Читать книгу Stosunki międzynarodowe. Antologia tekstów źródłowych - Группа авторов - Страница 28

RAYMOND ARON
Pokój i wojna między narodami (teoria)26

Оглавление

Ostatnio pewien holenderski historyk (Vlekke 1957), który otrzymał nominację na pierwszą powstałą w jego kraju katedrę stosunków międzynarodowych w Leodium, próbował w swoim wykładzie inauguracyjnym zdefiniować dyscyplinę, której miał nauczać. Wykład swój zakończył przyznaniem się do porażki: szukał, lecz nie znalazł granic pola badawczego, które miało się stać przedmiotem jego dociekań. Porażka ta jest pouczająca, bo ostateczna i – że tak powiem – oczywista. „Stosunki międzynarodowe” nie mają istniejących realnie granic oraz nie są i być nie mogą w sposób materialny oddzielone od innych zjawisk społecznych. Jednak taki sam wniosek byłby prawdziwy również w odniesieniu do ekonomii i nauk politycznych. Jeśli prawdą jest, że „propozycja rozwinięcia badań nad stosunkami międzynarodowymi jako samoistnym układem poniosła porażkę”, to prawdziwe pytanie dopiero nam się z tej porażki wyłania i dotyczy jej znaczenia. Wszak próba uczynienia z ekonomii zamkniętego systemu również się nie powiodła; mimo to istnieje pełnoprawnie coś takiego jak nauka o gospodarce, a rzeczywistość, której ona dotyczy, podobnie jak możliwość wyodrębnienia tej nauki spośród innych nauk, nie budzą niczyich wątpliwości. Czy badanie stosunków międzynarodowych ma jakiś sobie tylko właściwy przedmiot zainteresowania? Czy zajmuje się ono jakimiś zbiorowymi zachowaniami, jakimiś sposobami ludzkiego postępowania, które posiadałyby jakieś możliwe do rozpoznania cechy szczególne? Czy owa specyfika stosunków międzynarodowych daje się ująć w jakieś ramy teoretyczne?

Stosunki międzynarodowe są – jak się zdaje z definicji – stosunkami pomiędzy narodami. W tym wypadku jednak słowo naród nie jest używane w znaczeniu historycznym, jakie przylgnęło do niego od czasów Rewolucji Francuskiej, i nie opisuje ono tylko owego szczególnego rodzaju wspólnoty politycznej, w którym ludzie w znacznej części mają świadomość obywatelstwa i w którym państwo zdaje się być ucieleśnieniem wcześniej istniejącej narodowości. W określeniu „stosunki międzynarodowe” za naród uważa się dowolną, terytorialnie zorganizowaną, zbiorowość polityczną. Uznajmy na razie, że stosunki międzynarodowe to stosunki pomiędzy jednostkami politycznymi, które to pojęcie dotyczy zarówno greckiej polis, Imperium Rzymskiego i Egiptu, jak monarchii europejskich, republik burżuazyjnych i demokracji ludowych. Definicja taka pociąga za sobą podwójną trudność. Czy w obszar stosunków pomiędzy owymi jednostkami politycznymi należy włączyć stosunki pomiędzy ludźmi należącymi do owych jednostek politycznych? Gdzie zaczynają i gdzie kończą się owe jednostki polityczne, czyli terytorialnie zorganizowane polityczne zbiorowości?

Czy gdy młodzi Europejczycy wybierają się na wakacje poza granice swoich krajów, to jest to zjawisko, które powinno interesować specjalistę od stosunków międzynarodowych? A gdy we francuskim sklepie kupuję towar wyprodukowany w Niemczech lub gdy francuski importer zawiera umowę z fabrykantem z drugiej strony Renu, to owa wymiana gospodarcza należy czy też nie należy do dziedziny „stosunków międzynarodowych”?

Zarówno pozytywna, jak i negatywna odpowiedź na to pytanie wydaje się jednakowo trudna. Stosunki pomiędzy państwami, stosunki czysto międzypaństwowe stanowią najoczywistszą postać stosunków międzynarodowych: bezdyskusyjnym przykładem stosunków międzypaństwowych są więc umowy międzynarodowe. Załóżmy, że wymiana gospodarcza między poszczególnymi krajami byłaby w całości uregulowana przez jakąś umowę międzypaństwową: przy takim założeniu należałaby ona bez wątpienia do dziedziny stosunków międzynarodowych. Załóżmy z drugiej strony, że transgraniczna wymiana gospodarcza jest wyłączona spod jakichkolwiek ścisłych przepisów i że panują tam zasady absolutnie wolnej wymiany: wówczas zakupy towarów niemieckich we Francji i sprzedaż towarów francuskich w Niemczech stałyby się działaniami czysto indywidualnymi, pozbawionymi jakichkolwiek cech charakterystycznych dla stosunków międzypaństwowych.

