Читать книгу Seksualny kapitał - Samuel Nowak - Страница 4

Wstęp

Оглавление

W ni­niej­szej książ­ce ana­li­zu­ję związ­ki me­diów i toż­sa­mo­ści ge­jów w Pol­sce od roku 2003 do po­ło­wy roku 2012. Okres ten obej­mu­je dzie­więć nie­zwy­kłych lat, w cza­sie któ­rych by­łem świad­kiem i uczest­ni­kiem wiel­kiej zmia­ny spo­łecz­nej. U jej pod­staw znaj­du­ją się, moim zda­niem, trzy wy­da­rze­nia: kam­pa­nia spo­łecz­na „Niech nas zo­ba­czą”, ak­ce­sja Pol­ski do Unii Eu­ro­pej­skiej oraz gwał­tow­ny roz­wój me­diów spo­łecz­no­ścio­wych. W ko­lej­nych roz­dzia­łach za­sta­na­wiam się nad tym, jaką rolę w two­rze­niu, re­pre­zen­ta­cji oraz ar­ty­ku­la­cji toż­sa­mo­ści pol­skich ge­jów ode­gra­ły te­le­wi­zja, ser­wi­sy spo­łecz­no­ścio­we i pra­sa oraz ja­kie­go typu po­wią­za­nia moż­na tu­taj prze­śle­dzić. W ni­niej­szym wstę­pie nie za­mie­rzam jed­nak na­kre­ślać za­ło­żeń mo­je­go pro­jek­tu. Chciał­bym je­dy­nie za­sy­gna­li­zo­wać kil­ka ogól­nych prze­sła­nek, któ­re le­gły u jego pod­staw. Po­nie­waż nie jest to wła­ści­wa część mo­jej książ­ki, nada­łem jej nie­co bar­dziej oso­bi­sty cha­rak­ter. Stąd brak od­wo­łań do kon­kret­nej li­te­ra­tu­ry — czy­nię to, naj­rze­tel­niej jak po­tra­fię, do­pie­ro w ko­lej­nych roz­dzia­łach.

Moja pra­ca nie jest stu­dium re­pre­zen­ta­cji, cho­ciaż Czy­tel­ni­cy od­naj­dą w niej pew­ne od­nie­sie­nia do pro­ble­mu przed­sta­wień ge­jów w me­diach. Wy­ni­ka to jed­nak z ko­niecz­no­ści prze­pro­wa­dze­nia ana­liz na wie­lu po­zio­mach me­dial­ne­go obie­gu. W roz­pra­wie tej in­te­re­su­je mnie cały eko­sys­tem me­diów, któ­ry pod­le­ga dziś pro­ce­som kon­wer­gen­cji i cy­fry­za­cji. Dwa głów­ne przed­mio­ty mo­ich do­cie­kań — pro­ce­sy kształ­to­wa­na się toż­sa­mo­ści sek­su­al­nych oraz rola me­diów — spo­ty­ka­ją się w prze­strze­ni kul­tu­ry po­pu­lar­nej. Po­dej­ście ta­kie wy­ni­ka z przy­ję­tej prze­ze mnie per­spek­ty­wy bry­tyj­skich stu­diów kul­tu­ro­wych. W moim prze­ko­na­niu, i będę bro­nił tego za­ło­że­nia przez ko­lej­ne kil­ka­set stron, do­ro­bek kla­sy­ków szko­ły z Bir­ming­ham na­dal po­zo­sta­je fa­scy­nu­ją­cym źró­dłem in­spi­ra­cji. Co wię­cej, daje się on tak prze­pra­co­wać, aby wciąż po­zo­stać atrak­cyj­nym ze­sta­wem na­rzę­dzi dla teo­rii me­diów, a nie tyl­ko i wy­łącz­nie hi­sto­rycz­nym punk­tem od­nie­sie­nia. Wy­ni­ka to przede wszyst­kim z in­ter­dy­scy­pli­nar­ne­go cha­rak­te­ru bry­tyj­skie­go kul­tu­ro­znaw­stwa, któ­re — tak­że dzię­ki swo­im meta-po­wią­za­niom z fran­cu­skim post­struk­tu­ra­li­zmem — prze­kształ­ci­ło współ­cze­sną hu­ma­ni­sty­kę w la­bo­ra­to­rium otwar­te na róż­ne me­to­dy i po­dej­ścia ba­daw­cze. Je­śli więc ro­dzi­mi ba­da­cze me­diów, za­in­te­re­so­wa­ni pro­ble­ma­ty­ką sek­su­al­no­ści, chcą mieć coś cie­ka­we­go do po­wie­dze­nia świa­tu, mu­szą za­cząć słu­chać sie­bie na­wza­jem i we­ry­fi­ko­wać swo­je usta­le­nia. In­ter­dy­scy­pli­nar­ność to coś wię­cej ani­że­li tyl­ko spraw­ne łą­cze­nie róż­nych pa­ra­dyg­ma­tów. To przede wszyst­kim umie­jęt­ność słu­cha­nia i ucze­nia się od sie­bie na­wza­jem. To wresz­cie go­to­wość do po­rzu­ce­nia tych ście­żek, któ­re oka­zu­ją się błęd­ne i in­te­lek­tu­al­nie miał­kie. Nie każ­da pra­ca po­wsta­ła pod au­spi­cja­mi uni­ver­si­tas jest coś war­ta, nie każ­da sta­no­wi „cen­ny głos” w de­ba­cie, ulu­bio­ne sfor­mu­ło­wa­nie uży­wa­ne na kon­fe­ren­cjach na­uko­wych w Pol­sce.

