Читать книгу Gomułka - Piotr Lipinski - Страница 10

Trzy akty

Оглавление

Pisząc przy mahoniowym biurku niektóre fragmenty wspomnień, nie próbował nawet kryć swojej niechęci. Długie opisy poświęcone jednemu człowiekowi potwierdzały popularne przekonanie, że najbardziej potrafią znienawidzić się ci, którzy zdają się ideowo najbliżsi.


Kiedy w lipcu 1943 roku Bolesław Bierut dotarł do okupowanej Warszawy – partia sprowadziła go z Mińska, w którym pracował w niemieckim urzędzie aprowizacyjnym – powierzono mu nadzór nad komunistyczną prasą podziemną.

Wówczas o Bierucie usłyszał Jerzy Morawski, w 1943 roku redaktor PPR-owskiej „Trybuny Wolności”. W rozmowie ze mną wspominał, że jego spotkania z Gomułką i Bierutem to był duży kontrast: z Gomułką rozmawiało się bardzo ciekawie, a Bierut raczej słuchał, sam niewiele miał do powiedzenia.

Jerzy Morawski opowiadał mi też o burzy, jaka wybuchła między Bierutem a Gomułką już na początku ich znajomości. Paweł Finder przekazał Morawskiemu, że z ramienia partii kontaktami z prasą zajmie się towarzysz Tomasz, czyli Bolesław Bierut. Spotykali się potem co tydzień w mieszkaniu rodziców Morawskiego. Omawiali plan nowych numerów. Wcześniej funkcję łącznika między partią a redaktorem naczelnym pisma pełnił Władysław Gomułka. Bierut wkrótce skłócił się z Władysławem Bieńkowskim, redaktorem naczelnym komunistycznego „Głosu Warszawy”. Bierut dostarczył mu swój tekst, a Bieńkowski po przeczytaniu wybuchł, że nie będzie drukował grafomanii.

Bierut poskarżył się Finderowi. Zażądał wyrzucenia Bieńkowskiego z partii. To jednak groziłoby buntem w redakcjach, bo Bieńkowskiego niezmiernie szanowano. Bierut przegrał z kretesem. Bieńkowskiego pozostawiono w partii, a Bierut utracił stanowisko. Na jego miejsce powrócił Gomułka.

Bierut poczuł niechęć do Gomułki. „Podejście do całej sprawy dyktowała mu urażona ambicja, wysokie mniemanie o sobie jako byłym działaczu kominternowskim – napisał Władysław Gomułka. – W ten sposób już przy rozpoczynaniu okupacyjnej działalności Bieruta w kraju zaczęły się układać niezbyt przyjazne stosunki między nami, a mówiąc ściśle, jego stosunek do mnie zaczął nasiąkać skrywaną na zewnątrz niechęcią, przybierającą w miarę czasu formę wrogości”59.

O jaki tekst mogli się pokłócić? Tego nie wiemy, bo przecież nigdy się nie ukazał. Ale możemy zobaczyć okupację oczami polskich komunistów przez to, co drukowali w swojej prasie.

„Trybuna Wolności” wielkością przypominała kilkustronicową broszurkę – niewielką, łatwą do ukrycia. Listopadowy numer z 1943 roku otwierał materiał o odzyskaniu niepodległości w 1918 roku: „Polska niepodległa i zjednoczona wyłania się z rewolucji, która wstrząsa Europą”. Pismo podkreślało entuzjazm Polaków i piętnowało rzekomy sabotaż „reakcji obszarniczej”60.

Dużo miejsca poświęcono – co oczywiste – walkom komunistycznego podziemia.

„Grupa bojowa wysadziła pociąg z wojskiem na linii Lwów–Sambor koło stacji Konuszki [Koniuszki – P. L.]. Przerwa w ruchu trwała 3 dni”.

„Oddział im. Czachowskiego […] stoczył walkę z Niemcami (i Mongołami) w Kroczowie”.

