Читать книгу Pustelnik - Mads Peder Nordbo - Страница 7
3
ОглавлениеListopadowe słońce rzucało długie cienie, oświetlając górzysty teren ciągnący się w stronę ramienia fiordu pomiędzy Nuuk a pokrytą śniegiem górą Sermitsiaq po przeciwnej stronie morza. Śnieg skrzył się w intensywnym świetle, a mroźne arktyczne powietrze nadawało wszystkiemu aurę wyjątkowej czystości.
Matthew ostrożnie stąpał po terenie pokrytym śliskim śniegiem pomiędzy dwiema potężnymi skałami, których jeszcze nie pogrzebała zima. To właśnie podczas wędrówek po tych płaskich obszarach poza miastem człowiek najgłębiej się zapadał. W ciągu miesiąca przejście tędy bez ugrzęźnięcia w śniegu aż po biodra stanie się z pewnością niemożliwe.
W dole, na kamienistym brzegu, gdzie łagodnie opadająca skała napotykała morze, leżał wieloryb. Był to dorosły humbak o długości około jedenastu metrów. Matthew wciąż nie mógł dojrzeć, czy zwierzę jest żywe, ale wokół potężnego cielska zdążył się zebrać pokaźny tłum mieszkańców, wznoszących okrzyki zarówno złości, jak i entuzjazmu i energicznie wymachujących rękoma w powietrzu.
Wyglądało na to, że zwierzę jest ranne, więc niezależnie od tego, czy było żywe, czy martwe, nie znalazło się na lądzie z własnej woli. O ile Matthew wiedział, zabijanie wielorybów w tak bliskiej okolicy Nuuk nie stanowiło normalnej praktyki.
Wieloryb żył. Oddychał ciężko przez otwór na czubku wielkiej głowy. Okiem, które wciąż widziało, wodził zrezygnowany i wystraszony po zebranym tłumie.
Płetwy miały długość kilku metrów i pokrywała je gruba guzkowata skóra.
Zwierzę nie ruszało się, w długich odstępach czasu było jedynie słychać jego chrapliwy oddech. Jakby serce prawie zamarło. Zraniono go harpunem w tylną część ciała. Drugi wystrzał musiał być nieudany, bo mimo że wieloryb miał także ranę w pobliżu głowy, nie było w niej widać harpuna.
Ottesen poklepał Matthew po ramieniu.
– Co tam?
– Naczelny mnie tu przysłał. – Matthew uśmiechnął się do szczupłego policjanta. – Co się stało?
– Legalne polowanie – stwierdził Ottesen. – Choć nie do końca, bo łowcy spartaczyli robotę. Podczas polowań nie wolno zaganiać zwierzyny na ląd.
Matthew wpatrywał się w czarne oko wieloryba.
– I co się teraz stanie? Przecież nie może tak tu leżeć i umierać.
Bardzo chciał, aby zwierzę się poruszyło. Żeby stawiało opór. W tej sytuacji nie dało się jednak nic zrobić. Tylna część tułowia ssaka wyglądała na zbyt poranioną, by mógł przeżyć.
– Mają go zabić – oznajmił Ottesen. – Tamten ze strzelbą, Bilo, to państwowy kontroler polowań. Mimo że na samym początku polowanie było legalne, wieloryba skonfiskowano po tym, jak utknął na brzegu. Łowcy są rozjuszeni, ale niech w przyszłości lepiej wykonują swoją pracę.
Woda obmywająca wieloryba była czerwona od krwi. W ranach po uderzeniach harpunem gruba jasnoróżowa warstwa tłuszczu odcinała się na tle ciemnej skóry.
– Całe to zamieszanie przysporzy nam niemało kłopotów – ciągnął Ottesen z westchnieniem, wskazując na jedną z grupek obserwujących zajście. – Tamten facet, Kåre, jest z WWF, a ci stojący za nim to lokalni obserwatorzy wielorybów, którzy dobitnie sprzeciwiają się wszelkim polowaniom na nie w fiordzie Nuuk. Jeśli dobrze znam Kårego, ta sprawa nie przejdzie bez echa; prawdziwa z niego zaraza.
Matthew skierował wzrok na ludzi wskazanych przez Ottesena. Facet z WWF robił zdjęcia telefonem, podczas gdy grupa kobiet i jeden mężczyzna kłócili się głośno z garstką Grenlandczyków w niebieskich kombinezonach roboczych.
