Читать книгу Seksualny kapitał - Samuel Nowak - Страница 9

Studia kulturowe
i problem tożsamości 1.1. MODELE BADAŃ NAD TOŻSAMOŚCIĄ
(PERSPEKTYWA SYNCHRONICZNA)

Оглавление

W ni­niej­szym roz­dzia­le oma­wiam pod­sta­wo­we za­ple­cze teo­re­tycz­ne mo­jej pra­cy, za któ­re uzna­ję an­glo­sa­skie stu­dia kul­tu­ro­we. Naj­pierw po­sta­ram się wy­ja­śnić, dla­cze­go przyj­mu­ję taką wła­śnie per­spek­ty­wę, oraz przed­sta­wię prze­słan­ki sta­no­wią­ce o mo­jej mo­ty­wa­cji. W dal­szej czę­ści roz­dzia­łu przyj­rzę się ka­te­go­rii toż­sa­mo­ści w kul­tu­ro­znaw­stwie w per­spek­ty­wie (1) syn­chro­nicz­nej i (2) dia­chro­nicz­nej. Na­stęp­nie po­wią­żę in­te­re­su­ją­ce mnie za­gad­nie­nie z (3) kwe­stią me­diów (po­przez kul­tu­ro­znaw­czą teo­rię me­diów) oraz od­nio­sę się do (4) stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich, co w obu przy­pad­kach po­zwo­li do­pre­cy­zo­wać per­spek­ty­wę. Struk­tu­ra mo­je­go wy­wo­du przed­sta­wia się za­tem na­stę­pu­ją­co: toż­sa­mość jest cen­tral­nym przed­mio­tem ba­dań kul­tu­ro­znaw­stwa, któ­re uwa­żam za naj­lep­szy dla mnie punkt od­nie­sie­nia. Na­stęp­nie uzu­peł­niam ten punkt o per­spek­ty­wę kul­tu­ro­znaw­czej teo­rii me­diów oraz stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich. Roz­dział ten, a tak­że ko­lej­ny, słu­ży przede wszyst­kim wy­ja­śnie­niu i upra­wo­moc­nie­niu mo­ty­wa­cji sto­ją­cej za do­ko­na­ny­mi prze­ze mnie wy­bo­ra­mi. Ma tak­że cha­rak­ter roz­po­zna­nia te­re­nu i przy­go­to­wa­nia go dla kon­struk­cji wła­snej pro­po­zy­cji teo­re­tycz­nej. Szcze­gó­ło­we kon­cep­cje ba­dań przed­sta­wię w czę­ści II (roz­dział 3.).

Oczy­wi­ście moja nar­ra­cja o stu­diach kul­tu­ro­wych jest już z ko­niecz­no­ści prze­pra­co­wa­niem, każ­da lek­tu­ra po­wo­łu­je bo­wiem do ży­cia inne ukła­dy zna­czeń. Od­sła­nia się tu­taj też inny cel mo­je­go pro­jek­tu, ja­kim jest re­sty­tu­cja dzie­dzic­twa szko­ły z Bir­ming­ham 1 oraz stu­diów ge­jow­sko-les­bij­skich.

Kwe­stia toż­sa­mo­ści na­le­ży do naj­sze­rzej i naj­czę­ściej dys­ku­to­wa­nych te­ma­tów we współ­cze­snej hu­ma­ni­sty­ce. Nie chcę tu­taj wcho­dzić w dy­wa­ga­cje, czy to kwe­stia mody, czy też od­po­wiedź teo­rii na bo­lącz­ki współ­cze­sno­ści. Bez wzglę­du na to, jaką dys­cy­pli­nę re­pre­zen­tu­ją ba­da­cze i ba­dacz­ki, wspól­nym punk­tem od­nie­sie­nia dla więk­szo­ści prac po­dej­mu­ją­cych pro­ble­ma­ty­kę toż­sa­mo­ści na grun­cie czy to so­cjo­lo­gii, li­te­ra­tu­ro­znaw­stwa, fil­mo­znaw­stwa, czy me­dio­znaw­stwa jest per­spek­ty­wa stu­diów kul­tu­ro­wych (cul­tu­ral stu­dies). W mo­jej pra­cy rów­nież przyj­mu­ję tę per­spek­ty­wę, włą­cza­jąc w nią w dal­szej ko­lej­no­ści dwie roz­wi­ja­ne w jej ob­rę­bie spe­cja­li­za­cje: me­dia stu­dies 2 oraz stu­dia ge­jow­sko-les­bij­skie (stu­dia LGBT).

