Читать книгу Przestrzenie manipulacji społecznej - Группа авторов - Страница 4
Część IZamiast wstępu
Rewizja obiegowych pojęć manipulacji
ОглавлениеMIROSŁAW KARWAT
Popularność terminu „manipulacja” i związanej z nim problematyki jest odwrotnie proporcjonalna do precyzji i konsekwencji w posługiwaniu się tym słowem, nawet przez wytrawnych badaczy. Termin „manipulacja” zrobił zawrotną karierę, czemu odpowiada imponująca kumulacja wiedzy na temat tak określanego zjawiska. Ale z tym postępem w badaniach i ich subtelnością ostro kontrastuje schematyzm powszechnie uznawanych i niejako automatycznie powielanych (na zasadzie „podaj dalej”) obiegowych definicji.
Pojęcie manipulacji w obiegu nauk humanistycznych i społecznych uległo sile inercji i presji stereotypów. Za „obowiązujące” i bezdyskusyjne powszechnie uznaje się definicje utożsamiające manipulację z oddziaływaniem skrytym i nieuświadamianym oraz skojarzenia jednoznacznie pejoratywne – z działaniem w złej wierze, nieuczciwym i podyktowanym intencją wykorzystania innych lub zaszkodzenia im, a w każdym razie motywowanym egoistycznie. Z góry zakłada się, że nazywanie manipulacją podstępnych działań dla dobra innych nie ma sensu (Łukaszewski i in., 2009, s. 15).
Nie znaczy to, że nikt nie widzi problemów z tym pojęciem. Ale odpowiedź na wątpliwości kryterialno-definicyjne bywa zaskakująca – na przykład wniosek, że potoczny i często chaotyczny użytek z terminu, jego uwikłanie w oceny i dylematy moralne oraz przewaga pejoratywnych skojarzeń (manipulacja jako „brzydkie słowo”) uzasadniają potrzebę unikania tego terminu w wypowiedziach naukowych, rezygnacji z niego w języku nauki i szukania określeń zastępczych (Fras, 1997, s. 99; Kamińska-Szmaj, 2004, s. 23, 25). Gdyby to potraktować poważnie, to z języka nauk społecznych i politycznych musiałoby zniknąć znacznie więcej „obciążonych” i potocznie nadużywanych terminów, choćby takich jak „propaganda” czy „indoktrynacja”. Rozwiązaniem jest dla badaczy nie unik terminologiczny, lecz akademicka pedanteria pojęciowa.
Stereotypowe definicje wymagają rewizjiStereotypowa lista wyróżników
Rozdział ten jest polemiką ze stereotypem manipulacji dominującym w literaturze przedmiotu, któremu przeciwstawiam projekt definicji adekwatnej. W obiegowych definicjach manipulacji regularnie powtarzają się te same kryteria uznawane powszechnie za wyróżniki manipulacji. Rozpatrywane z dystansu, tworzą pewną skalę konkretyzacji, a właściwie coraz dalej idących zawężeń zakresu tego terminu. Najczęściej są to – niestety – wyróżniki w rzeczywistości niespecyficzne dla manipulacji (tzn. cechy charakterystyczne także dla niej, ale nie wyłącznie dla niej) lub właściwe jedynie pewnym, lecz nie wszystkim odmianom manipulacji. Ogromna większość tych domniemanych wyróżników związana jest więc ze zbyt wąskim lub zbyt szerokim ustaleniem zakresu terminu, a niektóre są wyrazem błędu w definicji, zwanego w logice przesunięciem kategorialnym.
Z lektury takich dominujących, obiegowych definicji wynika następujący katalog ułomnych lub wręcz pozornych wyróżników manipulacji:
A. Właściwości związane ze świadomością adresata/obiektu oddziaływania: świadomość i rozmyślność działania sprawcy (premedytacja) (Lepa, 1997, s. 24–25), ukrywanie celów działania, zamiarów, maskowanie lub pozorowanie intencji (Szulczewski, 1984, s. 52, 58–59; Lepa, 1997, s. 26), analogicznie: ukrywanie możliwych skutków oddziaływania, sugerowanych zachowań, ukrywanie samego oddziaływania lub jego rzeczywistego charakteru (przez grę pozorów, mistyfikacje, fasady, deformację obrazu zjawisk) (Grzywa, 1997, s. 11), nieświadomość oddziaływania po stronie adresata (Grzywa, 1997, s. 12; Łukaszewski, 1984, s. 483), celowe, a skuteczne wprowadzanie w błąd (fałszywa sugestia, oszustwo, kłamstwo) (Olechnicki i Załęcki, 1998, s. 121; Grzywa, 1997, s. 10; Lepa, 1997, s. 23; Kirschner, 1994, s. 13–14).
Autorzy zasugerowani taką listą (sekwencją) wyróżników we własnych tekstach skłonni są zwykle do mocnych generalizacji, na przykład takich, że skrytość działania oraz odpowiadająca jej nieświadomość adresatów (w sprawie samego faktu oddziaływania lub jego celów, a nawet – nieświadomość istnienia manipulacji i nieznajomość jej metod) jest nie tylko bezwyjątkową właściwością manipulacji, lecz także niezbędnym warunkiem jej skuteczności (Łukaszewski, 1984, s. 484; Grzywa, 1997, s. 3).
B. Właściwości związane ze stosunkiem podmiotu manipulującego do ludzi, którymi steruje: utożsamienie manipulacji z oddziaływaniem tylko na innych (jako swego rodzaju „oczywistość”), zakamuflowane uprzedmiotowienie jednostek lub grup będących obiektem lub adresatem oddziaływania (Szulczewski, 1984, s. 63–64; Łukaszewski, 1984, s. 483; Grzywa, 1997, s. 12), instrumentalne traktowanie innych (jako narzędzia do osiągania własnych celów) (Grzywa, 1997, s. 10; Szulczewski, 1984, s. 49) przy lekceważeniu interesów ludzi manipulowanych i ponoszonych przez nich kosztów oddziaływania (Mandal, 2008, s. 52), rozmyślne wykorzystywanie innych – pasożytowanie na ich wysiłkach, nakłanianie ich do tego, co przynosi korzyść nie im, lecz manipulantowi, instrumentalne posługiwanie się potrzebami i wartościami społecznymi, osiąganie partykularnych korzyści dzięki instrumentalnemu potraktowaniu i uprzedmiotowieniu innych, osiąganie własnych korzyści za cenę cudzych strat, szkód i krzywd (nacisk na negatywne skutki i zaspokojenie cudzym kosztem), intencje eksploatatorskie lub destrukcyjne (zamiar zaszkodzenia innym lub w każdym razie gotowość szkodzenia im dla własnej korzyści), nierzetelność lub wręcz nieuczciwość w obranych sposobach oddziaływania (Edmüller i Wilhelm, 1999, s. 10; Puzynina, 1997, s. 180).
Jeśli więc manipulację rozumieć albo jako synonim, albo jako bardziej wyrafinowaną formę podstępu (d’Almeida, 2005), to w tych obiegowych ujęciach za kryterium podstępności oddziaływania uznaje się nie samą w sobie przebiegłość, chytrość, umiejętność przechytrzenia innych ludzi, lecz założoną z góry wyłącznie złowieszczą naturę tej szczególnej zręczności: intencję przechytrzenia, skrytość, wręcz spiskowy charakter działania, złośliwość, działanie w złej wierze itp.
Widoczna jest tu korelacja charakterystyk z pozoru czysto opisowych z moralistycznym stereotypem i uprzedzeniem. Wszak w potocznym ujęciu człowiek podstępny to, jak wiadomo, człowiek zły, czyn zaś podstępny to albo szachrajstwo, albo niegodziwość, albo jedno i drugie zarazem.
Tymczasem, gdyby oderwać się od tych natrętnych i utartych skojarzeń, a przyjąć do wiadomości, iż podstępu używają nie tylko złoczyńcy i szalbierze, ale również opiekunowie, nauczyciele, działacze charytatywni, mówcy, artyści, to przypomnielibyśmy sobie, iż ogólniejszy, opisowy i neutralny sens terminu „podstęp” jest inny. Ten rzeczownik – jako synonim słowa „podejście” – pochodzi od czasownika „podejść”, tzn. zbliżyć się do kogoś, nawiązać kontakt, w czymś go ubiec lub czymś zaskoczyć, wciągnąć go w jakąś grę, którą my lepiej lub wyłącznie sterujemy. I tylko tyle. Dzisiejsze skojarzenia to już zawężenia treści i zakresu terminu, wprowadzone w trybie definicji perswazyjnych, nie zaś opisowych. Są to intencjonalne zawężenia podyktowane potrzebą aksjologicznej jednoznaczności i pokusą maksymalnej prostoty, wręcz oczywistości kryteriów diagnostycznych – kolidujące jednak ze złożonym i niejednokrotnie wewnętrznie sprzecznym charakterem realnego zjawiska, jakim jest podstępny sposób działania.