Jest to trudność rzeczywista, sądzę jednak, że błędem byłoby nadmierne podkreślanie jej znaczenia. Żadna dyscyplina naukowa nie ma dokładnie wytyczonych granic. I wcale nie jest rzeczą najważniejszą, by od razu wiedzieć, gdzie kończą się stosunki międzynarodowe i dokładnie określać moment, w którym stosunki pomiędzy ludźmi przestają być stosunkami międzynarodowymi. Naszym zadaniem jest wyznaczenie ośrodka zainteresowań, specyficznego znaczenia samego zjawiska lub sposobów postępowania, które stanowiłyby jądro tej odrębnej dziedziny. Otóż centrum stosunków międzynarodowych stanowią stosunki, które nazwaliśmy już międzypaństwowymi, a więc takie, w których dochodzi do bezpośredniego kontaktu pomiędzy jednostkami politycznymi jako takimi.

Stosunki międzypaństwowe znajdują swój wyraz w specyficznych sposobach postępowania pewnych postaci, które nazwę symbolicznymi – dyplomatyżołnierza. Oni obaj – i tylko oni dwaj – są w swoich działaniach nie jakimiś dowolnymi uczestnikami, lecz reprezentantami wspólnot, do których należą; ambasador w czasie wykonywania swojej służby jest tą jednostką polityczną, w imieniu której przemawia; żołnierz na polu bitwy jest tą jednostką polityczną, w imieniu której zadaje śmierć bliźniemu. Uderzenie wachlarzem deja Algieru zyskało wartość wydarzenia historycznego tylko dlatego, że wymierzone było w ambasadora27. Obywatel cywilizowanego kraju zabija z czystym sumieniem tylko dlatego, że nosi na sobie mundur i działa z obowiązku.

Ambasador28 i żołnierz nadają życie stosunkom międzynarodowym i symbolizują je, bo w tej mierze, w jakiej są one stosunkami międzypaństwowymi, sprowadzają się one do dyplomacji i wojny. Stosunki międzypaństwowe mają pewną cechę oryginalną, która odróżnia je od wszelkich innych stosunków społecznych: realizują się one w cieniu wojny czy też, by posłużyć się wyrażeniem bardziej ścisłym, stosunki pomiędzy państwami niosą ze sobą ze swej istoty alternatywę pomiędzy wojną i pokojem. Wobec faktu, że każde państwo stara się zapewnić sobie monopol na posługiwanie się siłą, to przez całą historię państwa, wzajemnie się uznając, uznawały zarazem prawomocność wojen, które sobie wytaczały. W pewnych okolicznościach logiki owego wzajemnego uznawania się wrogich sobie państw przestrzegano włącznie ze wszystkimi jej konsekwencjami: każde państwo posługiwało się tylko swoją regularną armią i rezygnowało z możliwości wzniecenia wewnętrznej rebelii wewnątrz państwa, z którym walczyło, mimo że prowadziłaby ona do jego osłabienia – gdyż podkopałoby to, ze wszech miar godną ochrony, zasadę monopolu na prawomocne posługiwanie się przemocą.

Nauka o pokoju i nauka o wojnie, nauka o stosunkach międzynarodowych może stanowić podstawę sztuk dyplomacji i strategii, będących dwoma różnymi – aczkolwiek wzajem uzupełniającymi się – sposobami, którymi posługują się państwa we wzajemnych stosunkach.

Wojna nie należy do dziedziny sztuk lub nauk, lecz do zjawisk życia społecznego. Jest to konflikt wielkich interesów, krwawo rozcinany i tym tylko różny od innych. Lepiej niż do jakiej bądź sztuki da się ona porównać do handlu, który jest również konfliktem ludzkich interesów i działań, a o wiele bliższą wojnie jest polityka, którą, ze swej strony, można uważać za handel na większą skalę. Polityka jest poza tym łonem, z którego wyrasta wojna; w niej ukrywają się zaznaczone już główne zarysy wojny, jak właściwości istot żywych w ich płodzie (Clausewitz 1958: t. I, rozdział 3).

