanowień spełzała na niczym… Zamiast schudnąć, co roku odnotowywała co najmniej jeden dodatkowy kilogram, bieganie skończyło się po dwóch tygodniach przez rzekome nadwerężenie kostki, a o reszcie… eh, nawet wolała nie pamiętać. Żenujące, kobiece obiecanki cacanki. A więc reasumując, od dwóch lat nie sporządzała listy noworocznych postanowień.
Za to pod koniec zimy, po obliczeniu PIT-a, robiła bardzo konkretną listę wydatków. W tym roku, dzięki całkiem przyzwoitej sumce, którą wypłaci jej skarbówka, będzie w stanie w końcu zrealizować swój finansowy plan w stu procentach!
Punkt pierwszy — cycki!!! Żegnaj, rozmiarze małe B, witaj — duże C… a może i D. To się jeszcze zobaczy.
Punkt drugi — minimum tydzień leniwego wygrzewania się na ciepłej hiszpańskiej plaży. Oczywiście, już z nowymi, cudnymi piersiami w bikini bez push-upu (wreszcie!).
Punkt trzeci — wymarzona skórzana sofa…
*
Po blisko czterech latach zaciskania pasa w końcu jej bilans finansowy był na plusie. Wszystkie długi pospłacane, a oszczędności napawają optymizmem.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze, obracając całe ciało to w lewo, to w prawo. Tak, zdecydowanie trzeba coś ze sobą zrobić! Tu coś zwisa, tam się wylewa… Jakaś masakra. Gdzie się podziały wystające pośladki?! Oklapły, jakby ktoś w nie przywalił z całej siły patelnią. A ta obwisła skóra na ramionach? Co to, do kurwy nędzy, ma być??? No cóż, na wszystko może w tym roku nie starczyć, ale najważniejsze, że zrobi porządek z cyckami. Nigdy dostatecznie nie urosły, a po trzydziestce zaczęły w dodatku coraz bardziej opadać. Szczęście w nieszczęściu, że nie miała dzieci, które wyciągnęłyby z nich całą elastyczność — wyglądałyby jak dwa suszone rodzynki. Magda doskonale wiedziała, że zawsze może być gorzej. Ba, nawet na pewno będzie gorzej! Z każdym rokiem przekonywała się na własnej skórze o sile grawitacji i spowalnianiu tempa metabolizmu. Jedyne, co ją pocieszało, to fakt, że wszystkie kobiety przechodzą to samo. Ale nie wszystkie stać na medycynę estetyczną! Sama perspektywa zbliżającego się zabiegu wywoływała na jej twarzy mimowolny uśmiech.
Znajome wibracje odciągnęły ją sprzed lustra. Tata. Albo ma kłopoty, albo… Dzwonienie o tej porze, a właściwie w ogóle dzwonienie do córki, nie było dla niego typowe.
— No co tam? — Po krótkim namyśle zdecydowała się odebrać.
— Cześć, jesteś w domu może?
— Tak, ale zaraz idę do pracy.
— Zaczynasz pracę o szesnastej? Od kiedy?
— Od dawna pracuję dodatkowo, popołudniami, mówiłam ci wielokrotnie. Co się stało?
Nastąpiła chwila ciszy, jak zwykle niezwiastująca nic dobrego. Ciekawe, co tym razem? A właściwie w ogóle jej to nie ciekawiło, ale nie za bardzo miała wyjście. W końcu byli najbliższą rodziną…
— A nic — zaczął ostrożnie, z typowym dla niego udawanym skrępowaniem.
— Mów!
— Miałabyś może pożyczyć choć z pięćdziesiąt złotych…? Oddam ci za tydzień, jak tylko dostanę rentę.
Magda przewróciła oczami i westchnęła niemal bezgłośnie. Z dwojga złego dobrze, że znów chodzi o pieniądze. Gorzej, jakby kolejny raz trafił do szpitala lub dzwonił, żeby wyciągnąć go z jakiejś meliny. Swoją drogą wyraźnie słyszała, że nie był do końca trzeźwy. To oznaczało tylko jedno — jeśli podrzuci mu pieniądze dzisiaj, to na sto procent do jutra nie będzie ich miał.
— Przyjadę jutro rano i ci dam.
— Hmm… A dzisiaj po pracy nie dasz już rady może?
— Nie. Poza tym późno wieczorem nie zrobisz już zakupów.
