Читать книгу Ulysses Moore. - Pierdomenico Baccalario - Страница 8

Оглавление

Rozdział 2

KOMORA CELNA W KRAINIE Z WYOBRAŹNI

– Jesteście we właściwym miejscu – stwierdziła urzędniczka blondynka w Biurze Podróżników w Wyobraźni na Świecie.

– Musicie wypełnić ten formularz po przeczytaniu regulaminu – dodała ruda urzędniczka z miłym uśmiechem.

– Ale Nić Ariadny do Mrocznych Portów przyznaje się tylko podróżnikom pełnoletnim – dorzuciła urzędniczka szatynka, nawet na nich nie patrząc.

– Hej, chwileczkę! Ja jestem pełnoletni! – zaprotestował mały Flint, bezwstydnie kłamiąc.

– Ciii… – uciszył go Nestor, stojący obok. – Pozwól, że ja to załatwię.

Mały Flint się naburmuszył, ale usunął się na bok. Co za idiotyczna sytuacja! Krążą już od wielu godzin po różnych urzędach w Labiryncie Miejsc z Wyobraźni i ciągle nie udaje im się pokonać tej straszliwej biurokracji. I co gorsza, odkąd tu przybyli przez wulkan na wyspie będącej więzieniem kapitana Spencera, nie mieli niczego w ustach.

Stary ogrodnik pokuśtykał do lady, usiłując patrzeć jednocześnie na wszystkie trzy półpostaci urzędniczek opatrzone jednakowymi identyfikatorami niczym obiekty muzealne: Irena (blondynka), Dike (ruda) i Eunomia (szatynka). Siedziały tuż koło siebie rozdzielone jedynie zasłoną z kolorowych nici – poplątaną siatką, która pokrywała tu wszystko: sufit, ściany, podłogę. Od strony lady nici były przywiązane do dziesiątków haczyków, po czym ginęły gdzieś w głębi pomieszczenia.

To właśnie po to Nestor i jego mały towarzysz odbyli taką długą drogę: jak się bowiem dowiedzieli, Nici Ariadny były jedynym sposobem, żeby nie zabłądzić w niekończących się meandrach Labiryntu.

Urzędniczka blondynka nosiła śmieszne okulary w kształcie motyla i zarządzała dziesiątką białych szpulek, ustawionych jedne na drugich niczym serwis kieliszków do szampana. Jej sąsiadka, ruda, tonęła w słownikach, repertoriach, tomach i spisach, regulaminach i kodeksach. Na ich widok Nestor natychmiast pomyślał o swoich książkach w Willi Argo i westchnął ciężko, kiedy urzędniczka szatynka uniosła nożyczki, odcięła jedną z licznych nici, jakie miała koło siebie, i podstemplowała jakąś kartkę.

– Faktem jest, proszę pań… – zaczął stary ogrodnik, siląc się na spokojny ton – że krążymy po różnych urzędach od pewnego czasu i…

– Tu czas się nie liczy, mój panie – zauważyła szatynka, odcinając następną nić.

Nestor wziął głęboki oddech. – Ale my w każdym razie jesteśmy mocno spóźnieni i musimy… po prostu musimy… dotrzeć do tych Mrocznych Portów, rozumiecie?

Blondynka kiwnęła głową na znak, że doskonale zrozumiała. Ruda spojrzała na nią. Szatynka odcięła kolejną nić.

– Ogólnie rzecz biorąc, żeby się streszczać, panowie kartografowie odesłali nas do was, po Nić Ariadny… w kolorze czarnym, jeśli się nie mylę.

– Właśnie tak! – zaszczebiotała blondynka, chwytając czarną nić spośród wielu, jakie ją otaczały.

Nestor się uśmiechnął. – Doskonale. Zatem się zrozumieliśmy.

– To oczywiste, że kartografowie przysłali was tutaj – podjęła ruda. – To do nas należy wydawanie Nici.

– I kontrolowanie daty ważności – mruknęła szatynka, odcinając kolejną nić i stemplując kartę.

Nestor odchrząknął. – No to się zgadzamy. Potrzebujemy Nici czarnej dla dwóch osób i…

– Niestety, według regulaminu to niewykonalne – przypomniała ruda, wskazując małego Flinta. – Żadnych dzieci w Mrocznych Portach!

– Nie jestem dzieckiem! – znowu zaprotestował mały Flint.

– Dlaczego niewykonalne? – zapytała blondynka, nie całkiem zorientowana.

Ruda otworzyła na chybił trafił parę kodeksów i kodycyli, po czym przeczytała interesujący ją ustęp: – W paragrafie czterdziestym piątym Zasad wykładni załącznika samseszukajnego ubzduranego konkordatu jest powiedziane, że „oseski” mogą najwyżej dostać Nić białą; „dzieci” – różową, zieloną, pomarańczową i niebieską; „wyrostki” – czerwoną i amarantową. Kobieta podniosła wzrok sponad tysiąca słów, jakie zapełniały regulamin, i podsumowała:

– W każdym razie możemy przyznać czarną Nić Ariadny tylko „staremu”.

Kiedy ogrodnik z Willi Argo usłyszał, jak go urzędniczka nazwała, nie wytrzymał.

– Uważaj, z kim mówisz! – wybuchnął. – Wcale nie jestem stary!