„Oddział partyzancki im. Głowackiego stoczył walkę w lasach chroberskich (miechowskie). Siła wroga wynosiła 700 ludzi. Nieprzyjaciel stracił 5 zabitych i wielu rannych. Zdobyto broń oraz 5 pełnych umundurowań”.

W „Kronice Politycznej” odnotowano: „W Londynie odbył się wielki meeting ku czci rewolucji rosyjskiej”.

Deklarację wiary złożyli w odezwie O co walczymy?. Ostateczną jej wersję Gomułka przygotował w listopadzie 1943 roku. W co więc wówczas wierzyli?

W to, że sanacja jest polską odmianą faszyzmu.

W to, że zapoczątkowana przez najczarniejszą reakcję plugawa wojna domowa, w której biorą udział sanacyjne oddziały Armii Krajowej, znajduje swoje źródła ideologiczne w hitleryzmie.

W to, że reakcja w obłudne hasła demokracji wpisała walkę z komunizmem.


14 listopada 1943 roku Gomułka zmierzał na posiedzenie Komitetu Centralnego. Widząc stojącą na ulicy limuzynę, poczuł niepokój. Parkowała pod adresem, gdzie mieli się spotkać.

Był niedzielny poranek, wokół żadnych przechodniów, tylko ten czarny samochód. Przeszedł obok, udając, że zmierza gdzieś dalej. Postanowił, że do mieszkania Stefanii Gruszczyńskiej – dokąd podążał według instrukcji – pójdzie dopiero, gdy zniknie auto.

Zebranie wyznaczył Paweł Finder, a lokal przy ulicy Grottgera 12 znalazła Małgorzata Fornalska, nieformalna żona Bolesława Bieruta. Tę dwójkę, Findera i Fornalską, aresztowali Niemcy.

Gomułka uważał, że zgubiło ich słabe wyszkolenie. Przecież musieli zauważyć podejrzany czarny samochód. Ktoś z wyczulonym zmysłem konspiracyjnym powinien odruchowo pomyśleć: na kogo czeka to auto? Kogo przywiozło? Kogo zabierze? Przecież w samochodzie siedział tylko kierowca. Należało więc przejść obok – jak on to zrobił – i obserwować, co będzie się działo później. Kto wyjdzie z podwórka, kto wsiądzie do auta. Tymczasem Finder i Fornalska poszli wprost do konspiracyjnego mieszkania „i jak ślepe koty wpadli w ręce gestapo”61.

Był pewny, że gdyby sam wszedł do mieszkania, podzieliłby ich los. A po nim kolejni członkowie podziemnego Komitetu Centralnego.

Kiedy po aresztowaniu Findera wybierano nowego przywódcę, Gomułka nie odzywał się wcale. Ale też nie miał wątpliwości, że to on jest najlepszym kandydatem. Z niesmakiem przyjąłby wybór kogoś innego. Świadczyłoby to przecież, że jego towarzysze partyjni nie potrafią prawidłowo oceniać rzeczywistości.

Naznaczono go 23 listopada 1943 roku.

„O wysunięcie mojej osoby na stanowisko sekretarza KC partii nie zabiegałem, ani jawnie, ani skrycie – wspominał. – Z jednej strony nie miałem ochoty brać na swoje barki wiążącej się z tą funkcją odpowiedzialności, której poczucie zawsze tkwiło we mnie głęboko, niezależnie od stanowiska, jakie zajmowałem. W życiu kierowałem się zawsze wrodzoną mi zasadą: im wyższe stanowisko, tym większa odpowiedzialność nie tylko przed ludźmi, lecz także przed samym sobą, przed własnym sumieniem. Z drugiej strony to samo poczucie odpowiedzialności nie pozwalało mi wysunąć kogoś innego na kandydata na sekretarza KC z grona ówczesnych członków KC ani też oponować przeciwko wysunięciu mojej kandydatury. Kierując się przesłankami osobistymi (mniejsza odpowiedzialność), byłbym z pewnością zadowolony, gdyby nikt nie zgłosił mojej osoby do objęcia tego stanowiska, lecz myśląc kategoriami ogólnopolitycznymi – a te zawsze dominowały w sposobie mojego myślenia i moim postępowaniu – równocześnie żywiłbym z pewnością wewnętrzne uczucie rozczarowania do członków KC za to, że nie potrafią oceniać wartości człowieka. Znałem przecież na ogół dobrze z codziennej pracy wszystkich członków KC i byłem przekonany, że żaden z nich nie góruje nade mną, jeśli chodzi o sterowanie polityką i działalnością partii. Godziłem się przeto wewnętrznie na przyjęcie stanowiska sekretarza KC partii w wypadku, jeśli obowiązkiem tym zostanę obarczony”62.