W tym miej­scu na­le­ży się jed­nak wy­ja­śnie­nie, co do­kład­nie ro­zu­miem pod po­ję­ciem kul­tu­ro­znaw­stwa, gdyż czę­sto bywa ono (1) my­lo­ne z wie­dzą o kul­tu­rze, (2) ro­zu­mia­ne zbyt sze­ro­ko, (3) dys­kwa­li­fi­ko­wa­ne jako sa­mo­dziel­na dys­cy­pli­na oraz (4) oskar­ża­ne o po­pu­lizm. Pro­blem ten do­ty­czy zwłasz­cza ro­dzi­mej prak­ty­ki aka­de­mic­kiej, na co cięż­ko pra­cu­ją pol­skie uczel­nie, na­zy­wa­jąc zwy­kle kul­tu­ro­znaw­stwem bli­żej nie­spre­cy­zo­wa­ny kon­glo­me­rat przed­mio­tów hu­ma­ni­stycz­nych, ty­leż do sie­bie po­dob­nych, co róż­nych [zob. Pan­ko­wicz et al. 2008; Bursz­ta, Ja­nusz­kie­wicz 2010]. Po­nie­waż trud­no o pre­cy­zyj­ną de­fi­ni­cję, wią­żą­cą dla mnie per­spek­ty­wą sta­ną się usta­le­nia teo­re­ty­ków zwią­za­nych z bry­tyj­ski­mi stu­dia­mi kul­tu­ro­wy­mi oraz współ­cze­snych au­to­rów roz­wi­ja­ją­cych tę tra­dy­cję. Pod­kre­ślam raz jesz­cze bry­tyj­ski ro­do­wód kul­tu­ro­znaw­stwa w mo­jej pra­cy. We współ­cze­snej hu­ma­ni­sty­ce czę­sto na­zy­wa się stu­dia­mi kul­tu­ro­wy­mi wszyst­kie per­spek­ty­wy ba­daw­cze, któ­re swo­bod­nie po­ru­sza­ją się na prze­cię­ciu so­cjo­lo­gii, fi­lo­zo­fii i teo­rii kry­tycz­nej. Per­spek­ty­wa taka jest jed­nak błęd­na i roz­my­wa wy­jąt­ko­wość pro­jek­tu stu­diów kul­tu­ro­wych. Post­mo­der­ni­ści mogą w tym miej­scu gry­ma­sić: stu­dia kul­tu­ro­we mają jed­nak swo­ją wy­raź­ną teo­re­tycz­ną toż­sa­mość i za­mie­rzam jej tu­taj bro­nić. To wła­śnie ba­da­cze zwią­za­ni z Cen­tre for Con­tem­po­ra­ry Cul­tu­ral Stu­dies (CCCS) w Bir­ming­ham, ich ucznio­wie oraz ko­men­ta­to­rzy wy­pra­co­wa­li ko­he­rent­ny, a przy tym dy­na­micz­ny i in­ter­dy­scy­pli­nar­ny mo­del re­flek­sji nad toż­sa­mo­ścią i kul­tu­rą au­dio­wi­zu­al­ną. Nie będę tu­taj szcze­gó­ło­wo na­kre­ślał mo­de­lu ba­dań me­diów wy­pra­co­wa­ne­go w ra­mach bry­tyj­skie­go kul­tu­ro­znaw­stwa; chciał­bym ra­czej za­ry­so­wać, jak in­te­re­su­ją­cy mnie pro­blem toż­sa­mo­ści, a w dal­szej ko­lei toż­sa­mo­ści sek­su­al­nej i me­diów, uzy­skał swój spe­cy­ficz­ny sta­tus we współ­cze­snych stu­diach kul­tu­ro­wych. Anna Na­cher rze­tel­nie, cho­ciaż przyj­mu­jąc ra­dy­kal­nie an­ty­re­pre­zen­ta­cjo­ni­stycz­ną per­spek­ty­wę, przed­sta­wi­ła wy­wie­dzio­ne ze szko­ły bry­tyj­skiej mo­de­le teo­rii me­diów [zob. Na­cher 2008], po­nad­to w ro­dzi­mym obie­gu aka­de­mic­kim po­ja­wi­ły się ar­ty­ku­ły i ko­men­ta­rze Ja­nu­sza Ba­rań­skie­go przy­bli­ża­ją­ce do­ro­bek szko­ły z Bir­ming­ham [zob. Ba­rań­ski 2010], a tak­że po­świę­co­ne Bry­tyj­czy­kom pod­ręcz­ni­ki [zob. Sto­rey 2003; Bar­ker 2005]. Tak­że Wie­sław Go­dzic do­ko­nał spraw­nej ad­ap­ta­cji teo­rii bry­tyj­skiej do pol­skich ba­dań nad te­le­wi­zją [zob. Go­dzic 1999], a Ra­fał Droz­dow­ski od­niósł się do niej czę­ścio­wo na grun­cie so­cjo­lo­gii [zob. Droz­dow­ski 2009]. Nie wi­dzę za­tem po­wo­du, aby nie­po­trzeb­nie po­wta­rzać te usta­le­nia. Je­dy­ny kla­sycz­ny i nie­ak­tyw­ny już na­uko­wo au­tor, do któ­re­go pro­po­zy­cji od­nio­sę się bar­dziej szcze­gó­ło­wo, to John Fi­ske [2010], a to z ra­cji istot­ne­go dla mnie za­gad­nie­nia toż­sa­mo­ści, me­diów i wła­dzy w per­spek­ty­wie po­le­mi­zu­ją­cej z au­to­ra­mi znaj­du­ją­cy­mi się w krę­gu dość pe­sy­mi­stycz­nej teo­rii wpły­wu.

Tra­dy­cja bry­tyj­ska — w moim prze­ko­na­niu — może słu­żyć za naj­lep­szy punkt od­nie­sie­nia dla dal­sze­go wy­wo­du. Zda­ję so­bie spra­wę, że za­pro­po­no­wa­ny prze­ze mnie tryb re­flek­sji może bu­dzić pe­wien opór, a tak­że pro­wo­ko­wać za­rzut ana­chro­nicz­no­ści 3. Współ­cze­sne ba­da­nia nad me­dia­mi roz­wi­ja­ją się nie­zwy­kle dy­na­micz­nie, cze­go do­wo­dzi ogrom­na licz­ba przed­się­wzięć i pro­jek­tów ba­daw­czych [zob. Flew 2010; Thorn­ham et al. 2010]. Je­stem jed­nak prze­ko­na­ny, że nie pod­wa­ża to wie­lu klu­czo­wych za­ło­żeń an­glo­sa­skie­go kul­tu­ro­znaw­stwa, a co naj­wy­żej wy­ma­ga pew­nej ich ko­rek­ty. Od­wo­ła­nie się do do­rob­ku stu­diów kul­tu­ro­wych po­zwo­li mi tak­że wy­ja­śnić pew­ną in­ter­dy­scy­pli­nar­ność wy­wo­du, po­przez któ­rą ro­zu­miem za­po­ży­cza­nie roz­ma­itych na­rzę­dzi z od­mien­nych dys­cy­plin ba­daw­czych, ta­kich jak fi­lo­zo­fia i so­cjo­lo­gia. W tym sen­sie za­ry­zy­ku­ję tezę, iż kul­tu­ro­znaw­stwo wy­spe­cja­li­zo­wa­ło się w wy­kra­da­niu kon­cep­cji ze swo­je­go pier­wot­ne­go śro­do­wi­ska i umiesz­cza­niu ich w zu­peł­nie no­wym kon­tek­ście. Kwe­stię tę tłu­ma­czyć moż­na na dwa spo­so­by.

Po pierw­sze, mo­del an­glo­sa­ski ce­chu­je od­mien­ny od kon­ty­nen­tal­ne­go sys­tem or­ga­ni­za­cji szkół wyż­szych. In­sty­tu­ty, cen­tra, ośrod­ki ba­daw­cze mają tam czę­sto cha­rak­ter nie­for­mal­ny, tem­po­ral­ny i ce­lo­wy; za­kła­da się je, ma­jąc na uwa­dze pro­wa­dze­nie kon­kret­nych ba­dań, re­ali­za­cję da­ne­go pro­jek­tu (lub ca­łej se­rii pro­jek­tów) czy stwo­rze­nie prze­strze­ni wy­mia­ny do­świad­czeń na­uko­wych. Po dru­gie, ba­da­cze sku­pie­ni wo­kół otwar­te­go w 1964 roku Cen­tre for Con­tem­po­ra­ry Cul­tu­ral Stu­dies na Uni­wer­sy­te­cie w Bir­ming­ham

po­strze­ga­li sie­bie jako pra­cu­ją­cych w la­bo­ra­to­rium. Za­chę­ca­li stu­den­tów do in­stru­men­tal­ne­go two­rze­nia i roz­wi­ja­nia wła­snych pro­jek­tów. […] pro­wa­dzi­ło [to] do za­kwe­stio­no­wa­nia za­sad­no­ści aka­de­mic­kich gra­nic, z trans­dy­scy­pli­nar­no­ści czy­niąc cno­tę [Ro­jek 2007: 42].

