Читать книгу Listy sprzed lat - Roma J. Fiszer - Страница 10
Rozdział 6
ОглавлениеCzy możesz mi zdradzić, dlaczego kolejny raz w ciągu ostatnich pięciu lat dostałam tak niską podwyżkę? – Iwona odstawiła filiżankę na biurko i spojrzała na Ewę siedzącą w fotelu naprzeciwko.
– Na jakiej podstawie mówisz, że to niska podwyżka? Przecież nikt nie ma prawa opowiadać komukolwiek o warunkach swojej umowy, więc dlaczego tak twierdzisz? – Zaskoczona Ewa nie potrafiła ukryć irytacji.
– Osobiście nikomu nie mówiłam, ile dostałam, ale chyba w domu z mężem mogę o tym rozmawiać. Zresztą to on pierwszy mi powiedział, ile dostał. Ja bym się nie pochwaliła… ze wstydu, że tak mało. Dodam jeszcze, że wczoraj i dzisiaj na trasie między parkingiem a wejściem do firmy słyszałam zadowolone głosy, że tak dużej podwyżki już dawno w firmie nie było.
– Czyli średnio nie jest źle.
– Tylko że ja, zresztą jak zwykle, dostałam poniżej średniej firmowej!
– Od kiedy zrobiłaś się taka roszczeniowa?
– W porządku! – wycedziła Iwona i spojrzała na Ewę z pogardą. – Pogadałyśmy sobie szczerze, czas wracać do pracy. – Podniosła się z krzesła i ruszyła do wyjścia. – A wiesz, tak w ogóle, dlaczego do ciebie wciąż przychodzę? – Obejrzała się jeszcze w progu.
– No jak to dlaczego? Tyle lat się znamy, chyba się lubimy, jesteśmy przyja…
– Tego słowa nawet nie wypowiadaj, bo to jest nieprawda – przerwała jej Iwona. – Nie rozumiesz w ogóle, co znaczy przyjaźń! – Podniosła głos; Ewę wcisnęło w fotel. – Wiedz, że przychodzę do ciebie tylko dlatego, by nie zaczęły się w firmie rozmowy, że coś między nami jest nie okej. Dbam bardziej o image twój i twojego męża niż o swój.
– Gadając w ten sposób, możesz tylko zaszkodzić Zygmuntowi – próbowała odgryźć się Ewa i rzuciła Iwonie złe spojrzenie.
– O niego się martwisz, a nie o mnie? A jak mogłabym jemu zaszkodzić albo nawet ty? Fama o jego roli w nowym kontrakcie poszła już w świat. Teraz wszędzie dostałby więcej niż u was, więc to raczej ty nie szarżuj, bo jeszcze mu powtórzę!
Pomachała zdumionej Ewie i wyszła na korytarz ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
Ewa przez kilka chwil siedziała zaskoczona. Co z niej za cholera?! Spojrzała na drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła Iwona, parsknęła sardonicznie, ale zaraz spoważniała. Chociaż w zasadzie ma rację! Każdy dałby mu teraz dużo więcej niż my. Przymknęła oczy. Iwonie wszystko się w życiu ułożyło: małżeństwo, że tylko pozazdrościć, męża ma na każde skinienie, razem licząc, mają całkiem fajne zarobki, Heniek go nie zamieni na kogoś innego, a już teraz na pewno. Kiedyś nawet podpuszczałam, żeby go zwolnił, wahał się, nie zrobił tego, zostawił go ostatecznie, więc teraz na to nie ma szans.
Zamyśliła się, potarła dłonią czoło. Prosiłeś mnie, Henryku, o jakieś atrakcje? Voilà. Uśmiechnęła się złośliwie. Już ja wam wszystkim zapewnię atrakcje. Tobie, Iwonie i… Zygmuntowi. Tak! Jemu zapewnię zupełnie nadzwyczajne atrakcje!
Zaśmiała się szatańsko.