Читать книгу Suki - Krystyna Kofta - Страница 9
Ciuchy
ОглавлениеŚwiatowy kryzys dał się wszystkim we znaki. Zaciskanie pasa stało się widoczne. „Vogue” wprowadził na łamy tanie marki, jak H&M. Puchówki i sztuczne futra zastąpiły zwierzęce. Tylko skóra trzymała się nieźle, ponadczasowa, demokratyczna, odpowiednia dla bogatych i biednych. Przez pewien czas Tiffany nie pokazywał klejnotów za kilkadziesiąt tysięcy funtów, pozbawionych smaku zegarków w aureoli brylantów ani znamionujących bogate bezguście broszek i bransolet udających węże, ważki, motyle, co Ewita powitała z radością. Zniknęły także pierścienie z białego złota, wysadzane rubinami, szafirami podobne do kastetów, grube złote łańcuchy, jakie nosili na karkach łysi żołnierze mafii. Oraz sygnety jakich nie powstydziłby się sycylijski ojciec chrzestny. Jasne, że cały ten asortyment można było kupić od projektanta czy jubilera. Pisma zmówiły się, udawały, że zubożały, że jadą na tym samym wózku, co mniej zamożne czytelniczki. Nie pokazywano też kiecek wieczorowych, ręcznie wyszywanych perełkami i szlachetnymi kamieniami, albo gdy je pokazano, pod fotografią pojawiał się napis „cena na życzenie”. Wszystko, żeby nie drażnić zubożałego chwilowo ludu, modowego elektoratu. Ewita mówiła, że gdyby taki „obrzydliwy ciuch” dostała za darmo, oddałaby go na cele charytatywne. Gwiazdy kina światowego wkładały podobne okropności na rozdanie Oscarów. Wyjątkiem była Tilda Swinton, która nie nosiła tego rodzaju rzeczy. Po mniej więcej trzech latach kryzys zaczął się cofać jak morze w odpływie, a na grube, lakierowane strony pism wracało kapiące złotem i płaczące brylantowymi łzami bogactwo. Znów pojawiły się reklamy perfum na rozkładówkach: mały, pękaty flakon ze złotą zakrętką na jednej kolumnie, druga lśniąco czarna, z niewielkim napisem – nazwą firmy – pośrodku. I znów było więcej eleganckich, czarno-białych fotografii, które są o wiele droższe niż kolorowe, a ceny wróciły do nienormalnej normy.
Pozornie moda i cały ten przemysł okołomodowy nie wiążą się z polityką, a jednak polityka odbija się w nich jak w czarnej lustrzanej powierzchni. Moda jest targowiskiem próżności, ale też kronikarzem i wyznacznikiem rewolucji. Wszelkie światowe ruchy społeczne, tendencje liberalne czy młodzieżowe bunty, jak rok tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty ósmy we Francji, odbijają się na sposobie prezentowania mody na wybiegach. Ewita uważała, że to przedrzeźnianie rzeczywistości, ale moda reaguje natychmiast, co widać w kolekcjach projektantów, a potem na ulicy. Czasami bywa odwrotnie – to ulica lansuje sposób noszenia się. Tak było w przypadku hippisów. Ekskluzywną wersję pokazali Prada, Lagerfeld, Armani. Ostro wszedł młodzieżowy Diesel, Tommy Hilfiger, Lacoste. Nawet straszna rewolucja kulturalna w Chinach, która pochłonęła miliony, a może dziesiątki milionów ofiar, bo ich liczba jest niemożliwa do ustalenia, miała swoje pięć minut. Wylansowano mundurek w stylu chińskim, ze stójką i z błyszczącą, czerwoną gwiazdą na czapkach. Skóry, ćwieki, glany, irokezy to efekt walki skinów z punkami. Gangsta rap, muzyka czarnych chłopców z gangów, wprowadziła modne spodnie bojówki i sportowe buty, w których łatwo uciekać. Opadające spodnie z krokiem w okolicy kolan były w więzieniach symbolem cwela, miały symbolizować gotowość do usług. O tym zapomniano. Dandysowatość, żaboty, koronkowe mankiety zawsze znajdą miłośników pragnących utrzymania monarchii. Wiele starszych kobiet w całym euroświecie gustuje w stylu ubierania się królowej Elżbiety, w jej jednolicie kolorowych strojach, kanarkowych paltach i kapeluszach niekiedy przypominających cerkiewną kopułę. Do tego pudełkowa, przeważnie czarna torebka i pantofle na słupku. Równie często wybierano królową jako najgorzej, jak i najlepiej ubraną kobietę świata. Księżna Diana zostawiła po sobie lekkie jak beza wspomnienie wzdętej sukni ślubnej wyglądającej, jakby panna młoda popełniła samobójstwo, rzucając się w fale. Ta suknia stała się marzeniem panien młodych aspirujących do książęcego życia. Wyzwolenie kobiet, wyższe stanowiska, przejmowanie ról męskich zaowocowało damskimi garniturami. Pierwszy damski smoking uszył Yves Saint Laurent. Na początku kobiety garniturami dodawały sobie powagi. Ewita nie znosiła słowa spodnium, którego używały inne pisma. Nigdy nie nosiła garnituru, uważała, że depcze kobiecość. Wkrótce zaczęły się pojawiać dodatki do pism kobiecych z modą męską, także gejowską, choć wtedy jeszcze niezdefiniowaną. Spełniały swoje zadanie. W miarę poprawy sytuacji ekonomicznej w kraju mężczyźni, nie tylko geje, też chcieli być modni, mimo że udawali obojętność wobec trendów. Powoli wygasała pogarda dla zapachów. Dobra woda, dezodorant przestały być wyśmiewane jako atrybuty „cioty”. Na pierwszy ogień poszły wąsy oraz gładko wygolone twarze. Dwudniowy zarost, pozorna nonszalancja opanowała ulice.