Utożsamienie manipulacji z kłamstwem i oszustwem oraz naiwnością odbiorców
W wersji najbardziej potocznej (obecnej jednak również w publikacjach naukowych) stereotyp manipulacji sprowadza się do generalizacji skrajnej. Traktuje się manipulację jako synonim lub w każdym razie ekwiwalent kłamstwa albo oszustwa. Tożsamość manipulacji z kłamstwem, oszustwem, krętactwem, obłudą, rozumiana jest albo dosłownie (manipulant to po prostu łgarz lub cwaniak, i odwrotnie), albo wykwintnie (wtedy manipulacją nazywane są wyrafinowane, misterne, na przykład przewrotne i asekuracyjne, formy kłamstwa lub oszustwa). Wielu badaczy traktuje taką dystynkcję z wielką powagą, choć jako żywo przypomina to hierarchię pojęć odpowiadającą hierarchii stanów, mianowicie rozróżnienie i stopniowanie między nierządnicą, nałożnicą i kurtyzaną, czy dość podobne uściślenie, że głowa boli służącą, natomiast hrabina ma migreny i niedyspozycje. To ponętna pułapka, ale kryterium wyrafinowania nie zmienia faktu, iż uznanie nieprawdomówności i celowego wprowadzania innych w błąd oraz odpowiadającej temu nieświadomości lub wręcz naiwności odbiorców za atrybut manipulacji pociąga za sobą definicję zbyt wąską.
Widać to w oddziaływaniach na konsumentów. Subtelniejsza (znacznie subtelniejsza niż nawet dość wyrafinowana mistyfikacja) forma oddziaływania na nich polega na prowokowaniu reakcji i decyzji mimowolnych, sprzecznych z ich rozumem, wiedzą, doświadczeniem i początkową wolą, jednak zgodnych ze wzbudzonymi pragnieniami, pokusami, odruchami ciekawości, z poczuciem okazji, wybuchami zachłanności (Kondej, 2003; Topolska, 2000). Konsument wie lub podejrzewa, że to „lipa”, ale go to intryguje i wciąga, podobnie jak widza podczas występów iluzjonisty. Manipulacja jest tu sprzężona z siłą sugestii, i to sugestii – paradoksalnie – sprzecznej z tym, co odbiorcy ofert widzą, słyszą, czytają, co już wiedzą i rozumieją.
Oto kilka typowych przykładów – z dziedziny promocji i reklamy.
Zachęta: „Kup trzy puszki piwa, czwartą dostaniesz gratis”; napis na kartonie z mlekiem lub z sokiem: „1/4 gratis”. Nic tu nie jest gratis, bo ten „gratis” wliczony jest w koszt i zysk z całości, a zwiększony wskutek promocyjnej ceny obrót z nawiązką pozwala zarobić na tej „darowiźnie”. A jednak to działa. Dlaczego działa, skoro dobrze wiemy, iż nic tu nie jest gratis, to zaś słowne kuglarstwo jest poniekąd obrazą dla naszej inteligencji? I dlaczego kupujemy więcej niż zamierzaliśmy i potrzebowaliśmy (w dodatku w poczuciu okazji, oszczędności), skoro znęceni tym „potanieniem” przysporzyliśmy sprzedawcy większego zysku za cenę zmniejszenia własnych dochodów? Otóż dlatego, że jednak wpojono nam poczucie zysku.
Kredyt 0%! Tu przynęta oparta jest na dyskretnym przemilczeniu, że rekompensatą dla kredytodawcy, co więcej, gwarancją i korzyścią zarazem, uzyskiwaną natychmiast, są takie czy inne opłaty, nazywane zresztą szczerze manipulacyjnymi. A niektórzy potrafią nawet reklamować… darmowy kredyt! Czyżby chodziło o taki, którego nie trzeba spłacać, taki dar lub kredyt z możliwością umorzenia? Nie, oczywiście chodzi o kredyt bez dodatkowych opłat, z ratami bez odsetek. Dociekliwy klient zrzęda zapyta wprawdzie, czy to działalność dobroczynna, ale większości ten oksymoron nie drażni, nie zastanawia, lecz zachęca – mimo świadomości, że tak hojny kredytodawca w sobie znany sposób i tak na nas zarobi.
I jeszcze jeden przykład.
Manipulacja wielkością czcionki na szyldzie reklamowym przy warsztacie: U NAS OLEJE wymieniamy GRATIS. Wiadomo, że kierowca w ruchu lub podczas krótkiego postoju na światłach albo zauważy ten pomniejszony człon napisu, albo się go domyśli. Oczywiste jest dlań, że nikt nie rozdaje oleju za darmo. I trudno oczekiwać, że nie zrozumie, iż za wymianę oleju nie zapłaci (formalnie rzecz biorąc) pod warunkiem, że zakupi olej właśnie w tym warsztacie; obcego oleju z pewnością nie wymienią mu gratis. Ale tak czy inaczej, efekt sugestii i pokusy został osiągnięty: przebito konkurencję, u której płaci się i za jedno, i za drugie, wzbudzono poczucie oszczędności. Chęci skorzystania z tej oferty nie zmąci nawet natrętna myśl, że faktycznie tu także zapłacimy za jedno i drugie, tylko inaczej zaksięgowane.
Zauważmy jednak: adresat takiej oferty nie tyle jest nieświadomy (tym bardziej – okłamany lub oszukany w sensie dosłownym), ile „wodzony na pokuszenie” wbrew swojej świadomości.
Weryfikacja obiegowych kryteriów
Sprawdźmy teraz po kolei trafność przedstawionej listy wyróżników, pomijając od razu podważoną przed chwilą generalizację typu „manipulacja to kłamstwo/oszustwo jednych, a naiwność innych”.
Zacznijmy od kryteriów opartych na założeniu, że w manipulacji obiekt (adresat) oddziaływań „nie wie, co się święci”.
„Oczywistym” punktem wyjścia wydaje się założenie, iż z manipulacją mamy do czynienia (tylko) wtedy, gdy ktoś czyni coś pokrętnie, bo świadomie i rozmyślnie. Widać tu zasugerowanie ściśle intencjonalnym rozumieniem podstępu i podstępności. A stąd już tylko krok do aksjomatu, że manipulacja zawsze jest działaniem (aktem intencjonalnym), jej zaś atrybutem jest (musi być) premedytacja, czyli postępowanie wynikające z zamiarów, planów, kalkulacji z góry przemyślanych i postanowionych. Już tu konieczna jest pierwsza korekta: obok działań mających znamiona manipulacji (i te rzeczywiście bardziej interesują humanistę) istnieją również – nie zapominajmy o tym – sytuacyjnie uwarunkowane odruchy manipulacyjne oraz spontaniczne (choć celowe i „planowe”) zachowania manipulacyjne, a także – wbrew pozorom – manipulacja spontaniczna jako stała tendencja w zachowaniu jednostek i całych grup społecznych. Przykładem takiej odruchowej i spontanicznej manipulacji jest zachowanie mężczyzny, który w reakcji na pojawienie się pięknej kobiety „kogucieje”: wciąga brzuch, eksponuje swoją tężyznę, zaczyna się popisywać, mówić głośniej, staje się dowcipny i szarmancki, szuka pretekstu, by z nią nawiązać rozmowę. Idąc za głosem obudzonego popędu, chce zwrócić na siebie uwagę i wydać się atrakcyjny.
Innym przykładem manipulacji przynajmniej na wpół spontanicznej, a nie całkowicie wyrachowanej, jest stronniczość i tendencyjność w taktyce uczestników rozmaitych sporów:
Dlaczego w naszej definicji manipulacji uwzględniamy także zachowania nieświadome? Manipulacja nie zawsze z góry zakłada użycie przebiegłej taktyki. Często sami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że właśnie kimś manipulujemy. Apel do współczucia i łzy także mogą być próbą manipulacji, nawet jeśli manipulant nie stosuje ich świadomie. Zamierza naturalnie coś przez to osiągnąć, lecz nie zawsze rozmyślnie decyduje się na jeden ze środków manipulacji. Nierzadko zdarza się nam też popełniać błędy w argumentacji. Manipulujemy wówczas nieświadomi faktu, że operując pseudoargumentami, nieuczciwie wpływamy na reakcje partnera (Edmüller i Wilhelm, 1999, s. 11).
Przejdźmy do kolejnych kryteriów.
Ukrywanie rzeczywistych i właściwych celów działania, zamiarów, maskowanie lub pozorowanie intencji. Czy manipulant zawsze ukrywa swój cel? Czy tylko wtedy można mówić o manipulacji, gdy występuje dezinformacja lub dezorientacja? Otóż nie. Musimy przyjąć do wiadomości fakt, że zamiar manipulującego może być dla adresata lub świadka oddziaływań widoczny, zrozumiały i niewątpliwy, co jednak nie przeszkadza w osiągnięciu celu manipulanta, na przykład ze względu na wzbudzone emocje, brak czasu na reakcję, brak odporności na wywierany nacisk czy uzależnienie uczuciowe.