– To ci łowcy?
– Tak, ten obok kontrolera polowań to Vitus, kapitan. Na pewno zażarcie walczy o to, by móc zachować zwierzynę. Problem polega na tym, że to nie jego zdobycz, skoro żywy wieloryb znalazł się na lądzie. Wtedy władze są zmuszone pozbawić go życia.
Wrzawa wokół nich narastała. Trzej chłopcy w wieku dziesięciu–dwunastu lat podbiegli do wieloryba i zaczęli obrzucać go kamieniami. Zwierzę nawet nie drgnęło, poruszyło się jedynie oko.
– Nie możecie go zastrzelić?! – wykrzyknął Matthew. – Te wyrostki są kompletnie popaprane.
– Dla nich to tylko jedzenie – stwierdził Ottesen i zerknął z uśmiechem na Matthew. – Już teraz cieknie im ślinka na myśl o świeżej słoninie z wieloryba.
– Ale chyba zostanie zabity, zanim zaczną go pożerać?
Obok nich stała mała Grenlandka w czerwonej kurtce. Trzymała kamień w dłoni. Jej dolna warga kilka razy wysunęła się i schowała. Potem spojrzała na trzymany w ręce kamień i go wypuściła.
Ottesen przywołał do siebie drugiego policjanta.
– Co oni robią?
– Vitus chce dostać pieniądze za wieloryba – powiedział młodszy funkcjonariusz. – Bilo powiedział mu, żeby o tym zapomnieli.
– Lepiej zajmij się tym, żeby w końcu go zabić! – krzyknął do niego Ottesen, po czym podniósł wzrok i skinął głową.
Mężczyzna obok niego uniósł ręce i zaczął wrzeszczeć na Ottesena po grenlandzku. Ottesen coś mu odkrzyknął i mężczyzna wycofał się ze zgorzkniałym wyrazem twarzy.
– Jak dużo zarabiają na takim wielorybie? – zapytał Matthew, śledząc wzrokiem rozjuszonego łowcę.
– Około pięćdziesięciu tysięcy koron według związku łowców, zatem niewiele.
– Pięćdziesiąt tysięcy koron?! – wykrzyknął zdziwiony Matthew.
– Owszem – odparł Ottesen. – Dlatego to idiotyzm zabijać ostatnie wieloryby żyjące w tym fiordzie, bo jako atrakcja turystyczna są warte znacznie więcej.
– Jest pan z gazety, prawda? – Jakaś kobieta pociągnęła Matthew za rękaw. – Mam nadzieję, że napisze pan o tym świństwie, które się tu rozgrywa.
– Tak, liczę na to, że o tym napiszę. – Matthew uśmiechnął się do niej.
Była powyżej trzydziestki i miała jasne włosy.
– Kim pani jest?
– Mam na imię Julie – powiedziała z tłumioną złością. – Należę do obserwatorów wielorybów tutaj, w Nuuk, i zaledwie wczoraj podziwialiśmy, jak ten piękny okaz nurkuje i wynurza się z fiordu. Dziś został posiekany na kawałki przez stado kretynów z harpunami i strzelbami. – Wciągnęła głęboko powietrze. – Trzeba, do ciężkiej cholery, ustalić jakieś przepisy dotyczące ochrony tutejszych wielorybów.
– Chyba trudno to zrobić, skoro mamy do czynienia ze starą tradycją – sondował Matthew.
– Polowanie na wieloryby z łodzi motorowych z armatkami harpunniczymi i bronią palną to żadna stara inuicka tradycja. – Przerwała na moment i wskazała głową leżące obok wielkie cielsko. – Ten rodzaj polowań na wieloryby pojawił się tu wraz z Europejczykami i już dawno powinno się go zabronić. Nie ma to nic wspólnego ze zwyczajami Inuitów. Oni zawsze zasłaniają się swoją kulturą, kiedy nie udaje im się postawić na swoim.
– Nie słuchaj tego babska! – wykrzyknął jeden z łowców stojących kilka metrów od nich. – Zasrana Dunka, nie ma bladego pojęcia o Grenlandii. Chodzi wyłącznie o pożywienie. Nie polujemy dla zabawy, tak jak robicie to u was, w malutkiej, przyjemnej Danii.
