Читать книгу Klęska rozumu - Marcin Król - Страница 11

2. BASTYLIA JAKO ŹRÓDŁO DOBRYCH INTERESÓW

Оглавление

Zdobycie Bastylii zakończone zamordowaniem jej dowódcy przez zgrabnego czeladnika z rzeźni, dzięki czemu głowę można było nadziać, oczywiście na pikę, zrobiło wrażenie w całej Francji. W Bastylii było wprawdzie zaledwie siedmiu więźniów, w tym czterech szaleńców oraz rozpustnik, uczeń markiza de Sade’a, ale natychmiast pojawiły się pogłoski, że na Francję idzie armia trzydziestu tysięcy Hiszpanów, że arystokracja knuje spiski, a nawet umiarkowany i rozumny Barnave skomentował w Zgromadzeniu Narodowym następne morderstwa słowami: „Czyż krew ta była tak czysta?”. Odtąd słowa będą znaczyły bardzo dużo, czasem więcej niż czyny, gdyż bez słów czyny byłyby tylko formą ujawnienia owej ciemnej strony ludzkiej natury, a dzięki słowom stają się czynami rewolucyjnymi, czynami, które mają zmieniać świat.

Według, od razu sporządzonej, oficjalnej listy tych, którzy zdobyli Bastylię (954 osoby), przydzielano potem dyplomy, herby oraz dożywotnie pensje. Jeszcze w 1852 roku żyło stu zdobywców i wszyscy dostawali dożywotnie renty, mimo kilku zmian ustroju i władzy we Francji. Na zdobycie Bastylii, jako nadzwyczaj odważny i przełomowy krok, nabrać się dał nawet arcybiskup Paryża, który 15 lipca zarządził odśpiewanie w paryskich kościołach Te Deum. Ludwik XVI, leniwy na ciele i umyśle, a zarazem niesłychanie poczciwy, nie zareagował, przekonany, że to tylko drobne zdarzenie bez szczególnych konsekwencji. Istotnie samo zdarzenie było drobne, ale jego konsekwencje – kolosalne.

Przy okazji jednak powstał, jak zwykle przy takich okazjach, cały przemysł pamiątkarski. Przecież jeszcze niedawno przedmiotem starań było zdobycie kawałka berlińskiego muru, nic więc dziwnego, że i wówczas interes rozkwitł na wielką skalę. Niejaki Pommey rozkręca pracownię pamiątek. Z kamieni pochodzących – jak opowiada – z murów Bastylii wyrabia miniaturki więzienia, które kosztują aż czterdzieści osiem liwrów. Mirabeau po ruinach budynku oprowadza damy, które wydają okrzyki „Wolność!”, zaś paryżanie zajmują się zbieraniem kamieni z Bastylii, które sprzedaje się na wagę i są droższe (w tym okresie powszechnej biedy) od mięsa. Murarz Palloy organizuje świetnie prosperującą pracownię, z której pod strażą Gwardii Narodowej wysyłane są do poszczególnych departamentów miniaturki, bombonierki i inne przedmioty, nawiązujące do Bastylii, zaś z łańcuchów skradzionych z więzienia wyrabia medale, które są wręczane zasłużonym dla rewolucji. Odbywają się przedstawienia teatralne dzięki błyskawicznie napisanym komediom, a nawet prezentowana jest na paryskiej scenie pantomima dokładnie oddająca przebieg wydarzeń. Nikt się nie martwi, nikt nie wierzy, by ta wspaniała zabawa w wolność miała się za chwilę skończyć.

Równocześnie w całej Francji następuje upadek władzy. Coraz trudniej jest cokolwiek skontrolować, a złodzieje, maruderzy i po prostu bandy polujące na wszystko grasują po Francji, a zwłaszcza wokół Paryża, do którego wciąż jeszcze zmierzają dostawy najrozmaitszych artykułów, co się niebawem skończy i trzeba będzie z miasta wędrować na wieś, by tam zagrabić kawałek świni. Znamy ryciny przedstawiające łotrów przebranych w arystokratyczne stroje, w których paradują po przedmieściach Paryża lub po okolicznych miejscowościach, dumni i wolni.

Zdajmy sobie sprawę z sytuacji: w Paryżu publikowane są niezliczone pisma i pisemka, które docierają na prowincję albo z opóźnieniem, albo wcale. W pismach tych króluje zresztą plotka, która jest podstawową metodą przekazywania wszelkich informacji. Plotka oczywiście błyskawicznie się rozpowszechnia i równie błyskawicznie przekazywana przez wiele ust (najczęściej przekupek) przestaje mieć cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Indolencja czy niedocenianie znaczenia plotki przez Ludwika XVI i jego otoczenie powoduje, że nie ma żadnej na nią reakcji, a także członkowie Zgromadzenia Narodowego dysponują niezbyt wieloma solidnymi informacjami. W tej atmosferze dochodzi do licznych zupełnie nieskoordynowanych samosądów i aktów gwałtu, ot tak, dla rozrywki, czy raczej dla uczczenia wolności. Nie można jeszcze mówić o terrorze zorganizowanym, ale niewątpliwie mamy do czynienia z terrorem niezorganizowanym, który wprawdzie nie pochłania aż tylu ofiar, jak kolejne fale terroru, aż po wielki terror, ale ponieważ opiera się na zasadzie chybił trafił, wzbudza powszechny strach i powszechny entuzjazm. Zupełnie nie wiadomo, dlaczego zabijani są na prowincji ludzie, którzy niczego złego nikomu nie uczynili, a lokalne władze ze strachu, z oportunizmu lub motywowane uczuciami rewolucyjnymi nie reagują.

Nie jest to w istocie jeszcze terror nowoczesny, a tylko anarchia i typowe dla anarchii zjawiska, polegające przede wszystkim na ujawnieniu się ludzi, którzy w normalnych czasach przebywają w ukryciu, czasem w karczmach, często w więzieniach, a jeszcze częściej pętają się po świecie bez jasnego celu i bez środków finansowych. Niech za przykład posłuży nam historia życia i kariera Jeana-Paula Marata.

Klęska rozumu

Подняться наверх