Читать книгу Z dala od świateł - Samantha Young - Страница 10

8

Оглавление

Dwa lata wcześniej…

Billings, Montana

Wróciliśmy. Graliśmy w rodzinnym mieście. I to nie gdzie indziej jak w Pub Station. Nie był to pierwszy raz. Od czterech lat występowaliśmy w tym legendarnym klubie muzycznym, tak jak to sobie wymarzyliśmy jeszcze jako dzieciaki.

Siedziałam w prywatnej garderobie, zadowolona, że nasza menedżerka Gyle mnie lubiła i zawsze załatwiała mi osobny pokój, żebym nie musiała przygotowywać się do występu w jednym pomieszczeniu z chłopakami. Przebywaliśmy w swoim towarzystwie non stop i czasem miło było spędzić trochę czasu w samotności.

Ściany pulsowały od przytłumionych dźwięków muzyki na żywo. Talking Trees, grupa z Arkansas grająca alternatywnego rocka, otwierała nasze koncerty podczas tej trasy. Billings było naszym ostatnim przystankiem. Potem zamierzaliśmy zrobić sobie przerwę. Chciałam zaszyć się gdzieś z dala od chłopaków i spróbować wrócić do normalności przed europejskim tournée zaplanowanym za półtora miesiąca.

Za półtora miesiąca zacznie się powtórka tego, co się teraz działo. Ale przynajmniej w Europie czekały na mnie hotelowe pokoje i przestrzeń, a nie ciasny autobus, niepozwalający na odrobinę prywatności.

Ledwo miałam siłę wstać ze stołka. Chłopcy nie lubili, kiedy siedziałam sama w garderobie aż do występu. „Chłopcy”, czyli Micah, Brandon i Austin. Micah grał na gitarze prowadzącej, Brandon na perkusji, a Austin na gitarze basowej. Potrafiłam grać na gitarze i klawiszach, ale Gayle zadecydowała, że mój głos na żywo brzmi najlepiej, kiedy koncentruję się tylko na śpiewie, więc podczas koncertu tylko w jednym utworze brałam do ręki gitarę. Nie do końca się z tym zgadzałam, ale na tym etapie nie miało to żadnego znaczenia.

Ponuro wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze, przepełniona nienawiścią do samej siebie. Nienawidziłam się za to, że jestem taka nieszczęśliwa, chociaż osiągnęłam w życiu wszystko, co sobie wymarzyłam. Kiedy widziałam, jak inni użalają się nad sobą, choć są sławni i bogaci, zbierało mi się na mdłości. Należałoby im codziennie wysyłać kartkę z wyrażonym obraźliwymi słowami upomnieniem, żeby przejrzeli na oczy.

Nie chciałam się stać jednym z takich żałosnych kretynów, których w tym biznesie spotykało się bardzo często. W życiu zdarzają się gorsze rzeczy niż nielubiana praca. Na przykład brak więzi z matką, która samotnie cię wychowała i kiedyś była twoją najlepszą przyjaciółką.

Nie zadzwoniłam do nich. Do mojej mamy i ojczyma Bryana. Nie zadzwoniłam do nich, kiedy dotarliśmy do Billings. Po koncercie Micah, Austin i Brandon wybierali się w odwiedziny do swoich rodzin, żeby zobaczyć, co słychać w domu.

Ja nie miałam pojęcia, co zrobię. Od czasu, kiedy ostatni raz widziałam mamę, upłynął rok. Zatrzymałam się u niej na dłużej półtora roku temu, a rozmawiałyśmy półtora miesiąca temu. Nie mogłam się doczekać końca tej rozmowy. Pisałyśmy do siebie SMS-y. Kiedy dzwoniła, nie odbierałam.

Zalało mnie poczucie winy. Czy mama nadal jest ze mnie dumna?