Gomułka został przywódcą bez akceptacji Związku Radzieckiego. Polscy komuniści utracili łączność radiową z Moskwą. Czy dzieje potoczyłyby się inaczej, gdyby nie mieli problemów z radiostacją? Zapewne nie. Profesor Andrzej Garlicki przekonywał mnie, że Moskwa przystałaby na wybór Gomułki. Ale wtedy ten byłby wyraźnie naznaczony sowiecką aprobatą. Budziłby większe zaufanie, które po wojnie trudniej byłoby wzruszyć. Przyszłość polskiego komunizmu pozostałaby taka sama, choć już może losy Gomułki inne.


Gomułka od dawna, zanim jeszcze został przywódcą partii, myślał o zamachu stanu. Na władzę, która łączyła Polaków z przedwojennym krajem.

Komuniści nigdy nie podporządkowali się rządowi na uchodźstwie w Londynie. Mimo podejmowanych prób porozumienia przedkładali swoje polityczne cele nad jedność wobec okupanta.

Zamach stanu był pomysłem na utworzenie czegoś w rodzaju podziemnego parlamentu, który nazwał Krajową Radą Narodową. Utworzenie KRN miało przekreślić ambicje emigracyjnego rządu na przejęcie władzy w powojennej Polsce. Jego powstanie to również rezultat fiaska rozmów z Polskim Państwem Podziemnym, które miały zalegalizować komunistów.

Ale realizując swój plan, Gomułka pokłócił się o Krajową Radę Narodową z Bolesławem Bierutem. To ich drugi okupacyjny spór, który wzmógł wzajemną nieufność.

Konflikt był co prawda ideowy, właściwie jednak od początku wszystkie różnice zdań między nimi przekształcały się w ambicjonalne zatargi. Albo nawet było odwrotnie – wzajemna niechęć rodziła potrzebę podkreślania ideowych różnic.

Ale ten konflikt dotyczył nie tylko dwóch zwaśnionych osób. Z czasem zamienił się wewnątrzpartyjną schizmę. Dopóki obaj żyli – a nawet po ich śmierci – polscy komuniści dzielili się na zwolenników jednego albo drugiego. Przedstawicieli obu obozów spotykałem jeszcze wiele lat po upadku komunizmu. Żyli przeszłymi antagonizmami, jakby przed chwilą wyszli z plenarnej sali obrad. Choć był to raczej wybuch niż pożar. Zapalali się w ognistych polemikach, ale szybko gaśli, gdy ich myśli gubiły się w czasie bardzo już przeszłym.

Kiedy Gomułka przedstawił swój projekt, zakładający powstanie jednej, centralnej i ogólnopolskiej Krajowej Rady Narodowej, Bierut stwierdził, że rada ta powinna działać inaczej. Upierał się między innymi, że KRN należy uzupełnić o sieć wojewódzkich, powiatowych, miejskich i gminnych rad narodowych.

Paweł Finder (historia z KRN zaczęła się przed jego aresztowaniem) nie spieszył się z podejmowaniem decyzji. Zaproponował, aby Bierut przygotował na następne spotkanie koncepcję manifestu o powstaniu KRN. Finder wyraźnie zwlekał z jednego powodu – nie wiedział, co zrobić, bo nie powiedziała mu tego Moskwa. Finder wciąż nie otrzymał od Georgiego Dymitrowa potwierdzenia, czy władze radzieckie pozwalają stworzyć polski podziemny parlament. Moskwa milczała, bo sama wymyśliła podobny twór, Polski Komitet Narodowy. Ten jednak miał powstać na terenie ZSRR, a nie w okupowanej Polsce. W jego skład zamierzano wprowadzić komunistów ze Związku Patriotów Polskich, który działał w Związku Radzieckim. O tym jednak komuniści w Warszawie nic nie wiedzieli.

