Читать книгу Królowa lalek - Piotr Górski - Страница 4
1
ОглавлениеKruk usłyszał o tym zabójstwie z radia. Młoda kobieta wyszła nocą z restauracji przy Uphagena, a rano przy obwodnicy znaleziono jej ciało ze śladami tortur, więc sprawa podpadała pod szczególne okrucieństwo.
Niedzielę spędził leniwie, a w poniedziałek rano nie dowiedział się szczegółów, bo pochłonęły go inne rzeczy. Pierwszą cześć dnia zeznawał w gdańskim sądzie okręgowym w sprawie, która wydarzyła się tak dawno, że niemal już o niej zapomniał.
O wpół do drugiej przebijał się przez miasto, bo zadzwoniła jego była żona, Ewa. Chciała się jak najszybciej spotkać. Dawno nie dzwoniła, a jeszcze dawniej prosiła o spotkanie, więc Kruk natychmiast się zgodził. Pomyślał, że to może być ważne. Zaproponował park Reagana. Miejsce publiczne, dużo ludzi, Kruk uznał, że będzie tam bezpieczny, w razie gdyby Ewa chciała wydrapać mu oczy.
W parku było przyjemnie, wrześniowe powietrze wciąż pachniało latem, czuło się zapach morza napływający zza drzew oddzielających park od plaży. Już na niego czekała w opiętej sukience podkreślającej kształty.
– Rozwodzę się – powiedziała.
A więc to jednak nie było nic ważnego ani nawet żadna nowość.
– Przykro mi.
– Och, na pewno.
Fakt, nie było mu przykro.
Samotna kobieta siedziała na ławce przy szerokiej alei. Mogła być w jego wieku lub trochę młodsza. Piękna, tym rodzajem piękna, który jest raczej poważny i może onieśmielać. Typ biznesowy, garsonka, szpilki, wszystko w najlepszym gatunku. Pozostawała wyprostowana i nieruchoma, zapatrzona w dal spojrzeniem, które nie widzi.
Kruk też się zapatrzył – na nią – choćby po to, aby nie patrzeć na Ewę.
Ewie się to nie spodobało.
– Nie gap się na kobiety, kiedy jesteś ze mną – powiedziała. – Jak wyglądam?
Wyglądała świetnie. Oczy lśniące, twarz roziskrzona, jakby myśl o rozwodzie dodała jej skrzydeł. Może tego właśnie potrzebowała, żeby rozkwitać: perspektywy zmian i nadchodzącej wolności. Pozostanie w tym stanie, aż znowu kogoś spotka, zwiąże się z tym kimś i przygaśnie.
A może spotka kogoś, przy kim nie przygaśnie. Może do tej pory źle dobierała mężczyzn. Ten adwokat, z którym ostatnio żyła, na pewno był źle dobrany.
Kruk poczuł żal, bo pomyślał, że on sam też nie był dla niej. Nie był lepszy niż tamten, choć z nim wytrzymała dłużej, ale może tylko dlatego, że pierwsze małżeństwo rwie się trudniej.
Z jakiegoś powodu to wszystko nagle zaczęło go obchodzić, mimo że ostatnio niemal przestał myśleć o Ewie.
Wciąż gapił się na kobietę w garsonce, żeby Ewa nie odgadła, o czym myśli.
Tamta kobieta na ławce spojrzała na niego przelotnie. Nie na tyle jednak przelotnie, by Kruk nie zauważył, że przebił się przez jej smutek i zainteresował. Zastanowił się, jaki miał wyraz twarzy i co ta kobieta w niej zobaczyła.
Mniejsza z tym. Nigdy już jej nie spotka, więc mogła zobaczyć, co chciała.
– Jesteś piękna – zwrócił się do Ewy. – Zawsze byłaś.
– Miły jesteś. Dlaczego właściwie się rozstaliśmy? Nieważne. Powiedz, gdybyś mnie nie znał, spodobałabym ci się?