Na pewno wyglądałam jak gwiazda sceny muzycznej. Włosy we wszystkich kolorach tęczy upięłam w dwa małe koki wysoko nad uszami, miałam na sobie aksamitną marynarkę ze złotymi guzikami, a pod nią ulubiony czarny T-shirt z zespołem Metric, do tego ciasną aksamitną mini, kabaretki i czarne martensy. Na każdej dłoni nosiłam po trzy pierścionki, bransoletki pobrzękiwały mi na nadgarstkach, a wszystkiego dopełniał perfekcyjnie wykonany, odważny makijaż.

Pod grubą warstwą pokładu kryły się ciemne cienie pod oczami, które mógł zlikwidować jedynie kilkutygodniowy nieprzerwany sen.

Gapiłam się na swój telefon, wiedząc, że powinnam zadzwonić do mamy.

Minionego roku, kiedy skończyliśmy w Billing trasę promującą nasz nowy album, okłamałam ją, mówiąc, że muszę trochę odpocząć od chłopaków. Zamiast wrócić do domu, spędziłam półtora miesiąca w Paryżu, trwoniąc pieniądze w pięciogwiazdkowym hotelu, gdzie zamknęłam się w apartamencie i nie wyszłam z niego ani razu.

W stylu: jestem taka nieszczęśliwa w luksusowym apartamencie z pełną obsługą, w łóżku z pościelą z najlepszej egipskiej bawełny.

– Niech zgadnę. Myślisz o mamie i zastanawiasz się, dlaczego jeszcze do niej nie zadzwoniłaś?

Podniosłam wzrok i zobaczyłam w lustrze odbicie Micah. Stał w drzwiach. Nie odpowiedziałam, więc zamknął za sobą drzwi i podszedł bliżej. Miał potargane włosy i zaczerwienione policzki.

Znałam ten wygląd.

Zesztywniałam z gniewu i poczucia zawodu, których już dawno powinnam była się pozbyć. Skrzywiłam się, kiedy objął mnie ramieniem i przytulił się do mojego policzka.

– Powinnaś porozmawiać z mamą – wyszeptał i delikatnie pocałował mnie za uchem.

Patrzyłam na niego gniewnie, nie poddając się jego pieszczotom.

– Jedzie od ciebie ziołem i tanimi perfumami.

Oparł podbródek na moim ramieniu. Moje dziwaczne oczy spotkały się z jego pięknymi, zielonymi. Zieleń w czerwonej obwódce od marihuany. Mimo to nadal wyglądał zabójczo. Złotawa cera, wysoki, szczupły, umięśniony, z gęstymi ciemnoblond włosami, które wystarczyło przeczesać dłonią, żeby wyglądały na starannie ułożone. Uosabiał przystojnego muzyka z opinią niegrzecznego chłopca i potrafił doskonale wykorzystać ten wizerunek.

– Napalona fanka – wymamrotał tuż przy moim uchu.

Jego głos brzmiał smutno.

Jak to możliwe, że tak bardzo nienawidziłam kogoś, kogo tak mocno kochałam?

Oderwałam wzrok od jego oczu i ogarnęłam spojrzeniem nas oboje.

Byliśmy sensacją mediów społecznościowych: #Miclar.

Micah nie był zdolny powstrzymać się przed flirtowaniem ze mną podczas wspólnych wywiadów, a nawet kiedy byliśmy razem na scenie. Fani i media natychmiast wykombinowali, że coś się między nami dzieje. Wszyscy chcieli, żebyśmy zostali parą, i wyrażali wielkie rozczarowanie, kiedy zdjęcia w brukowcach pokazywały nas z innymi ludźmi. My? Parą?

Na samą myśl o tym chciało mi się śmiać.

Jako para ponieśliśmy totalną porażkę.

Co wydawało się tym bardziej przygnębiające, że byliśmy w sobie zakochani.