Tymczasem Pawła Findera aresztowali Niemcy, a polscy komuniści stracili łączność radiową z Moskwą. Od tej pory PPR, dziecko Kominternu, błąkała się we mgle.

Mimo braku radzieckiej decyzji Gomułka postanowił przegłosować powstanie KRN. Obawiał się przy tym, że Bierut zacznie podkopywać powagę instytucji. Aby temu zapobiec, przewodniczenie KRN zaproponował… Bierutowi.

Bierut uparł się jednak, że nie przyjmie stanowiska. Prawdopodobnie podejrzewał, że Gomułka chce go w ten sposób zepchnąć na margines, powierzając mu kierowanie niezbyt istotnym tworem. Takim na początku wydawał mu się KRN. Gomułka wówczas zagroził, że odda wniosek pod głosowanie. W ten sposób władze zmusiłyby Bieruta, aby kandydował na przewodniczącego KRN. Bierut uległ. Odrzucono jednak jego koncept manifestu KRN. Przejęto z niego jedynie propozycję tworzenia terenowych przedstawicielstw Rady, resztę tekstu skreślono.

Dla Bieruta był to wielki cios.

Gomułka uważał, że uraziło to głęboko ambicje Bieruta. Spotęgowało w nim niechęć: „Zawiść ta przybierała wrogość po powołaniu mnie na sekretarza KC przy zupełnym pominięciu przez KC jego aspiracji do tego stanowiska”63.

Krajową Radę Narodową powołano w noc sylwestrową 1943 roku na posiedzeniu w Miłosnej. Dopiero jednak w styczniu 1944 roku, po wznowieniu komunikacji radiowej, Moskwa otrzymała informację o jej powstaniu, składzie i dokumentach programowych.

Władysław Bieńkowski uważał, że najmniej dogmatyczny spośród czołowych działaczy partyjnych był właśnie Władysław Gomułka. Bo rozumiał, że komuniści mają nikłe poparcie społeczne. Dlatego szukał możliwości rozszerzenia wpływów wśród Polaków.

Inaczej Bierut – ten sądził, że partia powinna pozostawać zamknięta na obce ugrupowania. A skoro Polskę wyzwoli Armia Czerwona, to szukanie kompromisów nie ma sensu. Najważniejsze to trzymać się właściwej linii ideologicznej. I przygotowywać na przejęcie władzy. Ten spór między Bierutem a Gomułką nasilił się po utworzeniu KRN. Gomułka nadal uznawał, że należy pertraktować z innymi stronnictwami wchodzącymi w skład obozu londyńskiego, w tym z ludowcami, a nawet z londyńską Radą Jedności Narodowej. Bierut protestował – uważał, że to uleganie wpływom reakcji. Zarzucał nawet Gomułce, że ten gotów jest w imię kompromisów zlikwidować KRN.

Gomułka pewnie rozumiał, że w radzieckich oczach znaczy mniej niż Bierut. Obaj przed wojną byli komunistami z dalszych szeregów, ale jeśli owe szeregi stanęłyby twarzą do Moskwy, to Gomułka byłby o wiele mniej widoczny niż Bierut. Obaj co prawda odbyli kursy w radzieckiej szkole partyjnej, ale Bierut stał się po nich wysłannikiem Kominternu do Bułgarii, Austrii i Czechosłowacji. A Gomułka „służył” tylko w Polsce. Kiedy zaś stanął na czele podziemnej partii i już odzyskano kontakt z Moskwą, wysłano do niej depeszę, że spośród polskich komunistów przebywających w Związku Radzieckim Gomułkę zna Leon Kasman. A ten był zaledwie pomocnikiem Bogdanowa, kierownika kadr w Kominternie. Kasman szkolił Gomułkę na kursach Kominternu. Przywódcą partii został więc człowiek z punktu widzenia Moskwy niemal anonimowy.

