Читать книгу Prezent - Louise Jensen - Страница 6

Оглавление

Później

„Biegnij”.

Jest ciemno. Tak ciemno. Chmury mkną po antracytowym niebie, przesłaniając księżyc i&nsp;gwiazdy. Wilgoć wypełnia mi płuca, a gdy ostro wciągam powietrze, zalewa mnie fala mdłości.

Szybko tracę siły. Moje adidasy uderzają o beton i chyba już nie słyszę kroków za plecami, ale trudno to stwierdzić przy tym wyjącym wietrze.

Ukradkowo zerkam przez ramię, a moje stopy zbaczają na miękkie podłoże. Tracę równowagę i się potykam. Wyciągam przed siebie ręce, żeby złagodzić upadek.

Uderzam bokiem twarzy o coś twardego, co rozcina mi skórę. Szczęka się zatrzaskuje, a zęby przygryzają język. Wnętrze ust wypełnia się krwią. Gdy ją przełykam, w gardle wzbierają żółć i strach.

„Ani piśnij”.

Boję się. Tak bardzo się boję.

Leżę na brzuchu. Nieruchomo. W ciszy. Czekam. Piecze mnie wnętrze dłoni. Policzek pulsuje bólem. Czuję w nozdrzach odór gnijących liści. Żołądek burzy się, gdy powoli przesuwam się do przodu, wbijając łokcie w wilgotną glebę. Lewy. Prawy. Lewy. Prawy.

Leżę teraz w zaroślach, otoczona drzewami. Ciernie wbijają się w skórę i czepiają ubrania, ale nie podnoszę się w nadziei, że mnie nie zauważy. Jednak gdy chmury się rozstępują, w świetle księżyca zerkam na rękaw bluzy z kapturem, która, choć to niewiarygodne, wciąż jest biała mimo plam błota. Przeklinam pod nosem. Głupia. Głupia. Głupia. Ściągam bluzę i chowam ją pod krzakiem. Szczękam zębami z zimna. Ze strachu. Po mojej lewej gałązka pęka pod czyjąś stopą, a ja instynktownie podrywam się i kucam pochylona do przodu, jak biegacz szykujący się do sprintu. Serce mi dudni, ale znowu przebija się przez nie ten dźwięk.

Kaszel. Za mną. Blisko. Za blisko.

„Biegnij”.

Ruszam do przodu, zataczając się. „Dasz radę”, powtarzam sobie, ale to kłamstwo. Wiem, że długo już nie wytrzymam.

Chmury znowu zasnuwają niebo i ciemność staje się przytłaczająca. Na moment zwalniam, świadoma, że nie widzę już, gdzie stawiam stopy. Podłoże jest pełne wybojów, a ja nie mogę ryzykować, że skręcę kostkę albo jeszcze gorzej. Co bym wtedy zrobiła? Jak miałabym uciec? Wiatr zrywa się i odpędza chmury, a ja kątem oka dostrzegam poruszający się cień. Odwracam się i zaczynam krzyczeć.

„Biegnij”.

Prezent

Подняться наверх