Patrząc na niego, nagle zobaczyłam go sprzed pięciu lat, jako mojego siedemnastoletniego najbliższego przyjaciela. Przyjaźniliśmy się od czasów gimnazjum, założyliśmy zespół, kiedy mieliśmy po czternaście lat, i harowaliśmy, żeby odnieść sukces. Rozmawialiśmy tylko o tym. Tylko tego pragnęliśmy.

Jednak kiedy doszliśmy do siedemnastki, oprócz marzeń o sukcesie zespołu pojawiły się zazdrość i uraza, za każdym razem, kiedy któreś z nas umówiło się z kimś innym. Wreszcie którejś nocy Micah nie zdołał już dłużej tłumić swoich uczuć i powiedział mi, że mnie kocha. Nie chciałam go okłamywać, więc odwzajemniłam się takim samym wyznaniem. Przyznałam się też do swoich obaw, że nasz związek zaszkodzi zespołowi. Micah się z tym zgodził. Uznaliśmy, że zespół jest najważniejszy, i to się sprawdziło, ponieważ trzy miesiące później podpisaliśmy umowę z wytwórnią płytową. Po kolejnych ośmiu miesiącach ukazał się nasz pierwszy album.

I cały ten czas dręczyły nas zazdrość, urazy i żal, aż pewnej nocy, trzy lata temu, poszliśmy do łóżka po okropnej, pełnej wrzasków awanturze w berlińskim hotelu. Potem mało nie zwariowałam, stale się zastanawiając, czy nasz związek to nie jest fatalny błąd, który zniszczy dopiero co rozpoczętą karierę. Kłóciliśmy się, aż w końcu powiedziałam mu, że nie możemy być razem. A najgorsze było to, że wkrótce po tym, jak od niego wyszłam, zrozumiałam, jakie to idiotyczne stawiać zespół przed ukochaną osobą.

Wróciłam więc, żeby przeprosić, dać szansę naszej miłości i… zastałam go pieprzącego jakąś groupie w pokoju hotelowym.

Od naszego zerwania ciągle karał mnie przelotnymi romansami z byle kim, a ja przez jakiś czas nie pozostawałam mu dłużna. Przestałam, ponieważ wpędzało mnie to w przygnębienie i jeszcze większą samotność. Trudno było mi znaleźć kogoś, z kim stworzyłabym prawdziwy związek.

Dopóki nie pojawił się Max.

Jak po czymś takim mogłam nadal kochać Micah? Nienawidziłam go, ale chyba tylko dlatego, że jednocześnie nadal go kochałam.

Pocałował mnie lekko w policzek, przesuwając wargi w kierunku moich ust. Jego ramię obejmowało mnie teraz mocniej.

– Tak bardzo cię kocham – jęknął, jakby poczuł nagły ból.

Odsunęłam się od niego gwałtownie i odepchnęłam jego ramię.

– Nie kochasz mnie. Kochasz tylko siebie.

Wyprostował się i włożył ręce do kieszeni dżinsów.

– Nieprawda. – Był wyraźnie urażony.

To był stały problem w przypadku mojego ni to wroga, ni to ukochanego. Czasami wykłócał się ze mną zażarcie, innym razem reagował tak, że czułam się, jakbym skopała słodkiego szczeniaczka.

– Właśnie przeleciałeś jakąś fankę, a teraz stoisz tu i mówisz, że mnie kochasz. Nie widzisz w tym nic dziwnego?

– Jedno nie ma z drugim nic wspólnego. To był anonimowy seks bez zobowiązań. A ty jesteś suką bez serca, która mnie dręczy i torturuje.

Ukazała się jego druga twarz. Znów był podły i złośliwy. Drgnęłam i odwróciłam wzrok.

– Przepraszam – wyszeptał. – Nie wiem, dlaczego to powiedziałem.

Ponieważ nasz związek był kompletnie popieprzony. Tak popieprzony, że nie dało się nic z nim zrobić.

Odsunęłam stołek od blatu toaletki, wstałam i wygładziłam spódnicę.

