Читать книгу Lektury retroaktywne - Szymon Wróbel - Страница 16

Lektury retroaktywne

Оглавление

Filozofia przeżywa dziś swój renesans, moment chwały. Jaki jest tego powód? No cóż, jest tak głównie ze względu na kryzys samej nauki i zagubienie humanistyki, ale także ze względu na to, że w historii filozofii zabrakło dnia jej urzeczywistnienia i spełnienia. Cóż to jednak jest filozofia? Filozofia to metafizyka, która tworzy opowieści na temat substancji, relacji między substancją i jej atrybutami oraz możliwości uczasowienia i uprzestrzennienia bytu substancjalnego. Filozofia to epistemologia, która próbuje przemyśleć samo pojęcie „wiedzy”, warunki jej wyłonienia i uprawomocnienia. Filozofia wreszcie to etyka i polityka, która nie tylko zmierza do refleksji na temat relacji między tym, co faktyczne, a tym, co normatywne, tj. relacji na temat obowiązywania norm i faktyczności zdarzeń, ale także na temat samej praktyki życia politycznego i możliwości przekształcenia tego życia w taki sposób, by służyło ono celom wolności, a nie tylko konieczności. Filozofia jednak to nade wszystko aktywność spekulatywna, to radość z uruchamiania aktywnej spekulacji, ale także spekulatywny gwałt na zastanych formach istnienia i myślenia – banalnych schematyzmach intelektu i pełnych konformizmu nawykach ciała. Filozofia to wtargnięcie spekulacji do życia i życia do spekulacji. Tworzenie pojęć to nie niszczenie życia, to sposób multiplikacji życia.

Filozofia spełnia się dziś nie tyle w trybie kontemplacji, rozmowy lub refleksji, ile w trybie eksperymentu (próby). Wzorem Michela de Montaigne’a, filozofia wybiera wierność swojej metodzie „myślenia próbnego”, polegającej na ustawicznym błądzeniu, na powtarzaniu zabiegu eksperymentowania, „wypróbowywania” hipotez, stanowisk, możliwości zaczerpniętych z mnogości erudycyjnych opowieści i anegdot. W rezultacie filozofia współczesna przyjmuje kształt rapsodyczny. Warto pamiętać, że rapsodiami Montaigne nazywał swoje Próby. Pisał, że nie ma tak błahego przedmiotu, który nie wart byłby znalezienia miejsca w jego rapsodii. Filozofii obce są zarówno urzeczowiające i obiektywizujące procedury rozumu naukowego, jak i eklektyczne, pozbawione wewnętrznej logiki współczesne humanistyki. Filozofia to rapsodia i umiłowanie własnej wolności. Filozofia jest ofertą dla ludzi wolnych, posłusznych logice afektów radosnych.

Filozofia w tej książce jest filozofią czytania retroaktywnego, wstecznego. Jest tu rozumiana jako próbowanie lektur, eksperymentowanie w języku i poprzez język, podróżowanie w wehikule mnogich narracji. Filozofia jest tu rozumiana jako walka w języku i o język, walka o upodmiotowienie tej najbardziej nie podmiotowej ze wszystkich znanych struktur. Terminu „retroaktywny”, „wsteczny” używam za Sigmundem Freudem. Pojęcia „retroaktywny” (nachträglich) Freud używał stale i wielokrotnie. Bardzo wcześnie w jego dziele pojawiła się rzeczownikowa forma Nachträglichkeit, co jest wskazówką, że pojęcie to stanowi część aparatu pojęciowego mimo, że nie zostało zdefiniowane ani ujęte w formie całościowej teorii3. Freud od początku, tj. napisania Objaśnianie marzeń sennych, wskazywał, że podmiot przerabia wstecznie przeszłe zdarzenia i że to przepracowanie nadaje owym zdarzeniom sens, a nawet siłę sprawczą lub moc patogenną. Powiedziałbym, że dla Freuda podmiot to podmiot prze-pracowania i podmiot prze-pracowany. Chodzi jednak o to, aby w pracy dostrzec zabawę, chodzi o to, aby podmiot przepracowania stał się podmiotem rozbawienia, tj. wiedzy radosnej.

