Читать книгу Nieuchwytny - James Patterson - Страница 12
Rozdział 5
ОглавлениеDwa lata po otwarciu księgarnia w centrum Alexandrii nadal wygląda jak nowa. Czerwona cegła ze stolarką pomalowaną na bladoniebiesko. Szyba z nadrukowaną nazwą: BOOK MAN. Na wystawie – nowości wydawnicze, powieści i literatura faktu, choć jak to bywa dzisiaj, przeważają książki dla dzieci i albumy.
Przed wejściem biorę głęboki wdech, zastanawiając się raz jeszcze, czy to mądra decyzja. Ale przez ostatnie dwie noce prawie nie spałam i naprawdę nie mam lepszego pomysłu.
Popycham drzwi i wchodzę przy wtórze dyń-dyń wesołego dzwoneczka. Od razu go widzę, jeszcze zanim on mnie spostrzega. Ma na sobie kraciastą koszulę z krótkimi rękawami, wypuszczoną na wierzch, do tego niebieskie dżinsy i mokasyny. Aż mnie trochę zatyka na ten widok. Zawsze ubierał się w garnitur i krawat. W powietrzu unosi się zapach nowych książek i kawy. Kojąca, spokojna atmosfera.
Stoi za kontuarem, podlicza zakupy jakiejś pani, kiedy jego wzrok pada na mnie. Dla pewności jeszcze raz spogląda, po czym przypomina sobie, że trzeba się uśmiechnąć do klientki, i wrzuca jej do plastikowej torby zakładkę. Kiedy kobieta kieruje się do wyjścia, on podchodzi do mnie. Ociera dłonie o dżinsy i przystaje tuż obok.
– Cześć, Books.
Uznaję, że równie dobrze to ja mogę zacząć.
– Emmy.
Już sam ton jego głosu, niski i władczy, ale jednocześnie łagodny, przywołuje falę wspomnień, które odgrodziłam od siebie mentalną tamą. Może brzmi w tym nawet jakaś nutka czułości, bo przecież kiedy się ostatni raz widzieliśmy, osiem miesięcy temu, chowałam swoją siostrę. Pojawił się z rana w dniu pogrzebu, by złożyć mi kondolencje. Nie mam pojęcia, skąd się dowiedział – może zadzwoniła do niego moja matka, nie pytałam – ale przyszedł. Nie narzucał się, stał w grupie innych, dając do zrozumienia, że jest, gdybym go tylko potrzebowała. Zawsze potrafił mnie zaskoczyć.
– Dziękuję, że zgodziłeś się ze mną spotkać – mówię.
– Nie zgodziłem się. Po prostu przyszłaś.
– To dziękuję, że mnie nie wykopałeś.
– Jeszcze nie miałem szansy tego zrobić. Ale nadal mogę.
Uśmiecham się. Po raz pierwszy od wielu tygodni. Books wygląda świetnie. Jest w formie. Odprężony. Szczęśliwy. Świr. Czy nie powinien cierpieć po naszym zerwaniu?
– Wciąż jesteś kawowym snobem? – pytam.
Teraz on się uśmiecha. Odrobinę. Wbrew sobie. Tyle tu wspomnień. Nawet gdy był na państwowej pensji, zawsze chciał mieć najlepszy gatunek i zamawiał przez internet włoską kawę w ziarnach.
– Oczywiście – potwierdza. – A ty nadal jesteś zwariowaną męczyduszą z sercem na dłoni?
Słuszne określenie. Nikt nie zna mnie tak dobrze jak Books. A jednak takie pogaduszki między nami są nienaturalne, wymuszone. Właściwie mogę od razu przejść do rzeczy.
– Potrzebuję twojej pomocy – mówię.