Читать книгу Pozerka - J. Harrow - Страница 6

3.

Оглавление

Z utęsknieniem czekała na piątek. Po takim maratonie i czekającym ją nazajutrz dymie w biurze chętnie wybierze się z Bartoszem na kolację. Facet wydawał się bardzo na poziomie, więc po całkiem udanej pierwszej randce ochoczo przystała na następną. Jego plusem zdecydowanie było miejsce zamieszkania. Jakieś trzysta kilometrów odległości stanowiło gwarancję nienaciskania na zbyt częste spotkania. Miał też gest, przynajmniej na pierwszej randce. Jedyne, o co się martwiła, to jego zamiary odnośnie do nadchodzącego spotkania — planował zostać w Bydgoszczy na noc… Nie miała najmniejszej ochoty iść z nim tego wieczoru do łóżka, a może w ogóle nie miała z nim na to ochoty. Nie mogła jednak się łudzić, że tego nie zaproponuje. Dorosły mężczyzna, dorosła kobieta, druga randka, piątkowa noc i brak płaczących w domu dzieci — jaki facet nie miałby w planach pikantnego zakończenia wieczoru?

Niejedna kobieta pewnie też, ale nie ona.

Nadszedł piątek i miła perspektywa weekendu przeszła w fazę realizmu. Wybiegła z biura kilka minut przed czasem, w duchu modląc się, żeby nikt nieodpowiedni jej nie zauważył. W piątki zawsze były duże korki, a ona bardzo się śpieszyła — o tej porze każda minuta miała ogromne znaczenie. Albo się utknęło w gigantycznym zatorze i traciło dobry kwadrans, przemierzając jakieś sto metrów, albo przemykało się błyskawicznie na zielonej fali. Każdy kierowca doskonale znał ten schemat. Jej udało się tym razem załapać na ciąg zielonych świateł i w kilka minut dotarła do galerii. Kaja już oczywiście na nią czekała przed umówionym butikiem, nerwowo zerkając na zegarek. Magdę wkurzał ten teatralny gest, ale zdawała sobie sprawę, że przyjaciółka nie ma pojęcia, czym jest praca, a już na pewno nie jest w stanie pojąć, iż szybsze opuszczanie biura może mieć jakiekolwiek negatywne skutki. Westchnęła z rezygnacją i pocałowała Kaję w policzek.

— No w końcu jesteś!

— Nie okazuj tak wylewnie swojej radości, bo jeszcze za lesbijki nas wezmą.

Kaja wytknęła jej ostentacyjnie język na znak zrozumienia przytyku. Po chwili grzebały w najlepsze między kolejnymi rzędami ubrań, trajkocząc o nadchodzącym wieczorze.

— A jak mi się totalnie nie spodoba? Będę się męczyć i kopać cię pod stołem. Jesteś na to na pewno gotowa?

Magda skinęła głową i wyciągnęła turkusową bluzkę.

— Ta powinna być dobra, przymierz!

— Niebieski…? — Skrzywiła się Kaja.

Uniesiona brew koleżanki zagnała ją jednak błyskawicznie do przebieralni. W końcu sama prosiła o pomoc w wyborze kreacji na randkę w ciemno. Wiedziała, że Magda ma o niebo lepszy gust od niej.

— Do dupy! — Donośny głos dobiegający zza zasłony obudził nawet sprzedawczynię, snującą się niczym lunatyczka między wieszakami. — Zdejmuję!

— Ani mi się waż! — Magda wparowała do przymierzalni i szybko zlustrowała efekt swojego wyboru. — Co od niej chcesz?

— Od niej nic, ja wyglądam fatalnie… Zobacz te fałdki!

Magda pomyślała w duchu, że przyjaciółka chyba faktycznie ostatnio przytyła, ale ugryzła się w język i przyniosła po chwili większy rozmiar.

— Widzisz, dużo lepiej. — Kaja powoli zaczynała się uśmiechać, choć zapewne z trudem przyszło jej pogodzenie się z faktem, że przestała wchodzić w swój rozmiar.

— Chińskie badziewia, zawsze robią mniejszą rozmiarówkę.