Gwałtowna spekulacja spełnia się zatem na trzech frontach, w trzech czasach. Po pierwsze zajmuje się odblokowaniem zdeponowanych i pozornie martwych schematów intelektu, należących w opinii potocznej do już zwalczonej przeszłości. To dlatego myśl spekulatywna zwraca się w stronę Tukidydesa, Machiavellego, Hobbesa i Spinozy. Z drugiej jednak strony gwałtowna spekulacja spełnia się w teraźniejszości, poszukuje momentów przesilenia, przemieszczenia, stawania się czymś innym, chwil przejścia przez ogniskową, co dokonuje się w imieniu zwalczenia i zakwestionowania najbardziej banalnych, zastanych i rzeczywiście martwych schematyzmów teraźniejszości, która nie myśli, a nawet odmawia pracy myślenia, i którą należy powołać na nowo do myślenia i życia. To tu pojawia się Nietzsche ze swoim myślami niewczesnymi, myślami nie na czasie, myślami, które rozstrajają czasowość, to tu pojawiają się Foucault i Agamben, Barthes i Sloterdijk z refleksją na temat tego, co rzeczywiście aktualne. Wreszcie, po trzecie, myśl spekulatywna wychyla się w stronę przyszłości, torując to, co ma nadejść, antycypując wyłonienia i wynurzenia tego, co najbardziej zapomniane i wywrotne, niepewne i rozrzucone, czegoś, co najczęściej nie ma jeszcze imienia, czegoś, co szuka dopiero swojej mowy, zasad swojej zrozumiałości. To tu pojawia się refleksja o hodowli i biopolityce, obrazie, przedstawieniu i tym, co nieprzedstawialne, przedmiocie i metonimicznej przyczynowości, języku i człowieku, który nie deponuje już języka w sobie, zdrowiu i chorobie, czyli sztuce zmienności perspektyw, która pozwala w chorobie dostrzec „punkt widzenia na zdrowie” i w zdrowiu „pewien punkt widzenia na chorobę”. Wreszcie ciele, która nie wyklucza idei ciała i identyfikuje się z inteligencją w sobie odnalezionej anomalii, tj. swoją kruchością i bezgranicznością, swoim niedokończeniem.

Pojęciu naznaczenia wstecznego, tj. lektury retroaktywnej, można oczywiście nadać znamię filozofii czasowości: świadomość ustanawia swą przeszłość, stale przekształca jej sens zgodnie ze swym „projektem”. Martin Heidegger powiedział przecież: podmiot będąc projektem (Entwurf), tj. rzucając (Werfen) się w świat, podrzuca (Vorwirft) sobie możliwości jako możliwe trajektorie bycia. Z pewnością Freud jest bliski myśli Heideggera, ale ta bliskość wytwarza różnicę. Freudowska koncepcja naznaczenia wstecznego sugeruje bowiem, że wstecznie przerabiane jest nie „całe przeżycie” lub „całe życie”, lecz wybiórczo to, co w chwili, gdy było przeżywane nie mogło zostać w pełni włączone w język.

Takie są właśnie moje lektury: wysoce selektywne. Wola czytania jest wolą afirmacji selektywnej, jest próbą czytania tego, co nie zostało jeszcze w filozofii odczytane. Modelem czytania jest zdarzenie urazowe. Tukidydes, Hobbes, Machiavelli, Spinoza czy Nietzsche byli dla filozofii zbyt traumatyczni, aby ich w chwili przeżycia właściwie przeczytać. Lekturze wstecznej sprzyja pojawienie się zdarzeń lub sytuacji, które umożliwiają podmiotowi dojście do nowego typu znaczeń i opracowanie na nowo swych wcześniejszych doświadczeń. To właśnie nazywam przesileniem. Wreszcie naznaczeniu wstecznemu szczególnie sprzyja nowa trauma, ze względu na charakterystyczną dlań obecność w czasie podmiotu, który ulega ponownej nadmiernej ekscytacji. To właśnie nazywam przekroczeniem. Lektury wsteczne (retroaktywne) są efektem nadmiernej ekscytacji.

W wykładach zatytułowanych Cztery podstawowe pojęcia psychoanalizy Jacques Lacan poświęcił seminarium piąte jednej z kluczowych dla siebie opozycji między tyché a automatonem. Tyché to termin wzięty z Arystotelesa, oznaczający zdarzenie losowe, które nie jest ani złe, ani dobre – jego istotą jest ambiwalencja. Automaton natomiast, pojęcie pochodzące z rozważań nad pismem automatycznym, to samozapętlający się łańcuch znaczącego, w którym podmiot zamyka się w granicach monady afektywnej. Lacan sugeruje, że to automaton wytwarza pozornie spójną autonarrację, której celem jest zatuszowanie braku, le manque, jaki występuje na poziomie tego, co realne, wyrwę w podmiocie spowodowaną wtargnięciem przypadku.