Gomułkę rozczarowywała Moskwa. Bo lekceważyła polskich komunistów. Stalin na razie miał inny pomysł na powojenną władzę w Polsce. Na wykonawców swojej polityki wybrał Związek Patriotów Polskich i nowe Centralne Biuro Komunistów Polskich – obydwa działające w terenie Związku Radzieckiego.

Po odzyskaniu łączności z PPR Moskwa niezbyt ufała jej działaczom, co było o tyle zrozumiałe, że najpierw zginął ich przywódca Marceli Nowotko, potem o jego zabójstwo oskarżono ważnego w hierarchii Bolesława Mołojca, wreszcie Niemcy aresztowali i zamordowali kolejnego szefa partii Pawła Findera, a razem z nim wpadła i również potem zginęła Małgorzata Fornalska. Tych nieszczęść na najwyższym szczeblu było podejrzanie wiele. Sugerowały, że do Polskiej Partii Robotniczej wkradli się niemieccy agenci.

Moskwa wysłała więc do Polski oddział Leona Kasmana, aby zbadał sytuację w komunistycznym podziemiu. Kasman nie podporządkował się nikomu w okupowanym kraju. Był wysłannikiem Związku Radzieckiego i o wszystkim meldował tylko Dymitrowowi.

Delegacja wyruszyła też w drugą stronę. KRN wysłała do Moskwy swoich posłańców. To trzeci akt wojennego konfliktu między Gomułką a Bierutem. W pewnym sensie tak dziecinny, że opisując go, można się posłużyć językiem przedszkolaków: Bierut poskarżył się pani na Gomułkę. Panią była Moskwa, a Bierutowi zabrakło odwagi, aby odezwać się do niej w obecności innych dzieci. Wyczekał na moment i podrzucił liścik ze swoją skargą.

Bierut wykorzystał oficjalną delegację KRN do Moskwy, aby złożyć donos na Gomułkę. Dokument zawiózł generał Michał Rola-Żymierski. Nie był przy tym świadomy, że wplątano go w rozgrywki na szczycie komunistycznego podziemia.

Kiedy wiózł ten list, był już znowu generałem. Znowu, bo pierwszy raz został nim w 1924 roku. Potem skazano go na więzienie i zdegradowano za malwersacje. Przesiedział pięć lat. W tym czasie poznał komunistów. A po odzyskaniu wolności zwerbował go wywiad radziecki. O tym ostatnim fakcie nie wiedział ani Gomułka, ani Bierut, który wręczył Żymierskiemu zalakowaną kopertę przed jego podróżą do Moskwy.

Ten list to donos na sekretarza partii, Władysława Gomułkę, zarzucający mu „zygzaki od sekciarstwa do oportunizmu”.

Pod datą 10 czerwca 1944 roku Bierut napisał, że Gomułka nie staje na wysokości zadania. Zamiast konsolidować Komitet Centralny, przyczynia się do jego rozłamu. Brakuje mu twardego nastawienia politycznego. Jest przy tym dyktatorem. Grupę jego zwolenników cechuje brak pryncypialności i była „niedawno gotowa wlec się w ogonie ugrupowań reakcyjnych popierających rząd londyński”64.

Gomułka po latach oceniał, że ten list to fotograficzna odbitka charakteru Bieruta. Jego metod: kłamstwa, obłudy i podłości. Dodawał, że Bierut napisał do Moskwy, aby zwrócić uwagę na siebie jako jedynego godnego zaufania. Czujnego komunisty, dostrzegającego niebezpieczeństwo, jakie stwarzają dla partii Gomułka i wspierająca go większość. Gomułka nie miał złudzeń, że Bierut tym listem próbował zdobyć poparcie kierownictwa KPZR i wykreować się na nowego sekretarza polskiej partii. Ale jeszcze tym razem mu się nie udało.


