Читать книгу Real Madryt. Królewska era Galácticos - Leszek Orłowski - Страница 4
Wstęp
Czyja to jest era?
Оглавление11 grudnia 2000 roku Real Madryt został ogłoszony przez FIFA najlepszym klubem XX wieku. Otrzymał 42,4 procent głosów w plebiscycie, podczas gdy drugi Manchester United – zaledwie 9,7. Takie rozstrzygnięcie spotkało się z powszechnym aplauzem piłkarskich ekspertów i kibiców, bo nikt obiektywnie patrzący na futbol nie mógłby przedstawić argumentów przeciw werdyktowi. Prymatu Los Merengues
w pierwszym pełnym stuleciu istnienia futbolu po prostu nie dało się zanegować.
Ta data, choć będziemy się cofać i dalej, jest prawdziwym początkiem opowieści zawartej w niniejszej książce. Końcem zaś – ostatni mecz Los Blancos w rozgrywkach 2016/17.
Wówczas, w 2000 roku, opromienieni blaskiem stuletniej sławy szefowie Realu od razu rozpoczęli starania, by z miejsca wypracować klubowi przewagę nad konkurentami w rywalizacji o miano najlepszego zespołu XXI wieku. Szefowie, a raczej szef: ambitny prezydent Florentino Pérez, który niedawno objął władzę przy Concha Espina 1 i chciał na starcie nowego milenium uporządkować klubowe finanse, pchnąć Real na zupełnie nową drogę rozwoju, znokautować rywali, a przy okazji ubić wiele wspaniałych interesów. Takie były cele jego mocarstwowej polityki. Jednak po mocnym uderzeniu – zdobyciu Pucharu Mistrzów w 2002 roku – nieoczekiwanie przyszły lata chude.
W dodatku tuż pod bokiem wyrósł poważny konkurent w rywalizacji o miano najlepszego zespołu Europy – groźniejszy niż przeciwnicy z Anglii, Niemiec czy Włoch. W 2005 roku zaczęła się złota dekada Barcelony. Mijały lata, Barça zdobywała kolejne trofea krajowe i Puchary Mistrzów, Real zaś na ogół oglądał jej plecy w Primera División i jak od szklanej ściany odbijał się od ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Narastała trauma, kompleks względem Barcelony. Niepostrzeżenie gigant stał się pośmiewiskiem; Los Galácticos, jak trafnie nazwano gwiazdozbiór zgromadzony przez wielkiego Flo, przekształcili się w Los Paragalácticos. Wydawane na gwiazdy kwoty były odwrotnie proporcjonalne do sukcesów osiąganych przez zespół.
Ale oto, kiedy postawiono na Los Blancos krzyżyk, kiedy upragnionej décimy – 10. triumfu w Lidze Mistrzów – nie zdobył nawet charyzmatyczny portugalski trener José Mourinho, nagle, w 2014 roku, znów okazali się oni najlepsi w Europie, w 2016 powtórzyli sukces, a w 2017 jako pierwszy zespół w historii obronili trofeum. W zaledwie trzy lata zostało tylko wspomnienie po totalnej dominacji Barcelony w obecnym wieku: Barça miała na koncie cztery triumfy w Champions League, Real – tyle samo. Oto klub z Madrytu znów wspiął się na szczyt, a Barcelona pogrążyła się w kryzysie.
Tematem tej książki są wzloty i upadki najlepszego klubu XX wieku w stuleciu następnym. Niektóre porażki Realu wymykają się logice; niektóre zwycięstwa, jak choćby to z 2016 roku w finale Ligi Mistrzów w Mediolanie, również. Tej logiki w dziejach sportowych zmagań Realu będziemy – czasami nadaremno – poszukiwać na kartach niniejszego opracowania, będziemy drążyć przyczyny niepowodzeń i sukcesów. Podążymy za Florentino Pérezem i innymi prezydentami, którzy zastępowali go w latach 2006–2009, za kolejnymi trenerami, za boiskowymi asami i blotkami. Zastanowimy się, co im wszystkim pomagało, a co przeszkadzało w zdobywaniu laurów dla wielkiej, ogólnoświatowej rodziny madridistas (od razu uprzedźmy pewne fakty: przeszkadzała im na ogół Barcelona…).
Tytuł roboczy tej książki brzmiał Real w erze Ronaldo. Celowo był niejednoznaczny. W analizowanych latach w Realu grało bowiem – a jeden gra nadal – dwóch Ronaldów: Brazylijczyk Ronaldo Nazário i Portugalczyk Cristiano Ronaldo. Zbieżność imion połączyła się ze zbieżnością ról obu tych piłkarzy w klubie. Pozyskanie w 2002 roku Ronaldo Nazário było zwieńczeniem polityki Florentino Péreza w jego pierwszej kadencji prezydenta, skupionej na sprowadzeniu na Santiago Bernabéu największych gwiazd światowego futbolu. Choć wcześniej prezydent kupił Luísa Figo i Zinédine’a Zidane’a, to właśnie transfer Brazylijczyka symbolizuje tę epokę. Zawodnik dołączył przecież do zespołu w glorii niekwestionowanego króla futbolu, zaraz po tym, jak został najlepszym strzelcem finałów mistrzostw świata i poprowadził Brazylię do złota mundialu w Korei i Japonii. Co potem się z nim działo, to już inna sprawa. Ronaldo drugi to z kolei okręt flagowy wznowionego projektu Péreza, następnej wersji Los Galácticos, i postać o niespotykanym znaczeniu. Podczas pracy nad tą książką nieraz łapałem się na tym, że pisząc o Mourinho, Ancelottim, Pérezie, Bale’u, Casillasie, Zidanie i pozostałych, w istocie rzeczy piszę o Ronaldo – gigancie, który wszystkich przysłaniał swoim cieniem.
