Читать книгу Sława - Janusz Korczak - Страница 2

Rozdział drugi

Оглавление

Przeprowadzka jest bardzo przyjemna, bo przy pakowaniu wolno wszystko robić; widzi się wiele przedmiotów, które były schowane, a pudełka i sznurki, które mama wyrzuca, można wziąć sobie na własność. Przeprowadzka nawet wtedy jest miła, kiedy na ulicy wykopano rowy; nawet wtedy, gdy się widzi łzy w oczach rodziców, smutek babci i kota.

Bo i kot jest smutny. Ziewa, myje się, miauczy, ciągle chodzi za babcią i starannie unika Wicusia. Wicuś chce wytłumaczyć, co się dzieje, ale kot nie słucha. Wicuś bierze go na kolana; kot przypomina sobie coś bardzo ważnego i szybko odchodzi.

Ojciec, Władek i Mania pojadą na furze z rzeczami, a babcia, mama i malcy – tramwajem. Władek trzyma dwa klosze od lampy, a Mania – klatkę z kanarkiem.

Jechali długo – długo, zupełnie innymi ulicami; potem weszli bardzo wysoko, a na każdym piętrze wiele osób im się przyglądało.

„Teraz będzie u nas czysto”, pomyślał Władek.

Bo mama mówiła, że brudno u nich jak w chlewie, że na parterze nie może być czysto, że dzieci przynoszą śmiecie i błoto z podwórza.

Obiadu dnia tego nie było. Spali na podłodze, bo łóżka trzeba dopiero zestawić, a przy jednym łóżku ułamała się noga.

Nazajutrz wszyscy wstali wcześnie. Wicuś nie chciał się ubrać – mama dała mu trzy głośne klapsy. Wicuś bardzo się zdziwił i zaraz przestał płakać. Zrozumiał, że na nowym mieszkaniu jest jakoś inaczej.

– Pijcie herbatę i wynoście się na podwórko – powiedziała mama.

Dawniej mama dodawała jeszcze:

– I nie bawcie się z łobuzami.

– Czy wszyscy mają wyjść? – zapytał Władek.

– Wszyscy – powiedziała mama.

Władek sprowadził ze schodów Wicusia tak samo ostrożnie, jak wczoraj niósł klosze od lampy. Wicuś był bardzo zadowolony, że tyle schodów ma do schodzenia; a Mania prowadziła Pchełkę i niosła trzy pudełka, bo się bała, że je mama wyrzuci.

Na podwórzu stanęli koło muru, a dzieci z podwórza przyglądały im się ciekawie; nic nie mówiły, tylko podchodziły coraz bliżej i patrzały. To było bardzo nieprzyjemnie tak nie znać nikogo.

Dopiero jedna starsza dziewczynka odpędziła wszystkich:

– Czego się gapicie? Nie widzieliście ludzi czy co? Odejdźcie sobie.

Posłuchali i odeszli, a ona została.

– Wyście się wczoraj sprowadzili – prawda? – zapytała.

– My – odpowiedziała Mania.

Właściwie Władek powinien był odpowiedzieć, bo starszy; ale on myślał, co zrobić, aby obca dziewczynka zrozumiała, że nie jest zwyczajnym łobuzem. Powiedzieć od razu, że chodził do szkoły, nie mógł przecie, bo nie chciał się chwalić; ukłonić się też nie mógł, bo czapkę zostawił na górze. Więc nagle powiedział:

– Dziękuję.

– Za co mi dziękujesz? – zapytała zdziwiona.

– Że ci wszyscy poszli sobie od nas.

Władek zrozumiał, że wyrwał się głupio, bo mama kazała dziękować za prezent, a dziewczynka nic im nie dała.

Potem zaczęli rozmawiać i nowa znajoma opowiedziała o swym ojcu bardzo dziwną historię. Mówiła szeptem, żeby nawet Mania nie słyszała, i zabroniła Władkowi powtarzać.

Władek wrócił do mieszkania dumny, że powierzono mu tak wielką tajemnicę, o której nikt wiedzieć nie powinien.

Sława

Подняться наверх