Przykład najbardziej ewidentny: reklama nie ukrywa, że chce nas namówić i skusić; impet większości reklam włożony jest w sugestywność, a czasem również w natręctwo przekazu, a nie w przemycanie treści. A przecież reklama niewątpliwie manipuluje nami – steruje naszymi wrażeniami, potrzebami, pragnieniami, naszą próżnością, snobizmem czy skąpstwem i zachłannością na zasadzie przynęty, zastawiania pułapki.
Zaprzeczeniem cech manipulacji może wydawać się przymus jako oddziaływanie jawne i wyeksponowane. Nie zapomnijmy jednak, że również przymus – wbrew pozorom – może być niewidoczny lub w każdym razie nieuświadamiany przez tych, których dotyczy; tak jest często z przymusem ekonomicznym, ale i z przymusem kulturowym urzeczywistnianym w procesach socjalizacji – wszak internalizacja norm, wymagań, ograniczeń sprawia, że nie są one odbierane jako narzucone. Ale taki przymus nie przestaje być przymusem, ani też nie staje się manipulacją tylko dlatego, że jest oddziaływaniem „nienatrętnym” i akceptowanym. Nawet przemoc może mieć charakter nie tylko jawny, otwarcie konfrontacyjny, ale również ukryty – tak jest na przykład z inteligentnymi, subtelnymi formami „prania mózgów” (to coś więcej niż „psychomanipulacja”), z wieloma działaniami partyzanckimi czy tym bardziej ze zbrodniczymi zamachami bioterrorystycznymi. Manipulacja nie ma więc monopolu na skrytość ani nieświadomość ludzi będących obiektem oddziaływania.
Ukrywanie możliwych skutków oddziaływania także nie jest jedyną postacią manipulacji, a więc nie może być jej istotą. Przykład: manipuluje ten, kto zaleca lub sprzedaje nam lekarstwo, lekceważąc i przemilczając przed nami ryzyko skutków ubocznych, ale również ten, kto w sensie formalnym nas o nich informuje, uprzedza, podkreślając jednak zarazem, że czyni to pro forma, sugerując, że ostrzeżenia i obawy są wyolbrzymione, względnie przesądzając o naszej zgodzie za pomocą informacji o braku alternatywy („istnieje pewne ryzyko, ale nie ma żadnego innego lekarstwa ani niczego lepszego”).
Ukrywanie samego działania nie zawsze jest konieczne ani nawet możliwe. Podstępny i przy tym skuteczny charakter mają również działania ostentacyjne, jawnie „pokrętne” lub prowokacyjne, na które adresat nie jest zdolny zareagować inaczej niż w sposób zaprogramowany przez manipulującego. Manipuluje nami nie tylko ten, kto nas bez naszej wiedzy podgląda, podsłuchuje, śledzi, zdobywając w ten sposób informacje, lecz także ten, kto prowadzi inwigilację natrętnie uwidocznioną. Nie tylko ten, kto za plecami rozsiewa niepochlebne plotki i wygłasza złośliwe komentarze na nasz temat, ale również ten, kto publicznie i frontalnie próbuje nas ośmieszyć lub pod pozorem dociekliwych pytań-przerywników usiłuje zakłócić i zdezawuować naszą wypowiedź (przeszkadza on nam jawnie, powodując nasze zdenerwowanie i zmieszanie, a publiczność prowokując do sceptycznego odbioru). Klasyczny repertuar erystyki jest manipulacją, a przecież w znikomym stopniu opiera się na skrytości, jest raczej rzucaniem wyzwania lub jawnie złośliwą dywersją.
Innym znanym przykładem oddziaływań ewidentnie manipulacyjnych, lecz bynajmniej nie skrytych, zakulisowych itp., są skandalistyczne sposoby zwracania na siebie uwagi lub wymuszania publicznej dyskusji na określone tematy. Wywoływanie skandalu to wypróbowana, niemal niezawodnie skuteczna forma manipulacji (Tematy z Szewskiej. Skandal, 2011).
Nieświadomość oddziaływania po stronie adresata – wynikająca czy to ze skrytości działania, czy też na przykład z nieuwagi adresata, jego zaabsorbowania czymś innym.
Kryterium „nieświadomości” jest uogólnieniem nadmiernym, półprawdą, gdyż obok oddziaływań dokonujących się poza wiedzą i namysłem obiektu (jednostki, grupy) do repertuaru manipulacji należą również oddziaływania obliczone właśnie na jego świadomość i na określone reakcje psychiczne – wrażenia, emocje, odruchy, ale też wyobrażenia, przemyślenia, wolę. Wspomniana już reklama (i podobnie propaganda) osiąga swój cel przez nawiązanie z nami swoistego kontaktu i płaszczyzny porozumienia, a nie przez ominięcie naszej świadomości. Jeśli pominąć szczególną kategorię (reklama podprogowa), to reklama (lub propaganda) zakłada manipulację świadomością, a nie manipulację ludźmi nieświadomymi. Inny przykład: osobnik, który chce kogoś sprowokować do pojedynku lub awantury, nie ukrywa ani tej intencji, ani faktu, że własnym zachowaniem temu komuś zagraża lub go obraża w sposób niemożliwy do zignorowania. I osiąga swój cel właśnie dzięki świadomości, a nie nieświadomości, osoby zaatakowanej.
Wielu autorów słusznie zwraca uwagę na to, że do żelaznego repertuaru manipulacji (reklamowych, propagandowych czy choćby w grach i manewrach wojennych) należą rozmaite formy mistyfikacji – stwarzanie pozorów, wznoszenie fasad, wywoływanie złudzeń lub wyobrażeń przesadnych (por. np. Uniszewski, 2000, s. 72).
W każdym razie „nieświadomość” ma charakter względny, dotyczy pewnych aspektów oddziaływania, a nie oddziaływania jako takiego.
Kryterium „nieświadomości” jest też bardzo nieprecyzyjne. W rzeczywistości w tych sytuacjach, w których stan świadomości jednostki lub grupy podlegającej oddziaływaniom ma znaczenie, występuje cała skala możliwych relacji między stanem świadomości a stanem rzeczy prezentowanym lub kształtowanym w ramach manipulacji:
• zupełna nieświadomość bądź celów i możliwych rezultatów wywieranego na nas wpływu, bądź samego oddziaływania;
• ograniczona świadomość (nie wszystko dostrzegamy i rozumiemy, często nie wiemy też, czego nie wiemy, a co powinniśmy wiedzieć);
• opaczna świadomość (postrzegamy sprawy lub oddziaływania w wypaczonej perspektywie, interpretujemy błędnie);
• świadomość wyparta (wypieramy ze świadomości fakty lub wrażenia, przeżycia, wspomnienia przykre, niepożądane, kłopotliwe, niewygodne lub odbiegające od naszych przyzwyczajeń i uprzedzeń; o czymś nie chcemy myśleć lub pamiętać, czegoś nie przyjmujemy do wiadomości);
• świadomość wyłączona, „uśpiona”, „unieruchomiona” (bezrefleksyjne postrzeganie zjawisk – siłą inercji nawet zjawisk nowych; działanie rutynowe; czynności powtarzane automatycznie);
• świadomość zredukowana do podświadomości (oddziaływanie na popędy, instynkty i element podświadomości zamiast na przemyślenia).
Pamiętajmy jednak, że oprócz manipulacji typu komunikacyjnego, kontaktowego (oddziaływania na kogoś przez określony, właśnie podstępny, sposób zwracania się do niego), istnieje też manipulacja typu regulacyjnego czy reżyserskiego, kiedy to kształtujemy czyjąś sytuację i świadomość, postawę przez sterowanie zmianami w jego otoczeniu – wpływ na jego położenie jest wówczas niezależny od jego świadomości i woli. Dla przebiegu i efektywności oddziaływań podstępnych może nie mieć znaczenia to, czy oraz ile wie i rozumie jednostka lub grupa będąca ich obiektem. Tak na przykład sterować strukturą popytu można nie tylko apelami, nakazami i zakazami, lecz również regulacją cen, która wpływa na zachowania konsumentów zarówno świadomych tego, jak i nieświadomych lub dowiadujących się o podwyżkach czy obniżkach już po fakcie.
Z kolei zbadajmy wartość wyróżników opartych na założeniu, że manipulujący przeciwstawia się innym ludziom.
