Читать книгу Coś mocniejszego - Rafał A. Ziemkiewicz - Страница 7

Оглавление

Notatnik (XV)

Roszada

Z podziękowaniem dla JKM za inspirację

Nie znajdziecie jego nazwiska w żadnej encyklopedii ani podręczniku, choć zasłużył na to jak mało kto. Nie wspominają o nim nawet specjalistyczne opracowania historii tajnych służb czy skrypty szpiegowskich akademii. Także w oficjalnej historii CIA nie ma o generale McCormicku ani jednej wzmianki. Samo w sobie wystarczy to za dowód, że był największym geniuszem, jaki kiedykolwiek pracował w tej branży.

No, żeby być ścisłym: jednym z dwóch największych geniuszy.

Nie wiadomo, kiedy dokładnie i w jakich okolicznościach McCormick wpadł na swój wiekopomny pomysł ani jak długo dopracowywał jego szczegóły. Powodzenie operacji wymagało jak najściślejszej tajemnicy. Prezydent, oczywiście, wiedział. Ale już wiceprezydent dowiedział się tylko raz: kiedy prezydenta zastrzelono i on sam musiał zająć jego miejsce.

Wiadomo w każdym razie, że przedstawiając swój projekt podczas historycznego spotkania w Owalnym Gabinecie, McCormick powiedział krótko:

– Marnujemy pieniądze, panie prezydencie.

I pod pytającym spojrzeniem prezydenta rozwinął tę myśl:

– Marnujemy pieniądze, bo nie myślimy perspektywicznie. Zimna wojna to wojna na długie lata. A my co robimy? Staramy się pozyskiwać agentów spośród ludzi wysoko postawionych w kręgach decyzyjnych przeciwnika. Takich ludzi jest niewielu, trudno ich przekupić, wydajemy na to ogromne pieniądze i nigdy nie możemy być pewni, czy nasz agent nie prowadzi podwójnej gry. Tymczasem – rzekł McCormick z naciskiem – za cenę jednego generała można kupić stu najlepiej się zapowiadających poruczników, z których kiedyś wyrośnie co najmniej dziesięciu wysoko postawionych generałów. Albo kilkuset młodych, ambitnych działaczy partyjnych, z których jeden kiedyś zostanie pierwszym sekretarzem – a wtedy rozpocznie przygotowane przez nas reformy i rozłoży przeciwnika na łopatki!

Prezydent był olśniony.

Następne kilkadziesiąt pracowitych lat spędził McCormick w całkowitym ukryciu. Nie były to lata zmarnowane. Już wkrótce spośród zwerbowanych nową metodą współpracowników wpadł mu w oko ambitny aparatczyk z Czelabińska, Misza. Z czasem dzięki dyskretnemu wsparciu komórki McCormicka ów Misza został towarzyszem Michaiłem, potem wielce szanownym towarzyszem Michaiłem... Plan działał bezbłędnie.

Poza jednym nieprzewidzianym szczegółem. Kiedy już wydawało się, że przyszedł czas, żeby o całej sprawie poinformować społeczeństwo, a samemu McCormickowi przyznać ordery i zapewnić należne miejsce w narodowym panteonie, do Owalnego Gabinetu wprowadził się nowy prezydent – młody, rzutki i obiecujący głębokie reformy...

Ostatnie słowa McCormicka, zanim jego tajna komórka została w trybie nagłym zlikwidowana, stanowiły jeszcze jedno potwierdzenie genialnej przenikliwości tego człowieka.

– Cholera, panowie – miał powiedzieć do swoich współpracowników. – Chciałbym wiedzieć, gdzie właściwie jesteśmy teraz my, a gdzie Sowieci?

1995

Coś mocniejszego

Подняться наверх