– Lodówki w Brugsenie są wypchane jedzeniem! – odkrzyknęła Julie. – Sprzedawane tam mięso nie jest naszpikowane metalami ciężkimi.
– Wasze świnie są pełne trucizny – odwarknął wściekle mężczyzna.
– Nie te ekologiczne – odparła szybko, wbijając w niego gniewny wzrok. – Poza tym jestem wegetarianką!
Mężczyzna prychnął i pokręcił głową.
– Polowanie na wieloryby to nasze prawo. Ta tradycja ma ponad tysiąc lat.
– Inuici nie mieszkają tutaj aż tak długo! – odkrzyknęła ze złością.
Ottesen lekko popchnął Matthew i skinął głową w kierunku kontrolera polowań.
– Chodź.
Za plecami Matthew słyszał krzyki innej kobiety, która chciała wiedzieć, ile milionów był wart dla branży turystycznej żywy wieloryb, i punktowała, że skoro kraj pragnie być samowystarczalny, totalnym idiotyzmem jest zabijanie czegoś tak wartościowego za nędzne pięćdziesiąt tysięcy koron.
Wieloryb dyszał ciężko i wszyscy stojący wokół jego wielkiego lśniącego cielska na moment umilkli. W wodzie, która nabrała intensywnie czerwonej barwy, skakały małe i duże dzieci.
– Tak się składa, że my, myśliwi, lepiej wiemy, ile zwierząt żyje w morzu, niż wasi szurnięci biolodzy – odezwał się mężczyzna do duńskiej ekolożki. – My rozumiemy morze.
Wrzawa wokół umierającego zwierzęcia eksplodowała na nowo.
– Zabij go w końcu! – krzyknął Ottesen do Bila.
Kontroler polowań skinął głową, po czym odgonił dzieci i stanął tuż przed głową wieloryba. Była znacznie większa od niego, a obwisła, pokryta bruzdami dolna część żuchwy rozciągała się płasko pod brzuchem zwierzęcia aż do kamienistego brzegu. Bilo trzymał potężnych rozmiarów broń tuż przy punkcie nieco powyżej oka wieloryba i wystrzelił.
Wielki ssak kilkakrotnie zamrugał okiem, próbując unieść ogon, aby się wyzwolić.
Mężczyzna oddał ponowny strzał prosto w świeżą ranę po poprzednim wystrzale, która teraz jeszcze bardziej się otworzyła.
Oko wieloryba znów zaczęło szybko mrugać, a ciało przeszyły potężne drgawki. Z rany sączyła się krew, spływając na oko i długie wargi.
Na krótki moment oko zwierzęcia zadrżało, po czym się zamknęło. Przednia część tułowia zapadła się i opróżniła z powietrza.
Bilo odwrócił się do Ottesena.
– Co teraz?
– Oddaj go łowcom – powiedział funkcjonariusz z rezygnacją. – Rozpęta się prawdziwe piekło, jeśli zatopimy go w morzu albo oddamy sprzedawcom z targu bez żadnego rozliczenia.
Kontroler polowań posłusznie przytaknął.
– I co teraz? – zapytał Matthew.
– Teraz trzeba go poćwiartować. Jest za wielki, żeby go przenieść, więc po prostu tu zostanie. Tak samo odbywa się to w osadach, więc to nie problem. Jedyna różnica polega na tym, że tam nie ma wianuszka gapiów w postaci połowy mieszkańców stolicy. – Ottesen napotkał spojrzenie Matthew. – Daj im trochę popalić, jeśli będziesz o tym pisał. Mam na myśli łowców. To szczyt idiotyzmu zabijać ostatnie wielkie wieloryby, które zostały w tym fiordzie.
Matthew skinął głową i spojrzał na górzysty teren za ich plecami. Z tej części wybrzeża nie było widać Nuuk, chociaż znajdowali się w niedużej odległości od miasta.
– Masz czas przejechać się ze mną na komisariat? – zapytał Ottesen.
– Jasne.
– Naciskają nas z góry. – Ottesen zmarszczył brwi. – Tupaarnaq nie odzywała się do ciebie przypadkiem?
– Ani słowem. Wciąż podejrzewacie ją o zabójstwo Abelsena?
Ottesen wzruszył ramionami.
– Przyglądamy się sprawie. W tej chwili wszystko jest brane pod uwagę, a Abelsen, o ile mi wiadomo, ponosił winę za część beznadziejnego życia Tupaarnaq…