Moi bohaterowie – bohaterowie moich lektur, to właśnie takie wyrwy w bycie, chwilowe wtargnięcia tego, co realne w to, co symboliczne. Tyché jest spotkaniem z tym, co realne4, podczas gdy automat to nieustanne powracanie znaków, podlegające Zasadzie Przyjemności5, którego zadaniem jest zamaskować pierwotną traumę. Moje pisanie podlega zasadzie przyjemności, ale to, co piszę jest samą realnością. Filozoficzna konfrontacja z tym, co realne, zawsze przerywa krąg znaków: wyrywa podmiot z automatycznego powielania przyjemnych skojarzeń, budujących jej słowne kontinuum. Pisanie i czytanie przestaje być rapsodią na temat tego, co przyjemne.

Tukidydes, Hobbes, Machiavelli, Spinoza, Nietzsche wywołują w nas ekscytację bliską bólu. To upewnia nas w ich realności. Dlatego to, co realne, w tym to, co realne filozoficznie, nie jest i nie może być dane podmiotowi bezpośrednio – istotą traumy jest bowiem nadmierna „wczesność”. Myśl Tukidydesa, Hobbesa, Machiavellego, Spinozy, Nietzschego to „niewczesne rozważania”, filozoficzne traumy, na które podmiot nie jest przygotowany, nie jest gotowy na to, by wytworzyć ich przedstawienie i ująć je w słowo. Dlatego to, co realne ujawnia się w życiu i piśmie podmiotu jedynie w formie repetycji – nawrotów, perseweracji, które powtarzają myśl Tukidydesa, Hobbesa, Machiavellego, Spinozy, Nietzschego, myśl stanowiącą zasadę określającą „stosunek podmiotu do jego uwarunkowania”6. Lektury retroaktywne jedynie wytwarzają scenę czytania dla myśli, która dopiero zapełnia scenę intelektu, staje się jej aktorem. Tukidydes, Hobbes, Machiavelli, Spinoza, Nietzsche wchodzą na scenę, nadchodzi ich dzień wyłonienia, wtargnięcia (Entstehung) i naszej ekscytacji myślą, organizującą możliwości myślenia i odczuwania.

Historia filozofii była nade wszystko sztuką pozycjonowania. Przez ostatnie stulecie nie robiliśmy nic innego jak tylko przeciwstawialiśmy sobie pozycje. Tukidydesa wystawialiśmy przeciwko Platonowi, Spinozę przeciwko Hobbesowi, Nietzschego przeciwko Freudowi, Foucaulta przeciwko Lacanowi, Agambena przeciwko Derridzie. W lekturze retroaktywnej, tj. rodowodowej, nie chodzi już o sztukę przeciwstawiania sobie pozycji, nie chodzi o rekonstrukcję linearnej historii kolejnych wielkich podmiotów, nie chodzi o „dialektykę” i dialektyczne przechodzenie nazwiska w kolejne nazwisko, ale sztukę poszukiwania momentów rozbłyśnięcia danej myśli i wzniecenia przez nią intelektualnego pożaru, kulturowego przesilenia, afektywnej traumy. Wszyscy „czytani” w tym rodowodzie filozofowie to podpalacze. Różni ich jedynie miejsce podpalenia i materia pożaru. Czy jest nim samo pojęcie „siły” i „sprawiedliwości” tak jak u Tukidydesa, „natury” i „prawa” tak jak u Hobbesa, „afektu” i „demokracji” tak jak u Spinozy, „monstrualności” i „konfliktu” tak jak u Machiavellego, „teatru” i „życia” tak jak u Nietzschego, „popędu” i „wolności” tak jak u Freuda, „prawdomówności” i „rozmaitości” tak jak u Foucaulta, „ciała” i „dowcipu” tak jak u Sloterdijka, „obrazu” i „przyległości” tak jak u Barthesa, to tylko kwestia zajętego przez filozofa terytorium.


Lektury retroaktywne

Подняться наверх