– Widzi pan? – podjudzał go mały Flint. – Te trzy tutaj nas obrażają!

– A mogę wiedzieć, ile pan ma lat? – spytała szatynka.

Nestor jej odpowiedział i blondynka zawołała: – Ależ pan się doskonale trzyma!

– Formalnie – ciągnęła tymczasem ruda bez mrugnięcia okiem – w paragrafie sześćdziesiątym pierwszym pański wiek został określony jako „prawie zgrzybiały starzec”. Co daje panu prawo do specjalnej zniżki i bezpłatnego plecaka.

– Nie chcę żadnego głupiego plecaka! – wściekł się Nestor. – Chcę tylko moją Nić!

– Ależ proszę, niech go pan weźmie – nalegała blondynka, podsuwając mu piękny pojemny plecak. – Jest bardzo praktyczny!

– A ty wróć tutaj, kiedy dobijesz do właściwego wieku, dobrze, kurdupelku? – zakończyła ruda urzędniczka, zwracając się do małego Flinta, który zapytywał się w duchu, dlaczego, u licha, nie ma przy sobie miotacza ognia.

Nestor przyjrzał się uważnie najpierw plecakowi, a potem chłopakowi. Kto wie, może gdyby tak docisnąć porządnie, dałoby się go tu wepchnąć…

– Teraz muszę panu zadać kilka pytań… – odezwała się blondynka.

Stary ogrodnik spojrzał na nią z pytającą miną.

– Więc… Jest pan pewien, że chce się pan udać do Mrocznych Portów? A wie pan, że to są miejsca bardzo niebezpieczne i że nie można z nich wrócić?

– Tak, wiem – skłamał Nestor.

– Z jakiego powodu zamierza pan się tam udać? – zapytała jeszcze blondynka.

– Poszukuję pewnej osoby.

– A mógłby pan to sprecyzować? Czy szuka pan monstrum? Czy demona? A może mordercy?

– Szukam żony.

– A zatem pańska żona jest obywatelką Mrocznych Portów – wywnioskowała blondynka. – A co dokładnie robi? Podrzyna gardła? Jest trucicielką? Seryjną zabójczynią?

– Nie, nic z tych rzeczy! Ja… – Nestor się żachnął. – Sądzę, że została porwana.

– Więc porywaczka – podsumowała blondynka, zaznaczając odpowiednią rubrykę na formularzu.

Nestor chciał zaprotestować, ale dał spokój.

– Czy był pan kiedyś zaaresztowany w którymś z Miejsc z Wyobraźni? – zapytała urzędniczka.

– Co takiego?

– Są pewne drobne korzyści, jeśli odpowie pan, że tak.

– Nie. Nie. Nigdy nie byłem aresztowany.

– Czy kiedykolwiek był pan zamieszany w szpiegostwo, sabotaż, pogwałcenie przepisów eksportowych Przedmiotów z Wyobraźni czy w jakąkolwiek inną nielegalną działalność?

– Ja… nie… znaczy… przywiozłem do domu jakieś pamiątki, ale nic więcej!

– I zrobił to pan nielegalnie?

– Czy ja wiem! Kupiłem je albo… wymieniłem na jakieś inne. Podobały się mojej żonie i…

– Piszę „nielegalnie”, a potem na końcu poprawimy – ucięła blondynka. – Kiedy już pan będzie w Mrocznych Portach, czy ma pan zamiar podjąć działalność terrorystyczną przeciwko innym Miejscom z Wyobraźni? Czy kiedykolwiek pan organizował lub popierał całkowite zniszczenie Miejsca z Wyobraźni? Czy kiedykolwiek uniknął pan lub próbował uniknąć płacenia podatków w Miejscu z Wyobraźni?

Nestor uznał, że ma tego dosyć. – Niech pani posłucha, kiedy się skończy ta błazenada?! – wybuchnął.

– Niech pan odpowie: tak czy nie?

– Nie. A w każdym razie, jeżeli nie zapłacę podatku, z pewnością nie przyjdę z tym do pani!

Blondynka zapisała energicznie jeszcze kilka linijek, potem podała papier rudej, ta go ostemplowała i zwróciła koleżance.

Następnie papier wręczono Nestorowi.

– Gotowe – powiedziała blondynka z uśmiechem.

– To już wszystko? – zapytał ogrodnik, wpatrując się gniewnie w formularz.

– Zaniesie to pan do urzędu tu obok, żeby uzyskać wizę – wyjaśniła ruda. – Tymczasem my przygotujemy pańską szpulkę czarnej Nici. Wróci pan z podstemplowaną wizą i będzie mógł za szpulką iść aż do bramy Mrocznych Portów.

– A kiedy pan tam dotrze, ja obetnę Nić – dodała szatynka, unosząc wymownym gestem nożyczki.

– A potem… jak wrócę? – zapytał speszony Nestor.

– Jak pan wróci? – spytała blondynka, patrząc ze zdumieniem na swoje koleżanki.

– Obawiam się, że zaszła pomyłka, proszę pana – wtrąciła ruda.

– Nikt nigdy nie wrócił z Mrocznych Portów – odezwała się szatynka.

– Tak. Nikt nigdy – potwierdziła blondynka.

– Tu chodzi o przepustkę ważną tylko w jedną stronę – podsumowała ruda.

Ulysses Moore.

Подняться наверх