A jednak chyba się nie pogodziła… Magda uśmiechnęła się pod nosem, po czym zaciągnęła ją do obuwniczego. Co jak co, ale buty odgrywają na randce nie mniejszą rolę od makijażu czy fryzury. Nie zamierzała wstydzić się za Kaję. A ta, niestety, miała fatalne obuwie, w dodatku prawie nigdy nie umiała dobrać go do reszty ubioru.

— Jest chociaż wyższy ode mnie?

— Tak, mówiłam ci przecież.

— Eh, faceci zawsze sobie dodają, jakby chodziło o rozmiar penisa…

— Fakt, ale przecież to mi akurat powiedział Bartosz, a nie sądzę, żeby miał jakiś interes w powiększaniu penisa kolegi. Tfuuu! Wzrostu! Przez ciebie robię się wulgarna.

Kaja odpowiedziała coś w rodzaju „kto przez kogo” i po kolei zaczęła negować wszystkie podsuwane jej pod nos buty. Te za wysokie, te za kolorowe, tamte zbyt babcine. Magda gotowała się w środku, tym bardziej że nie miały zbyt wiele czasu. Sama robiła zakupy błyskawicznie. Doskonale wiedziała, czego szuka, oraz wyznawała zasadę, że nic nie jest zbyt wyzywające. Jak będziesz nijaka, to nikt cię nie zauważy. Odrobina ekstrawagancji jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Kaja za to była nudna do bólu. Od lat te same kolory i fasony. Czasami potrzebowała terapii szokowej, żeby dać się nakłonić na odrobinkę zakupowego szaleństwa.

— Usiądź i słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać!

— Co to? Allo, allo sobie przypomniałaś? — Usiadła jednak na pobliskiej pufie i z miną udającą powagę wbiła wzrok w poirytowaną twarz Magdy.

— Chcesz poznać faceta na poziomie.

— Tak.

— To nie było pytanie.

— Okej, już nic nie mówię…

— Jest kilka zasad, których absolutnie dzisiaj musisz przestrzegać, inaczej… Inaczej nigdy więcej nie pomogę ci w damsko-męskich sprawach. I nie licz na mnie w przyszły weekend. Okej?

Kaja patrzyła na nią z lekkim ubawieniem w oczach, ale po chwili zrozumiała, że ta mówi bardzo poważnie. Skinęła głową na znak przypieczętowania umowy.

— Zasada numer jeden: często się uśmiechaj, a już zawsze na powitanie i pożegnanie. Nie myl uśmiechu ze śmianiem się — to jest z kolei dość ryzykowne, z wyjątkiem reakcji na opowiedziany przez faceta kawał. W twoim wydaniu śmiech to zazwyczaj rechot żaby, więc lepiej poprzestań na uśmiechu.

Zasada numer dwa: zdaj się na niego przy zamawianiu jedzenia i alkoholu, a gdy on sam tego nie zaproponuje, to poproś go, aby ci coś polecił.

— A jak będę na coś uczulona?

— Nie jesteś, więc twoje pytanie jest bezzasadne.

Zasada numer trzy: nigdy go za nic nie krytykuj, a od czasu do czasu za coś pochwal lub zachwyć się czymś, co on powiedział lub co robi. Faceci mają rozbudowane ego, nie możesz go urazić na pierwszym spotkaniu, a pochwał nigdy za wiele.

Zasada numer cztery: nie opowiadaj o sobie. Nawet jak zapyta, to nie rozwijaj się i bądź bardzo oględna. Absolutnie nie mów o swoich wadach lub niepowodzeniach. Chyba że o tych wymyślonych…

Patrzyła na nią z uniesionymi brwiami, najwyraźniej niezbyt rozumiejąc sens czwartej zasady.

— Faceci tak naprawdę nie lubią słuchać, wolą mówić, szczególnie o sobie. A już na pewno nie znoszą użalających się nad sobą desperatek.

— Ale mam wymyślać sobie jakieś wady???

Magda teatralnie usiadła obok niej i założyła nogę na nogę. Czuła się niemal jak profesor wykładający tajne techniki, a Kaja była pierwszoroczniakiem — czystą tablicą, którą należy odpowiednio zapisać.