Przeglądając zgromadzone w archiwum redakcji stare polskie pisma, jak „Świat mody” czy pisemka dla kobiet z ubogimi dodatkami modowymi, Ewita zauważyła, że w PRL-u moda wyrażała opór przeciwko wszechobecnej szarzyźnie. Wszyscy pracujący w „TopWoman” mieli obowiązek przynosić do archiwum stare fotografie modowe, także z ulicy, fragmenty filmów, dokumentów, wszystko, co uda się znaleźć. Ewita miała pomysł na książkę o związkach mody z polityką. Chciała zlecić najzdolniejszym redaktorkom pisanie rozdziałów o przełomach politycznych i społecznych oraz ich wpływu na modę. Wkrótce okazało się, że to zadanie karkołomne. Oprócz Gabrysi Mżawki nikt nie był w stanie mu podołać. Ewita miała nadzieję, że zajmie się tym Adela, gdy skończy swoją powieść. Zebrano ciekawy materiał. Miała nawet tytuł: CIUCHY. Tak nazywano bazary, gdzie można było kupić rzeczy z paczek lub przywożone z zagranicy. Samo słowo przeszło ewolucję godną wzmianki. W slangu warszawskim mówiło się tak o ubraniu roboczym, nie w znaczeniu, w jakim dziś używa się określenia „odzież robocza”. Czystym, specjalnie przeznaczonym do pracy. Ciuchy były zniszczone, brudne i śmierdzące. Tuż po wojnie, właściwie od razu, już w tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym roku, zaczęła się sprzedaż bazarowa. W Warszawie ocalałe z wojny elegantki wybierały się „na ciuchy”, żeby kupić „coś do noszenia”. W mieście zrównanym z ziemią, co nie jest żadną przenośnią, nie zostało prawie nic. Jeśli cokolwiek ocalało, można to było kupić tylko na ciuchach. Zdrobnienie „ciuszek” określa coś małego, zwiewnego, jakąś bluzkę, sukienkę, która mieści się małej torebce.
Właściwie to ja sama powinnam zająć się pisaniem tej książki, powiedziała do siebie Ewita, siedząc w pustym archiwum redakcyjnym, gdzie przeglądała stare numery „Ty i Ja”. Szukała tam pomysłów na świąteczny numer pisma. Chętnie wprowadzała rysunki, nie żałowała stron na ilustracje. Inne pisma tego już prawie nie robiły, bo zabierało to miejsce na reklamy, które były dla pism kroplówką. Bez nich zdychały. Jedne natychmiast i bezboleśnie, inne długo i w mękach. Ewita miała swoją metodę. Jej pismo nazywano ekskluzywnym także dlatego, że wyśrubowała cenę reklam. Podrożyła do granicy możliwej do przyjęcia. Stąd Chciwa Suka, jej ksywka w branży. Brała tylko to, co najlepsze. Skupiała się na dobrej ekspozycji, sztab wymyślał nośne hasła. Starał się, żeby fotografia wpadała w oko. Pismo przyznawało coroczne nagrody dla firm za ciuchy, kosmetyki. Angażowano w to czytelniczki. Mała etykietka nagrody przyznanej przez magazyn „TopWoman” powodowała natychmiastowe zwiększenie sprzedaży. Z tego były spore pieniądze, mogła więc trzymać poziom, płacić dobrym grafikom za ilustracje.