Wy­da­je się, że po­dej­ście ta­kie do dzi­siaj sta­no­wi wy­róż­nik kul­tu­ro­znaw­stwa i swo­isty ro­dzaj luk­su­su, na któ­ry nie mogą so­bie po­zwo­lić inne dys­cy­pli­ny: „tyl­ko fak­ty, pro­szę pani” — iro­ni­zu­je na ten te­mat Noël Car­roll [2011: 77]. W dal­szej czę­ści mo­jej książ­ki będę sta­rał się od­po­wia­dać na po­ten­cjal­ne zwią­za­ne z tym za­rzu­ty, uspra­wie­dli­wia­jąc tym sa­mym przy­ję­te przez sie­bie za­ło­że­nia. Za­nim od­nio­sę się do po­szcze­gól­nych au­to­rów po­dej­mu­ją­cych bez­po­śred­nio te­ma­ty­kę me­diów, sek­su­al­no­ści i toż­sa­mo­ści ge­jów, chciał­bym krót­ko omó­wić szcze­gól­ne miej­sce pro­ble­ma­ty­ki toż­sa­mo­ścio­wej w stu­diach kul­tu­ro­wych.

Na po­trze­by ni­niej­sze­go wpro­wa­dze­nia wy­róż­niam dwa spo­so­by, za po­mo­cą któ­rych moż­na ująć kul­tu­ro­znaw­czy dys­kurs po­świę­co­ny toż­sa­mo­ści. Po­dział ten ma je­dy­nie cha­rak­ter ope­ra­cyj­ny i po­słu­ży mi do sys­te­ma­ty­za­cji ob­sza­ru ba­dań. Pierw­szy z nich ma cha­rak­ter syn­chro­nicz­ny; dają się tu­taj wy­dzie­lić trzy typy bu­do­wa­nia teo­rii. Te trzy, oczy­wi­ście na­kła­da­ją­ce się na sie­bie, ob­sza­ry ba­daw­cze to:

(1) Re­flek­sja nad toż­sa­mo­ścią jako efek­tem wła­dzy, sta­no­wią­ca w du­żej mie­rze for­mę me­ta­re­flek­sji; za­sad­ni­czym py­ta­niem są tu­taj me­cha­ni­zmy wy­ła­nia­nia się pod­mio­to­wo­ści oraz ich kon­se­kwen­cje; pra­ce z tego ob­sza­ru (mam tu na my­śli głów­nie au­to­rów znaj­du­ją­cych pod wpły­wem fran­cu­skie­go post­struk­tu­ra­li­zmu w róż­nych jego od­mia­nach — Fo­ucaul­ta, Kri­ste­vę, La­plan­che’a czy La­ca­na) pró­bu­ją za­tem od­po­wie­dzieć na py­ta­nie: „Skąd bie­rze się pod­mio­to­wość, jak for­mu­je się toż­sa­mość?”.

(2) Re­flek­sja nad toż­sa­mo­ścią jako prak­ty­ka­mi ne­go­cjo­wa­nia i two­rze­nia zna­czeń. Przed­miot za­in­te­re­so­wa­nia ba­da­cza sta­no­wią tu­taj spo­so­by, w ja­kie nada­wa­ne i de­ko­do­wa­ne są zna­cze­nia, w taki spo­sób, aby mo­gły skut­ko­wać roz­ma­ity­mi po­li­ty­ka­mi toż­sa­mo­ścio­wy­mi. Pra­ce z tego ob­sza­ru pró­bu­ją za­tem od­po­wie­dzieć na py­ta­nie: „Za po­mo­cą ja­kich środ­ków jed­nost­ki kon­stru­ują swo­je po­czu­cie toż­sa­mo­ści?”.

(3) Re­flek­sja nad funk­cjo­no­wa­niem toż­sa­mo­ści gru­po­wych i dia­spo­rycz­nych, czy­li spo­so­bów, dzię­ki któ­rym jed­nost­ki mogą czuć przy­na­leż­ność do roz­ma­itych toż­sa­mo­ści kul­tu­ro­wych. Pra­ce z tego ob­sza­ru pró­bu­ją za­tem od­po­wie­dzieć na py­ta­nie: „Jak jed­nost­ki iden­ty­fi­ku­ją się jako przy­na­le­żą­ce do więk­szych grup?”.

Z tak przy­ję­tej per­spek­ty­wy de­ba­ty o toż­sa­mo­ści wy­da­ją się głów­ną osią re­flek­sji i spo­rów to­czą­cych się w ob­rę­bie kul­tu­ro­znaw­stwa. Py­ta­nie o toż­sa­mość po­prze­dza każ­dą kul­tu­ro­znaw­czą dys­ku­sję bez wzglę­du na to, jak róż­nych kwe­stii może ona do­ty­czyć — gen­der, sek­su­al­no­ści, spo­łecz­ne­go ży­cia przed­mio­tów czy przy­na­leż­no­ści kul­tu­ro­wej, sub­kul­tu­ro­wej, et­nicz­nej, dia­spo­rycz­nej. Aby zi­lu­stro­wać te trzy try­by re­flek­sji oraz po­ka­zać przy tym, na ile prze­ni­ka­ją one całe stu­dia kul­tu­ro­we, po­słu­żę się te­raz trze­ma przy­kła­da­mi.

(1) W ese­ju otwie­ra­ją­cym an­to­lo­gię Qu­estions of Cul­tu­ral Iden­ti­ty Stu­art Hall zwra­ca uwa­gę na pe­wien pa­ra­doks, któ­ry ce­chu­je współ­cze­sną de­ba­tę to­czą­cą się w stu­diach kul­tu­ro­wych — z jed­nej stro­ny w ostat­nich la­tach ob­ser­wu­je­my praw­dzi­wą eks­plo­zję prac po­świę­co­nych toż­sa­mo­ści kul­tu­ro­wej (z per­spek­ty­wy ko­lej­nych 15 lat wi­dać, że nie cho­dzi­ło by­naj­mniej o kwe­stię aka­de­mic­kiej mody), z dru­giej na­to­miast toż­sa­mość pod­da­je się nie­usta­ją­cej kry­ty­ce [Hall 1996: 1]. Echem od­bi­ja się tu zna­na kon­sta­ta­cja Zyg­mun­ta Bau­ma­na, któ­ry stwier­dził, że coś sta­je się pro­ble­ma­tycz­ne, kie­dy sta­je się wi­docz­ne [zob. Bau­man 2004]. Pro­wa­dzi to do oczy­wi­ste­go py­ta­nia: „Komu po­trzeb­na jest toż­sa­mość?”. Hall su­ge­ru­je dwa moż­li­we spo­so­by od­po­wie­dzi. (a) Pod­da­na de­kon­struk­cji i nie­usta­ją­ce­mu zwąt­pie­niu toż­sa­mość wciąż może po­zo­stać w uży­ciu w swo­jej no­wej for­mie i no­wym kon­tek­ście; w tym sen­sie de­kon­struk­cja sta­je się szan­są na prze­kro­cze­nie to­ta­li­zu­ją­cych gra­nic pro­jek­tu toż­sa­mo­ścio­we­go. Po­nie­waż toż­sa­mo­ści nie mo­że­my ni­czym za­stą­pić, po­zo­sta­je nam je­dy­nie ba­lan­so­wa­nie na gra­ni­cy w ak­cie po­dwój­ne­go wy­ma­zy­wa­nia. W ta­kim uję­ciu toż­sa­mość nie­ustan­nie się wy­ła­nia, ale ni­g­dy się nie sta­je. Hall czy­ni tu­taj bez­po­śred­nie od­nie­sie­nie do prac Ja­cqu­es’a Der­ri­dy i jego kon­cep­cji po­dwój­ne­go pi­sa­nia. (b) Dru­gi moż­li­wy spo­sób od­po­wie­dzi na py­ta­nie o toż­sa­mość od­sy­ła nas do pod­sta­wo­wej kwe­stii, jaką jest za­ło­że­nie, iż toż­sa­mo­ści nie da się zre­du­ko­wać. Wcho­dząc w dia­log z Mi­che­lem Fo­ucaul­tem i jego teo­rią wła­dzy, Hall nie po­rzu­ca jed­nak zu­peł­nie kon­cep­cji pod­mio­tu — su­ge­ru­je ra­czej jej prze­pra­co­wa­nie w no­wym, zde­cen­tra­li­zo­wa­nym i prze­miesz­czo­nym pa­ra­dyg­ma­cie. Ba­dacz roz­wi­ja da­lej wła­sną kon­cep­cję toż­sa­mo­ści, ar­gu­men­tu­jąc, że jego pro­po­zy­cja „nie jest esen­cja­li­stycz­na, ale stra­te­gicz­na i po­zy­cyj­na (po­si­tio­nal)”. W tej per­spek­ty­wie akty iden­ty­fi­ka­cji za­wsze będą nie­peł­ne, sfrag­men­ta­ry­zo­wa­ne i roz­pro­szo­ne. Co jed­nak klu­czo­we:

Toż­sa­mo­ści wy­ła­nia­ją się z two­rze­nia nar­ra­cji wła­sne­go ja, ale oczy­wi­sta fik­cyj­ność na­tu­ry tego pro­ce­su w ża­den spo­sób nie za­prze­cza jego dys­kur­syw­nej, ma­te­rial­nej czy po­li­tycz­nej efek­tyw­no­ści, na­wet je­że­li przy­na­leż­ność, „wszy­wa­nie się w hi­sto­rię”, po­przez któ­re czę­scio­wo wy­ła­nia­ją się toż­sa­mo­ści, są wy­obra­żo­ne (i sym­bo­licz­ne) i za­tem, jak za­wsze, czę­ścio­wo owo­cem fan­ta­zji lub przy­naj­mniej fan­ta­zma­tom po­krew­ne [Hall 1996: 4].

W dal­szych od­wo­ła­niach do prac Er­ne­sta Lac­laua [zob. Lac­lau 1990], Ju­dith Bu­tler [zob. Bu­tler 2008], a zwłasz­cza Mi­che­la Fo­ucaul­ta [zob. Fo­ucault 2010] Hal­la in­te­re­su­je zwią­zek toż­sa­mo­ści i wła­dzy, gdyż każ­da spo­łecz­na toż­sa­mość jest ak­tem wła­dzy. We wszyst­kich tych dys­ku­sjach teo­re­tycz­ną czkaw­ką od­bi­ja się je­den z naj­waż­niej­szych pro­ble­mów, z któ­rym no­wo­cze­sną teo­rię zo­sta­wił mię­dzy in­ny­mi Lo­uis Al­thus­ser, a mia­no­wi­cie miej­sca w dys­kur­sie przy za­ło­że­niu, że pod­miot/toż­sa­mość za­wsze sta­no­wi efekt wła­dzy (u Al­thus­se­ra efekt in­ter­pe­la­cji). Pro­blem ten pró­bo­wał prze­zwy­cię­żyć Fo­ucault, ale — jak za­uwa­ża McNay [za Hall 1996: 10] — je­dy­ne, cze­go do­ko­nał au­tor Ar­che­olo­gii wie­dzy, to prze­for­mu­ło­wa­nie an­ty­no­mii mię­dzy po­zy­cja­mi pod­mio­tu w dys­kur­sie a zaj­mu­ją­cy­mi je jed­nost­ka­mi. In­ny­mi sło­wy ge­ne­ru­je to kil­ka na­stę­pu­ją­cych wąt­pli­wo­ści: „Jak po­tra­fię roz­po­znać swo­ją po­zy­cję w dys­kur­sie?”, „Jak po­tra­fię od­róż­nić ją od miej­sca in­nych jed­no­stek?” oraz „Dla­cze­go za­tem jed­nost­ki te zaj­mu­ją róż­ne po­zy­cje?”. Oczy­wi­ście, jak od­no­to­wu­je Hall, Fo­ucault ni­g­dy nie po­słu­żył­by się po­ję­ciem tak wul­gar­nym jak toż­sa­mość, jed­nak z pew­no­ścią po­dej­mo­wa­ne przez nie­go ba­da­nia miesz­czą się w tej pro­ble­ma­ty­ce. Roz­wią­za­niem tego pro­ble­mu 4 mogą się oka­zać, przy­naj­mniej czę­ścio­wo, kon­cep­cje Ju­dith Bu­tler, któ­ra przy­swo­iła so­bie Fo­ucaul­tow­ską kon­cep­cję dys­kur­syw­nie kon­stru­owa­ne­go pod­mio­tu, łą­cząc ją ze sta­no­wi­skiem La­ca­now­skiej psy­cho­ana­li­zy. Stwier­dze­nie Bu­tler, że toż­sa­mo­ści za­wsze będą dzia­łać po­przez wy­klu­cze­nie i ukon­sty­tu­owa­nie ze­wnę­trza, do któ­re­go moż­na i trze­ba się od­no­sić (toż­sa­mość jako efekt po­li­ty­ki wy­klu­cze­nia), sta­nie się klu­czo­wym ar­gu­men­tem w dal­szym wy­wo­dzie Hal­la, któ­ry w tak upra­wia­nej re­flek­sji wi­dzi po­li­tycz­ny wy­miar. Dla stu­diów kul­tu­ro­wych toż­sa­mo­ści są bo­wiem ko­niecz­no­ścią i „nie­moż­li­wo­ścią” za­ra­zem [Hall 1996: 16] — i jako ta­kie na­le­ży je ba­dać.

