Читать книгу Nieuchwytny - James Patterson - Страница 10
Rozdział 3
ОглавлениеTrzymam nerwy na wodzy do chwili, aż znajdę się na zewnątrz. Nie dam Dickinsonowi tej satysfakcji, nie zobaczy, jaka jestem wściekła. Nie podsunę mu argumentu, który mógłby wykorzystać przeciwko mnie, skoro za siedem tygodni spróbuję wrócić do pracy. (Ale tak naprawdę niewykluczone, że on już i tak dostał, czego chciał. Może podeprzeć się moimi mailami, opisać wedle woli naszą ostatnią rozmowę, wskazując, że mam „paranoję” i popełniłam najcięższy grzech analityka researchera, przejmując rolę agenta i zapominając o swoim miejscu w szeregu).
Kiedy drogą I-95 jadę z powrotem, kilka razy z całych sił walę w kierownicę. Wcale mi nie lepiej, a tylko ryzykuję, że połamię sobie palce.
– Dupek! – wrzeszczę. To trochę pomaga i od tego najwyżej zedrę sobie gardło. – Dupek! Dupek!
Dickinson trzyma mnie w garści po tej sprawie dyscyplinarnej. Czeka mnie okres próbny. Jeden fałszywy krok – albo coś, co Dickinson sam uzna za wykroczenie – i jestem skończona. Rany! Że też musiałam patrzeć na ten jego wredny uśmieszek, kiedy wmawiał mi, że potrzebuję terapii. Oboje wiemy, że mój jedyny problem dyscyplinarny polegał na tym, że za każdym razem, kiedy on kładł mi rękę na kolanie, ja ją spychałam. Nie przyjmowałam też zaproszeń na późne kolacje, a nawet obśmiałam pomysł wspólnego wypadu na weekend „tylko we dwoje”. I myślę, że właśnie ten śmiech przelał czarę goryczy. Następnego ranka Dickinson naplótł szefostwu, że to ja mu się narzucam i jestem coraz bardziej natarczywa. A do tego: „nieobliczalna” i „nieprzewidywalna”. Łatwo tak powiedzieć, trudniej temu zaprzeczyć. I już, proszę, okazuje się, że człowiek stwarza problemy dyscyplinarne.
Cholerny dupek.
Ale uspokój się, weź się w garść, Emmy. Pomyśl, jak z tego wybrnąć. Muszę coś zrobić. Nie mogę się poddać. Wiem, że te sprawy są ze sobą powiązane. Tyle że utknęłam w ślepym zaułku. Nie wolno mi ominąć kolejnych stopni, a Dick mnie blokuje. Nie ze względów merytorycznych, ale po prostu mści się. I nie mam ruchu. Co mi pozostaje? Czy jest inny sposób…
Chwileczkę.
Odpuszczam pedał gazu bez wyraźnej przyczyny – chyba że chciałam wkurzyć na maksa kierowcę SUV-a jadącego trochę za blisko mojego zderzaka – i zastanawiam się. Nie, nie. To ostatnia rzecz, którą powinnam zrobić.
Z drugiej strony tak, to może być jedyna opcja. Dlatego muszę spróbować.
Bo jeśli mam rację co do tego gościa, on staje się coraz lepszy w zabijaniu. A nikt nie wie nawet, że on istnieje.