Przy­go­to­wu­jąc tę pra­cę i za­po­zna­jąc się z li­te­ra­tu­rą przed­mio­tu, nie­jed­no­krot­nie wpa­da­łem w po­znaw­czą fru­stra­cję. W przy­pad­ku ro­dzi­mych ba­dań nad me­dia­mi, toż­sa­mo­ścią i sek­su­al­no­ścią kry­sta­li­zu­ją się po­wo­li dwa obo­zy. Pierw­szy sta­no­wią pra­ce ana­li­zu­ją­ce iden­tycz­ne zja­wi­ska, ale ich au­to­rzy i au­tor­ki zwy­kle nie kwa­pią się do lek­tu­ry tek­stów in­nych niż wła­sne. Pi­sząc o toż­sa­mo­ści, na przy­kład ge­jów, za­wę­ża­ją ją do jed­ne­go wy­mia­ru: so­cjo­lo­gicz­ne­go, fi­lo­zo­ficz­ne­go czy po­zio­mu re­pre­zen­ta­cji. Tak jak­by rze­czy­wi­stość skła­da­ła się z roz­łącz­nych kloc­ków, któ­re po wy­ję­ciu i do­kład­nym opi­sa­niu na­bie­ra­ją ta­jem­ni­czej mocy do­star­cza­nia nam wie­dzy o ca­ło­ści. Dru­gi, zwłasz­cza bę­dą­cy pod wpły­wem qu­eer stu­dies oraz wy­biór­czej lek­tu­ry prac au­tor­ki Uwi­kła­nych w płeć, zy­sku­je sta­tus war­stwy meta: kto więc nie po­dą­ża tym śla­dem, znaj­du­je się w błę­dzie. Pra­ce te ko­rzy­sta­ją zwłasz­cza z per­for­ma­tyw­nej teo­rii płci, a swo­ją nar­ra­cję zwy­kle wień­czą ka­no­ni­za­cją świę­tej Ju­dy­ty.

Stąd wła­śnie wziął się mój po­mysł się­gnię­cia do stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich. Nie mają one zbyt do­brej opi­nii w pol­skim obie­gu aka­de­mic­kim i zwy­kle prze­ciw­sta­wia­ne są usta­le­niom ba­da­czy z krę­gu teo­rii qu­eer. Kiep­ska re­pu­ta­cja nie jest jed­nak prze­słan­ką, aby nie za­wrzeć in­te­lek­tu­al­nej zna­jo­mo­ści. W moim przy­pad­ku oka­za­ła się wręcz po­ku­są, któ­rej nie po­tra­fi­łem się oprzeć. Teo­rie pod­le­ga­ją ta­kim sa­mym mo­dom jak inne ob­sza­ry rze­czy­wi­sto­ści. Od­no­szę cza­sem wra­ża­nie, że w pol­skim śro­do­wi­sku aka­de­mic­kim teo­ria qu­eer funk­cjo­nu­je jak ulu­bio­ny pry­mus, pod­czas gdy stu­dia LGBT to naj­gor­szy ko­le­ga w kla­sie, do któ­rej wspól­nie cho­dzą. Fajt­ła­pa, któ­ry za­wsze za­po­mi­na od­ro­bić za­da­nie do­mo­we i zbie­ra naj­gor­sze noty. Po bliż­szym za­po­zna­niu się oka­za­ło się jed­nak, że to bar­dzo by­stry uczniak.

