Читать книгу Prokop prawdę ci powie - Marcin Prokop - Страница 9

SPORTOWE FANTAZJE PROKOPA

Оглавление

Jaką dyscyplinę wprowadziłbyś na olimpiadę w Rio, w której na pewno osiągnąłbyś sukces?

Wszystko wokół nas zmienia się tak szybko, że wystarczy wyjechać gdzieś bez smartfona na dwa tygodnie, aby po powrocie zastać zupełnie inny świat, gdzie dorośli ludzie spędzają wolny czas, ganiając z narażeniem życia wirtualne pokemony, a telewizja wprowadza na antenę show, w którym dwoje nieznających się wcześniej ludzi ma stanąć na ślubnym kobiercu. Gdzie facet z przejechaną wiewiórką przeszczepioną do głowy wysuwa się na czoło wyścigu prezydenckiego w USA, a komputer na biurku nie chce się uruchomić, oznajmiając z oburzeniem, że aplikacje nie były na nim aktualizowane od 38 (!) dni, więc goń się, właścicielu, no pasarán.

Na tym tle świat sportu wydaje się wyjątkowo konserwatywny i oporny na zmiany. Przepisy w najważniejszych rozgrywkach od dziesiątków lat pozostają mniej więcej takie same (mimo moich postulatów, aby na boiska piłkarskie wprowadzić dodatkową bramkę i trzecią drużynę), a zmiany wśród dyscyplin rozgrywanych przez 124 lata organizowania nowożytnych igrzysk nigdy nie były nadmiernie radykalne. We współczesnej, dziko galopującej rzeczywistości należałoby jakoś temu zaradzić. Dostosować oblicze sportu olimpijskiego do wymogów naszych czasów.

Moja propozycja to włączenie do masowego obiegu niszowych, a wielce widowiskowych dyscyplin rozgrywanych lokalnie w różnych krajach. Na przykład ekstremalne prasowanie. Niejaki Phil Shaw, wróciwszy pewnego dnia do domu, zastał górę prania, które żona kazała mu potraktować żelazkiem. Psiocząc, że wolałby w tym czasie wspinać się po górach, wpadł na pomysł, żeby połączyć jedno z drugim. Od tamtej pory, dzięki jego inicjatywie, rozgrywane są zawody, w których celem jest uprasowanie odzieży w najmniej typowych okolicznościach, na przykład na dnie basenu. Jednak mistrzem tej dyscypliny został w 2006 roku Amerykanin, który podczas skoku ze spadochronem wyprasował w powietrzu koszulę i spodnie. Oraz swój spadochron.

Inny pomysł – coś na kształt regat Todd River, w których nie byłoby niczego niezwykłego, gdyby nie fakt, że w korycie rzeki, gdzie odbywają się zawody… nie ma wody. Łódki, kajaki, pontony oraz inne sprzęty pływające są tam po prostu niesione na plecach przez przypisane do nich drużyny. Słowem, doskonały sport wodny dla zamożnych szejków z piaszczystego Kataru czy Arabii Saudyjskiej siedzących na potężnych pieniądzach.

W czasach, kiedy społecznymi kapłanami, wypowiadającymi się na każdy temat, są telewizyjni kucharze, niezłym pomysłem na sport olimpijski byłoby jedzenie na czas. Dyscyplina ta jest szczególnie popularna w Japonii. Jej Messim i Ronaldo w jednym jest Takeru Kobayashi, który ustanowił rekord, pochłaniając między innymi 54 hot dogi w dwanaście minut. Dostrzegasz już oczami wyobraźni możliwości sponsoringowe, jakie rysują się przed producentami parówek, keczupów i środków na wzdęcia, prawda? Mam też chyba nawet pomysł na ambasadorkę tej dyscypliny…

Istnieje również pewien egzotyczny sport, co do którego mam spore wątpliwości, ale skoro mówimy o odważnym reformowaniu igrzysk, to może niepotrzebnie? Chodzi o rzut karłem. Ciskanie małymi ludźmi to prawdopodobnie najmniej poprawne politycznie zawody świata (zresztą w kilku krajach formalnie zakazane), za to szalenie poważnie traktowane w Australii. Tam mistrzowie tej dyscypliny (rzucani, a nie rzucający) mogą zarobić nawet po sto tysięcy dolarów za zwycięstwo. Ja, z oczywistych powodów, nie mam szans, ale może są jacyś ochotnicy?


Prokop prawdę ci powie

Подняться наверх