Delegacji KRN można by przypisać wielki sukces – kiedy dotarła do Moskwy, Stalin zmienił swój stosunek do komunistycznego podziemia w Polsce. Ale prawdopodobnie był to jedynie zbieg okoliczności. Stalin postanowił wykorzystać KRN, bo sam ze względu na sytuację międzynarodową zamierzał w końcu skorzystać z komunistów krajowych, a nie moskiewskich, jak czynił do tej pory.

Stalin nie wtajemniczał PPR-owców w swoje plany. Gomułka nie wiedział nawet o powstaniu w Moskwie Centralnego Biura Komunistów Polskich.

„Można być pewnym, że w ówczesnej sytuacji KRN stała się dla Stalina jakby cennym darem z nieba”65 – zanotował Gomułka. Ta religijna przenośnia wiele razy pojawiała się w jego wspomnieniach.

Stalin zdał sobie bowiem sprawę, że rząd złożony wyłącznie z polskich komunistów, ale delegowanych z Moskwy, wzbudzi w świecie nieufność. Już podjął pierwsze kroki, żeby poprawić ten wizerunek. Sprowadzał ze Stanów Zjednoczonych profesora Oskara Langego i księdza Stanisława Orlemańskiego, żeby zaproponować im miejsca w przyszłym rządzie tymczasowym. Kandydatów w kraju szukała też Wanda Wasilewska, ale z braku orientacji zamiast PPR-owca chciała ściągnąć ludowca Kazimierza Bagińskiego. Ten był zaprzysięgłym antykomunistą.

Historyk Nikołaj Iwanow napisał, że Stalin wiedział, iż delegaci KRN reprezentują nie naród polski, tylko garstkę polskich komunistów, z których niektórzy to wysłani z Moskwy agenci NKWD, ale zdecydował się nadać wizycie owej delegacji sztuczny rozmach na użytek Zachodu. To miał być sygnał, że sowietyzacja Polski została przesądzona.


O najważniejszym wydarzeniu w dziejach Polski Ludowej – a przynajmniej tak opisywanym przez PRL-owskich historyków – Gomułka dowiedział się z radia.

Regularnie, jak inni komuniści, słuchał nadającej z Moskwy rozgłośni Kościuszko. I tak poznał manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Choć był przywódcą partii, to nie miał nic wspólnego z uchwaleniem go. Po fakcie w pełni jednak zaakceptował PKWN, nazywając ogłoszenie go „posunięciem słusznym, wprost koniecznym”66.

Wojska radzieckie od dawna znajdowały się już na polskich terenach, ale w lipcu 1944 roku sforsowały Bug, który w stalinowskim kształcie świata miał stać się polską granicą. Przysłani z Warszawy delegaci KRN, polscy komuniści, którzy wojnę spędzili w Związku Radzieckim, oraz władze sowieckie ustalili kształt organu administracyjnego mającego przejąć władzę w Polsce. Tak powstał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego.

Najpierw musieli przekreślić przedwojenną Polskę. Dlatego w manifeście napisano: „Emigracyjny »rząd« w Londynie i jego delegatura w kraju jest władzą samozwańczą, władzą nielegalną. Opiera się na bezprawnej faszystowskiej konstytucji z kwietnia 1935 r. »Rząd« ten hamował walkę z okupantem hitlerowskim, swą awanturniczą polityką pchał Polskę ku nowej katastrofie”67.

Manifest stanowił, że polskie ziemie pozostaną przy Polsce, a ziemie ukraińskie, białoruskie i litewskie – przy radzieckich Ukrainie, Białorusi i Litwie. Inaczej wcześniej zapisano w deklaracji O co walczymy?, która przewidywała, że do Polski włączone zostaną wszystkie ziemie polskie, a na ziemiach spornych zadecyduje wola ludności.

Manifest PKWN rzekomo przedstawiono pierwszy raz 22 lipca w Chełmie. W rzeczywistości dokument najpierw ogłoszono w Moskwie.

