Читать книгу Seria o komisarzu Williamie Wistingu - Jorn Lier Horst - Страница 10
7
ОглавлениеSłońce rzucało pierwsze tego dnia promienie przez metalowe rolety w oknie sali posiedzeń. Plamy światła tańczyły po twarzach policjantów zebranych wokół stołu konferencyjnego. Śmiech i luźne rozmowy ucichły, gdy William Wisting wszedł do pokoju i zajął miejsce u szczytu długiego stołu. Zastanawiał się, w jaki sposób udało mu się zdobyć taki autorytet, że skupiał na sobie całą uwagę, gdy tylko pojawiał się w drzwiach. Ciążąca na nim odpowiedzialność i myśl, że wszyscy oczekują od niego wyjaśnienia sprawy zabójstwa, przerażały go, ale pocieszał się myślą, że nikt nie jest tego świadomy. Rozejrzał się dookoła i napotkał wzrok każdego ze śledczych.
Komendant, który przybył z siedziby okręgu w Tønsberg, żeby uzyskać informacje z pierwszej ręki, został z grzeczności pozdrowiony skinieniem głowy. Sverre Lysnes stał na czele okręgu policyjnego Vestfold od pierwszego stycznia, kiedy to wszystkie komendy w okręgu zostały połączone. Komendant twierdził, że dzięki reformie policja bardziej otworzy się na społeczeństwo, będzie lepiej zarządzać środkami finansowymi i stanie się efektywniejsza w zwalczaniu przestępczości. Tymczasem jedynymi rezultatami reformy, jakie Wisting zdążył zaobserwować, były nieczynne w nocy komisariaty, sfrustrowani policjanci i zrozpaczeni ludzie, którzy padli ofiarą różnych przestępstw i nie otrzymali na czas takiej pomocy, jakiej oczekiwali.
Wisting był z założenia sceptyczny wobec wszystkiego, co nowe i co wiązało się ze zmianami. Był nieufny, gdy do komendy trafiły pierwsze komputery i później, gdy otrzymali własne rozwiązania informatyczne i elektroniczne dzienniki operacyjne. Z niechęcią odnosił się nawet do używania telefonu komórkowego, ale z czasem musiał przyznać, że nowe technologie znacznie ułatwiały pracę i podnosiły jej standard. Nie miał też żadnych problemów z ich opanowaniem. Teraz jednak, choć reorganizacja nie uderzyła jeszcze w wydział kryminalny z całą siłą, miał pewność, że zmiany nie wyjdą na dobre nikomu: ani społeczeństwu, ani pracownikom.
Wokół stołu zebrało się w sumie trzynaście osób. Naprzeciwko Wistinga siedział Finn Haber i dwóch techników z Kripos razem z Nilsem Hammerem i Torunn Borg. Wisting cieszył się, że w ten weekend nie musiała zajmować się dziećmi i mogła wziąć udział w początkowej fazie śledztwa. Wiedział dobrze, że wielu śledczych postrzega ją jako osobę o wysokim morale i nie lubi bądź nie potrafi z nią współpracować. On sam niejednokrotnie doświadczył tego, że Torunn ze swoimi krótkimi komentarzami i nawiązywaniem do przepisów kodeksu postępowania karnego była niczym kubeł zimnej wody na głowy zapalczywych śledczych. Ale właśnie dzięki temu, że Borg nie była zwolenniczką dróg na skróty, Wisting uważał ją za jeden z filarów wydziału, bez których ten by sobie nie poradził. Ale było w niej coś jeszcze, coś trudnego do zdefiniowania, co sprawiało, że komisarz dobrze się czuł w jej towarzystwie. Zresztą, może chodziło po prostu o to, że udzielał mu się jej spokój i logiczne myślenie, dzięki czemu on sam lepiej pracował.