W tym kontekście również przyjmuje się w punkcie wyjścia wątpliwą „oczywistość”: utożsamienie manipulacji z oddziaływaniem tylko na innych. A przecież to fałszywa i nieuzasadniona generalizacja. Istnieje również automanipulacja, czyli manipulowanie samym sobą, zarówno w celu zachowania dobrej samooceny, dobrego samopoczucia, sztucznego lub pozornego zwiększenia własnej sprawności albo atrakcyjności, jak i w celu wprowadzenia innych w błąd, wymuszenia na nich pewnych zachowań. Wywarcie wpływu na innych wymaga wszak „wczucia się” w odgrywaną rolę. Łatwo więc zauważyć na przykład, że najbardziej sugestywni są tacy mówcy, którzy poza sterowaniem nastrojami i uwagą publiczności zdolni są też do kontrolowanego samopobudzenia, wzbudzania w sobie zaraźliwych dla innych, bynajmniej nieudawanych namiętności, do zachowań dających ujście swojemu temperamentowi. Inny przykład to typowe dla ludzi w sytuacjach pokusy, zakłopotania czy zawstydzenia własnymi błędami, grzeszkami, samooszukiwanie albo tzw. nadrabianie miną (Kosewski, 1985). A już najprostszy i najbardziej ewidentny przykład automanipulacji to zażywanie viagry w celu pobudzenia swego – mocno już przygaszonego – popędu i poprawienia swojej seksualnej wydolności.
W następnych kryteriach zauważymy kolejno postępujące zawężenia treści i zakresu terminu „manipulacja”.
Instrumentalne traktowanie innych (jako narzędzia do własnych celów) to również cecha, która w obiegowych definicjach traktowana jest zbyt dosłownie i zbyt wąsko – zwłaszcza wtedy, gdy jest utożsamiana z uprzedmiotowieniem. Nie jest też ona wyróżnikiem manipulacji. Instrumentalne podejście do tych, na których wywiera się wpływ, występuje również w przymusie i w przemocy, a wbrew pozorom zdarza się nawet w perswazji, kiedy w celu przekonania posługujemy się jakimiś okazjami lub czyimś przykładem. A na marginesie odnotujmy, że nawet przymus i przemoc nie zawsze muszą być tożsame z instrumentalnym potraktowaniem człowieka poddanego oddziaływaniu: istnieje wszak przymus opiekuńczy, istnieje też przemoc żywiołowa (np. reaktywna, kompensacyjna lub atawistyczna) (por. Fromm, 1996), w której siła nie jest narzędziem osiągnięcia czegokolwiek, jest tylko nader specyficznym środkiem ekspresji, sposobem odreagowania rozmaitych urazów i frustracji.
Uprzedmiotowienie innych ludzi to kwalifikacja często relatywna i stopniowalna, a nie absolutna. Można kogoś uprzedmiotowić również przez instrumentalne posłużenie się jego podmiotowością, a nie tylko przez pozbawienie go podmiotowości czy jej zignorowanie. Manipulowani są nie tylko ludzie bezwolni, bezmyślni, z góry bezradni w danej sytuacji, lecz także, może nawet częściej, ludzie obdarzeni wolnością, suwerennością, aspiracjami do samostanowienia, samodzielnie podejmujący decyzje, wyczuleni na punkcie swojej tożsamości i godności (co nie wyklucza ich podatności na podszepty, prowokacje). Do nich w manipulacji trafia się nie lekceważeniem ich podmiotowości (jak w przymusie i zwłaszcza w przemocy), lecz hołdami dla tej podmiotowości, schlebianiem i kokietowaniem, „kupowaniem”, wkomponowaniem cudzych dążeń i rzeczywistych wpływów we własną strategię czy doraźną rozgrywkę. Intryga – królowa manipulacji – zakłada właśnie przemyślne sterowanie cudzą podmiotowością (Karwat, 2001; von Matt, 2009).
Manipulujący zawsze czyni manipulowanego narzędziem w działaniu zaprogramowanym przez siebie. Jednak nie zawsze ktoś potraktowany jak narzędzie nie jest tego świadom, nie zawsze też, będąc narzędziem, działa tylko w cudzym interesie, a nawet na własną niekorzyść. Równie dobrze możliwa jest manipulacja, w której obiekt oddziaływania jest instrumentem oddziaływania podjętego z myślą o jego potrzebach i pragnieniach. W polityce (choć nie tylko) często występuje sytuacja, w której ktoś jest, owszem, narzędziem, ale w zamian za udział w korzyściach osiąganych kosztem jeszcze innego podmiotu.
Z tym wiąże się rewizja kilku kolejnych – pochodnych – wyróżników.
Rozmyślne wykorzystywanie innych to wyróżnik także bezpodstawnie uogólniony. Można manipulować innymi również w celu zapewnienia korzyści lub bezpieczeństwa, ochrony im samym. W tym sensie pacjentem (zwłaszcza opornym, irracjonalnym) może manipulować lekarz, przekornymi i lekkomyślnymi dziećmi rodzice lub piastunka, sportowcem – trener, który bynajmniej nie pozbawia go jego osiągnięć i ich nie przywłaszcza, nawet sam traci na swej determinacji, natomiast podstępami stymuluje jego ambicję, wysiłki.
Instrumentalne posłużenie się potrzebami i wartościami społecznymi często występuje w manipulacji; jednak manipulować można również w celu realizacji lub obrony takich wartości; są wtedy właściwym celem działania, a nie pretekstem, parawanem lub tylko środkiem do innych celów. Dobitnym tego przykładem jest znany z licznych wcieleń historycznych model makiawelizmu ideowego, służebnego, misjonarskiego – ucieleśniany przez zakony (na czele z jezuitami) czy grupy rewolucjonistów. A znanym dziś w Polsce przejawem szlachetnej, społecznikowskiej manipulacji jest… fenomen Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – gdzie poza dyskusją jest autentycznie społecznikowska motywacja inicjatorów i wolontariuszy, społeczna służebność przedsięwzięcia, lecz równie niewątpliwy jest związek rekordowych wyników kwesty z zastosowaniem nowoczesnych form marketingu. Przekształcenie akcji charytatywnej – zwykle kojarzonej z powagą, smutkiem i nudą – w atrakcyjny spektakl, show i zbiorowe bicie rekordu zbiórki to oddziaływanie manipulacyjne (za zgodą uczestników!), porównywalne z nauczycielską umiejętnością przekształcenia trudnej nauki w atrakcyjną i kształcącą zabawę.
Osiąganie partykularnych korzyści dzięki instrumentalnemu potraktowaniu i uprzedmiotowieniu innych – to rozpowszechniona stereotypowa, bo jednostronna, opinia o manipulacji. Instrumentalne traktowanie i uprzedmiotowienie innych może nie przynosić manipulantowi żadnych korzyści bezwzględnych; zamiast nich może powodować straty lub też koszt tego uprzedmiotowienia i instrumentalizacji może przewyższać, i tym samym przekreślać, owe korzyści. Tak jest na przykład w toksycznym związku uczuciowym, chytrze podtrzymywanym przez dominującego i podstępnego partnera na zasadzie raczej masochistycznej niż eksploatatorskiej.
Jeszcze bardziej radykalne uogólnienie, że manipulacja polega (zawsze?) na osiąganiu własnych korzyści za cenę cudzych strat, szkód i krzywd, jest tym bardziej bezpodstawne. Manipulacja może służyć również wspólnym interesom, wspólnej lub wzajemnej korzyści.
Owszem, jeśli ktoś chce zapewnić sobie korzyści cudzym kosztem, to manipulacja jest doskonałym sposobem ich osiągnięcia (choć niejedynym, gdyż wykorzystywanie innych zapewnia też przymus i naga przemoc). Ale fałszywa jest implikacja odwrócona (jeśli ktoś manipuluje, to znaczy, że chce innych wykorzystać). Manipulacja może również przynosić korzyści – także zamierzone, a nie tylko uboczne – osobom lub grupom manipulowanym i całej wspólnocie. Jest tak nie tylko w przypadku manipulacji motywowanej ideowo, poczuciem służebności i posłannictwa, lecz także w manipulacji nader interesownej, jaka przyświeca na przykład zachłannym producentom i sprzedawcom pożytecznych społecznie nowinek technicznych, medycznych, artystycznych. Żerują oni na popycie, który sami sztucznie zwiększają i przyśpieszają swoją machiną reklamy, promocji, marketingu – lecz nie zmienia to faktu, że stają się pionierami i promotorami postępu.
A ponadto istnieje… manipulacja pod pewnym względem bezinteresowna. Taki charakter mają na przykład prowokacje zastosowane przez uczonych zbulwersowanych ekspansją pseudonauki w stosunku do redakcji czasopism i środowiska (w Polsce m.in. Tomasz Witkowski) (Witkowski, 2009). Spełniają one istotne funkcje demaskatorskie, kontrolne i korektywne, wymagają jednak odwagi, determinacji i gotowości do zaryzykowania własnym interesem.