Za najlepsze pismo minionej epoki Ewita uważała „Ty i Ja”, z okładkami Cieślewicza, Młodożeńca, Lenicy. Na fotografiach Mody Polskiej można było zobaczyć siermiężne budrysówki, zapinane na drewniane kołki, zgeometryzowane płaszczyki w stylu Courrèges’a, sukienki. Dla „Ty i Ja” fotografowali wybitni fotograficy – Tadeusz Rolke, Krzysztof Gierałtowski. Ciuchy miały charakter. Teraz taki tytuł by nie przeszedł, bo nastał czas JA na pierwszym miejscu. Można by stworzyć magazyn „Ja i Ty”, ale czas minął i taki poziom już nie wróci.
Nowinką z Zachodu stał się wkrótce ortalion, na zimę z podpinką, o czym nawet śpiewano piosenki, to był symbol statusu. Pojawiły się także, przywożone z zagranicy, białe koszule non-iron, ze sztucznego tworzywa, które nie wymagały prasowania. Nie przepuszczały powietrza, wszyscy się w nich pocili, a dezodorantów jeszcze nie używano, ponieważ panowało przekonanie, że perfumy są dla pedałów, nazywanych też ciotami. Nie wiadomo, czy pochodziło to od cioty, czyli przaśnej słowiańskiej czarownicy, rodzimej wiedźmy. Te koszule non-iron były gorsze gatunkowo niż przezroczyste bluzki szyte ze spadochronów, będące w latach pięćdziesiątych krzykiem mody, jak mówiła Ewita – rozpaczliwym.
W czasach rodzenia się Solidarności mężczyźni nosili wąsy jak Wałęsa, także brody, bo to pokazywało, że siedzą w ukryciu, obradują, knują, nie mają czasu się golić. Rewolucjoniści bywali zarośnięci. Nosili paramilitarne kurtki jakby z demobilu. Było to sensowne zarówno z punktu widzenia klimatu, jak i upodabniania się do siebie. Zgniła zieleń miała funkcjonować na zasadzie barw ochronnych. Kobiety działaczki ubierały się szaroburo, wkładały półbuty na płaskich obcasach albo czarne kozaki. Latem baleriny, długie spódnice. Chodziły głównie w spodniach. Roznosiły ulotki, rozklejały plakaty, musiały uciekać, liczyła się wygoda. Zamiast biżuterii przypinano oporniki, znaczki Solidarności, jeśli ktoś miał potrzebę spędzenia czasu w kozie. Wraz z uzyskaniem pełnej niepodległości kończyła się u nas era solidarnościowych kurtek wojskowych oraz dzierganych na drutach swetrów, które były hitem modowym stanu wojennego. Choć solidarnościowy minister spraw wewnętrznych nazywany był Swetrem, ponieważ pokazywał się w nim publicznie. Jacek Kuroń również w randze ministra nie mógł się rozstać z dżinsową koszulą. Gdy miał wystartować w wyborach prezydenckich, dopadli go spece od wizerunku, przebrali w garnitur. To się nie mogło udać. Zachowały się jego zdjęcia w cudzej skórze. Ludzie od wizerunku raczkowali, nie mieli pojęcia, jakim skarbem była osobowość tego człowieka o wyglądzie Shreka, z nieodłącznym termosem z herbatą. Wzmocnioną. Tylko ten prawdziwy wizerunek mógł doprowadzić do sukcesu.
Tak, jak już znudzę się prowadzeniem magazynu, znuży mnie czytanie redakcyjnych wypocin, przekażę pismo w dobre ręce, wtedy zajmę się pisaniem CIUCHÓW, może z pomocą Adeli. Problem w tym, że na razie nie mam komu przekazać pałeczki, myślała, robiąc fotografie interesujących ją stron, które chciała pokazać na kolegium jako wzorzec pisania, bo ludzie piszący tam umieli pisać.
Na Zachodzie pojawiły się fotografie półnagich kobiet w uścisku, jeszcze zanim ruszyła fala żądań praw dla osób homoseksualnych. Politycy spóźniali się z przyznawaniem praw, nie nadążali za faktami, które już się w świecie mody dokonały. Powinni obserwować trendy i wiedzieć, że wielkie pieniądze, jakie modowe lobby wkłada w reklamę, zapowiadają przewrót, a nawet rewolucję obyczajową. Choć bezkrwawą. Ewita wiedziała, że u nas w kraju nowoczesność przyjmuje się opornie, ale jest nie do zatrzymania. Gdy świat wstrzymuje oddech, czekając na to, co jeszcze wydarzy się na Ukrainie, moda zmierza w kierunku wojskowym. Tak jak wówczas, gdy Amerykanie walczyli w Wietnamie, w Afganistanie. Gdy połączone siły weszły do Iraku, na wybiegach zaroiło się od elementów wojskowych, buty oficerki, bluzy khaki albo maskujące panterki, z dużą liczbą kieszeni, szerokie skórzane pasy, które wręcz prosiły się o naszyjniki z pocisków.