Kruk poczuł złość. Przyszedł, bo myślał, że może chodzić o coś ważnego. Ale niby o co? Dlaczego tak pomyślał? Ona tego nie powiedziała, nalegała tylko na szybkie spotkanie. Jeśli chciał być zły, to na siebie.
– Gdybym cię nie znał…
– Zastanawiałeś się kiedyś, ile warta jest noc z kobietą? Ile zapłaciłbyś za noc ze mną?
To był właśnie jej styl. Znał ją całe lata, ale nigdy nie uważał, że ją naprawdę poznał.
– Co to w ogóle za pytanie?
– Rozstaję się z facetem, potrzebuję potwierdzenia własnej wartości.
– Za noc z tobą płaci się krwią.
Roześmiała się bez specjalnej wesołości.
– No tak, krwią mógłbyś zapłacić. Pieniądze nigdy nie były twoją mocną stroną.
– Po co chciałaś się spotkać?
– Powiedzieć o swoich planach.
– Po co?
Wzruszyła ramionami, po czym spytała:
– Masz kogoś?
Nie odpowiedział. Tamta kobieta w garsonce wstała z ławki. Dopiero w tej chwili dostrzegł na jej twarzy ślady łez. Patrzył, jak odchodzi.
– Masz rację, to nie moja sprawa – rzekła Ewa. – Zastanawiasz się czasem, co by było, gdybyśmy znowu spróbowali?
– Bierzesz rozwód z drugim mężem, żeby wrócić do pierwszego? – warknął.
– Nie. Nie chcę do ciebie wracać. Pytam tylko, czy się zastanawiasz.
– Nie zastanawiam się.
– Przy tobie… – Zawahała się. – Wiesz, miałam skromniejsze sukienki, ale czułam się więcej warta.
Kruk chciał stąd iść.
– Chyba nie do mnie powinnaś przyjść się wypłakać.
Odwróciła wzrok, patrzyła na park i ludzi. Obok nich przeszła kobieta w jasnym płaszczu ze wzrokiem wbitym w komórkę, a tuż za nią przejechała na hulajnodze dziewczynka.
– Mamo, patrz, jakie kwiatki!
– Nie zrywaj teraz kwiatów.
Dziewczynka zatrzymała hulajnogę przy krawężniku. Zeskoczyła i zerwała z trawnika mały kwiat.
– Ale ja chcę! Żeby ci było miło.
Wskoczyła na swój pojazd i usiłując nie zgubić kwiatka, pognała za matką.
– Może powinniśmy mieć dziecko… – powiedziała Ewa. – Albo nawet kilkoro. Całe mnóstwo dzieci.
Kiedy znowu spojrzała na Kruka, jej oczy nie lśniły. Pomyślał, że posiadł ten wyjątkowy dar gaszenia w nich życia.
– Przepraszam – powiedziała. – Nie wiem, czemu chciałam się spotkać. To absurdalne, że chciałam.
– Potrzebujesz pomocy?
– Jakiej? Jesteś adwokatem od rozwodów?
– Rysiu będzie ci robił trudności?
– Rozstajemy się w zgodzie. On wyprowadzi nam sprawy prawne.
– Proszę, jak przyjemnie.
– Nie mieliśmy wspólnoty majątkowej. To, co mi dał w trakcie małżeństwa, zostaje przy mnie. To, co ja mu dałam, przy nim.
– A co mu dałaś?
– To, co i tobie. Muszę iść. Naprawdę przepraszam.
Wyciągnęła rękę i w roztargnieniu uścisnęła mu palce, jakby chciała się usprawiedliwić sama przed sobą.
Patrzył za nią, jak odchodzi, mając poczucie porażki. Nie miał pojęcia, po co przyszła. Może po to, by zepsuł jej humor?
Powinieneś coś w sobie zmienić, powiedział do siebie w myślach.
Tylko nie wiedział co.