Ta poprawka (nie tylko korzyści osiągane cudzym kosztem) odnosi się nie tylko do możliwych złych lub dobrych skutków manipulacji, ale również do samych intencji – do działania w dobrej lub w złej wierze.
Eksploatatorskie lub destrukcyjne intencje (zamiar zaszkodzenia innym lub w każdym razie gotowość szkodzenia im dla własnej korzyści) cechują niektóre (owszem, liczne) przypadki manipulacji; nie są jednak czymś, co należy do jej istoty, skoro manipulować (np. kręcić, przemilczać coś, udawać, ukrywać, rozgrywać) można również w intencjach życzliwych, opiekuńczych. I tak często jest w przypadku protektora, sojusznika, przyjaciela, opiekuna, który sam może tracić z powodu manipulacji dobrze służącej podopiecznemu. Tak się dzieje na przykład w sytuacji, gdy osoba bliska lub zaprzyjaźniona naraża siebie, chcąc uniknąć obciążenia oskarżonego swoim zeznaniem, gdy aptekarz „naciąga” interpretację wadliwej recepty na korzyść schorowanego i ubogiego pacjenta, gdy kochający mąż ukrywa lub bagatelizuje przed żoną przykre dla niej recenzje po jej występie, pociesza i chwali ją na wyrost.
Wadliwe jest też inne uogólnienie – założenie, że manipulacja zawsze oznacza nierzetelność lub wręcz nieuczciwość w postępowaniu, przy czym manipulujący ma być podwójnie nie w porządku: wobec ludzi i wobec wartości, zasad, które narusza, profanuje, wykorzystuje do niecnych celów z niskich pobudek.
Nie traćmy poczucia rzeczywistości: manipulować można również zgodnie z regułami gry i kryteriami obowiązującymi w danej dziedzinie i sprawie. Na przykład można posługiwać się nie tylko pozorami, hipokryzją, oszustwem czy kłamstwem, ale równie dobrze… prawdomównością lub tylko – należącą do pewnej konwencji – tajemniczością albo dwuznacznością. Na przykład szczera i prawdomówna impertynencja często lepiej służy czyjejś karierze niż układność i zakłamanie lizusa; prawdomówny bywa donosiciel (jego postawa jest obrzydliwa, lecz nie nieuczciwa, jeśli podaje informację prawdziwą); pocieszyciel lub komplemenciarz nie jest nieuczciwy – on tylko przesadza w dążeniu do sprawienia komuś przyjemności, dostarczenia mu zachęty, dodania otuchy. Pokerzysta, który nie jest szulerem, umie jednak zachować sławetną „kamienną twarz”, blefować, wygrywać pieniądze najsłabszą kartą – nie jest nieuczciwy, choć jest arcysprawnym manipulatorem (lecz na tym poniekąd polega ta gra hazardowa, w której o sukcesie stanowi taktyka). Flirtujący, który stosuje kokieterię i taktyki kusicielskie, uwodzicielskie, lecz czyni tak z powodu i w służbie swego uczuciowego zaangażowania, a nie w intencji „podboju”, wykorzystania i porzucenia partnera, także manipuluje, ale nie jest nieuczciwy. „Przeciąganie liny” i liczne prowokacje (sprawdziany, zachęty, wyzwania) to naturalne składniki gry miłosnej również w przypadku ludzi szczerze i wzajemnie zakochanych (Mandal, 2008; Plzák, 1973; Wojciszke, 1999). Podobnie jest w sferze zachowań politycznych. Manipuluje na przykład ten, kto nie przegapi w swej walce okazji, jaką mu zapewnia czyjaś autokompromitacja (żenujący błąd, ujawnione nadużycie, wypowiedź niemądra). Nagłośnienie tej cudzej wpadki, towarzysząca temu pryncypialna tyrada, sugerowanie otoczeniu wyłącznie prospołecznych motywów krytyki (takich jak oburzenie, obrona dobra wspólnego), choć to, co nas martwi i oburza, zarazem nas cieszy jako nasza korzyść, jest oczywiście manipulacją. Ale nie jest nieuczciwością – jaką byłoby oszczerstwo, żądanie od przeciwnika politycznego rzeczy niemożliwych czy przywłaszczanie sobie cudzych zasług.
Charakter i źródła błędów w definicjach
Z tej krytycznej inwentaryzacji wyraźnie wynika, że stereotypowe definicje manipulacji są pod pewnym względem zbyt wąskie (gdyż uznają za istotę manipulacji w ogóle i za cechę każdej konkretnej manipulacji właściwości charakterystyczne jedynie dla niektórych jej form), pod innymi zaś – zbyt szerokie (gdyż przypisują status kryteriów i wyróżników manipulacji właściwościom nieprzysługującym jej wyłącznie).
Praktycznie żadna z wymienionych w przedstawionym katalogu cech kryterialnych – skrytość oddziaływania i nieświadomość odbiorcy, instrumentalizacja, uprzedmiotowienie, rozmyślne wykorzystywanie innych, działanie na ich szkodę, osiąganie własnych korzyści dzięki cudzym stratom – nie jest absolutną specyfiką manipulacji. Cechy takie często towarzyszą również przymusowi lub przemocy. A zarazem żadna z nich nie wyczerpuje rezerwuaru intencji, motywów lub skutków manipulacji, gdyż istnieje również manipulacja ludźmi świadomymi i opierającymi się, manipulacja jawna i wręcz ostentacyjna (!), manipulacja korzystna dla adresatów, manipulacja w służbie cudzych lub wspólnych interesów. Kryteria instrumentalizacji oraz uprzedmiotowienia innych ludzi są zarazem i zbyt wąskie, i zbyt szerokie.
Definicje oparte na tych obiegowych kryteriach nie pozwalają też jednoznacznie i precyzyjnie odróżnić manipulacji od perswazji; a nie rozwiązuje tego problemu koncepcja „ukrytej perswazji”, skoro w wielu przypadkach manipulacji niczego innym się nie perswaduje, lecz pewnymi manewrami, faktami dokonanymi, jednostronnymi posunięciami i decyzjami narzuca im się pewne konieczności, ogranicza się ich swobodę manewru lub podważa ich zdolność suwerennego funkcjonowania.
Jakie jest źródło tych regularnie powielanych w kolejnych publikacjach błędów w definicjach manipulacji?
Pierwszym jest rutynowe podejście do wyróżników, a w konsekwencji zapominanie o różnicy między korelatami (przypadłościami) zjawisk a ich atrybutami. Z tym wiąże się niedostrzegane zwykle przesunięcie kategorialne, wynikające między innymi z niezdecydowania w kwestii statusu samego terminu „manipulacja”.
Ten poślizg w kategoriach polega na tym, że zamiast odnosić się do sposobu i mechanizmu oddziaływania – na takiej samej zasadzie jak to jest w pojęciu perswazji, przymusu, przemocy, terroru, sugestii – koncentrujemy uwagę na środkach działania i jeszcze bardziej na ich kwalifikacji moralnej. Kryterium moralne (uogólnione a priori) staje się punktem wyjścia definicji – zamiast być wtórnym moralnym komentarzem do obiektywistycznie zweryfikowanych cech zjawiska. Zauważmy: przytoczone definicje manipulacji w większym stopniu (poza kryterium skrytości i nieświadomości odbiorców) odnoszą się do intencji lub skutków niż do samej w sobie podstępności działania. A przecież termin „manipulacja” jako metafora – humanistyczne zapożyczenie z języka technicznego – jest określeniem w kategoriach pewnego rodzaju sprawności, zręczności, a nie w kategoriach aksjologicznych. Przypomina o tym etymologia i curriculum vitae samego terminu. Takie odwrócenie perspektywy z góry odwraca uwagę od tych desygnatów terminu „manipulacja”, które nie mieszczą się w schemacie konspiracyjno-szachrajskim. I to sprawia, że zamiast określać zbiór możliwych środków i narzędzi jako pochodny wobec metody działania, nagina się definicję tej metody do apriorycznie zawężonego zbioru środków. Dlatego oczywiste się staje, że manipulacją jest kłamstwo lub krętactwo, ale już trudne do pojęcia jest to, że manipulacją może być nawet prawdomówność.
Niezbędne dopełnienia i korekty w definicji manipulacji
Oddziaływania skryte (w których bądź sam fakt oddziaływania, bądź jego intencje, cele i możliwe skutki ukrywa się przed adresatem), względnie oddziaływania nieuświadamiane (także takie, w których samo oddziaływanie wprawdzie nie jest ukryte, lecz albo jest niedostrzegane, albo niedoceniane, albo niezrozumiane, albo nie w pełni zrozumiane, albo też zrozumiane opacznie), nie wyczerpują zakresu manipulacji. Manipulacją (podstępem) jest również oddziaływanie uświadamiane (nawet „aż za dobrze” dostrzegane i rozumiane) mające cechy arbitralnego (choć niesiłowego) sterowania cudzą psychiką, świadomością i zachowaniem.
