Читать книгу Moje rajdy - Sobiesław Zasada - Страница 4

Zamiast wstępu Jerzy Iwaszkiewicz

Оглавление

Był najlepszy na świecie przez wiele lat. Wygrywał w Europie, wygrywał też w Afryce, Ameryce i Australii. I nie bardzo wiadomo, jak to teraz napisać. Sobiesław Zasada wygrał co najmniej kilkadziesiąt międzynarodowych rajdów. Krajowe trudno zliczyć. Mało mówi o sobie, właściwie tylko tyle, ile trzeba.

Wybudował w Świeradowie kolejkę linową i lubimy tu jeździć. Jak Zasada wygrywa w gigancie, to zwykle przysyła nam na pocieszenie butelkę wina.

Jechaliśmy też kiedyś razem do Krakowa i dał mi poprowadzić rajdowy samochód. Dumny byłem, przycisnąłem. 100-150 kilometrów na godzinę.

– Spieszysz się? – spytał Zasada.

– Nie.

– To po co tak jedziesz?

Poradził jeszcze – i to pamiętam, choć minęły dziesiątki lat – trzymaj kierownicę zawsze dwiema rękami i nie wystawiaj nonszalancko łokcia za okno. Faktycznie. Jeżdżą tak teraz głównie kierowcy BMW, ścigają się na ciągłej linii pod górkę i prędzej czy później wpadną na drzewo.

Pół życia przejeździł z żoną Ewą jako pilotem, co ma taki uśmiech, że może ogrzewać pół miasta. Dachowali kiedyś na Rajdzie Wisły, ale postawili samochód i pojechali dalej. Jest też opowieść o tym, jak Zasada musiał awaryjnie hamować na odcinku specjalnym w Alpach. Z prawej przepaść, z lewej skały. Aby wyhamować, trzeba jakby przytulić się do skały. Samochód się rozleciał, ale udało się go zatrzymać.

Tak trzeba jeździć w tym sporcie. Widownia potrzebuje wypadków. Na torze wyścigowym w Luksemburgu widziałem kiedyś, jak 100 tysięcy ludzi patrzyło na zawodników przez dwa pierwsze okrążenia, a potem, gdy nikt się nie rozbił, już nie patrzyli, tylko pili piwo.

Rajdy to swego rodzaju szaleństwo. Po pustyni trzeba jechać 200 kilometrów na godzinę, nie wiadomo, co jest za zakrętem i samochód zagrzebuje się nagle w piachu. Tak muszą jeździć, taki jest ten sport. Longin Bielak i Błażej Krupa – to spokój, Marian Bień – fantazja. Zawsze dał nam się przespać na kożuchu w Monte Carlo. Wielu innych jeździło głownie po to, by o sobie opowiadać. Utalentowanym szaleńcem był Krzysztof Komornicki. Potrafił wygrywać odcinki specjalne, ale nie potrafił całymi dniami jechać w napięciu tak jak Zasada, aby wygrać na mecie.

Polscy rajdowcy budzili marzenia o samochodzie. Gdy startowali do Monte Carlo, tłumy przychodziły oglądać. Kiedy Zasada zaczynał w latach 50., w Polsce było raptem 44 tysiące samochodów. Obecnie jeździ ich ponad 23 miliony. 1,6 człowieka na samochód. Najwięcej w Europie, tyle że mocno starszych. Średnia wieku samochodu w Europie wynosi 9 lat, a w Polsce blisko czternaście.

Zasada popularny był również na świecie, szczególnie uwielbiany przez Polonię. Zawsze było miło. Czekali, aż przyjedzie i byli dumni, że to Polak przyjechał i wygrywa w Ameryce.

Za dużo tu może zachwytów nad Zasadą. Lepiej by się czytało, gdyby przegrywał, ale tak to już się jakoś układa. Jeszcze niedawno, w wieku 67 lat zajął drugie miejsce w rajdzie Safari. O tym też jest ta książka.

Tak było. Jeździł po świecie 180 kilometrów na godzinę w nocy na odcinkach specjalnych, a z Warszawy do Krakowa kazał mi jechać z szybkością 50 kilometrów na godzinę.

„Moje rajdy” to książka niezwykła. Nie ma tu ani jednego fałszywego metra. Zasada pisze o rajdach i pisze o życiu. A życie w dawnych rajdach traciło rocznie kilku zawodników. To były mordercze zawody, po parę tysięcy kilometrów. Rajdy trwały po 2-3 doby w jeździe dzień i w noc prawie bez przerw. Zasada powinien zginąć co najmniej 10 razy, albo 15. „Moje rajdy” nie jest zresztą tylko książką o sporcie. Jest to książka o świecie. Za swoje reportaże Mistrz otrzymał w 2005 r. prestiżową nagrodę dziennikarzy Tęgie Pióro. Był kierowcą fabrycznym Steyr Pucha, BMW, Mercedesa i Porsche. Przejechał co najmniej 4 miliony kilometrów. W Turcji w wyścigu nocnym na 300 kilometrów urwała się nagle rurka hamulcowa w lewym kole u Porsche. I jechał dalej bez hamulców przez 180 kilometrów.

W swojej niedawno wydanej książce „Szerokiej drogi” pisze, jak jeździć, aby nie dać się zabić: „Jedź zawsze tak, jakbyś nie miał pierwszeństwa przejazdu. Ustępuj drogi. Co chwila ginie ktoś, kto miał pierwszeństwo przejazdu”.

I to by było tyle. W styczniu 2020 roku Sobiesław Zasada skończy albo już skończył 90 lat. Jeszcze niedawno pływał po Atlantyku jachtem żaglowym Dada – Dziadek, jak mówią wnuczki. Dalej mówi tylko tyle, ile trzeba. Trzyma się zasady, że słowo więcej znaczy aniżeli akt notarialny. Nic go nie boli, tylko w kolanie trochę mu strzyka. Ewa się uśmiecha. Nie robią już teraz takich facetów.

Jerzy Iwaszkiewicz

Moje rajdy

Подняться наверх