Oczywiście, że by zrobił — w całodobowym monopolowym. Oboje o tym doskonale wiedzieli, ale każde odgrywało swoją rolę. Tata uczciwego, nienadużywającego alkoholu obywatela, a ona nic niedostrzegającej, naiwnej córki. Tak było łatwiej. Dość się już z nim naszarpała, udowadniając mu alkoholizm i niegospodarność. Żadne argumenty do niego nie trafiały, wyparcie miał dopracowane do perfekcji, a pożyczane pieniądze jakoś nigdy do niej nie wracały.
Ustaliwszy termin udzielenia pożyczki, szybko się pożegnali, jak zwykle, nie interesując się zbytnio, co u kogo słychać.
*
Sięgnęła do szuflady w poszukiwaniu ubrań. Za pół godziny zaczyna pracę, a jest jeszcze w kompletnej rozsypce. Make-up totalnie do poprawki, wciąż nieprzebrana, paznokcie wołają o pomstę do nieba, a kawa dawno wystygła. No cóż, niech będzie mrożona, też może być.
Dzisiaj czerwień w roli głównej. Z domieszką czerni w postaci nowych pończoch. Zakładając je, pomyślała, że faktycznie mają całkiem fajny wzorek, tak jak zachwalała sprzedawczyni. Od czasu do czasu dobrze jest ubrać coś nowego. W końcu ile można paradować w kabaretkach? Jeszcze gorset… Wiązania nieco już się rozlazły, a może to cycki znów zmalały?! No trudno, po powiększeniu kupi sobie z dwa nowe, bo w ten i tak już się nie zmieści. Swoją drogą każdy powód jest dobry do zakupu nowych łaszków. Podeszła do stolika i odpaliła komputer, kładąc obok pilnik i lakier do paznokci. Rozsiadła się wygodnie, poprawiając perukę. Zauważyła, że w świetle dziennym jej rude, sztuczne włosy mają odcień młodej marchewki. Dotąd wydawały się jej bardziej czerwone, zapewne przez sztuczne światło. Na szczęście dni stawały się coraz dłuższe.
No to czas na show. Zalogowała się i chwyciła pilnik. Pewnie zdąży wyszlifować co najmniej jedną dłoń, zanim ktokolwiek „zapuka”. Jednak nic bardziej mylnego. Zastanawiające, jak często czekamy na coś z niecierpliwością i nie nadchodzi, a gdy tylko myślimy, że oto wygospodarowaliśmy trochę czasu, nagle ktoś nam go kradnie. Tylko nie to, znowu ten obleśny grubas z pryszczami! Już obmyślała plan, jak by go tu szybko spławić.
— Scarlett, moja piękna, to ja!!! — Jakby nie widziała… ale nie, musiał dobitnie zbliżyć swoją tłustą twarz do kamery i niemal obślinić ją soczystym buziakiem na powitanie! Bleee… Ohyda.
— Richard… — Posłała mu sztuczny uśmiech i z premedytacją kontynuowała piłowanie paznokci. Dla tego typa nie zamierzała marnować czasu.
Mężczyzna uśmiechał się od ucha do ucha, zagadując, co tam u niej słychać, i ubolewając nad faktem, jak to dawno się nie widzieli. Dla kogo dawno, dla tego dawno. Jakoś przez ten miesiąc nie tęskniła.
— Masz dzisiaj cudowną szminkę, taka krwista czerwień, bomba!
— Dziękuję.
— Co porabiasz, kochaniutka?
— Nie widać? — Ostentacyjnie zbliżyła do kamerki pilniczek do paznokci.
— No tak, o pazurki kotki dbać muszą… he, he, he, he. Chciałbym, żebyś mnie nimi podrapała tu i tam… Ach, na samą myśl nie mogę wytrzymać!
— Błagam… Tylko nie spuszczaj mi się tutaj, jak ostatnio.
Richard zmieszał się i burknął coś pod nosem.
— Coś mówiłeś?
— Nic…
Wzruszyła ramionami i przeszła jakby nigdy nic do piłowania prawej dłoni.
— Nie wiedziałem, że zauważyłaś… Teraz mi głupio.