(2) Jako przy­kład dru­gie­go spo­so­bu teo­re­tycz­ne­go uję­cia toż­sa­mo­ści w kul­tu­ro­znaw­stwie może po­słu­żyć mo­del obie­gu kul­tu­ry, za­pro­po­no­wa­ny przez ze­spół w skła­dzie Paul Du Gay, Stu­art Hall, Lin­da Ja­nes, Hugh Mac­kay i Ke­ith Ne­gus [Du Gay et al. 2000]. Ich pro­po­zy­cja to na­dal funk­cjo­nu­ją­cy oraz po­ręcz­ny mo­del ba­dań, uj­mu­je bo­wiem kul­tu­rę i toż­sa­mość jako dy­na­micz­ne kon­ti­nu­um. Au­to­rzy prze­pro­wa­dzi­li dro­bia­zgo­we stu­dium Walk­ma­na Sony jako ar­te­fak­tu kul­tu­ro­we­go, aby za jego po­mo­cą „wy­ja­śnić, w jaki spo­sób funk­cjo­nu­je kul­tu­ra w ta­kich jak na­sze, póź­no­no­wo­cze­snych spo­łe­czeń­stwach” [Du Gay et al. 2000: 2]. Walk­man jest przy tym wy­łącz­nie zmien­ną, któ­rą mo­że­my za­stą­pić in­nym, do­wol­nie wy­bra­nym fe­no­me­nem czy ar­te­fak­tem. Jed­no­cze­śnie Paul Du Gay dy­stan­su­je się od tej tra­dy­cji so­cjo­lo­gicz­nej, dla któ­rej zwy­kle klu­czo­wą kwe­stię sta­no­wił pro­ces pro­duk­cji. Pra­ca ze­spo­łu kul­tu­ro­znaw­ców zry­wa z taką lo­gi­ką, ofe­ru­jąc „mo­del opar­ty na ar­ty­ku­la­cji wie­lu dys­tynk­tyw­nych pro­ce­sów, któ­rych in­te­rak­cje mogą i rze­czy­wi­ście pro­wa­dzą do roz­ma­itych i za­leż­nych re­zul­ta­tów” [Du Gay et al. 2000: 3). Za spra­wą ar­ty­ku­la­cji kil­ka od­ręb­nych ele­men­tów może w pew­nych oko­licz­no­ściach i pod pew­ny­mi wa­run­ka­mi utwo­rzyć ca­łość. Tym sa­mym po­dej­ście to nie uprzy­wi­le­jo­wu­je żad­ne­go mo­men­tu kul­tu­ro­wej pro­duk­cji.

Na obieg kul­tu­ry, ro­zu­mia­nej oczy­wi­ście ho­li­stycz­nie, zgod­nie z kon­cep­cją Ray­mon­da Wil­liam­sa [zob. Wil­liams 1961: 57], skła­da się zda­niem au­to­rów pięć dys­tynk­tyw­nych, ale po­łą­czo­nych ze sobą i na­wza­jem się de­ter­mi­nu­ją­cych mo­men­tów:


Rys. 1. Mo­del obie­gu kul­tu­ry [za: Du Gay et al. 2000].

(a) re­pre­zen­ta­cja, czy­li spo­sób, w jaki x za­mie­nia­ny bywa na ję­zyk, kod wi­zu­al­ny czy inną roz­po­zna­wal­ną se­kwen­cję zna­ków;

(b) toż­sa­mość, czy­li spo­so­by, dzię­ki któ­rym moż­li­wa jest iden­ty­fi­ka­cja/zwią­zek x z jego użyt­kow­ni­kiem;

(c) re­gu­la­cja, czy­li spo­so­by, w ja­kie x two­rzy i roz­my­wa roz­ma­ite gra­ni­ce, ta­kie jak ja / świat spo­łecz­ny, pry­wat­ne / pu­blicz­ne, re­al­ne / wy­obra­żo­ne, po­sia­da­ją­cy x / nie­po­sia­da­ją­cy x etc.;

(d) kon­sump­cja, czy­li spo­so­by kul­tu­ro­wej kon­sump­cji x i prak­ty­ki jej to­wa­rzy­szą­ce;

(e) pro­duk­cja, czy­li po­cho­dze­nie, spo­so­by i kon­tekst po­wsta­nia x.

Zgod­nie z ilu­stra­cją [rys. 1] wy­dzie­le­nie po­cząt­ku pro­ce­su kul­tu­ro­wej pro­duk­cji zna­czeń jest tyl­ko i wy­łącz­nie umow­ne oraz za­le­ży od sta­wia­ne­go przez nas py­ta­nia, czy­li za­kre­śle­nia ob­sza­ru ba­daw­cze­go. Współ­za­leż­ność owych pię­ciu seg­men­tów wy­ni­ka z ich ję­zy­ko­we­go za­ko­twi­cze­nia, przy czym ję­zyk ro­zu­mia­ny jest tu­taj jako do­wol­ny sys­tem re­pre­zen­ta­cji, „któ­ry po­zwa­la nam po­słu­gi­wać się zna­ka­mi i sym­bo­la­mi, aby przed­sta­wiać i prze(d)sta­wiać (re-pre­sent) wszyst­ko, co ist­nie­je w rze­czy­wi­sto­ści, jako po­sia­da­ją­cą zna­cze­nie kon­cep­cję, ob­raz czy ideę” [Du Gay et al. 2000: 13]. Ję­zyk to za­tem sys­tem zna­ków, umoż­li­wia­ją­cy przed­sta­wia­nie rze­czy lub idei oraz wy­mia­nę to­wa­rzy­szą­cych im zna­czeń. Sie­ci se­man­tycz­ne po­zwa­la­ją bu­do­wać roz­le­głe sys­te­my ko­no­ta­cji i sko­ja­rzeń, z któ­rych każ­dy sta­no­wi od­ręb­ny dys­kurs, czy­li spo­sób kon­stru­owa­nia wie­dzy i mó­wie­nia na dany te­mat. Kul­tu­ra to za­tem nic in­ne­go, jak współ­dzie­lo­ne mapy zna­czeń.