Dzieje Realu w XXI wieku są mocno naznaczone obecnością tych dwóch zawodników: można powiedzieć, że z ery jednego Ronaldo klub, po krótkim bezkrólewiu, przeszedł w erę drugiego. Niniejsza książka nie miała być jednak – i nie jest – biografią któregokolwiek z nich. Takich, w obu przypadkach, powstało kilka. Zajmiemy się oboma piłkarzami – jako symbolami opisywanej epoki: tytułowej królewskiej ery Los Galácticos – tylko trochę szerzej niż innymi.
Oczywiście w białych koszulkach wystąpiło wiele innych emblematycznych postaci. Raúl, Casillas, Zidane (także zresztą jako trener) – każdy z nich mógłby użyczyć swego imienia tytułowi niniejszej książki. Jednak dwaj pierwsi już nie grają w zespole Los Blancos, nie mieli udziału w ostatnich triumfach w Lidze Mistrzów. Francuza zaś przez ładnych parę lat w klubie nie było.
Innym pomysłem na tytuł tej książki – zważywszy, że uparłem się na słowo „era” – byłby Real w erze Péreza. Ale nie: nie chciałem się koncentrować właśnie na nim. Real w ostatnich 17 latach to nie tylko on. Dlatego, choć cień wielkiego Flo będzie się unosił niemal nad każdą stroną niniejszego opracowania, najważniejsi będą piłkarze i trenerzy. Pérez przy pomocy kilku zaufanych współpracowników budował klub i zespół, a jego idee, koncepcje, trafne decyzje oraz błędy w bardzo konkretny sposób przekładały się na wyniki, jednak sam na boisko nie wychodził. Poza tym nie będziemy się szczegółowo zagłębiać w zagadnienia związane najpierw z restrukturyzacją klubu i uzdrowieniem jego finansów, a potem marketingiem uprawianym przez prezydenta i jego ludzi.
Bardzo dużo piszę o kolejnych trenerach Realu, ich roli w sukcesach i porażkach zespołu. Nie podzielam poglądu przedstawionego przez Simona Kupera i Stefana Szymańskiego w ich książce Futbonomia (2017), jakoby wpływ trenerów na wyniki drużyny był marginalny czy mocno przeceniany. Sądzę zresztą, że przypadki Diego Simeone, Juliana Nagelsmanna, Luciena Favre’a oraz ich zespołów całkowicie tę tezę dyskredytują. Czytelników może zirytować pewien schemat przedstawiania losów kolejnych szkoleniowców prowadzących Real: każdy z nich najpierw okazywał się świetny, później powoli stawał się fatalny. Ale tak to właśnie jest w tym zawodzie: nikt – albo prawie nikt – kto dociera na szczyt, nie jest słaby, lecz każdy, nawet najlepszy, po pewnym czasie się zużywa wraz ze swoimi pomysłami taktycznymi i metodami zarządzania grupą. Trenerzy są jak pierwiastki – każdy ma swój okres połowicznego rozpadu. A najlepsi są ci, u których ten okres trwa najdłużej.
Ta książka powstała w podobny sposób co Barça. Złota dekada (2016). Jako komentator meczów Primera División, a potem także Ligi Mistrzów i Copa del Rey w stacji CANAL+ Sport, oraz odpowiedzialny za hiszpański futbol dziennikarz tygodnika „Piłka Nożna”, przez cały analizowany tu okres wnikliwie śledziłem wszystko, co hiszpańskie media pisały o Realu. Z przygotowań do spotkań i artykułów pozostały mi setki stron notatek. To, co z nich teraz wydobyłem, skonfrontowałem z obrazem zdarzeń i ich interpretacjami zawartymi w bogatej literaturze przedmiotu. Starałem się każdą sprawę drążyć aż do końca.
Oczywiście, inaczej niż przy książce o Barcelonie, tu nie traktowałem jednakowo doniesień wszystkich hiszpańskich dzienników sportowych. Czerpałem swobodnie, acz krytycznie, z madryckich „Marki” i „Asa”, a informacje zamieszczane przez z zasady wrogie Realowi katalońskie „Sport” i „El Mundo Deportivo” traktowałem co najwyżej jako wskazanie tropu do dalszych poszukiwań, w żadnym razie nie formułowałem jakichkolwiek tez wyłącznie na podstawie artykułów z którejś z tych gazet.
Niedawno ukazało się w Polsce dobrze udokumentowane dzieło amerykańskiego autora Stevena G. Mandisa Real Madryt. Strategia sukcesu (2017) dotyczące czasów, o których piszę. Siłą rzeczy musiałem zadać sobie pytanie, czy wobec tego jest potrzeba, bym kontynuował prace. Doszedłem do wniosku, że tak. O ile bowiem książka Mandisa, polegającego wyłącznie na dokumentach dostarczonych mu przez szefów klubu oraz ich słowach, jest prezentacją oficjalnej wersji wydarzeń absolutnego (we własnym mniemaniu) zwycięzcy wielkich zmagań sportowych i finansowych, o tyle moja – czymś w rodzaju reportażu z pola bitwy napisanego na podstawie setek minireportaży, nierzadko krytycznych wobec głównego bohatera, Realu Madryt. Będę wdzięczny wnikliwym Czytelnikom, którzy zechcą porównać przedstawienie poszczególnych zagadnień, na przykład historii sprzedaży miastu terenów klubowego ośrodka treningowego, w opracowaniu Mandisa i moim.