– Zaraz wychodzimy na scenę.

– Przykro mi z powodu Maxa – powiedział Micah. – Zawaliłem sprawę. Starałem się mu wytłumaczyć, jak jest naprawdę.

Max był głównym wokalistą Talking Trees. Zaczęliśmy się spotykać osiem miesięcy wcześniej i to ja załatwiłam jego zespołowi koncerty z nami. Był przemiłym, spokojnym chłopakiem o artystycznej duszy. Jego towarzystwo działało na mnie kojąco i dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Pomagał mi znosić te wszystkie wariactwa, które niesie ze sobą sława. Wiedziałam, że on nigdy by nie pozwolił, żeby żądza sukcesu wpłynęła na jego artystyczne przekonania. Nie wiedziałam, czy go kocham, ale od dawna nie byłam z nikim tak szczęśliwa jak z nim.

Dopóki Micah nie zaczął mu mieszać w głowie i nie zaszczepił przekonania, że nadal coś nas łączy. Któregoś dnia pocałował mnie i wmówił Maxowi, że z entuzjazmem odpowiedziałam na jego pocałunek. Okazało się to gwoździem do trumny. Max nawet mi uwierzył, że odepchnęłam Micah i wcale nie chciałam się z nim całować, ale i tak ze mną zerwał, bo miał już dosyć tych wszystkich dramatycznych scen. Trudno go za to winić.

Przez całą trasę musiałam znosić obecność mojego byłego chłopaka, ponieważ Micah znów zachował się jak mały chłopiec.

– Już nie chodzi o Maxa. – Ominęłam go i chciałam wyjść z garderoby, ale zatrzymały mnie jego słowa.

– Myślisz, że nie widzę, jaka jesteś smutna? Widzę to. Sky, znam cię lepiej niż ktokolwiek inny.

Wiedziałam, że on wie… i właśnie dlatego go nienawidziłam. Łzy gniewu napłynęły mi do oczu.

– A czy to chociaż trochę cię obchodzi?

Westchnął z pełną żalu, ale zdecydowaną miną.

– Szczerze mówiąc, najbardziej się obawiam, jaki to będzie miało wpływ na zespół, więc postaraj się nad sobą panować.

Serce mi się ścisnęło, kiedy zobaczyłam jego samolubne podejście.

Już miałam odejść, gdy nagle odezwała się moja komórka. Zamierzałam to zignorować, więc szybko otworzyłam drzwi. Nagle drogę zastąpiło mi dwóch mężczyzn w garniturach.

Na widok ich ponurych min żołądek podszedł mi do gardła.

– Skylar Finch? – zapytał wyższy z nich, pokazując odznakę policyjną. – Jestem detektyw Rawlings, a to detektyw Brant. Możemy wejść?

Nie miałam pojęcia, o co, u diabła, chodzi, ale cofnęłam się i gestem zaprosiłam ich do środka. Na widok Micah, który opiekuńczo stanął obok mnie, z zastanowieniem zmarszczyli czoła.

– Może byłoby lepiej, gdybyśmy porozmawiali na osobności – zaproponował łagodnym tonem detektyw Rawlings.

Patrzyli na mnie jakoś tak dziwnie… jakby mieli mi coś do powiedzenia, ale nie chcieli tego zrobić.

– Mogą panowie mówić przy nim wszystko.

– No tak… Obawiam się, że mamy dla pani złe wiadomości…

Detektyw mówił dalej, ale nie zapamiętałam dokładnie jego słów. Było tam coś w rodzaju „pani matka”, „ojczym”, „napad z bronią”, „strzał”, „za późno”. „Nie żyje”. „Przykro mi”. „Proszę z nami”.

Dystans.

Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu tylko o tym mogłam w tamtej chwili myśleć.

Zostałam ukarana za brak dystansu do samej siebie.

Z dala od świateł

Подняться наверх