Читать книгу Tajemnica Zegarmistrza - Jack Benton - Страница 16
11
ОглавлениеChcąc odwiedzić najbliższą bibliotekę Slim musiał wrócić do Tavistock. Był sam w archiwum, gdzie tkwił nad ogromnymi stronami starych miejscowych gazet, pożółkłych ze starości.
Każda teczka zawierała wszystkie tygodniki z danego roku. Tak jak się spodziewał, w małomiasteczkowej gazecie roiło się od reklam miejscowych agentów nieruchomości i firm wypożyczających sprzęt rolny. Były również doniesienia o zniknięciu Amosa Bircha, ale były one krótkie i mało sensacyjne. Tytuł jednego brzmiał: Miejscowy zegarmistrz zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Dalsza treść była tak mdła, że stanowiła niemal oksymoron tytułu. Autor tekstu skupiał się głównie na rzemieślniczej przeszłości Amosa, jego unikalnych zdolnościach, a także rolniczych początkach. Nie było tam ani śladu spekulacji.
Najciekawszy artykuł znajdował się w teczce gazety Tavistock Tribune:
„Miejscowy rolnik i znany zegarmistrz, Amos Birch (53), zaginał w czwartkowy wieczór 2 maja. Zaginięcie zgłosiła policji jego żona, Mary (47). Amos był świetnie znany zarówno w kraju, jak i za granicą, ze względu na jego wymyślne zegary wykonywane ręcznie. Spekuluje się, że mężczyzna poszedł na wieczorny spacer wzdłuż Bodmin Moor, gdzie zabłądził. Uznawany był za osobę poczytalną i bez poważniejszych problemów zdrowotnych, lecz zdaniem jego żony był bardzo poddenerwowany w tygodniu zaginięcia. Rodzina prosi o przekazywanie jakichkolwiek informacji o zaginięciu Amosa policji w Devon i Kornwalii”.
Slim przeczytał artykuł kilka razy. Poddenerwowany? To mogło znaczyć cokolwiek, ale sugerowało, że Amos spodziewał się czegoś. Czy planował uciec, a może coś mu się stało?
Detektyw przypomniał sobie słowa kolegi z wojska, który twierdził, że dowody zbrodni często zostawiane są na długo przed jej popełnieniem. Postanowił cofnąć się o kilka tygodni i przeszukał gazety pod kątem jakichkolwiek informacji wiązanych z Amosem Birchem. Poza opublikowaną miesiąc przed zaginięciem informacją o przyznaniu Amosowi wyróżnienia od krajowego stowarzyszenia zegarmistrzów, nie znalazł nic.
Przyszła pora obiadowa, a oczy Slima zaczęły go już boleć od gapienia się w postarzałe wydruki. Postanowił więc przenieść się do pobliskiej kawiarni, aby zregenerować siły. Stamtąd zadzwonił do Kaya, lecz tłumacz nie miał jeszcze dla niego żadnych informacji na temat treści listu.
Umysł Slima, który kilka lat po jego haniebnym zwolnieniu z wojska stał się jego głównym narzędziem pracy jako prywatnego detektywa, był pełen niestworzonych pomysłów. Przecież nikt bez powodu nie odchodzi ze stabilnego związku. Trzeba uciekać przed czymś lub do czegoś.
Ilość możliwości była nieskończona. Mogło chodzić o kochankę, niezadowolonego klienta lub konkurencję. Slim za mało wiedział o Amosie, aby rzucać jakiekolwiek wnioski. Do tej pory udało mu się ustalić, że zegarmistrz było ponurakiem, którego profesja okrywała go aurą tajemniczości. Nawet ścieżka na Worth Farm oraz wysokie żywopłoty otaczające posiadłość zapewniały rodzinie Birchów odosobnienie, z którego teraz korzystali Tintonowie.
W kawiarni była budka telefoniczna. Slim wziął książkę telefoniczną z pobliskiej półki i wrócił do stolika. Wśród numerów było kilka tuzinów, przypisanych do osób o nazwisku Birch.
Slim zmierzał w stronę przystanku autobusowego, gdy nagle usłyszał za sobą głos. W jego tonie dało się wyczuć naleganie, więc detektyw odwrócił się. Po drugiej stronie ulicy stał Geoff Bunce. Machał do detektywa. Slim poczekał, aż mężczyzna przejdzie przez jezdnię.
- Tak myślałem, że to pan. Długi ten pański urlop.
- Jestem samozatrudniony, więc odpoczywam tyle, ile mi się podoba – wzruszył ramionami Slim.
- Udało się panu spotkać? Wie pan… z pańskim znajomym.
Sarkazm tej wypowiedzi wywołał w Slimie przypływ gniewu, ale z trudem udało mu się nadać swojemu głosowi spokojny ton.
- Z Amosem Birchem?
- Tak. Oddał mu pan zegar?
- Jeszcze nie. Pracuję nad tym.
- Proszę posłuchać. Nie wiem, kim pan jest, ale chyba lepiej by było, gdyby zabrał pan ten zegar i wracał, skąd pan przyszedł.
Slim nie mógł powstrzymać uśmiechu. Był dawnym żołnierzem piechoty morskiej, który odsiedział wyrok za napaść, a teraz otrzymuje groźby od świętego Mikołaja w zielonej kurteczce. Bunce również twierdził, ze służył w wojsku, lecz ciężko było to zauważyć.
- Co pana tak bawi? – spytał antykwariusz.
- Nic. Zaintrygował mnie pański ostry ton. Ja tylko chcę sprzedać stary zegar.
- Widzi pan, panie Hardy, nie jestem co do tego przekonany.
- Zapamiętał pan moje nazwisko?
- Zapisałem je sobie. Coś mi się w panu nie podobało.
- Tylko coś? – Slim westchnął, będąc już zmęczony tymi gierkami. – Dobra, chce pan poznać prawdę? Jestem tu na urlopie. Znalazłem ten zegar zakopany na Bodin Moor. Przez to cholerstwo nieomal złamałem sobie kostkę. Tak się składa, że obecnie zarabiam na życie jako prywatny detektyw. Ciężko mi oprzeć się tajemnicom.
- Cóż, to zmienia postać rzeczy – Bunce zmarszczył nos.
- O co panu chodzi?
Antykwariusz skinął, a następnie nadął policzki, jak gdyby miał wyjawić wielki sekret. Slim uniósł brew.
- Widzi pan – rzekł Bunce, - byłem ostatnią osobą spoza najbliższej rodziny Amosa Bircha, która widziała go żywego.