Читать книгу Suki - Krystyna Kofta - Страница 11

Stare lalki

Оглавление

Najdziwniejszy był dla Ewity opór kobiet w redakcji, ich protest przeciw pokazywaniu starości. Nawet bardziej dojrzałe dziennikarki, redaktorki, specjalistki od wizerunku pisma i reklamy, które powinny pragnąć życzliwszego przyjmowania upływu czasu, uciekały w panice od tematu. Negowały starość, a przecież wydawać się mogło, że przesunięcie horyzontu wiekowego pracuje na ich korzyść. Przeciwna była nawet Malina, nazywana tak ze względu na chorobliwe rumieńce, zdrowo po pięćdziesiątce. Samotna, dawno opuszczona przez męża, nie szukała nikogo, praca w redakcji nie zastępowała jej życia rodzinnego, bo go nie miała, firma była jej wielodzietną rodziną. Szefowa działu reklamy, świetna w swoim fachu.

– Naprawdę sądzisz, że musimy pokazywać te stare lalki? Nie uważasz, że to się odbije na naszym wizerunku? I sprzedaży? Chyba nie dasz staruszki na okładkę? – pytała Malina z troską i lękiem podczas kolegium w tej sprawie.

Spadek sprzedaży odbijał się na wynagrodzeniu. Wszyscy się więc starali, by pisma dobrze „schodziły”.

– Malina, ty potrafisz nawet Lucyfera namówić na reklamę smoły i wideł na rozkładówce, więc w czym problem?

– Dla jednych smoła to piekło, dla innych interes – odpowiedziała Malina.

– No więc, w czym problem? Weź się za starość, to też się dobrze sprzeda. Jest sporo starszych aktorek, ubierze się je, dobrze sfotografuje, jestem pewna, że chwyci, zobaczysz. Będziemy lansować spokojną elegancję, a dla niektórych, odważniejszych, elegancką ekstrawagancję, nie każda półwiekowa kobieta chce udawać dziewczynę, nosić opięte kurteczki i legginsy. A ty zdobędziesz dla nas całkiem nowe reklamy! – rzuciła Ewita, patrząc na pewien nadmiar ciała wbity w skórzaną kurtkę z dziesiątkami ćwieków i suwaków.

– No nie wiem, teraz kobiety starsze równają w górę do młodszych, dbają o siebie, udają młodsze, niż są, a tak? Młode zaczną się obsuwać, przestanie im zależeć i po sprawie. Kto będzie kupował te wszystkie cudowne kremy z retinolem? Młodzieżowe ciuchy? Firmy dostaną zapaści, nie będą dawały nam zarobić! – mówiła Malina, a inne kiwały głowami, przytakując jak niemy tym razem chór grecki.

– Uspokoję was, koncerny kosmetyczne wypuszczają na rynek kremy dla starych, pięćdziesiąt i sześćdziesiąt plus, są już rewelacyjne wyniki sprzedaży. Czy ktoś się spodziewał, że to będzie hit sezonu? Nasze pismo z taką modą znów będzie pierwsze. Musimy tylko uwierzyć w zwycięstwo i działać razem. Rozmawiam z farmaceutami, dostaniemy reklamy, Malina masz zadanie, pójdziesz w przyszłym tygodniu na łowy.

– Stare twarze, pomarszczone jak wyschnięte ziemniaki nadają się na okładkę „National Geographic”, jako foto roku, oto stara, pełna wyrazu twarz kobiety z Afganistanu – burknęła pod nosem młoda fotografka, która przysłuchiwała się rozmowie.

Ewita to usłyszała.

– Dość. Koniec dyskusji. Zapomnieliście, co to synergia? Tyle razy mówiłam, współdziałanie, kooperacja to przynosi najlepsze efekty, jeśli nie wierzycie, to uwierzycie, jak przyjdą wyniki sprzedaży. Pisanie o dojrzałości, moda dla starszych dam, kosmetyki pięćdziesiąt plus, sześćdziesiąt plus i dalej. Wszystkie działy razem... Zmasowany atak. Szturm!

Mówiła z pełnym przekonaniem, chociaż znała też inne przykłady synergii, synergia trucizn, gdy Igor, jej najdawniejszy przyjaciel z podstawówki, wódką popijał kokę, aż do zatracenia, robił to, bo chciał się zabić. Albo gdy ona sama zalewała winem psychotropy. Tego współdziałania trucizn zespół nie powinien nigdy poznać ani brać pod uwagę. Oczywiście może się zdarzyć, że ktoś podłoży im świnię, ale razem, dodatkowo ze wsparciem dwóch potężnych koncernów modowych oraz kosmetycznego są w stanie wszystko przewalczyć.

– Nasze imperium krwawi po kryzysie, krwi wciąż ubywa, jeśli nie będziecie kreatywni, zejdzie cicho ze świata mediów, i nikt nad nami nie zapłacze. Usłyszymy tylko rechot zadowolenia. Musicie wykrzesać z siebie trochę kreatywności.

Ewita lubiła czasami przesadzać, mówić językiem, jakim posługiwano się w korporacjach. Słowo„kreatywność” było wytrychem otwierającym każde spotkanie często wypalonych do cna ludzi. Urządzano burze mózgów w szklance wody, jak mawiała.

Zauważyła, że długa młodość to trofeum jej pokolenia. Teraz młode dziewczyny cofnęły się do czasów Balzaca. Uważają trzydziestkę za smugę cienia, kiedy to kobieta trzydziestoletnia staje się matroną. Starzenie się to dla nich wstydliwa choroba. Starość jest obelgą.

„Zrób coś ze swoją twarzą, nie możesz chodzić z takimi zmarchami. Dam ci namiar na mojego konowała, wyglądasz na czterdziechę!”, słyszała, jak jedna trzydziestka polecała drugiej chirurga od plastyki. Ona jako naczelna ekskluzywnego magazynu dostawała różne propozycje, najlepszych mogła mieć za darmo. Gdyby się zgodziła, odnowiliby ją od stóp do głów, byłaby przecież żywą reklamą reanimatorów urody. Wcale by o tym nie pisali, oczywiście musieli to obiecać w umowie, dostałaby gwarancję dyskrecji na piśmie, ale wystarczyła reklama szeptana. W niektórych kręgach to najbardziej skuteczny i pożądany rodzaj zachęty. Widać to w mediach społecznościowych. Zatrudnia się młodych ludzi, którzy niby mimochodem piszą na fejsie coś dobrego o konkretnych produktach. Za parę złotych ma się to, za co w telewizji trzeba słono płacić. Dlatego też, gdyby uznała za potrzebne ująć sobie lat przez wyprasowanie twarzy czy odessanie tłuszczu, zrobiłaby to w NY. Na razie jednak tego rodzaju myśli odrzucała. Zbyt wiele widziała poprawionych twarzy, by się zdecydować. Bała się zmiany, zaburzenia tożsamości, trwale przyklejonej maski. Widywała takie nieszczęsne mumie dość często. Nie tylko tu, ale także w NY, Kalifornii, Paryżu czy Londynie. Siadywały na pokazach w pierwszym rzędzie, bo były stare, wpływowe, bogate. Nadskakiwali im młodzi, namolni, chwalili wygląd, a one łykały wszystko, wierząc, albo raczej udając, że wierzą. Ci młodzi byli ich gadającymi lustrami, tak samo fałszywymi, jak te wydłużające i odchudzające sylwetkę w salonach mody.

Suki

Подняться наверх