Читать книгу Listy sprzed lat - Roma J. Fiszer - Страница 8

Rozdział 4

Оглавление

Ewa od powrotu do domu siedziała w swoim ulubionym, wypieszczonym i pełnym skórzanych foteli oraz sof salonie, pijąc drinka za drinkiem. Makijaż miała rozmazany, bluzeczkę rozpiętą, ale teraz nie musiała się już pilnować, że ktoś niespodziewanie wejdzie tu i ją zaskoczy. Kiedy w domu był Heniek, to na ogół ktoś do nich wpadał, zawsze więc była stosownie ubrana, zawsze w gotowości do odgrywania roli pani domu. Lubiła to zresztą. Dzisiaj miał przyjechać dopiero wieczorem, zatem nie musiała się obawiać żadnej niezapowiedzianej wizyty. Do Heńka przyjeżdżali różni ludzie, nawet wieczorem, tak jakby dokładnie wiedzieli, o której będzie w domu. Jej nikt nie odwiedzał. Pociągnęła nosem. Dzisiaj miała więc sporo czasu dla siebie. Trzymała szklaneczkę w dłoniach i wpatrywała się w rudawozłoty płyn przykrywający już tylko jej dno. Lubiła i potrafiła pić; najchętniej zresztą w towarzystwie, wtedy się śmiała, dowcipkowała, rzucała na boki kokieteryjne spojrzenia, puszczała muzykę i tańczyła, jak trafiła się okazja. Podobała się mężczyznom i lubiła mężczyzn. Dzisiaj jednak to co innego. Była sama i dlatego sama też piła. Spoglądała od czasu do czasu na leżącą na drugim fotelu wyciągniętą z koperty kartkę ze stemplami, na przemian płakała i popijała ze szklaneczki.

– Dlaczego ja…! – Kolejny raz zawołała głośno. – Dlaczego to mnie?!

Histeryczny płacz uderzył o ściany, a łzy ponownie puściły się z jej oczu. Pociągając kolejnego łyka ze szklaneczki, przypatrywała się, jak komórka, wibrując, kręci się po szklanej tafli stolika. Spojrzała na ekran. Heniek.

– Nie mam ochoty z tobą rozmawiać! – zawołała w przestrzeń pokoju. – To wszystko przez ciebie! Tylko pieniądze ci w głowie, biznes i biznes. A ja co?! Przecież jestem kobietą! Dawno o tym zapomniałeś, że jestem twoją żoną!

Ekran telefonu przygasł. Ewa zaczęła chlipać i znowu tępo spojrzała na sąsiedni fotel i kartkę.

– Nie chcę! Nie chcę! Bożeee…! – wykrzyczała kolejny raz.

Komórka znowu się rozświetliła. Przyszedł esemes. Wzięła ją w dłonie; to informacja o zapisanej poczcie głosowej.

– Ciekawe, co tym razem wymyślisz…? – Chlipnęła i przełączyła komórkę na odsłuchiwanie poczty.

W pokoju rozległ się głos Heńka.

– Musieliśmy z Zygmuntem zostać w Warszawie. Mamy niespodziewane ważne spotkanie biznesowe. Wynagrodzę ci to w weekend; zaprosimy znajomych na grilla i zrobimy fajną imprezkę. Pomyśl o jakichś atrakcjach! Pa.

– Ty kretynie! – wrzasnęła Ewa, rzucając komórkę. – Ja nie chcę żadnej imprezki! Chciałabym czegoś innego, chciałabym, żebyś był blisko, zawsze… – zawyła – …ale już nic z tego!

Dostała spazmów. Dolała kolejny raz alkoholu do szklaneczki. Piła, płacząc. Po chwili napadł ją atak histerycznego śmiechu.

– Ja mam pomyśleć o jakichś atrakcjach! Ja! Co za palant!

Tusz pomieszany ze łzami spływał jej grubymi, ciemnymi strugami po policzkach.

Listy sprzed lat

Подняться наверх