Mój pro­jekt wy­ni­ka za­tem z dwóch na­mięt­no­ści. Z jed­nej stro­ny jest nią nie­skry­wa­na pa­sja wo­bec dzie­dzic­twa stu­diów kul­tu­ro­wych; z dru­giej pew­na nie­zgo­da na spo­so­by teo­re­ty­zo­wa­nia związ­ków me­diów i sek­su­al­no­ści w ro­dzi­mej hu­ma­ni­sty­ce. Wy­ni­ka stąd moja pro­po­zy­cja otwar­cia tych ba­dań na per­spek­ty­wy stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich, któ­rych wagę zde­cy­do­wa­nie się w Pol­sce umniej­sza. W obu przy­pad­kach za­le­ża­ło mi jed­nak na tym, aby re­zul­tat tej pra­cy miał po­zy­tyw­ny cha­rak­ter. Nie jest moim ce­lem atak, lecz twór­cza obro­na. Nie ozna­cza to by­naj­mniej, że nie pod­wa­żam tu­taj pew­nych kon­cep­cji lub stro­nię od kry­ty­ki. Wręcz prze­ciw­nie — sta­ra­łem się nadać tej książ­ce po­le­micz­ny cha­rak­ter, za­kła­da­jąc przy tym, że sta­nie się to za­chę­tą do pod­ję­cia dys­ku­sji z mo­imi usta­le­nia­mi. Dal­sza część pra­cy zo­sta­ła więc na­pi­sa­na sty­lem ar­gu­men­ta­cyj­nym. W swo­im wy­wo­dzie sta­ram się ana­li­zo­wać prze­słan­ki sta­no­wią­ce o sła­bo­ści i moc­nych stro­nach dys­ku­to­wa­nych prze­ze mnie teo­rii. Jed­no­cze­śnie nie ukry­wam swo­je­go ja za na­uko­wym żar­go­nem. To wła­śnie stu­diom kul­tu­ro­wym, choć nie tyl­ko, za­wdzię­cza­my to, że tek­sty na­uko­we mogą być pi­sa­ne po­to­czy­ście i z po­czu­ciem hu­mo­ru, nie gu­biąc przy tym me­ri­tum. W efek­cie, jak każ­da pra­ca na­uko­wa, tak i moja nar­ra­cja po­sia­da swo­ich su­per­bo­ha­te­rów oraz czar­ne cha­rak­te­ry.

Pi­sząc tę książ­kę, trud­no było mi od­na­leźć so­jusz­ni­ków mo­je­go pro­jek­tu na grun­cie ro­dzi­mych gen­der oraz qu­eer stu­dies. Za­ry­zy­ku­ję tu­taj stwier­dze­nie, że pol­ski fe­mi­nizm aka­de­mic­ki ma po­waż­ny pro­blem z kul­tu­rą po­pu­lar­ną, któ­rej nie lubi albo nie ro­zu­mie (albo jed­no i dru­gie). Po­mi­jam za­strze­że­nia na­tu­ry me­to­do­lo­gicz­nej, po­dzie­lę się nimi w ko­lej­nych roz­dzia­łach. Tu­taj chciał­bym je­dy­nie zwró­cić uwa­gę na fakt, że wy­jąt­ko­wa non­sza­lan­cja oraz po­dejrz­li­wość wo­bec form po­pu­lar­nych sku­tecz­nie utrud­ni­ły mi po­szu­ki­wa­nie wspar­cia teo­re­tycz­ne­go w do­rob­ku ro­dzi­mych ba­da­czek i ba­da­czy. Czy­ta­jąc ko­lej­ne ana­li­zy wi­ze­run­ków ko­biet w me­diach lub jak­że prze­ni­kli­we opi­sy me­dial­nych ma­ni­pu­la­cji w przed­sta­wia­niu osób LGBT, aż chcia­ło­by się za­py­tać: who ca­res? Wy­ni­ka to tak­że z sil­ne­go za­in­te­re­so­wa­nia sztu­ką i tzw. kul­tu­rą wy­so­ką — ja­kość, sub­wer­syw­ność i awan­gar­da to uko­cha­ne sło­wa fe­mi­ni­stycz­nej kry­ty­ki aka­de­mic­kiej.

Na za­koń­cze­nie mu­szę wy­tłu­ma­czyć się z wła­snej „po­zy­cji w dys­kur­sie”, jak i za­kre­su tej pra­cy. Nie mogę za­tem uciec od tego, że sam w la­tach 2003–2009 by­łem za­an­ga­żo­wa­ny w pol­ski ruch LGBT, sta­jąc się tym sa­mym świad­kiem oraz ini­cja­to­rem zwią­za­nych z nim wy­da­rzeń. Ob­ser­wo­wa­łem też na­ra­sta­ją­cy roz­dź­więk po­mię­dzy prak­ty­ką a ro­dzi­mą teo­rią qu­eer, gdzie ta dru­ga co­raz czę­ściej i chęt­niej po­ucza­ła o tym, jak na­le­ży ro­zu­mieć ak­ty­wizm spo­łecz­ny. Kieł­ku­ją­ce we mnie wąt­pli­wo­ści spra­wi­ły, że kie­dy za­wie­si­łem swo­ją dzia­łal­ność spo­łecz­ną na rzecz pi­sa­nia pra­cy na­uko­wej, po­sta­no­wi­łem przyj­rzeć się bli­żej temu na­pię­ciu. Uwa­żam bo­wiem, że je­śli teo­ria nie znaj­du­je za­sto­so­wa­nia i nie po­ma­ga le­piej zro­zu­mieć pra­xis, to musi znaj­do­wać się w niej ja­kiś błąd. W mo­jej książ­ce pró­bu­ję go za­tem zdia­gno­zo­wać i prze­zwy­cię­żyć.