Do zakresu terminu „manipulacja” należą więc jeszcze inne sytuacje, które trzeba uwzględnić w adekwatnej i kompletnej definicji:
1. Oddziaływanie uświadamiane, lecz prowokujące do reakcji mimowolnych, zwłaszcza niemożliwe lub trudne do uniknięcia. Na przykład: ostentacyjne zaczepki, skuteczne wymuszenie pojedynku lub bójki wywołanym wzburzeniem i standardami zachowań honorowych; użycie w reklamie lub w innej sytuacji wabienia silnych bodźców seksualnych, które gwarantują co najmniej efekt podniecenia i zainteresowania, często zaś zapewniają odruchy szybsze niż namysł i przemyślane decyzje.
2. Oddziaływanie uświadamiane, lecz w pewien sposób i w pewnym stopniu krępujące (ograniczające swobodę wyboru i manewru, narzucające pewne sytuacyjne konieczności – o charakterze fizycznym, przestrzennym lub konwencjonalno-symbolicznym). Oto przykłady: podstępne wymuszenie pewnych zachowań przez posunięcie, które coś utrudnia, uniemożliwia lub pozbawia sensu; podstępne narzucenie zobowiązań przez wykorzystanie i nadużycie zasady wzajemności (przysługi-pułapki rodzące nadużywane później zobowiązania, dług wdzięczności egzekwowany potem in blanco); natręctwo – jako oddziaływanie absorbujące i demobilizujące opornych (ulegamy dla świętego spokoju lub wskutek „skołowania”, na zasadzie „już sam(a) nie wiem, co mam teraz zrobić”).
3. Oddziaływanie uświadamiane, lecz nieuchronnie w pewien sposób ustawiające tych, których dotyczy (faktami dokonanymi, atutami pierwszeństwa stawiamy kogoś w pewnej narzuconej mu sytuacji, do której musi się odnieść, dostosować). Oto przykłady: narzucenie charakteru rozmowy sposobem powitania lub zignorowaniem powitania; odwołanie się w dyskusji ekspertów lub uczonych do argumentu hierarchicznego (stopień naukowy, wojskowy, stanowisko służbowe).
4. Oddziaływania uświadamiane, lecz rozbrajające, tzn. powodujące poczucie oszołomienia, bezradności lub demobilizacji. Przykład: obezwładniająca bezczelność (na którą nie jesteśmy w stanie zareagować w porę i zdecydowanie – z powodu zaskoczenia, zaszokowania, zdeprymowania).
5. Oddziaływanie uświadamiane, lecz otwarcie uzależniające. Uzależniające w dwojakim znaczeniu: albo „warunkujące” (uzależnienie dostępu do określonych dóbr, przyznania lub respektowania pewnych praw od określonego zachowania – to „miękki” odpowiednik przymusu), albo też powodujące trwałe uzależnienie, związanie z czymś lub kimś (przykład najprostszy to oczywiście postępowanie dealera narkotyków w stosunku do ich konsumenta).
Pełne spektrum manipulacji
Czas wyciągnąć wnioski z tej inwentaryzacji.
Pełne spektrum formy oddziaływania, jaką jest manipulacja, obejmuje nie tylko oddziaływania skryte i nieuświadamiane (lub nie w pełni albo ułomnie uświadamiane) przez adresatów, lecz także oddziaływania ostentacyjne (tzn. równie widoczne, jak demonstracyjne i wyzywające) oraz rozmaite sposoby podstępnego (niesiłowego) wymuszenia przez zachowania i manewry kształtujące czyjąś sytuację.
Każdy z tych trzech typów manipulacji opiera się na przewadze taktycznej (manewrowej), ale każdy z nich inaczej stwarza, osiąga lub wykorzystuje już istniejącą przewagę nad adresatem-obiektem oddziaływań.
W przypadku wpływu skrytego przewaga związana jest rzeczywiście z nieświadomością lub defektami świadomości adresata, oddziaływanie zaś polega na manewrach zakulisowych lub zakamuflowanych (całkowite ukrywanie, maskowanie czegoś) albo zawoalowanych (selektywne ukrywanie czegoś przez eksponowanie czegoś innego), względnie na zachowaniach, czynnościach, gestach, wypowiedziach symulacyjnych („udawanie”) albo dwuznacznych, wieloznacznych. Atutem manipulującego jest tu niewiedza adresata, wprowadzenie go w błąd (fałszywa sugestia, dezinformacja, okłamanie) lub spowodowanie jego dezorientacji i niepewności, co nie pozwala mu zapobiec niepożądanym stanom rzeczy, adekwatnie i w porę na nie zareagować.
W przypadku wpływu ostentacyjnego (uderzenia w czyjąś wrażliwość, zaszokowania go, podważenia jego pewności siebie i zdecydowania) przewaga związana jest z czyimś skrępowaniem, zakłopotaniem, konsternacją, zażenowaniem, zdeprymowaniem, zagubieniem w sytuacji niezręcznej; a typowym sposobem narzucania swojej woli lub osiągania pożądanego efektu jest bezceremonialność w naruszaniu rozmaitych konwenansów i standardów społecznych (np. reguły wzajemności, taktu), a nawet obezwładniająca bezczelność, tupet, na co odbiorca nie jest przygotowany i do czego nie jest zdolny ze względu na swoje usposobienie czy wyznawane zasady.
W przypadku niesiłowego wymuszenia przewaga wynika z uprzedzenia czyichś zamiarów i działań, zaskoczenia, jednostronnego przesądzenia czegoś własnym posunięciem (tu kłania się metoda „faktów dokonanych”), a typowym środkiem oddziaływania i potencjalną przesłanką sukcesu jest nachalność, natręctwo, osaczenie obiektu oddziaływań, względnie stworzona jakimś posunięciem pewna konieczność (np. konieczność odpowiedzi na zarzuty, rezygnacji z kandydowania w sytuacji publicznego posądzenia o nadużycia i wszczęcia śledztwa czy etykietalny imperatyw przyjęcia nawet ewidentnie nieszczerych przeprosin).
Ale tak czy inaczej po stronie manipulanta mamy więcej swobody i możliwości działania oraz pewności zamierzonego rezultatu, natomiast po stronie manipulowanego więcej ograniczeń, niemożliwości lub niezdolności, a nawet „musu” (co wypada lub co trzeba zrobić w danej sytuacji, czego nie można uniknąć itp.).
Adekwatna definicja manipulacji
Za adekwatne uważam określenie manipulacji brzmiące następująco:
Oddziaływanie ograniczające lub pozbawiające innych ludzi kontroli nad sytuacją i samokontroli zarazem; arbitralne sterowanie ich sytuacją, przeżyciami, sposobem myślenia i zachowaniami – oparte jednak nie na użyciu siły (co jest wyróżnikiem przymusu bezpośredniego lub przemocy) lub możliwości i groźby zastosowania siły (co jest cechą przymusu pośredniego), lecz na przebiegłości, na przewadze taktycznej zapewnionej przez uprzedzenie i zaskoczenie innych lub dzięki nadużyciu reguł społecznych, zasad współżycia, zwłaszcza zasady wzajemności.
Rozszyfrujmy tę formułę.
Co to znaczy, że ktoś pozbawił kogoś samokontroli lub w każdym razie ją osłabił, ograniczył? Polega to na efektach powszechnie znanych, jak na przykład: ktoś kogoś zdenerwował, sprowokował do niepohamowanego gniewu i odruchu przekory lub zemsty; ktoś wzbudził w kimś obawę, która skłania go do jakiegoś uniku, rezygnacji z jakiegoś zamiaru lub do szukania wsparcia, opieki nawet w przygodnym, a raczej podsuniętym sojuszniku; ktoś kogoś skusił – tzn. nakłonił do decyzji lekkomyślnej, sprzecznej z uznawanymi zasadami, wcześniejszymi postanowieniami lub oporami; ktoś spowodował jakąś obsesję.
Wbrew pozorom, samokontroli został pozbawiony (całkowicie lub częściowo) również ktoś, kto zachowuje wprawdzie równowagę emocjonalną (jest opanowany, spokojny, racjonalny w swoim toku myślenia, w swoich przewidywaniach, kalkulacjach i planach), ale opiera się na niepełnych lub wypaczonych informacjach, na wiedzy z gruntu fałszywej, założeniach wynikających nie tyle z własnego samodzielnego i krytycznego rozumowania, ile z przyzwyczajeń, własnego konformizmu i silnego nacisku otoczenia, z pozytywnych lub negatywnych uprzedzeń decydujących o przyjmowaniu do wiadomości lub ignorowaniu określonych informacji, argumentów i poglądów. Ktoś taki – skoro został niejako zaprogramowany, pozbawiony możliwości lub motywacji do namysłu, wyboru, skonfrontowania różnych racji – nie ma wystarczającego dystansu do własnej wiedzy ani do swych nastawień, i dlatego też nie ma wystarczającej kontroli nad własnym myśleniem i postępowaniem.
