Читать книгу Mourinho. Za kulisami zwycięstw - Luis Miguel Pereira - Страница 5
Mourinho – trener totalny
ОглавлениеOd początku swojego kibicowskiego życia byłem madridistą. Dopingowanie jednemu klubowi nie przeszkadza jednak w podziwianiu innych wielkich ekip czy postaci futbolu. W końcu na horyzoncie pojawił się też José Mourinho. Na europejskie salony wszedł zwycięstwem w Lidze Mistrzów i deklaracją: I think I’m The Special One. Z sezonu na sezon moje zaciekawienie Portugalczykiem przeradzało się w małą fascynację, która ostatecznie przerodziła się w chęć zobaczenia go na ławce Realu Madryt. W 2010 roku prezes Królewskich Florentino Pérez w końcu spełnił to marzenie.
Praca Mourinho w Realu Madryt pozwoliła mi poznać go dużo dokładniej. Kiedy trener pracuje dla twojego klubu (a ty znasz język i realia) można przeanalizować wszystkie jego zawodowe strony – od prowadzenia drużyny, przez obchodzenie się z mediami, po zarządzanie klubem w sensie finansowym i sportowym. Ponad dwa lata obserwacji Realu Mou sprawiły, że dzisiaj jestem nie tylko madridistą, ale także zadeklarowanym i głęboko wierzącym mourinistą.
Co przekonało mnie do Portugalczyka? Przede wszystkim to, że ponownie zrobił z Realu Madryt zwycięską drużynę. Czyli to, co zawsze – wszedł do klubu i z marszu zmienił go w wygrywającą machinę. Tak było z Porto, tak było z Chelsea, tak było z Interem. We wszystkich tych klubach szkoleniowiec odzyskiwał należny im szacunek poprzez wyniki na boisku i kolejne trofea. Nie inaczej stało się w Realu Madryt.
Jak to robił (i kiedy piszę te słowa, wciąć robi) w Hiszpanii? W futbolu na pierwszym miejscu oczywiście zawsze będzie piłka i sama gra. W tym aspekcie Mourinho, chociaż wielu się o to spiera, jest jednym z najlepszych na świecie. Swój styl opiera na kilku podstawach: sile, szybkości, jak najprostszych rozwiązaniach i natychmiastowym pressingu po stracie futbolówki. Jednak Portugalczyk szuka w tym sporcie przede wszystkim jednej rzeczy: wygranej. Nigdy nie ukrywał, że pragnie zwycięstwa w każdym pojedynku i we wszystkich rozgrywkach. Jak sam zaznacza, dostosowuje się zawsze do danego kraju i klubu, w których pracuje, ale przy tym wszystkim jest też wierny zasadzie, że najlepszy styl to styl zwycięzców. Zapamiętałem świetny cytat z czasów jego pracy w Londynie, kiedy Chelsea dominowała w Premier League. Niektórzy twierdzili, że nie zwycięża w pięknym stylu, i kiedyś Mourinho zapytał dziennikarza, kto gra lepiej. Ten odpowiedział, że Arsenal gra świetnie i być może oni prezentują lepszy futbol. Szkoleniowiec posłał natychmiastową kontrę: „Są dziesięć punktów za nami”. Tak też myśli i pracuje Mourinho – pragnie wygrywać i na tym się skupia.
Oczywiście do zwyciężania, oprócz pomysłu i samych chęci, potrzebni są ludzie. Mourinho nie trzyma w składzie osób, które mu się nie podporządkowują, ale jeśli już znajdzie swoich wiernych wojowników, oddaje im wszystko. Zamyka ich i chroni, ale jednocześnie wspiera i prowadzi. Przez lata utarło się stwierdzenie, że dzięki temu żaden zawodnik nie mówi o Mou nic złego. Trwa to do dzisiaj, chociaż hiszpańscy dziennikarze są zdania, że kiedyś kilka słów na temat Portugalczyka powie Pedro León. Skrzydłowy w 2010 roku otrzymał szansę pracy w Realu Madryt z Mourinho. Po roku został jednak wręcz brutalnie wyproszony z drużyny przez samego trenera. W prasie można było przeczytać, że to element wojny trenera z dyrektorem Valdano, ale wtajemniczeni podali zupełnie inną wersję – zawodnik wykorzystał życiową szansę na przekazywanie mediom tajemnic szatni i samego Mourinho. Dla Portugalczyka to największy wymiar zdrady – knucie za jego plecami. Dlatego błyskawicznie pozbył się Hiszpana z Realu Madryt i właśnie z tego powodu skrzydłowy nie skrytykował jeszcze głośno szkoleniowca. Pozostali pracujący z nim gracze kochają go, bo Mourinho, jak nikt inny, potrafi wyciągać z nich najlepsze cechy. Niezależnie czy chodzi o „wieczne” angielskie talenty jak Lampard czy Terry, wypalonego geniusza środka pola jak Sneijder, przekonaną o swojej wartości gwiazdę jak Cristiano Ronaldo, apatycznego i trudno nawiązującego znajomości Francuza jak Benzema czy człowieka, który wygrał wszystko i tak naprawdę już nic nie musi – jak Casillas. Do każdej jednostki podchodzi indywidualnie, wpajając wszystkim jedną wspólną zasadę: grupa, drużyna, nasz kolektyw – to jest najważniejsze. Walczymy dla niej i wygrywamy wszyscy razem.
Mourinho generuje jednak w swoim fachu największe emocje, bo wyróżnia się nie tylko „na boisku”. Portugalczyk prezentuje się też kapitalnie poza nim, a szczególnie błyszczy w kontrolowaniu mediów. Konferencji prasowych czy wywiadów używa do wszystkiego: zmotywowania drużyny, publicznego napiętnowania jej złej postawy, ochrony swoich ludzi, zaatakowania rywala czy ośmieszenia dziennikarzy – cokolwiek według niego jest akurat potrzebne jego ekipie do lepszej gry. Wysłana przez Mou wiadomość zawsze trafia do odbiorcy. I zawsze zyskuje jego grupa. Chroni w niej wszystkich – od, wydawałoby się, najmniej ważnego członka po największą gwiazdę. Najlepszy przykład to odpowiedź na wyjście dziennikarzy z konferencji prasowej jego asystenta, Aitora Karanki. Hiszpanie byli zniesmaczeni, że nie przyszedł Mourinho. Na następnym spotkaniu Portugalczyk doskonale zapamiętał tych, którzy wyszli, i każdemu grzecznie odpowiadał, że „skoro oni nie szanują jego asystenta, to on nie będzie szanować ich i będzie rozmawiać tylko z redaktorami naczelnymi poszczególnych dzienników”.
Taki właśnie jest Mourinho. Ma swoje zasady, idee i pomysły, ale wszystko skupia się na zwycięstwie. Dlatego ludzie go kochają lub nienawidzą. To jedna z postaci futbolu, która u każdego generuje emocje. Nikt nie przechodzi obok niego obojętnie, bo albo doprowadził lub prowadzi twoją drużynę do sukcesu, albo ją właśnie ograł lub ogrywa. Przy tym wszystkim Mou sprzedaje swojemu klubowi trofea, kibicom atrakcyjny styl, a mediom atrakcyjne zachowania i wypowiedzi. To trener totalny.
Jarosław Chomczyk
RealMadrid.pl