Читать книгу Nieuchwytny - James Patterson - Страница 11
Rozdział 4
Оглавление„Sesja Grahama”
Nagranie nr 1
21 sierpnia 2012
Witajcie w moim świecie. Możecie nazywać mnie Graham. Będę waszym przewodnikiem. Zapraszam.
Nie znacie mnie. Moja anonimowość jest konieczna dla mojego sukcesu. Kiedy tak siedzę tu i mówię do was, nie jestem nikim sławnym. Ale będę, gdy te nagrania zostaną ujawnione, bez względu na to, kiedy zdecyduję się je udostępnić. Wtedy znajdę się na pierwszych stronach wszystkich gazet i magazynów na świecie. Będą pisać o mnie książki. Analizować mój przypadek w bazie Quantico. Powstaną strony internetowe na mój temat. Filmy.
Moja tożsamość pozostanie dla was zagadką – może nazywam się Graham, a może nie – więc cała wasza wiedza o mnie będzie oparta na tych nagraniach, na moim ustnym dzienniku. Dowiecie się tyle, ile pozwolę. Mogę wyjawić wam wszystko albo pewne rzeczy zataić. Mogę mówić prawdę albo kłamać.
Na początek coś o mnie. Byłem dostatecznie wysportowany, żeby grać w drużynie szkolnej, w liceum, ale niewystarczająco, by zajść wyżej. Miałem dobre wyniki, ale nie tak dobre, by zakwalifikować się do Ligi Bluszczowej. Pozostawały mi więc uczelnie państwowe. Nie znoszę cebuli w żadnej postaci, gotowanej czy surowej, to ohydne warzywo, bez względu na sposób podania. Znam trzy języki. Choć mój francuski ostatnio zrobił się żenująco marny. Ale potrafię powiedzieć „bez cebuli, poproszę” – albo jakiś odpowiednik tej frazy – w co najmniej jedenastu językach, do których doszły ostatnio grecki i albański. Wolę już ten wasz pop niż muzykę klasyczną lub starsze piosenki czy heavy metal, ale nie zdradzam się z tym przed przyjaciółmi. Kiedyś przebiegłem półmaraton w godzinę trzydzieści siedem minut. Już nie ćwiczę regularnie. I nigdy, przenigdy nie piję jasnego piwa.
Dwie z tych rzeczy, które właśnie wam powiedziałem, nie są prawdą.
Ale to jest: zabiłem mnóstwo ludzi. Nie uwierzylibyście, jak dużo.
A wy? Nawet nie wiem, kim jesteście. Czy osoba, do której kieruję te słowa, to istota wrażliwa, a może duch jednej z moich ofiar? Czy to malutki demon, który przysiadł mi na ramieniu, podszeptując do ucha mroczne myśli? A może profiler z FBI? Obrotny reporter? Lub zwyczajny obywatel, który pewnego dnia trafił na te nagrania w internecie i pochyla się z lubieżną fascynacją nad komputerem, żądny szczegółów, spragniony każdej szczypty informacji i wglądu w… umysł… szaleńca!
Bo oczywiście to właśnie będziecie próbowali zrobić. Zrozumieć mnie, zdiagnozować. To by was uspokoiło i dało wam poczucie bezpieczeństwa – gdybyście mogli przypisać mnie do jakiejś miłej, porządnej kategorii. Gdybyście mogli uznać, że moje zachowanie wynika z niedostatku miłości ze strony matki lub z jakiegoś traumatycznego przeżycia, które przewróciło mi świat do góry nogami, albo z choroby psychicznej dającej się zaklasyfikować według oficjalnie przyjętych kryteriów DSM-IV.
Ale nic z tego. Odkryjecie, że mógłbym zagadywać do was w najbliższym barze, przystrzygać żywopłoty w sąsiedztwie albo siedzieć obok was w samolocie z Nowego Jorku do Los Angeles, a wy nie zwrócilibyście na mnie większej uwagi. No oczywiście później moglibyście twierdzić, że było we mnie coś dziwnego. Ale w czasie rzeczywistym, kiedy stoję przed wami, dzielę z wami podłokietnik fotela lub siedzę naprzeciwko, nie wywieram specjalnego wrażenia. Nie jestem kimś, o kim pamiętalibyście chwilę później. Jednym słowem, wydaję się całkiem normalny, zwyczajny. A wiecie dlaczego?
Nie, nie wiecie. Ale ja wiem. Dlatego że jestem tak dobry w tym, co robię. I dlatego też nikt mnie nigdy nie złapie.
(koniec)