Utrata lub w każdym razie upośledzenie samokontroli (kontroli nad własnymi wrażeniami, uczuciami, skłonnościami, popędami i odruchami, wyobrażeniami – zwłaszcza złudnymi, życzeniowymi) oraz utrata lub ograniczenie wpływu na własną sytuację lub na przebieg i skutki zdarzeń, na charakter stosunków z innymi – to dwie strony medalu, pozostające ze sobą w dynamicznym sprzężeniu zwrotnym. Ten, kto nie panuje nad sobą, tym bardziej nie jest w stanie panować nad sytuacją, skutecznie wpływać na zachowanie innych i na to, co może się zdarzyć. Ale też najbardziej nawet świadomy, obdarzony samoświadomością, dystansem do własnych uczuć i wiedzy podmiot, postawiony przez cudze oddziaływanie w sytuacji zaskakującej (i to wtedy, gdy nie ma czasu na namysł i przemyślaną reakcję) lub na przykład w sytuacji pokusy, zagrożenia, skrępowania, uzależnienia, narzuconego podstępnie zobowiązania itd., wtórnie traci tę samokontrolę.
Wtórną jest kwestią, czy manipulant rozpocznie swoje oddziaływanie od podważenia samokontroli adresata tych oddziaływań, czy też od arbitralnego wyreżyserowania sytuacji narzucającej mu pewną skalę wyboru i stan psychiczny. W każdym razie zwykle osiąga efekt swoich manipulacji na obu płaszczyznach: adresat jego oddziaływań nie tylko czegoś nie może, lecz także sam już nie jest do tego zdolny; nie tylko do czegoś jest zmuszony, ale również sam tego chce lub przynajmniej w tym pomaga (Grzywa, 1997, s. 13). Pozostając przy przykładzie sterownego konsumenta, zauważymy, że nikt nikogo kijami nie zapędza do sklepu na kolejne promocje, wyprzedaże, okazje, zakupy w pakietach sprzedaży wiązanej. Formalnie rzecz biorąc, ten konsument sam chce rzucić się w wir sprowokowanych wydatków, w dodatku mówiąc sobie – gdy łapczywie, w nadmiarze kupuje dobra, które nie są mu niezbędne lub na które go nie stać – że zaoszczędził. Ostrzyżona owca czuje się zdobywcą, nieomal wilkiem-myśliwym.
Samokontroli, a przynajmniej pełnej lub wystarczającej kontroli nad samym sobą (nad swymi emocjami, wrażeniami, wyobrażeniami, tokiem myślenia, zamiarami i decyzjami), nie posiada nie tylko ktoś nieświadomy tego, co się dzieje lub intencji osób, instytucji zwracających się doń z czymś, ktoś niedostatecznie poinformowany, zdezorientowany lub wręcz rozmyślnie wprowadzony w błąd (np. oszukany lub okłamany). Podobny efekt psychologiczny osiągamy, gdy kogoś rozśmieszymy, rozbawimy i rozkojarzymy (przez co przestanie poważnie traktować sprawę poważną) lub wzburzymy (a wtedy oburzenie, gniew przekreślą lub ograniczą jego zdolność do zrozumienia sprawy i skłonność do namysłu), gdy komuś rzucimy wyzwanie stawiające pod znakiem zapytania jego sprawność, odwagę, honor, kompetencję – zmuszając go tym samym do określonej reakcji (np. podjęcia licytacji albo do zachowania honorowego). Repertuar prowokacji w znacznie większym stopniu opiera się na wymuszaniu reakcji mimowolnych niż na innych elementach, na przykład takich jak jednostronne przesądzanie spraw własnym działaniem lub wywoływanie złudzeń.
Niesiłowe ograniczenie lub pozbawienie kontroli nad sytuacją to na przykład wspomniane już natręctwo, osaczanie własnym naciskiem informacyjnym, emocjonalnym, ale też przytłaczanie „szumem informacyjnym”, selektywne absorbowanie uwagi czym trzeba i odwracanie jej od innych spraw dla manipulanta niewygodnych, wywoływanie poczucia dezorientacji lub niepewności, a także podstępne wymuszanie określonych uczuć, wyobrażeń i zachowań manewrami krępującymi lub skłaniającymi do reakcji obronnych, odruchów godnościowych itd.
Arbitralne sterowanie sytuacją lub myśleniem, emocjami i zachowaniem innych polega na tym, że nie mogą oni temu oddziaływaniu zapobiec, udaremnić go, lub skutecznie mu się przeciwstawić, ponieważ występuje efekt „kto pierwszy, ten lepszy” (przez „ustawienie” kogoś, wmanewrowanie w jakąś sytuację, uwikłanie, fakty dokonane, zaskoczenie) lub dzięki nieświadomości, niewiedzy, niezrozumieniu oddziaływania przez odbiorcę. Wtedy występuje asymetria w sile podstępnego wpływu oraz okazywanego mu oporu.
Przewagę i jednostronność oddziaływania zapewnia przy tym nie siła, lecz przebiegłość, zdolność przechytrzenia, uprzedzenia, zaskoczenia, skrępowania. Zatem ściśle manipulacyjny i czysto manipulacyjny charakter mają tylko takie formy oddziaływania, które opierają się na wzbudzeniu niepewności, wątpliwości, wahań, albo złudnych wyobrażeń i oczekiwań, pochopnych postanowień lub reakcji, na dezorientacji, rozmyślnym wprowadzeniu w błąd, ale równie dobrze mogą się opierać na jawnym zakłóceniu czyjejś równowagi psychicznej i sprawności poznawczej, na podważeniu równowagi między uczuciami a rozumem, sprowokowaniu innych do zachowań mimowolnych itd.
Należy jednak pamiętać, że istnieje nie tylko „czysta” (gatunkowo) manipulacja, lecz również jej sploty z innymi metodami wywierania wpływu i formami oddziaływania. Na przykład manipulacja może iść w parze (ale jako „partner dominujący w związku”) z perswazją. Wtedy elementy rzetelnej i logicznej argumentacji przeplatają się z elementami erystyki lub nacisku emocjonalnego zakłócającego cudzą sprawność myślenia i samodzielność decydowania. Manipulacja może też zręcznie i bezpiecznie dla manipulanta wiązać się z sugestią – zwłaszcza fałszywą sugestią, aluzją czy insynuacją, która nie jest tym samym co ściśle pojęte kłamstwo (manipulant tylko naprowadza na zwodniczy tok rozumowania, błędne wyobrażenia lub wnioski). To jeden z najwdzięczniejszych rodzajów manipulacji: być dobrze zrozumianym i wysłuchanym w czymś, czego formalnie i wprost nie powiedziało się, a co nasuwa się odbiorcom jako oczywistość. Niezwykle bogaty jest repertuar sugestywnej wieloznaczności i sugestywnych niedopowiedzeń, przemilczeń (Karwat, 2010). Wreszcie, manipulacja często łączy się z przymusem lub przemocą; tak zwykle jest w strategiach i taktykach makiawelizmu, zgodnie zresztą z dyrektywą samego pana Mikołaja („Bądź na przemian lub zarazem lisem i lwem”; Machiavelli, 1979).
Gdy chodzi o mariaż podstępu z siłą, to kryterium rozstrzygającym o kwalifikacji (czy to przymus lub przemoc, czy też manipulacja) jest ustalenie, co w danym oddziaływaniu jest celem, a co środkiem oraz to, czy posługujemy się instrumentalnie własną, czy też cudzą siłą (lub samą możliwością jej użycia). Na przykład zastraszanie innych i łamanie ich oporu ekspresją własnej agresywności i brutalną demonstracją własnej destrukcyjnej siły, a nawet okrucieństwa, jest znamieniem przemocy lub wręcz terroru; groźba użycia (własnej) siły to komponent przymusu; natomiast szachowanie lub wręcz straszenie odbiorców niebezpieczeństwem, zagrożeniem ze strony cudzej siły (popularna metoda straszaków – w demagogii, ale i np. w naciskach dyplomatycznych, w taktykach negocjacyjnych) – to już typowa (choć nie „czysta”) manipulacja, to manipulacyjne posłużenie się czynnikiem przymusu lub przemocy.