Bu­du­jąc ana­lo­gię do opi­sy­wa­ne­go fe­no­me­nu Walk­ma­na, mo­że­my spró­bo­wać wy­róż­nić kil­ka ta­kich łań­cu­chów zna­czeń zwią­za­nych z bar­dziej współ­cze­snym przed­mio­tem — ta­ble­tem iPad. Czy­li dys­kur­sy: hi-tech, roz­ryw­ki, mo­bil­no­ści czy fe­no­me­nu Ap­ple’a. Każ­dy z tych dys­kur­sów od­no­si się do spe­cy­ficz­ne­go za­so­bu uprzed­nio skon­stru­owa­nej wie­dzy i łą­czy się z ko­lej­ny­mi. I tak tech­no­lo­gicz­nie iPad to nie­zwy­kłe osią­gnię­cie in­ży­nie­ryj­ne, opie­ra­ją­ce się na pro­ce­sach mi­nia­tu­ry­za­cji, za­awan­so­wa­nych tech­no­lo­giach ekra­nów do­ty­ko­wych oraz na au­tor­skim sys­te­mie ope­ra­cyj­nym. Dys­kurs roz­ryw­ki wią­że się z moż­li­wy­mi spo­so­ba­mi uży­wa­nia iPa­da do spę­dze­nia wol­ne­go cza­su, a tak­że słu­cha­nia mu­zy­ki, oglą­da­nia fil­mów, ro­bie­nia zdjęć, na­gry­wa­nia fil­mów, gra­nia w gry kom­pu­te­ro­we. Se­man­tycz­ne aso­cja­cje od­sy­ła­ją nas przy tym do dys­kur­su mo­bil­no­ści, czy­li by­cia „za­wsze w za­się­gu”, za­kwe­stio­no­wa­nia po­dzia­łu on­li­ne / of­fli­ne oraz po­dzia­łu na sfe­rę pry­wat­ną i pu­blicz­ną. Przy oka­zji mamy do czy­nie­nia z fe­no­me­nem Ap­ple’a, któ­ry tak­że ro­zu­mia­ny jest bar­dziej jako zja­wi­sko kul­tu­ro­we niż tyl­ko i wy­łącz­nie fe­no­men biz­ne­so­wy. Skła­da­ją się na to roz­ma­ite dys­kur­sy to­wa­rzy­szą­ce fir­mie z Cu­per­ti­no: prze­świad­cze­nie o nie­za­wod­no­ści i in­tu­icyj­no­ści ofe­ro­wa­ne­go przez nią sprzę­tu, nie­zwy­kłe wzor­nic­two pro­duk­tów, po­dej­mo­wa­nie tech­no­lo­gicz­nych wy­zwań, nie­ty­po­we spo­so­by za­rzą­dza­nia, tak róż­ne od „nud­nych” kor­po­ra­cji (Ste­ve Jobs jako wiel­ki wi­zjo­ner), mit Krze­mo­wej Do­li­ny i wie­le in­nych. Wszyst­kie te dys­kur­sy (i nie ma zna­cze­nia, czy cho­dzi tyl­ko o ste­reo­ty­py, obie­go­we opi­nie, ko­mu­ni­ka­ty dzia­łu pu­blic re­la­tions, czy „twar­de” fak­ty) mają sens oczy­wi­ście tyl­ko wte­dy, je­śli ich prze­pływ daje się uło­żyć i zor­ga­ni­zo­wać w in­tu­icyj­nie ro­zu­mia­ny spo­sób, cze­mu słu­żą prak­ty­ki sy­gni­fi­ka­cyj­ne. W ten spo­sób roz­ma­ite zna­cze­nia uzy­sku­ją dla da­nych użyt­kow­ni­ków w da­nym mo­men­cie i oko­licz­no­ściach wspól­ne pole od­nie­sie­nia.

Ja­kie jed­nak miej­sce zaj­mu­je i jak ro­zu­mia­na jest w owym mo­de­lu toż­sa­mość? Ka­th­ryn Wo­odward w swo­im ko­men­ta­rzu do pro­po­zy­cji ze­spo­łu Du Gaya [Wo­odward 1997] do­pre­cy­zo­wu­je, że zna­cze­nia mogą być no­śni­ka­mi sen­sów wy­łącz­nie wte­dy, gdy za ich po­mo­cą mo­że­my zi­den­ty­fi­ko­wać ge­ne­ro­wa­ne przez nie po­zy­cje pod­mio­to­we oraz miej­sca w dys­kur­sie, gdzie sami jako pod­mio­ty mo­że­my się usy­tu­ować. W ten spo­sób do­ko­nu­je się po­wią­za­nie sys­te­mu re­pre­zen­ta­cji z toż­sa­mo­ścią.

Re­pre­zen­ta­cja jako pro­ces kul­tu­ro­wy usta­na­wia jed­nost­ko­we i zbio­ro­we toż­sa­mo­ści, a sys­te­my sym­bo­licz­ne do­star­cza­ją moż­li­wych od­po­wie­dzi na py­ta­nia: kim je­stem?, kim mógł­bym być?, kim chcę być? [Wo­odward 1997: 14].

Au­to­rzy Do­ing Cul­tu­ral Stu­dies pod­kre­śla­ją przy tym, że pro­ce­sy iden­ty­fi­ka­cji kul­tu­ro­wej rzad­ko by­wa­ją ra­cjo­nal­ne i in­stru­men­tal­ne [Du Gay et al. 2000: 25]. Z dru­giej stro­ny nie je­ste­śmy tyl­ko i wy­łącz­nie ro­bo­ta­mi, któ­re bier­nie pod­da­ją się me­cha­ni­zmom ge­ne­ru­ją­cym po­li­ty­ki toż­sa­mo­ścio­we. W od­nie­sie­niu do oma­wia­ne­go przez ze­spół Pau­la Du Gaya pro­ble­mu związ­ku wi­zu­al­nej re­pre­zen­ta­cji i po­czu­cia ja na­le­ży się zgo­dzić, że zgod­nie z przy­ję­ty­mi przez nich za­ło­że­nia­mi pro­ces iden­ty­fi­ka­cji od­by­wa się za­rów­no na po­zio­mie pra­cy wy­obraź­ni, jak i jed­no­cze­śnie w sfe­rze „ra­cjo­nal­nych wy­bo­rów i «tak zwa­nych» re­al­nych po­trzeb” [Du Gay et al. 2000: 26].

Au­to­rzy ilu­stru­ją swo­je za­ło­że­nia, ana­li­zu­jąc trzy re­kla­my Walk­ma­na Sony. Spró­buj­my po­now­nie po­słu­żyć się bar­dziej współ­cze­snym, a rów­nie no­śnym przy­kła­dem — lap­to­pem Mac­Bo­ok Air fir­my Ap­ple. Pierw­sza re­kla­ma to za­le­d­wie 30-se­kun­do­wy klip, dys­try­bu­owa­ny przez pro­du­cen­ta przede wszyst­kim w In­ter­ne­cie, a zre­ali­zo­wa­ny przy oka­zji pre­mie­ry dru­giej ge­ne­ra­cji kom­pu­te­ra je­sie­nią 2010 roku. Rze­czo­ny lap­top fil­mo­wa­ny jest z bocz­ne­go pro­fi­lu i umiesz­czo­ny na czar­nym tle. Ka­me­ra prze­su­wa się od jego tyl­nej czę­ści ku zwę­ża­ją­ce­mu się fron­to­wi, cze­mu to­wa­rzy­szy pro­sta kom­po­zy­cja na for­te­pian. W tle sły­szy­my głos lek­to­ra mó­wią­ce­go: „Eve­ry­thing we’ve le­arnt has come to this” („Wszyst­ko, cze­go się na­uczy­li­śmy, za­pro­wa­dzi­ło nas do tego” — czy­li nie­zwy­kle cien­kiej kon­struk­cji). Ka­me­ra robi na­stęp­nie od­jazd i wi­dzi­my dłoń trzy­ma­ją­cą cien­ki lap­top, któ­ry otwie­ra lek­kim ge­stem. Lek­tor kon­klu­du­je zda­niem: „The next ge­ne­ra­tion of Mac­Bo­oks” („Nowa ge­ne­ra­cja Mac­Bo­oków”). Za­koń­cze­niu to­wa­rzy­szy wy­raź­na koda, po­zwa­la­ją­ca nadać re­kla­mie nie­co eu­fo­rycz­ny cha­rak­ter. Na ekra­nie na chwi­lę po­ja­wia się na­pis „Mac­Bo­ok Air”, se­kun­dę póź­niej za­stą­pio­ny przez logo kon­cer­nu — ob­rys nad­gry­zio­ne­go jabł­ka.

