Читать книгу Listy sprzed lat - Roma J. Fiszer - Страница 9

Rozdział 5

Оглавление

Do stołowego wszedł Zygmunt.

– Mogę na chwilę rzucić okiem na sport? – Nie czekając na odpowiedź, przełączył pilotem kanał i usiadł w fotelu.

– Ale ja dopiero co zaczęłam oglądać serial! – zaprotestowała Iwona, robiąc groźną minę.

– Tylko na momencik… – Zygmunt spojrzał na nią przepraszająco, a po chwili przełączył na kolejny kanał sportowy. – Dzięki nowemu kontraktowi – rzucił, wskazując na siebie – naliczono w firmie podwyżki… Dostałem tysiąc pięćset złotych, więcej o pięćset, niż zapowiedział mi w Warszawie Henryk. A tobie ile skapnęło? – uśmiechnął się.

– Trzysta. – Iwona wzruszyła ramionami. – Wypada więc nam średnio po dziewięćset złotych, co i tak jest dwa razy więcej niż średnia firmowa – dodała. – Chociaż właściwie dla szefowej laboratorium, od którego zależy technologia i jakość naszych produktów, mogliby się trochę bardziej postarać. Ostatecznie to dzięki pracy mojego zespołu powstały te kremy, które mamy wprowadzić nie tylko na nasz rynek.

– Ale do tej pory miałaś tylko tysiąc złotych mniej od głównej księgowej.

– Czyli uważasz, że jeśli mam więcej niż dziewczyna z produkcji, to powinnam być zadowolona, tak? Rozumiem, że ona będzie miała teraz tyle co ja… A ty skąd o tym wiesz?

Zakłopotany Zygmunt podrapał się po głowie. Zapadło milczenie.

– Jesteśmy zaproszeni przez Heńków na daczę w ten weekend. Ma być kilku zaprzyjaźnionych biznesmenów, w tym szef sopockiej Ziai, i rozmowa o wspólnej realizacji najnowszego przedsięwzięcia – rzucił po chwili Zygmunt.

– Zawieziesz mnie w piątek do rodziców nad Mausz, bo do Heńków się nie wybieram! – ucięła Iwona. – Może Patryk będzie mógł pojechać ze mną. Wezmę jeszcze poniedziałek wolny i już.

– Ale jak ja będę wyglądał?!

– Dasz sobie radę, jak zwykle. Heniek ci wybaczy, zresztą ostatnio bez ciebie nie może się obejść.

– W końcu to dzięki moim badaniom rynku i pomysłom pijarowym dotarliśmy do zagranicznych klientów, którzy zdecydowali się kupować całą linię nowych produktów!

– Gdyby nie produkty, które powstały w moim laboratorium, nie trzeba by robić żadnego nowego pijaru i też by jakoś było – rzuciła zgryźliwie Iwona.

– Dobrze, że jesteśmy parą… uzupełniamy się – próbował ją udobruchać Zygmunt.

– Mówisz, że jesteśmy parą… – Oczy Iwony zamieniły się w szparki.

– Ale może Ewa będzie na ciebie krzywo patrzyła; ostatecznie jesteście przyjaciółkami od niepamiętnych czasów. – Zygmunt próbował wrócić do zaproszenia Heńków.

– Tak, znamy się od studiów, to fakt, ale przyjaciółkami nigdy nie byłyśmy i nie będziemy. Poznałam ją jak zły szeląg. – Iwona machnęła dłonią.

– Przecież kiedyś mówiłaś, jak bardzo ci jej żal, że nie może mieć dziecka, więc myślałem… a teraz…?

Zygmunt podrapał się po głowie z zakłopotaniem.

– Wtedy, ponad osiemnaście lat temu, współczułam jej szczerze. Taka mimo wszystko jestem – powiedziała z naciskiem. – Myśmy mieli Patryka, a ona, kiedy dowiedziała się, że nie będą mogli mieć dziecka, wpadła w depresję. Ale żebyś wiedział o niej tyle co ja… to inaczej byś mówił. – Spojrzała mu prosto w oczy.

– Chyba, kochanie, przesadzasz… – żachnął się.

– Nie sądzę… – Iwona przerwała mu, machając dłonią. – Doskonale wiem, co mówię, bo przez pół roku napatrzyłam się wystarczająco na jej występy.

Przymknęła oczy.

– Gdybyś oglądał jak ja jej codzienne wieczorowo-nocne wyjścia w Sztokholmie na „łów” do knajp, pubów, a potem ranne chwalenie się zaliczeniem kolejnego faceta. „Całe życie będę miała co wspominać!” – krzyknęła do mnie któregoś dnia po uwadze, że w takim stanie nie powinna iść na uczelnię. A potem, w Gdyni, po kilku latach spokoju, nieustannie przyprawiała rogi Henrykowi, chociaż on też nie pozostawał jej dłużny.

– Mimo wszystko wydaje mi się, że przesadzasz. – Doszedł ją głos Zygmunta; Iwona raptownie otworzyła oczy.

– Ewa to sucz… – niespodziewanie wycedziła twardo.

Zygmunt dziwnie na nią spojrzał, Iwona nieco się zmieszała, a ten zaczął się histerycznie śmiać. Machnęła ręką i wyszła ze stołowego.

– A serial? – W holu doszedł ją okrzyk męża.

– Obejrzyj sobie mecz, ja się wcześniej położę i pooglądam coś u siebie na leżąco! – odkrzyknęła.

Listy sprzed lat

Подняться наверх