Je­śli cho­dzi o za­kres mo­jej książ­ki, to moim ce­lem nie jest tu­taj wy­czer­pu­ją­ce omó­wie­nie wszyst­kich moż­li­wych przy­pad­ków me­dial­nych wy­mia­rów toż­sa­mo­ści ge­jów. Zresz­tą z sa­mym sło­wem „gej” jest mnó­stwo kło­po­tów, po­nie­waż przy­by­ło ono do Pol­ski wraz z prze­mia­na­mi sys­te­mo­wy­mi w la­tach 80. ubie­głe­go wie­ku. Przy­kła­do­wo, au­to­rzy wcze­snych zi­nów 1 ge­jow­skich za­pi­sy­wa­li je w for­mie an­giel­skiej jako „gay”, da­jąc tym świa­dec­two swo­je­go za­kło­po­ta­nia. Sie­ci se­man­tycz­ne, do któ­rych od­no­si­ło się sło­wo „gej” w kra­jach za­chod­nich, w Pol­sce mia­ły do­pie­ro po­wstać. Jak się dziś oka­zu­je, pro­ces ten wciąż trwa, a prze­strzeń me­diów sta­ła się are­ną, gdzie do­ko­nu­je się ich nie­ustan­na pro­duk­cja i ne­go­cja­cja.

Pi­sząc tę książ­kę, chcia­łem stwo­rzyć przy­czy­nek do ta­kiej teo­rii, któ­ra bę­dzie w sta­nie w sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cy spo­sób wy­ja­śnić za­sy­gna­li­zo­wa­ne po­wy­żej pro­ce­sy. W szer­szym pla­nie in­te­re­so­wa­ło mnie za­ini­cjo­wa­nie teo­rii uj­mu­ją­cej zwią­zek me­diów i sek­su­al­no­ści w ogó­le. Tym sa­mym mam na­dzie­ję, że za­pre­zen­to­wa­ne tu­taj ro­zu­mo­wa­nia, cho­ciaż od­no­szą się do wą­skie­go te­ma­tu, po­zwo­lą prze­szcze­pić się na inne ob­sza­ry hu­ma­ni­sty­ki. Ma­te­riał ana­li­tycz­ny jest więc bar­dzo róż­no­rod­ny. Jest też ogra­ni­czo­ny ilo­ścio­wo. Po­nad­to przy­ją­łem tu­taj za­sa­dę, w myśl któ­rej roz­róż­nie­nie na rze­czy­wi­stość me­dial­ną i nie-me­dial­ną jest nie­uza­sad­nio­nym za­ło­że­niem. Na dal­szych kar­tach tej książ­ki po­sta­ram się udo­wod­nić, że była to słusz­na de­cy­zja, oraz wska­zać, jak ro­zu­miem klu­czo­we dla mo­jej roz­pra­wy związ­ki mię­dzy me­dia­mi, sek­su­al­no­ścią i toż­sa­mo­ścią.

Chciał­bym w tej książ­ce po­ka­zać, jak mo­że­my le­piej zro­zu­mieć, czym są me­dia dla męż­czyzn okre­śla­ją­cych się jako geje, bio­rąc pod uwa­gę róż­ne, jed­nak za­wsze trak­to­wa­ne łącz­nie, kon­tek­sty: eko­no­micz­ne, po­li­tycz­ne i me­dial­ne. Mój wy­bór me­diów głów­ne­go nur­tu oraz po­pu­lar­nych me­diów LGBT jako przed­mio­tu ana­li­zy, z ce­lo­wym po­mi­nię­ciem obie­gu nie­za­leż­ne­go i ar­ty­stycz­ne­go, wy­ni­ka tak­że z ra­cji ich de­mo­kra­tycz­ne­go i eman­cy­pa­cyj­ne­go po­ten­cja­łu. Z za­pro­po­no­wa­nej prze­ze mnie per­spek­ty­wy sztu­ka sta­no­wi ostat­nią prze­strzeń two­rze­nia i ne­go­cja­cji toż­sa­mo­ści, któ­ra mia­ła­by spo­łecz­ne zna­cze­nie. Niech za­tem ni­niej­szy wstęp bę­dzie nie tyl­ko za­pro­sze­niem do lek­tu­ry, ale i do swo­istej in­te­lek­tu­al­nej po­tycz­ki. Nie ma bo­wiem nic gor­sze­go niż pro­jek­ty na­uko­we, któ­re nie bu­dzą na­mięt­no­ści.

Seksualny kapitał

Подняться наверх