Przewodniczącym PKWN został Edward Osóbka-Morawski. Wiceprzewodniczącymi – Wanda Wasilewska i Andrzej Witos. Początkowo Komitet urzędował w Moskwie, w ostatnich dniach lipca przeniósł się do Chełma, a następnie do Lublina. O terenach zajmowanych przez wojska radzieckie zaczęto mówić „Polska Lubelska”. Dlatego Gomułka wyruszył do niej z Warszawy tuż przed wybuchem powstania, 29 lipca, razem z kilkoma innymi komunistami. Nie wiedzieli jeszcze, że Armia Krajowa rozpocznie walki o stolicę.

Gomułka wyjechał kolejką wąskotorową ze stacji Warszawa Most do Otwocka. Maszyniści opóźniali odjazd, pomogła dopiero zrzutka coraz bardziej zniecierpliwionych pasażerów. Gomułka dorzucił swój grosz do kapelusza wędrującego między wagonami i wreszcie cały skład potoczył się na południowy wschód.

Wysiadł – razem z Franciszkiem Jóźwiakiem i Heleną Wolińską – na stacji Świdry Wielkie, ostatniej przed Otwockiem. Dalej ruszyli piechotą do wynajętych domków, w których przenocowali. Od wiosny 1944 roku Gomułka i Jóźwiak używali ich oprócz nielegalnych mieszkań w Warszawie.

Rano usłyszeli zgrzyt gąsienic. Potem zobaczyli w oddali czołg, ale wciąż nie wiedzieli, czy to jeszcze przeklęci Niemcy, czy już wyczekiwani Sowieci. Hałas stawał się przeraźliwy. Gomułka miał wrażenie, jakby szosa uginała się pod ciężarem czołgu i jęczała z bólu. Wtedy spostrzegli na pancerzu upragnioną pięcioramienną gwiazdę. Pomachali do załogi, której jeszcze nie widzieli. Po chwili uchylił się właz i wysunął się młody, na oko dwudziestopięcioletni dowodzący lejtnant.

Priwietstwujem was (witamy was) – wykrzyknąłem radosnym głosem, zbliżając się do niego wraz z Jóźwiakiem z wyciągniętymi na powitanie rękami. Uścisnęliśmy sobie dłonie. Przyjrzał się nam bacznie i jednocześnie zapytał: Germańców zdiesʹ niet? Tak oto nawiązała się między nami rozmowa, rozpoczął się dla mnie i Jóźwiaka pierwszy dzień wolności, otwarła się nowa karta w naszym życiu”68.

Ale na tej nowej drodze życia wciąż brakowało czwartego towarzysza, który miał z nimi podróżować. Był nim Bolesław Bierut. Zawieruszył się gdzieś, a gdy już odnalazł, to twierdził, że musiał iść z Warszawy na piechotę, bo kolejka przestała jeździć. I nie chciał ruszać dalej w stronę Lublina, ale czekać na rozwój sytuacji.

– Nie musimy się spieszyć69 – powiedział Bierut. – Teraz możemy być bardziej potrzebni w Warszawie niż Lublinie.

– Co ty mówisz? – zdziwił się Gomułka. – Przecież opuściliśmy Warszawę, aby dotrzeć do Lublina, do PKWN. A ty chcesz wracać? Co ty jako przewodniczący KRN będziesz teraz robić w Warszawie? Twoje miejsce jest w Lublinie, przy PKWN.

Po latach Gomułka uznał, że Bierut nie chciał razem z nim podróżować do Polski Lubelskiej, bo mogliby tam spotkać generała Michała Rolę-Żymierskiego. Ten zameldowałby o doręczeniu listu Bieruta. Choć Gomułka wówczas nie dowiedziałby się, że był to donos na niego, pewnie i tak zdziwiłby się, że Bierut śle jakąś korespondencję za jego plecami.

W poniedziałek 31 lipca Gomułka powiedział żonie, że idzie do Otwocka, może uda mu się załatwić podwózkę do Lublina. A jeśli mu się nie powiedzie, to chociaż na targu kupi ziemniaki na obiad. Zofia obeszła się smakiem, bo Władysław zabrał się wojskową ciężarówką jadącą do nowej Polski.