— Jakieś wady mieć musisz, ale tylko te kobiece. I tym płynnym sposobem przechodzimy do zasady numer pięć: pokaż mu, że czegoś nie umiesz, i pozwól mu sobie pomóc. Poczuje się jak rycerz biegnący z odsieczą. Musisz dać mu odczuć, że jest mężczyzną, a ty tylko słabą kobietą, potrzebującą jego pomocy.

— Ale że w czym konkretnie?

— Wymyśl coś! Na przykład, że skończył ci się płyn do spryskiwacza, a ty nie wiesz, jak go nalać, i będziesz musiała chyba wydać na mechanika. Choć to taka błahostka i wstyd ci się do tego przyznać, ale kompletnie nie znasz się na samochodach…

— Aleś trafiła! Lepiej się akurat znam od mojego byłego męża. Nie rób ze mnie blondynki. Bez urazy, ty jesteś farbowana.

— Nie rozumiesz. — Magda spojrzała na nią wymownie. — Dasz mu możliwość zaoferowania pomocy. Tym sposobem stworzysz mu naturalny pretekst do następnego spotkania.

Kaja przez chwilę przetrawiała opisany scenariusz, po czym przyznała koleżance rację. To, że była dość niezależną osobą, odstraszyło już niejednego godnego uwagi faceta. A ona teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebowała porządnego trafu. Po rozwodzie żyła w zasadzie jedynie z alimentów na dzieci. Nie miała najmniejszej ochoty iść do roboty, zresztą brakowało jej wykształcenia. Nie było jej potrzebne, gdy wychodziła za Piotra. Narzeczony z bogatej rodziny, przejmujący firmę po ojcu, nigdy nie nakłaniał jej ani do podjęcia pracy, ani do nauki. Żyła jak pączek w maśle, nie przewidziawszy tylko jednego scenariusza. Gdy Piotr odszedł, zostawił jej, co prawda, mieszkanie, ale straciła środki do życia. Alimenty, choć nie takie małe, nie wystarczały na utrzymanie poziomu, do którego się przyzwyczaiła. Radziła sobie niemal ze wszystkim — od wymiany uszczelek w kranie do wymiany koła w aucie… Niemniej nie radziła sobie kompletnie z okrojonym budżetem. To ją przerażało i motywowało jednocześnie. Musi znaleźć odpowiedniego mężczyznę!

— A co z rachunkiem po kolacji? Mam nadzieję, że on zapłaci.

Magda uśmiechnęła się rozbawiona obawami Kai.

— A niby po co tam idziemy? Z biedakiem i sknerą bym cię nigdy nie umówiła.

— Ani siebie…

Fakt. Sama szła tam w bardzo podobnym celu. Różniły się tylko oczekiwaniami co do długości relacji. Kaja szukała kogoś na stałe, a ona zdecydowanie nie. Nie zmieniało to faktu, że obie musiały odegrać dzisiaj podobne role i nie strzelić żadnej gafy.

*

Po tej rozmowie zakupy poszły jak z płatka. Kaja dała się namówić na granatowe szpilki i nie protestowała w kwestii taksówki. Jej pierwotny plan zakładał, że pojadą autem, bo przecież taksówka sporo kosztuje. W dodatku w dwie strony! Jednak wiekowe audi, po pierwsze, zdradziłoby jej status materialny, a po drugie, bycie kierowcą uniemożliwiało spożywanie alkoholu. A ten należał do kolejnych zasad wyłożonych jej potem przez Magdę. Jak mężczyzna zapyta „czego się napijesz?”, grzechem jest poproszenie o herbatę. Albo wybiera się jakieś drogie wino tudzież drinka z menu, albo z uśmiechem odpowiada „zaskocz mnie”. A facet nigdy nie zaskakuje herbatką ani kawką, ani soczkiem. Nie po to przyszedł na randkę, żeby nie pozwolić sobie na choćby odrobinę alkoholu. Magda w każdym razie nie znała żadnego mężczyzny, który wówczas zachowałby z własnej woli abstynencję. Alkohol pomagał się rozluźnić, a niepijąca kobieta mogła wprawić w zakłopotanie — czy wypada w takiej sytuacji, żeby on spożywał alkohol? Czy nie będzie miała nic przeciwko? Czy nie odbierze tego negatywnie? Tak, alkohol był zdecydowanym „must have” każdej pierwszej randki!

Pozerka

Подняться наверх