Magda westchnęła i posłała mu sugestywne spojrzenie. Ten typ był jak dojrzewający nastolatek, niepanujący nad swoimi odruchami i popędem. Dlatego żadna dziewczyna nie chciała za bardzo z nim czatować. Wiadomo, że zdrowi fizycznie i psychicznie przystojniacy tu nie zaglądali, ale jednak większość klientów jakoś zachowywała resztki klasy. A spuszczanie się w spodnie na sam widok dekoltu to już był szczyt. Tak, Richard zdecydowanie miał psychikę rozhuśtanego hormonalnie i emocjonalnie nastolatka. Męczyło ją samo patrzenie na tego typa po pięćdziesiątce, a co dopiero konwersacja z nim. Żadne pieniądze raczej nie były tego warte.
Mężczyzna zagadywał ją jeszcze przez jakiś czas, ale na szczęście dość szybko dał sobie spokój. I dobrze, bo blokował linię, a tymczasem już dobijał się jej ulubiony klient. Nie było go jakieś dwa tygodnie, a jak na niego, to długo. Może nie tęskniła za nim, ale przynajmniej miło będzie pogadać z kimś elokwentnym i nastawionym na konwersację, a nie widoki.
— Tom, kochanie, miło cię widzieć.
Szczupły, młody mężczyzna spojrzał na nią podejrzliwie, ale po chwili radośnie pomachał jej ręką.
— Uff, już myślałem, że mnie ochrzanisz…
— A chciałbyś?
— He, he, na mnie te wasze teksty nie działają, zapomniałaś? Ale dawno nie dzwoniłem i może jesteś na mnie obrażona czy coś…
Magda miała ochotę się uśmiechnąć, ale zamiast tego postanowiła nieco się zabawić. Ostentacyjnie spojrzała gdzieś w bok, zachowując poważną, niemal posągową minę.
— No cóż… Mogłabym zrozumieć, gdybyś miał żonę albo pracował po dwanaście godzin na dobę. Ale jesteś singlem, w dodatku artystą, który pewnie w życiu nie przepracował na etacie miesiąca. Nie wiem więc, jak wytłumaczysz te dwa tygodnie ciszy. Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to lepiej zrób to szybko, bo poważnie rozważam rozłączenie się.
Tom przyglądał się jej przez chwilę, po czym jakby nigdy nic zmienił temat.
— Masz cudowne rajstopki! Jeszcze ich nie widziałem, nowe?
— Nie podlizuj się, nagrabiłeś sobie.
— Ależ ja tak z głębi serca! Naprawdę mi się podobają.
Uśmiechnęła się. No tak, tylko gej może zauważyć takie detale! I tylko Tom potrafił tak szybko i zabawnie przeskakiwać z tematu na temat. Nie potrafiła się na niego gniewać nawet na niby.
— No dobra, grzechy są ci odpuszczone.
— Ale że wszystkie? Trochę ich nazbierałem w ostatnim czasie.
— Nie wiem, czy chcę tego słuchać.
— I tak ci opowiem. Lepiej tak niż pisać pamiętnik, który mogłaby znaleźć moja babcia. A chciałbym, aby jeszcze trochę pożyła. Robi co rano świetne naleśniki!
— Nie mów, że nadal mieszkasz u babci. Przecież już byłeś spakowany.
— Eh… Długa historia.
Nie była jednak aż tak długa. Tom miał zwyczaj wyprowadzać się od swojej babci średnio dziesięć razy w roku. Za każdym razem, gdy postanawiał ujawnić swoją prawdziwą, czyli gejowską twarz. Zazwyczaj odwaga przychodziła wraz z pojawieniem się na horyzoncie jakiegoś przystojniaka. Ale szybko mijała, gdy się okazywało, że ten jest hetero albo po prostu nie szuka stałego związku. Ostatnio już się wydawało, że Tom znalazł odpowiedniego osobnika. Byli na kilku udanych randkach i postanowili na próbę zamieszkać razem. A więc Tom zaczął potajemne pakowanie, aby którejś niedzieli, gdy babcia będzie w kościele, wyprowadzić się do nowego ukochanego, by żyć z nim długo i szczęśliwie. Oczywiście, z wersją dla babci, że znalazł pracę w innym mieście. Po jakimś czasie miała w subtelny sposób dowiedzieć się, że jej ukochany wnusio nie przyprowadzi jej jednak wyczekiwanej od lat kandydatki na żonę. Lecz misternie przemyślany plan i tym razem nie wypalił… Nowy ukochany, w przeddzień przeprowadzki Toma do jego mieszkania, został przyłapany na esemesach z innym homoseksualnym mężczyzną. Przypadkiem zamiast do tamtego wysłał esemesa o ciekawej treści do Toma: „Jutro nie możemy się spotkać, wprowadza się do mnie nowy współlokator. Już tęsknię!!! Całuję, bądź grzeczny!”.
