Читать книгу Tajemnica Zegarmistrza - Jack Benton - Страница 8

3

Оглавление

Slim siedział w swoim czystym i zadziwiająco dużym pokoju, jak na pomieszczenie w budynku, robiącym wrażenie niewielkiego. Wyciągnął zegar ze swojego plecaka i rozpakował go z plastikowej torby.

W ogóle nie znał się na zegarach. W jego ostatnim mieszkaniu był jakiś tani, plastikowy, będący pozostałością po poprzednich lokatorach. Jeśli chciał dowiedzieć się, która jest godzina, i tak sprawdzał ją na swojej starej Nokii lub kupionych po przecenie zegarkach na rękę, które były zwykle tak zadrapane, że ledwo dało się z nich cokolwiek odczytać.

Znaleziony przez niego zegar miał kształt drewnianego prostopadłościanu, stylizowanego na zimową chatkę. Miał zwisający dach oraz otwór na dolnej ściance, z którego wystawało kiedyś wahadło. Na tarczy znajdowały się nieco zaplamione, metalowe cyfry rzymskie. Otoczona była zawijasami i żłobieniami, które przedstawiały zwierzęta i drzewa. Były tam również symbole, prawdopodobnie słońca i księżyca lub pór roku. Na półkolu za tarczą zegara był cienki pasek, który przypominał odwrócony półksiężyc, a może niedokończoną podkowę. Na jego powierzchni widniało kilka zadrapań. Cały zegar był pokryty grubą warstwą lakieru, który wygładzało się dokładnie papierem ściernym.

Slim pokręcił głową. Nigdy wcześniej nie spotkał się z ręcznie wykonanym zegarem. Skoro ktoś poświęcił tyle czasu na zrobienie tak złożonego dzieła, to dlaczego owinął je w plastikową torbę i zakopał gdzieś na wrzosowisku?

Co ciekawe, zegar wciąż działał, chociaż nie miał wahadła. Co prawda spóźniał się o kilka godzin, a jego spód był mocno uszkodzony przez wodę w miejscu, w którym torba się porwała. Slim usiłował zajrzeć do środka, ale pokrywka była mocno przykręcona, a sam nie miał żadnych narzędzi. Mógł poprosić o nie panią Greyson, lecz nie miał ochoty rozmawiać z nią przed porankiem. Drewno pachniało torfem i stęchlizną. Slim był przekonany, że zegar był starszy od niego, więc miał ponad czterdzieści sześć lat.

Mężczyzna chwycił za leżącą na umywalce wilgotną szmatkę i przetarł nią zegar. Lakier szybko nabrał połysku, gdy tylko starto z niego żwir i pył. Szczegóły ozdobne stały się wyraźniejsze – wśród nich były myszy, lisy, borsuki i inni przedstawiciele brytyjskiej fauny. Zwierzęta kryły się wśród spiłowanych łuków i drzew. Pewne klikanie mechanizmu zegara sugerowało, że jego twórca miał wiedzę równą artyzmowi. Ktokolwiek go zbudował, miał ponadprzeciętne umiejętności i na pewno szczycił się swoim dziełem.

Slim ustawił zegar na szafce przy łóżku i wziął płaszcz. Przyszła bowiem pora na jego conocny spacer do miejscowego pubu, z nadzieją na załapanie się na ostatnie zamówienie. Nie uśmiechało mu się jedzenie trzecią noc z rzędu chińskiej zupki z kurczakiem i grzybami. Nie to, że nie lubił takich potraw. Po prostu w miejscowym sklepie można było dostać tylko jeden smak. Pewnej nocy wydawało mu się, że trafił w dziesiątkę, bo kupił tam fasolkę po bretońsku w puszce. Niestety, potrawa była trzy miesiące po terminie.

Gdy wyszedł, padała lekka mżawka, która po zmroku była nieodłącznym elementem Bodim Moor i jego okolic. Wciąż nie mógł przestać myśleć o zegarze.

Nie mógł chyba liczyć na bardziej tajemnicze znalezisko.

Tajemnica Zegarmistrza

Подняться наверх