Читать книгу Osama - Lavie Tidhar - Страница 7

Prolog

Оглавление

Fałszywy jemeński paszport

Hotel Hilltop stoi w centrum Nairobi, przy Nigirama Road. Na ulicy przed budynkiem tłoczą się pucybuci, sprzedawcy zdrapek, taksówkarze; w zapylonych sklepach można kupić przybory piśmiennicze, ryż, pochodzące z Zanzibaru przyprawy, konserwy i świeże pomidory; nieco dalej działa hinduska restauracja. Elektryczne wiatraki mielą w niskich pomieszczeniach pełne kurzu powietrze. Sam Hilltop to podupadła noclegownia, obsługująca głównie podróżujących z plecakami studentów.

Mężczyźni z pokoju 107A nie byli studentami. Zameldowali się, korzystając z podrobionych paszportów, i kończyli przygotowania do popełnienia masowego mordu. Sami siebie, być może, za morderców nie uważali, aczkolwiek zostaliby za takich uznani w myśl zarówno amerykańskiego, jak i kenijskiego kodeksu karnego. Wierzyli, że działają w imieniu Boga, i możliwe nawet, że się nie mylili. Bóg bowiem stanął po ich stronie. Wkrótce zrealizowali swój plan.

* * *

Mohammed Odeh pojawił się w Nairobi we wtorek czwartego sierpnia. Przyjechał o 7:30 rano nocnym autokarem z Mombasy i wylegitymował się w hotelu Hilltop fałszywym jemeńskim paszportem. Zajął pokój 102B. Położył się spać i wstał tuż przed południem. Wtedy spotkał się z pozostałymi. Był przebrany w strój muzułmańskiego duchownego, całości dopełniała długa broda. Po wszystkim zmienił ubranie, włożył spodnie i koszulę. Pozbył się także zarostu.

Wyjechał w środę późnym wieczorem. Kilka ostatnich godzin w Nairobi spędził na zakupach. Na Moi Avenue, nieopodal amerykańskiej ambasady, skorzystał z usług pucybuta. O 22:00 wsiadł na pokład lecącego do Pakistanu samolotu.

* * *

Siódmego sierpnia wypadał piątek. Ambasador Stanów Zjednoczonych miał tego dnia umówione spotkanie z kenijskim ministrem handlu, Josephem Kamotho, w siedzibie banku spółdzielczego Ufundi, w pobliżu ambasady. Ambasada USA zajmowała betonowy budynek, liczący sobie siedem pięter, z których pięć znajdowało się nad ziemią, a dwa pod powierzchnią. Na posterunku numer jeden służbę wartowniczą pełnił kapral piechoty morskiej Samuel Gonite. Dowódca zmiany, sierżant Cross, wykonywał obchód.

Mohamed Raszid Daud Al-Owhali był tego ranka ubrany w czarne buty, białą koszulę z krótkim rękawem, niebieskie dżinsy i marynarkę. Miał przy sobie berettę kaliber 9 milimetrów oraz cztery granaty ogłuszające. O godzinie 9:20 wykonał telefon. Ciężarówka marki Toyota Dyna, już wcześniej została wyładowana ośmiuset kilogramami trotylu, butlami gazowymi, akumulatorami, detonatorami, nawozem i workami z piaskiem. Al-Owhali zajął miejsce pasażera. Za kierownicą siedział Saudyjczyk imieniem Azzam. Drogę toyocie otwierał biały datsun pickup, prowadzony przez trzeciego mężczyznę, znanego wspólnikom jako Harun.

W pobliże ambasady dotarli tuż przed godziną 10:30. Azzam skierował ciężarówkę na parking z tyłu budynku. Zza ogrodzenia wyjeżdżała właśnie furgonetka pocztowa. Przepuścił ją i podjechał do szlabanu. Al-Owhali wysiadł z szoferki. Ruszył już ku samotnemu wartownikowi, kiedy dotarło do niego, że marynarkę – wraz z berettą – zostawił w samochodzie. Wciąż jednak miał granaty. Krzyknął do żołnierza, każąc mu podnieść szlaban. Ten odmówił. Al-Owhali wyszarpnął zawleczkę i rzucił granat w kierunku wartownika. Nastąpił wybuch. Strażnik uciekł, wszczynając alarm. Azzam wyciągnął z marynarki Al-Owhalego pistolet i otworzył ogień w stronę okien ambasady. Al-Owhali puścił się biegiem przed siebie. Chwilę później Azzam nacisnął przycisk detonatora.

* * *

Eksplozja wydarła w ziemi krater. Szyby budynku poszły w drobny mak, beton się kruszył, mężczyźni i kobiety umierali, frunąc w powietrzu. Pobliską aleję Haile Selasje usiał gruz. Wychodzące na ulicę okna banku spółdzielczego zostały zdmuchnięte przez falę uderzeniową. Amerykański ambasador padł na ziemię i stracił przytomność, poraniły go okruchy szkła. Niewielka, stojąca za ambasadą siedziba banku runęła na awaryjny generator prądu w kancelarii, przez co tysiące litrów oleju napędowego wylały się prosto do piwnic ambasady. Paliwo chwyciło iskrę.

W ataku straciło życie dwieście dwanaście osób. Rany odniosły cztery tysiące. Pewna kobieta, kenijska herbaciarka z biura banku Ufundi, została uwięziona pod ruinami. Nazywała się Rose Wanijku. Ratownicy, żołnierze piechoty morskiej i członkowie specjalnej jednostki z Izraela, próbowali do niej dotrzeć. Mieli z nią nieprzerwany kontakt. Czekała pogrzebana przez pięć dni. Zmarła na kilka godzin przed tym, jak udało się do niej dokopać.

* * *

Mohammed Odeh wylądował w Karaczi rankiem siódmego sierpnia, niedługo po ataku. Gdy przechodził przez kontrolę, radio podało pierwsze wiadomości o zamachu. Uśmiechnął się. Przemierzył halę lotniska i wyszedł na słońce. Na zewnątrz znalazł budkę telefoniczną i wybrał numer.

– Emirze? – odezwał się do milczącej słuchawki. Zaczerpnął głęboko tchu. – Z Bożą pomocą, odnieśliśmy sukces.

Osama

Подняться наверх