Od tego momentu możemy zrozumieć w pełni, dlaczego stosunki międzynarodowe stanowią ośrodek zainteresowania odrębnej dyscypliny wiedzy i dlaczego umykają one wszelkim próbom wyznaczenia ich granic. Historycy nigdy nie próbowali opisywać osobno wydarzeń dotyczących samych tylko stosunków pomiędzy państwami, bo takie wyodrębnienie przedmiotu zainteresowań w praktyce nie byłoby możliwe, albowiem przebieg kampanii wojennych i manewrów dyplomatycznych jest zbyt silnie i na zbyt wiele sposobów spleciony ze zmiennymi kolejami losu narodów, rywalizacją pomiędzy rodami królewskimi i pomiędzy klasami społecznymi. Nauka o stosunkach międzynarodowych nie może (a w każdym razić nie w większym stopniu, niż czyni to historia dyplomacji) zaniedbywać licznych więzów łączących to, co dzieje się na scenie dyplomatycznej, i to, co dzieje się na scenie krajowej. Tym bardziej nie może ona szczegółowo rozdzielić stosunków międzypaństwowych od stosunków międzyludzkich, w chwili gdy są one przedmiotem zainteresowania kilku jednostek politycznych. Jednak tak długo, jak ludzkość nie zjednoczy się w państwo ogólnoświatowe, trwać będzie zasadnicza różnica pomiędzy polityką wewnętrzną i polityką zagraniczną. Ta pierwsza bowiem stara się zarezerwować monopol na posługiwanie się przemocą dla osób sprawujących prawomocną władzę, ta zaś godzi się z istnieniem wielości ośrodków dysponujących siłą zbrojną. W tej mierze, w jakiej polityka dotyczy spraw związanych z wewnętrzną organizacją zbiorowości ludzkich, immanentnym jej celem jest podporządkowanie ludzi rządom prawa. W tej mierze zaś, w jakiej dotyczy ona stosunków między państwami, znaczenie polityki (idealne i obiektywne zarazem) zdaje się polegać po prostu na zapewnieniu przeżycia państw, wobec zawsze potencjalnie istniejącego zagrożenia, związanego z istnieniem innych państw. Stąd też często pojawiające się w klasycznej filozofii przeciwstawienie: sztuka polityczna uczy ludzi, jak żyć w pokoju we własnej zbiorowości, zbiorowości zaś uczy, jak żyć zarówno w pokoju, jak i w stanie wojny. Państwa w swoich wzajemnych stosunkach nigdy nie wyszły ze stanu natury. Gdyby zeń wyszły, nie powstałoby nic takiego, jak teoria stosunków międzynarodowych.

Można postawić zarzut, że owo przeciwstawienie jest jasne tylko w teorii, a nie w odniesieniu do faktów. W istocie zakłada ono, że jednostki polityczne są dokładnie opisane i możliwe do zidentyfikowania. Tak jest w istocie, w przypadku gdy jednostki te są reprezentowane przez dyplomatów i umundurowanych żołnierzy, innymi słowy wtedy, gdy posiadają one rzeczywisty monopol prawomocnego posługiwania się przemocą i wzajemnie uznają swoje istnienie. Tam zaś, gdzie nie ma świadomych swej tożsamości narodów i prawnie zorganizowanych państw, polityka wewnętrzna i polityka zagraniczna wykazują tendencję do splatania się ze sobą, przez co ani jedna nie ma naprawdę pokojowego charakteru, ani druga nie jest krańcowo wojownicza.

A do jakiego działu należałoby zaliczyć stosunki pomiędzy średniowiecznym suwerenem i jego wasalami, skoro ani król, ani cesarz nie posiadał wojska, które byłoby mu bezwarunkowo posłuszne, i skoro baronowie składali przysięgę wierności, ale nie dyscypliny? Już z samej definicji czasy podzielonej suwerenności i rozproszenia sił zbrojnych nie poddają się ujęciu pojęciowemu, które odnosi się do przestrzennie wyodrębnionych i wzajemnie od siebie oddzielonych – tak przez ludzką świadomość, jak mocą ustalonych pojęć – jednostek politycznych.

Czasem jednak – nawet w okresach, w których mamy do czynienia z koncentracją władzy i jej prawnym uznaniem – pojawia się niepewność przy rozróżnianiu konfliktów, do których dochodzi pomiędzy jednostkami politycznymi, od tych, które rozgrywają się w ich wnętrzu. Wystarczy, by jakaś kraina, stanowiąca integralną część terytorium jakiegoś państwa, czy jakaś część jego ludności wymówiła posłuszeństwo władzy centralnej i podjęła walkę zbrojną, by walki, które z punktu widzenia prawa międzynarodowego byłyby wojną domową, zostały uznane – przez kogoś, kto buntowników uważać będzie za wyrazicieli jakiegoś istniejącego lub mającego się narodzić narodu – za zwyczajną wojnę międzypaństwową. Gdyby wojnę secesyjną wygrali Konfederaci, Stany Zjednoczone rozpadłyby się, i wojna, która rozpoczęła się jako domowa, zakończyłaby się jako wojna międzypaństwowa.