W Lublinie Gomułka i Bierut spali na początku w jednym pokoju na podłodze. Później razem z rodzinami przeprowadzili się do wspólnego mieszkania.

Gomułka dla współpracowników wciąż był Wiesławem, jak w konspiracji. Albo Feliksem Duniakiem.

Komuniści „krajowi” i „radzieccy” połączyli siły w Biurze Politycznym. Jego skład stanowili, z tych pierwszych – Gomułka i Bierut, z drugich – Aleksander Zawadzki, Jakub Berman i Hilary Minc. Potem dodano Romana Zambrowskiego i Mariana Spychalskiego. Gomułka nie tylko przewodził partii, ale nawet sam protokołował posiedzenia Biura Politycznego.

Wśród dziewiętnastu członków Komitetu Centralnego, jedenastu wywodziło się z krajowej PPR, a ośmiu ze Związku Radzieckiego. Była wśród nich tylko jedna kobieta – Helena Kozłowska, przedwojenna działaczka KPP, podczas wojny w warszawskiej konspiracji komunistycznej.

Choć jeszcze niedawno konkurowali o względy Stalina, bo jedni i drudzy czuli się powołani do sprawowania władzy w powojennej Polsce, to szybko się do siebie dopasowali. Sprzyjała temu niechęć otoczenia.

Gomułka nie wątpił, że nowy rząd będzie się opierać na PPR. Siebie widział jako przywódcę. Tak opowiadał, jeszcze przed wybuchem powstania warszawskiego, Jerzemu Morawskiemu. Ponoć wierzył, że ZSRR pod wpływem wojennych związków z Zachodem wyrzeknie się mocarstwowych zapędów wobec Polski. Pozwoli Gomułce kierować krajem według jego wyobrażeń. ZSRR miał być tylko sojusznikiem, a nie „właścicielem” Polski.

Gomułka wspominał: „Niestety, taki sposób myślenia i postępowania był obcy Bierutowi i Jóźwiakowi. Na ich postawę polityczną, na ich stosunek do współpracy z innymi ugrupowaniami politycznymi, na ich podejście do zagadnienia budowy szerokiego demokratycznego frontu narodowego wpływały przemożnie dawne sekciarskie nawyki i tradycje ukształtowane przez KPP w okresie międzywojennym. Nie umieli oni myśleć kategoriami interesów Polski i narodu polskiego. Na ich sposobie myślenia i postępowania ciążyła wpojona im przez KPP orientacja na Związek Radziecki, który w ich rozumowaniu był czynnikiem nadrzędnym wobec naszej partii, wobec jej kierownictwa”70

59

Władysław Gomułka, Pamiętniki, t. 2, red. Andrzej Werblan, Warszawa: Polska Oficyna Wydawnicza „BGW”, 1994, s. 317.

60

Walki w Polsce (według komunikatu Sztabu Gwardii Ludowej z dn. 5 listopada 1943 r.), „Trybuna Wolności” 1943, nr 44. Kolejne cytaty tamże.

61

Władysław Gomułka, Pamiętniki, t. 2, dz. cyt., s. 354.

62

Tamże, s. 370.

63

Tamże, s. 366, 367.

64

Polska–ZSRR. Struktury podległości. Dokumenty KC WKP(b) 1944–1949, oprac. Giennadij A. Bordiugow i in., Warszawa: Instytut Studiów Politycznych Akademii Nauk, Stowarzyszenie Współpracy Polska–Wschód, 1995, s. 65, 66.

65

Władysław Gomułka, Pamiętniki, t. 2, dz. cyt., s. 415.

66

Tamże, s. 435.

67

Manifest PKWN, Warszawa: Książka i Wiedza, 1974, s. 14.

68

Władysław Gomułka, Pamiętniki, t. 2, dz. cyt., s. 443, 444.

69

Tamże, s. 445. Kolejne dialogi tamże.

70

Tamże, s. 423.

Gomułka

Подняться наверх