A więc długa historia Toma tak naprawdę skończyła się na kilku opisujących sytuację zdaniach i setce niewybrednych epitetów pod adresem, byłego już, kochanka.
— Przykro mi — skwitowała szczerze. — Ty to jednak masz pecha.
— No właśnie… I dlatego ciągle rozmawiam z tobą. Dorabiasz się na moim nieszczęściu.
— Cóż, już taka ze mnie harpia.
Roześmiali się oboje. Z nikim na czatach nie mogła być tak szczera jak z Tomem. I naprawdę było jej go żal, ale przecież doskonale wiedziała, że nie rozmawia z nią po to, żeby się wypłakiwać. Miał kompletnie pokręconą logikę, na szczęście jednak nie brakowało mu poczucia humoru, co pozwalało im obojgu na swobodną konwersację nawet na najbardziej porąbane tematy.
— No i wracając do tych rajstopek… — zmienił szybko kierunek rozmowy — obstawiam, że są sexy?
— Nie wiem, jeszcze nikt przed tobą ich nie komentował.
— Ale jak sądzisz?
— Kupione w sex-shopie, więc na pewno są sexy.
— Hmm… Ostatnio byłem w takim nowym u mnie w mieście i odkryłem kolejne zabaweczki dla kobiet. Kurczę, wy macie więcej gadżetów niż faceci! Po co wam to wszystko?!
— Zależy, o jakiej zabawce mówisz.
— A takie coś kulistego, wibrującego, z pilotem. Czy ty wiesz, jaki to ma zasięg??? No byłem w szoku. Testowałaś może?
Nie mogła powstrzymać napadu śmiechu. Fascynacja Toma kobiecą seksualnością stawała się coraz bardziej niedorzeczna… Często dowiadywała się właśnie od niego o różnych „nowościach”, sama zatrzymawszy się wieki temu zaledwie na jednym wibratorze. Starała się, co prawda, z racji wykonywanej pracy być na bieżąco, lecz co innego o czymś słyszeć czy coś widzieć, a co innego używać. Jakoś nie odczuwała takiej potrzeby. Od kilku lat była sama, ale mimo to wciąż uważała, że nie ma to jak mężczyzna w łóżku, a nie elektronika.
— Tom, skup się lepiej na zabawkach dla mężczyzn. Jak tak dalej pójdzie, to tylko one ci zostaną.
— Eh… Nie kracz, nie kracz. Wciąż łudzę się nadzieją, że się przestawię. O ile łatwiej by mi było, gdybym leciał na kobiety.
— Przestań iść w tym kierunku! Zrozum, że to nie jest jak program w telewizji. Nie przełączysz się pilotem.
— Ale może małymi kroczkami…
— Nie.
— Ale…
— Nie! Zobacz, siedzi przed tobą kobieta w sexy gorsecie, wyzywająco pomalowana, a ty na co zwracasz uwagę? Na rajstopy! Jesteś w stu procentach gejem, pogódź się z tym.
Tom jednak nie chciał się pogodzić ze swoją naturą. Z jednej strony, umawiał się z facetami, z drugiej, wydzwaniał do niej, próbując znaleźć odpowiedź, co w kobietach jest dla mężczyzn pociągające. Przegadali na ten temat dziesiątki godzin i kiedy już mu się wydawało, że zaczyna rozumieć, a nawet coś tam odczuwać wobec kobiet, zjawiał się jakiś mężczyzna, który w jednej sekundzie rozwalał system. Natury nic nie pokona. A naturą Toma był homoseksualizm. Koniec i kropka. Jakkolwiek by patrzeć, dzięki jego pokręconej logice i dążeniu do zrozumienia heteroseksualizmu miała stałego klienta, a tym samym całkiem niezłe dochody. Lecz nigdy go nie oszukiwała; doskonale wiedział, że nie popierała jego chęci przestawienia się na kobiety. Może dlatego tak lubił z nią rozmawiać? Być może była jedyną osobą, z którą mógł być szczery, w dodatku bez ryzyka, że cokolwiek komukolwiek wygada. Co jak co, ale nie zamierzała się nikomu chwalić swoją „dodatkową pracą”.