Wyobraźmy sobie powstanie – w przyszłości – państwa ogólnoświatowego obejmującego całą ludzkość. Teoretycznie nie byłoby już w nim wojska (bo żołnierz nie jest ani policjantem, ani katem i ryzykuje swe życie tylko w starciu z innym żołnierzem), a istniałaby tylko policja. Jeśli jakaś prowincja czy jakieś ugrupowanie chwyciłoby za broń, jedyne obejmujące całą naszą planetę państwo uznałoby je za buntowników i tak też by je traktowało. Jednakowoż ta wojna domowa, będąca zdarzeniem z dziedziny polityki wewnętrznej, z czasem, gdyby zwycięstwo buntowników przyniosło ze sobą rozpad państwa ogólnoświatowego, oznaczałaby powrót polityki zagranicznej.

Owa dwuznaczność dotycząca przedmiotu „stosunków międzynarodowych” nie jest wynikiem niedostatków pojęciowych; jest ona wpisana w samą rzeczywistość. Przypomina nam ona raz jeszcze, że wydarzenia rozgrywające się wewnątrz jednostek politycznych na wiele sposobów wpływają na bieg stosunków pomiędzy nimi. Przypomina nam ona również, że w wojnach stawką jest istnienie państw, ich powstawanie lub też ich likwidacja. W miarę badania relacji pomiędzy zorganizowanymi państwami, specjaliści często zapominają, iż zbytnia słabość nie jest wcale mniej groźna dla pokoju niż nadmierne nagromadzenie siły. Przedmiotem zbrojnego konfliktu stają się bardzo często te właśnie obszary, na których dochodzi do rozpadu jakiejś jednostki politycznej. Państwa, które wiedzą lub tylko sądzą, że są skazane na zagładę, stają się przedmiotem rywalizacji. Gdy zaś podejmują jakąś beznadziejną próbę ocalenia, prowokują wybuch, którego padają pierwszą ofiarą.

Czy badanie stosunków międzynarodowych, rozciągając się na problematykę zarówno narodzin państw, jak i ich upadku, przestaje mieć jakąkolwiek wyraźną granicę, czy traci swoją specyfikę? Ci, którzy z założenia wyobrażali sobie, że stosunki międzynarodowe są wedle obiektywnych kryteriów możliwe do wyodrębnienia spośród innych dyscyplin, będą wynikiem powyższej analizy zawiedzeni. Zawód ten byłby jednak bezpodstawny. Dyscyplina naukowa powołana do studiów nad stosunkami międzynarodowymi, mając za główny przedmiot badań stosunki między państwami i ich specyfikę, a więc charakterystyczną dla nich alternatywę i ciągłe poruszanie się pomiędzy stanem pokoju i stanem wojny, nie może abstrahować ani od różnorodności rodzajów relacji pomiędzy narodami i mocarstwami, ani od licznych czynników oddziałujących na światową dyplomację, ani też od okoliczności, w jakich państwa pojawiają się i znikają. Stosunki międzynarodowe stanowią tylko jedną z dyscyplin nauki czy filozofii obejmującej całość zagadnień polityki, jednak rozdział ten zachowuje swoją specyfikę, albowiem mówi on o stosunkach pomiędzy jednostkami politycznymi,których każda domaga się dla siebie prawa do tego, by wymierzać mocą własnej decyzji sprawiedliwość, i tego, by samodzielnie decydować o podejmowaniu lub niepodejmowaniu walki.

27

Tak w tekście. W istocie francuski konsul-rezydent został przez deja Algieru uderzony packą na muchy. Miało to miejsce w 1830 roku i stało się pretekstem do zbrojnego zajęcia Algieru (przyp. tłum.).

28

Rozumie się samo przez się, że w tym abstrakcyjnym znaczeniu każdy polityk, minister spraw zagranicznych, premier czy głowa państwa są również, w części swego postępowania, ambasadorami. Reprezentują bowiem jednostkę polityczną jako taką.

Stosunki międzynarodowe. Antologia tekstów źródłowych

Подняться наверх