Przebiegłość zwykle utożsamiana jest z predyspozycjami do przechytrzania innych, co z kolei na ogół sprowadzane jest do umiejętności oszukania lub okłamania, a w każdym razie „podpuszczenia” do czegoś. Te skojarzenia są bliskie istoty tej właściwości, ale jeszcze niepełne. W istocie, w przebiegłości najważniejszą rolę odgrywa spryt, a jego sprawdzianem jest rozbieżność między wzbudzonymi u kogoś oczekiwaniami a tym, co go spotkało, lub tym, jak zakończyła się sytuacja kontaktu, współdziałania czy rywalizacji. Ale do tego prowadzi nie tylko skuteczna dezorientacja lub dezinformacja, nie tylko zręczne ukrywanie czegoś, udawanie czegoś lub kogoś, nie tylko nawet wieloznaczność komunikatów i stanów rzeczy, lecz także przebicie kogoś w swoistej licytacji poziomem racjonalności, dalekowzrocznością przewidywań. W rozlicznych rozgrywkach dyplomatycznych, wywiadowczych czy biznesowych niejednokrotnie przegrywa nie tyle ktoś, kto jest niezorientowany lub naiwny, ile ktoś, kto nie nadąża za wielowariantowością i tempem prowadzonej gry, kto rozumuje i przewiduje cudze posunięcia jak najbardziej racjonalnie, ale pozostaje opóźniony o krok lub nawet kilka możliwych kroków lub został uwikłany w toku gry w jakąś przeszkodę, której zawczasu nie mógł przewidzieć ani uniknąć. To manipulacja wyższego stopnia, porównywalna z kombinatoryczną subtelnością pojedynku szachistów.
Przewaga taktyczna – w odróżnieniu od merytorycznej i moralnej (która jest charakterystyczna dla perswazji) oraz siłowej (charakterystycznej dla przymusu lub przemocy) – polega na tym, że to manipulant ma większą swobodę manewru, którą ogranicza innym oraz na tym, że to od jego posunięć uzależniona jest sytuacja i sama możliwość działania innych. Może on innych ubiegać, zaskakiwać, krępować, ale też szachować, zwodzić i sprowadzać na manowce. Przewaga ta objawia się na płaszczyźnie poznawczej (sprawca lepiej rozumie spowodowaną lub wykorzystaną przez siebie sytuację i jej możliwe skutki), emocjonalnej (większą determinację, sprawność i konsekwencję przejawia inicjator i „lider” rozgrywki, usatysfakcjonowany swą rolą prowokatora lub reżysera) oraz pragmatycznej (ten, kto lepiej rozumie sytuację i przewiduje jej rozwój oraz czerpie z tego satysfakcję, jest lepiej przystosowany do dalszego ciągu zainicjowanej gry, a nawet do wyłącznego, udzielnego sterowania nią) (Karwat, 2002).
Jak widać, w przedstawionej definicji mieszczą się różne wymieniane zwykle z osobna, a nawet rozpatrywane w przeciwstawieniu, relacje i sytuacje; mają one bowiem wskazany w tej formule wspólny mianownik – i to on stanowi o istocie manipulacji.
Literatura cytowana
Ajdukiewicz, K. (1974). Logika pragmatyczna. Warszawa: PWN.
d’Almeida, F. (2005). Manipulacja w polityce, w reklamie, w miłości. Gdańsk: GWP.
Beck, G. (2007). Zakazana retoryka. Podręcznik manipulacji. Gliwice: Helion.
Budzyńska-Daca, A. i Kwosek, J. (2010). Erystyka, czyli o sztuce prowadzenia sporów. Warszawa: WN PWN.
Dobek-Ostrowska, B., Fras, J. i Ociepka, B. (1997). Teoria i praktyka propagandy. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.
Edmüller, A. i Wilhelm, T. (1999). Metody manipulacji. Wrocław: Kursor Multimedia.
Fras, I. (1997). Język propagandy politycznej. W: B. Dobek, J. Fras, B. Ociepka (red.), Teoria i praktyka propagandy. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.
Fromm, E. (1996). Serce człowieka. Jego niezwykła zdolność do dobra i zła. Warszawa–Wrocław: WN PWN.
Gracjan, B. (2004). Brewiarz dyplomatyczny. Warszawa: Instytut Wydawniczy PAX.
Grzywa, A. (1997). Manipulacja. Mechanizmy psychologiczne. Kraśnik: Mad Graf.
Hahne, P. (1997). Siła manipulacji. Dziś toczy się walka o naszą wolność jutro. Warszawa: Oficyna Wydawnicza „Vocatio”.
Joule, R.-V. i Bavois, J.-L. (2006). Gra w manipulacje. Wywieranie wpływu dla uczciwych. Gdańsk: GWP.
Kamińska-Szmaj, I. (2004). Propaganda, perswazja, manipulacja – próba uporządkowania pojęć. W: P. Krzyżanowski, P. Nowak (red.), Manipulacja w języku. Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
Karwat, M. (2001). O perfidii. Warszawa: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA.
Karwat, M. (2002). Manipulacja jako metoda mentalnego uzależnienia. W: R. Paradowski, P. Załęcki (red.), Kulturowe instrumentarium panowania. Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek.
Karwat, M. (2005). O wymuszeniu medialnym (pamflet na medialny samograj). W: M. Duczmal, B. Nierenberg (red.), Media elektroniczne w procesie komunikacji rynkowej. Opole: Wydawnictwa Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji.
Karwat, M. (2006). O złośliwej dyskredytacji. Manipulowanie wizerunkiem przeciwnika. Warszawa: WN PWN.
Karwat, M. (2007). Teoria prowokacji. Analiza politologiczna. Warszawa: WN PWN.
Karwat, M. (2010). Manipulacyjne formy komunikacji politycznej. W: P. Dudek, M. Kuś (red.), Prawne, ekonomiczne i polityczne aspekty funkcjonowania mediów i kreowania ich zawartości. Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek.
Kirschner, J. (1994). Manipulować – ale jak? Osiem praw postępowania z ludźmi. Warszawa: Sokrates.
Kochan, M. (2005). Pojedynek na słowa. Techniki erystyczne w publicznych sporach. Kraków: Znak.
Kondej, A. (2003). Polowanie na klienta. Jak nami manipulują producenci i sprzedawcy. Białystok: Wydawnictwo SBK Marketing.
Kosewski, M. (1985). Ludzie w sytuacjach pokusy i upokorzenia. Warszawa: Wiedza Powszechna.
Krzyżanowski, P. i Nowak, P. (red.) (2004). Manipulacja w języku. Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
Lepa, A. (1997). Świat manipulacji. Częstochowa: Tygodnik Katolicki „Niedziela”.
Łukaszewski, W. (1984). Szanse rozwoju osobowości. Warszawa: Książka i Wiedza.
Łukaszewski, W., Doliński, D., Maruszewski, T. i Ohme, R. (2009). Manipulacja. Sopot: Smak Słowa.
Machiavelli, N. (1979). Książę. Wrocław: Ossolineum.
Mandal, E. (2008). Miłość, władza, manipulacja w bliskich związkach. Warszawa: WN PWN.
Matt von, P. (2009). Intryga. Teoria i praktyka podstępu w literaturze. Warszawa: Prószyński i Spółka.
Olechnicki, K. i Załęcki, P. (1998). Słownik socjologiczny. Toruń: Wydawnictwo Graffiti BC.
Pawełczyk, P. (2000). Socjotechniczne aspekty gry politycznej. Poznań: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Pawłowski, T. (1977). Pojęcia i metody współczesnej humanistyki. Wrocław: Ossolineum.
Plzák, M. (1973). Strategia i taktyka w miłości. Warszawa: Wiedza Powszechna.
Plzák, M. (1980). Gra o ludzkie szczęście. Warszawa: Wiedza Powszechna.
Puzynina, J. (1992). Język wartości. Warszawa: WN PWN.
Puzynina, J. (1997). Słowo – wartość – kultura. Lublin: Wydawnictwo Towarzystwa Naukowego KUL.
Schopenhauer, A. (2003). Psychologia miłości. Sztuka prowadzenia sporów. Warszawa: De Agostini.
Sun Zi (2003). Sztuka wojenna. Kraków: Vis-à-vis Etiuda.
Szulczewski, M. (1984). Informacja i współdziałanie. Warszawa: Książka i Wiedza.
Tematy z Szewskiej. Skandal (2011). 2(6) Wrocław: Wydział Nauk Historycznych i Pedagogicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, Katedra Etnologii i Antropologii Kulturowej.
Tokarz, M. (2006). Argumentacja, perswazja, manipulacja. Gdańsk: GWP.
Topolska, J. (2000). Podstępny rynek. Zapiski podejrzliwego konsumenta. Warszawa: Wydawnictwo „Bis”.
Uniszewski, Z. (2000). Konflikty i negocjacje. Warszawa: Prószyński i Spółka.
Witkowski, T. (2000). Psychomanipulacje. Jak je rozpoznawać i jak sobie z nimi radzić. Wrocław: Oficyna Wydawnicza Unus.
Witkowski, T. (2009). Zakazana psychologia. Pomiędzy szarlatanerią a nauką. Wrocław: Oficyna Wydawnicza Unus.
Wojciszke, B. (1999). Psychologia miłości. Intymność. Namiętność. Zaangażowanie. Gdańsk: GWP.