*
Od prawie czterech lat pracowała na kamerkach i tak naprawdę to właśnie to zajęcie stało się jej głównym źródłem dochodów. Całkiem zresztą przyzwoitych. To już nie była praca dorywcza. Kiedyś etat w korporacji wystarczył jej na wszystkie wydatki, ale życie tak się poukładało, że była zmuszona szukać dodatkowych finansów. Z czasem wideoczatowanie zaczęło przynosić większe dochody niż jej stały etat i pomogło wyjść z finansowych tarapatów. Teraz wszystko, co zarabiała, szło na górkę. Nie musiała już przejmować się kredytami i w końcu mogła pozwolić sobie niemal na wszystko.
Kasa jednak na swój sposób zawsze uzależnia. Chce się więcej i więcej… Nawet jak wydaje się tylko na siebie. Samotne życie miało swoje plusy. Mogła przejmować się tylko sobą i wydawać, na co chciała, bez konsultacji czy wyrzutów. Decydowała o wszystkim i z nikim nie musiała się liczyć. Co do mężczyzn, to szybko przekonała się, że po trzydziestce nie jest łatwo znaleźć księcia z bajki. Natomiast znalazło się kilku królów, którym się wydawało, że zostanie ich służącą. Zrozumiała też, że seks na pierwszej randce to niemal zawsze zły pomysł, gdy szuka się kogoś na dłużej. Minęło sporo czasu i kilkadziesiąt randek, zanim się poddała i całkowicie zmieniła swoje podejście. Właściwie po co jej kolejny facet?! Miłość po prostu nie istnieje — to tylko chwilowe zaburzenie gospodarki hormonalnej. Postanowiła więc zachowywać się jak typowy mężczyzna.
Jeśli miała na kogoś ochotę, po prostu szli do łóżka. Była jeszcze kwestia nieco bardziej wyrafinowanej rozrywki, lecz nigdy dłuższej niż dziesięć spotkań. Złota zasada. Facet musiał mieć oczywiście sporo do zaoferowania, inaczej nie traciła czasu. Jeśli do trzeciej randki nie wydał na nią przyzwoitej kwoty, czwarta nie dochodziła do skutku. Kolacja czy kino nie wystarczały. W ten sposób dorobiła się całkiem pokaźnej garderoby i jakichś dwóch kilogramów biżuterii. Nie wspominając o paru wypadach do ekskluzywnych ośrodków SPA. Jeszcze parę lat temu gardziłaby samą sobą, ale teraz była z siebie niemal dumna. Zresztą, czym jest tysiąc złotych dla kolesia w garniturze za pięć tysięcy i furze, za którą można pewnie kupić mieszkanie? Poza tym nie łudziła się — oni wykorzystywali ją tak samo, jak ona ich. Reasumując, uczciwa gra, w którą jeszcze parę lat zamierzała się bawić.
A do tej zabawy zdecydowanie przydadzą się nowe cycki! Latka lecą, grawitacja daje o sobie znać, trzeba więc podreperować się tu i tam. Jej ciało było przecież również narzędziem pracy, tak przynajmniej to sobie tłumaczyła…
*
Świadoma ulotności urody i młodości, nie mogła jednak nie myśleć o dalszej przyszłości. Dlatego ostatnio postanowiła poszukać sobie nowej pracy. Etat grafika w korpo zawsze zależał od aktualnego zarządu, o czym miała okazję niejednokrotnie się przekonać. W ciągu trzech lat zmieniała pracę dwukrotnie, a aktualna ewidentnie jej nie pasowała. Przez ciągłe nadgodziny nie była w stanie godzić roboty na kamerkach, nie wspominając o zwyczajnym zmęczeniu. Doszła do wniosku, że powinna pracować co najwyżej na pół etatu oraz sporadycznie brać zlecenia jako freelancer. Bezpieczne rozwiązanie — nie ograniczać się do jednego pracodawcy i jednocześnie nie wypaść z rynku. No i pozostawała wciąż możliwość kontynuowania pracy na wideoczatach.
Wysłała kilkanaście CV i została zaproszona na kilka rozmów. Istny maraton — w dwa dni pięć spotkań…