Ana­li­zu­jąc re­kla­mę na wzór au­to­rów Do­ing…, na­le­ży zwró­cić uwa­gę na na­stę­pu­ją­ce kwe­stie. Po pierw­sze, Mac­Bo­ok od­no­si się do po­pu­lar­nej kon­cep­cji su­per­cien­kie­go i ul­tra­lek­kie­go prze­no­śne­go sprzę­tu elek­tro­nicz­ne­go. Nie wie­my jed­nak nic o jego spe­cy­fi­ka­cji tech­nicz­nej, moż­li­wo­ściach, osią­gach, za­in­sta­lo­wa­nym opro­gra­mo­wa­niu. Ję­zyk re­kla­my opie­ra się wy­łącz­nie na pro­jek­cie obu­do­wy kom­pu­te­ra. „Lek­ki jak po­wie­trze” Mac­Bo­ok Air two­rzy swój wła­sny ję­zyk, ale za­wsze bę­dzie to Mac­Bo­ok Air, bez wzglę­du na ję­zyk, w ja­kim wy­brzmi re­kla­ma. Prze­cię­cie się toż­sa­mo­ści pro­duk­tu oraz jego użyt­kow­ni­ka sta­je się moż­li­we wła­śnie dzię­ki stwo­rze­niu ta­kie­go ję­zy­ka wi­zu­al­ne­go, któ­ry uprzy­wi­le­ju­je po­zy­cję wi­dza i jego miej­sce w dys­kur­sie. Re­kla­ma ta z pew­no­ścią obe­szła­by się bez słów, ale — pa­ra­fra­zu­jąc au­to­rów stu­dium Walk­ma­na — moż­na po­wie­dzieć, że po­słu­że­nie się an­glo­ję­zycz­nym lek­to­rem przy­po­mi­na, iż „to glo­bal­ny pro­dukt, a ję­zy­kiem zglo­ba­li­zo­wa­nej kon­sump­cji jest oczy­wi­ście an­giel­ski (a w za­sa­dzie ame­ry­kań­ski an­giel­ski)” [Du Gay et al. 2000: 28]. Re­kla­ma ge­ne­ru­je za­tem pole, któ­re umoż­li­wia wpi­sa­nie wła­snej toż­sa­mo­ści (pra­gnień, po­trzeb, wy­tłu­ma­cze­nia so­bie, dla­cze­go aku­rat po­trze­bu­ję Mac­Bo­oka), ale z dru­giej stro­ny przy­po­mi­na, że na­le­żę do glo­bal­nej wspól­no­ty kon­sump­cji.

Kwe­stię toż­sa­mo­ści jesz­cze le­piej wy­ko­rzy­stu­je re­kla­ma pierw­szej ge­ne­ra­cji Mac­Bo­oka (zima 2008 roku). Krót­ki film przed­sta­wia se­kwen­cję ko­lej­nych czyn­no­ści: na bia­łym sto­le po­ja­wia się cha­rak­te­ry­stycz­na ja­sno­brą­zo­wa ko­per­ta; ko­bie­ca dłoń otwie­ra ko­per­tę i wy­su­wa z niej Mac­Bo­oka; Mac­Bo­ok zo­sta­je otwar­ty; ka­me­ra ob­jeż­dża kom­pu­ter; kom­pu­ter zo­sta­je za­mknię­ty, a w tle po­ja­wia się na­pis „Mac­Bo­ok Air”. Re­kla­mie to­wa­rzy­szy pro­sta pio­sen­ka: „I’m a new soul / I came to this stran­ge world / Ho­ping I co­uld le­arn a bit / ‘Bout how to give and take / La-la-la-la-la-la / La-la-la-la-la-la” Sieć zna­czeń zbu­do­wa­na wo­kół przed­mio­tu wy­da­je się dość oczy­wi­sta (cho­ciaż na­le­ży pa­mię­tać, że kul­tu­ra po­pu­lar­na ni­g­dy nie jest oczy­wi­sta) — to mło­dość. Nowy ga­dżet w mie­ście („I’m a new soul / I came to this stran­ge world”), chęt­ny do na­uki, jed­nak wciąż na­praw­dę nie wie­my, do cze­go może słu­żyć („Ho­ping I co­uld le­arn a bit / ‘Bout how to give and take”). Przed­miot zy­sku­je swo­ją toż­sa­mość („Je­stem tu­taj nowy”), a jed­no­cze­śnie, jako skie­ro­wa­ny do mło­dych kon­su­men­tów, dzie­li z nimi przy­wi­le­je mło­do­ści i nie­do­świad­cze­nia. To splą­ta­nie jest moż­li­we wła­śnie dzię­ki ar­ty­ku­la­cji od­ręb­nych i czę­sto roz­łącz­nych ele­men­tów: idei mło­do­ści, po­czu­cia by­cia „na star­cie”, chę­ci do na­uki (toż­sa­mość — pro­duk­tu i użyt­kow­ni­ka), no­we­go ga­dże­tu (re­pre­zen­ta­cja), jego użyt­ko­wa­nia (kon­sump­cja), wy­jąt­ko­wo­ści (re­gu­la­cja). Toż­sa­mość po­wsta­je w efek­cie na­kła­da­nia się na sie­bie róż­nych mo­men­tów kul­tu­ro­wej pro­duk­cji zna­czeń, a co za tym idzie, pod­le­ga nie­ustan­nej ne­go­cja­cji.

(3) Trze­ci przy­kład moż­li­wych kul­tu­ro­znaw­czych ba­dań nad toż­sa­mo­ścią to re­flek­sja nad iden­ty­fi­ka­cja­mi gru­po­wy­mi. Ma ona co naj­mniej dwa źró­dła. Pierw­sze z nich od­naj­dzie­my w kul­tu­ro­znaw­czym za­in­te­re­so­wa­niu pro­ble­ma­ty­ką rasy już od lat 60. XX wie­ku, zwłasz­cza w kon­tek­ście spo­łe­czeń­stwa Wiel­kiej Bry­ta­nii, i w pio­nier­skich pra­cach Hal­la. Dru­gim, bar­dziej współ­cze­snym punk­tem od­nie­sie­nia są kon­cep­cje toż­sa­mo­ści ro­zu­mia­ne w du­chu po­stu­la­tów teo­rii post­ko­lo­nial­nej, bę­dą­cych ty­leż stu­dia­mi przy­pad­ków, co pró­ba­mi bu­do­wa­nia teo­rii po­zba­wio­nej non­sza­lan­cji i nor­ma­tyw­no­ści eu­ro­cen­trycz­no-mo­der­ni­stycz­nych dys­kur­sów toż­sa­mo­ścio­wych 5. Paul Gil­roy pod­kre­śla przy tej oka­zji, że wy­ni­ka to wła­śnie z nie­ubła­ga­ne­go sta­nu rze­czy, dla­te­go „toż­sa­mo­ści wciąż mają zna­cze­nie […] za­rów­no jako kon­cep­cje teo­re­tycz­ne, jak i kwe­stio­no­wa­ny fakt współ­cze­sne­go ży­cia po­li­tycz­ne­go” [Gil­roy 1997: 301]. Ba­dacz wy­róż­nia przy tym trzy pro­ble­my, w któ­rych re­zul­ta­cie po­wstał pro­jekt toż­sa­mo­ści dia­spo­rycz­nej [Gil­roy 1997: 313]:

(a) ro­zu­mie­nie toż­sa­mo­ści jako ko­he­rent­nej pod­mio­to­wo­ści, któ­re jed­nak zo­sta­je pod­wa­żo­ne przez roz­wój elek­tro­nicz­nych środ­ków ko­mu­ni­ka­cji, od­cie­le­śnie­nie pod­mio­tu i ze­rwa­nie z lo­gi­ką me­ta­fi­zy­ki obec­no­ści;

(b) ro­zu­mie­nie toż­sa­mo­ści jako pro­ce­su iden­ty­fi­ka­cji, któ­ry tak­że wy­ma­ga od nas od­rzu­ce­nia ho­li­stycz­ne­go poj­mo­wa­nia pod­mio­tu, gdyż oka­zu­je się on tyl­ko ulot­ną chwi­lą w dia­lo­gicz­nym prze­pły­wie łą­czą­cym nas z in­ny­mi; self uj­mo­wa­ne jest tu­taj wy­łącz­nie w kon­tek­ście szcze­gól­nej eko­no­mii re­pre­zen­ta­cji, jak pro­po­nu­je ro­zu­mieć ten pro­ces De­bor­ra Bat­ta­glia [Bat­ta­glia 1995];

(c) ro­zu­mie­nie toż­sa­mo­ści jako spo­łecz­nej so­li­dar­no­ści, czy­li pew­nej eko­lo­gii czło­wie­czeń­stwa, oby­wa­tel­stwa, miej­sca i toż­sa­mo­ści.

To z pew­no­ścią naj­bar­dziej dy­na­micz­na in­ter­pre­ta­cja toż­sa­mo­ści, ale i ona wy­ma­ga pew­ne­go prze­pra­co­wa­nia. Po pierw­sze, wy­da­je się, że ta­kie uję­cie nie­ustan­nie od­sy­ła nas do pew­ne­go mitu o po­cząt­ku, a tym sa­mym do wy­obra­żo­ne­go aktu za­ło­ży­ciel­skie­go (bun­tu wo­bec wy­klu­cze­nia, dys­kry­mi­na­cji, nie­zgo­dy na dany sys­tem spra­wo­wa­nia wła­dzy) — toż­sa­mość ma tu­taj bo­wiem bar­dzo prag­ma­tycz­ny cha­rak­ter i słu­ży roz­wią­za­niu ja­kiejś pa­lą­cej kwe­stii. Po dru­gie, co wy­ni­ka z pierw­sze­go, trud­no w tej opty­ce wy­ja­śnić przy­na­leż­ność do wie­lu dia­spor, gdyż waga in­te­re­su, któ­ry jest staw­ką po­li­ty­ki da­ne­go pro­jek­tu, wy­ma­ga pew­nych po­świę­ceń i wy­klu­czeń. Przy­kład ten do­brze ilu­stru­je kla­sycz­ny już kon­flikt tar­ga­ją­cy pro­jek­tem eman­cy­pa­cyj­nym grup LGBT — jak wal­czyć o pra­wa ge­jów i les­bi­jek, do­ma­ga­jąc się: ho­ry­zon­tal­nych ustaw an­ty­dy­skry­mi­na­cyj­nych (za­kaz mowy nie­na­wi­ści), re­gu­la­cji praw­ne­go sta­tu­su związ­ków part­ner­skich czy le­gi­sla­cji wer­ty­kal­nej w sy­tu­acji, kie­dy jed­no­cze­śnie pod­wa­ża się sam pod­miot tych praw, czy­li do­mnie­ma­ne­go geja, les­bij­kę lub oso­bę trans­pł­cio­wą.

Zna­na jest teo­ria Ar­ju­na Ap­pa­du­ra­ia, któ­ry pro­po­nu­je po­ję­cie dia­spo­rycz­nej prze­strze­ni pu­blicz­nej moż­li­wej i kształ­tu­ją­cej się wła­śnie dzię­ki za­po­śred­ni­cze­niu w dy­na­micz­nie roz­wi­ja­ją­cych się me­diach elek­tro­nicz­nych [Ap­pa­du­rai 2005]. Jako że owe pro­ce­sy mają cha­rak­ter trans­lo­kal­ny i zwie­lo­krot­nia­ją moż­li­wość przy­na­leż­no­ści do roz­ma­itych wspól­not wy­obra­żo­nych, re­al­ny sta­je się pro­jekt no­wo­cze­sno­ści bez gra­nic, pa­ra­dok­sal­nej sy­tu­acji dia­spo­rycz­nych świa­tów rów­no­le­głych, któ­rych tra­jek­to­rie nie­ustan­nie prze­ci­na­ją się i znaj­du­ją się we wza­jem­nej za­leż­no­ści.

Wy­mie­nio­na tu­taj spe­cy­fi­ka­cja nie wy­czer­pu­je oczy­wi­ście kul­tu­ro­znaw­czej pro­ble­ma­ty­ki ba­dań nad toż­sa­mo­ścią. Po­ma­ga jed­nak zro­zu­mieć, dla­cze­go ka­te­go­ria toż­sa­mo­ści zaj­mu­je jed­no z cen­tral­nych ( je­śli nie cen­tral­ne) miejsc w stu­diach kul­tu­ro­wych. Jed­nak na cul­tu­ral stu­dies moż­na spoj­rzeć z jesz­cze jed­nej per­spek­ty­wy, któ­ra po­zwo­li tak­że wy­tłu­ma­czyć za­sad­ność wy­bo­ru tej wła­śnie orien­ta­cji ba­daw­czej jako punk­tu od­nie­sie­nia dla mo­je­go pro­jek­tu. Uza­sad­nia ona rów­nież wy­bór orien­ta­cji kul­tu­ro­znaw­czej jako naj­po­ręcz­niej­szej w ana­li­zie dys­kur­sów me­dial­nych, po­nie­waż od sa­me­go po­cząt­ku znaj­do­wa­ły się one w cen­trum za­in­te­re­so­wa­nia ba­da­czy z Bir­ming­ham. Przy tej oka­zji będę też mógł na­świe­tlić istot­ne prze­słan­ki, na któ­rych opie­ra­ją się stu­dia kul­tu­ro­we, co po­zwo­li mi ode­przeć po­ten­cjal­ne za­rzu­ty wo­bec kul­tu­ro­znaw­stwa za­sy­gna­li­zo­wa­ne na sa­mym wstę­pie.

Seksualny kapitał

Подняться наверх