Читать книгу Soulless - T. M. Frazier - Страница 11

ROZDZIAL 7
Bear

Оглавление

Usłyszałem wycie syreny, które oznaczało, że czas przebywania na podwórku dobiegł końca i trzeba wracać do środka. W samą porę. Miller i ja udaliśmy się do najbliższego wejścia, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z naszego nowego towarzystwa.

– Ty nie, McAdams – powiedział strażnik pilnujący bramy i wepchnął mnie z powrotem na podwórko po tym, jak Miller już wszedł do środka.

– Co to ma, do cholery, znaczyć? – zapytał Miller, oglądając się za siebie, gdy ochroniarz zamknął bramę, zostawiając mnie na podwórku wraz z byłymi braćmi, którzy zaczęli iść w moją stronę. Miller spojrzał na mnie współczująco, gdy kolejny ochroniarz wepchnął go do środka.

– Pomyślałem, że potrzebujecie chwili dla siebie na osobności. Żeby nadrobić zaległości – oznajmił kpiąco strażnik.

– Pierdol się – warknąłem, bo ten pieprzony strażnik doskonale wiedział, co zrobił, i nie miałem wątpliwości, że mu za to zapłacono. – Może wyjdziesz i wszyscy zobaczymy, czy to naprawdę jest takie śmieszne.

Strażnik zachichotał, jakby spotkanie trzech na jednego było zabawne, i zaczął obracać klucze w dłoni. Zasalutował drwiąco i wszedł do budynku, pogwizdując. Ciężkie drzwi zamknęły się z hukiem.

Rozluźniłem mięśnie szyi, przygotowując się na walkę życia. Spotkałem się z tymi pizdami przy stoliku piknikowym, od którego dopiero co odszedłem. Ku mojemu zaskoczeniu Wolf oparł się o stół, a Munch i Stone zajęli miejsca na ławce. Myślałem, że od razu przejdą do rzeczy. Mimo że Miller właśnie dał mi paczkę papierosów, wyczaiłem kolejną w przedniej kieszeni kombinezonu Wolfa, wyciągnąłem rękę i wyjąłem pudełko fajek wraz z zapałkami.

– Dzięki za papierosa – powiedziałem, podpalając go, a potem rzuciłem zapałki na stół. – To co, dziewczęta, jesteście gotowe spróbować?

Mogą spróbować.

Nie bałem się tych skurwieli. Jedyne, co mnie przerażało, to to, że już więcej nie zobaczę Ti.

Tak naprawdę byłem wkurzony.

Wściekły.

Przez te wszystkie lata próbowałem zrobić z moich braci lepszych ludzi, a oni wymyślili taki plan?

– Poważnie, nie tego was uczyłem, suki – powiedziałem, kręcąc głową. – Chcecie mnie zabić na otwartym podwórku, gdzie wszędzie są kamery? Chop już dawno przestał być dobrym przywódcą, ale po was spodziewałem się czegoś lepszego niż takiej niechlujnej roboty.

Myślałem, że wstaną, wypną piersi i zaczną mi grozić.

Myślałem, że zrobią cokolwiek.

Munch i Stone utkwili spojrzenie w ziemi, a Wolf zapalił papierosa. Zanim jednak ogień dotknął końcówki, uderzyłem faceta pięścią w twarz, a on od razu upadł na ziemię.

Atak szedł mi lepiej niż obrona.

– Chop nas wysłał, ale nie zamierzamy cię zabić, gnoju – powiedział Wolf i przeturlał się po ziemi, przyłożywszy rękę do oka.

– Więc po co was tutaj przysłał? Żebyście urządzili bitwę na łaskotki? – Wypuściłem dym nosem i chociaż nie wiedziałem, jak potoczą się następne minuty, czułem się niemal rozluźniony.

Pogodziłem się z tym.

Było jak w domu.

Z każdą sekundą poziom adrenaliny w mojej krwi wzrastał. W którymś momencie byłem pewny, że mógłbym podnieść ciężarówkę, gdybym miał okazję.

Albo wykończyć trzech facetów za jednym zamachem.

– Nie, on tak naprawdę wysłał nas tutaj, żebyśmy cię zabili, ale tego nie zrobimy – oznajmił Munch, wstając, by pomóc Wolfowi się podnieść.

– Sprzeciwicie się rozkazom szefa? – Cmoknąłem językiem. – Jestem rozczarowany. Musiałem być naprawdę gównianym nauczycielem, skoro podejmujecie taką decyzję.

– Nie sprzeciwiamy się rozkazom szefa – wtrącił się Stone, wstając z ławki. – Bo on już nim nie jest.

– Słucham? – zapytałem, bo nie byłem pewny, w jakim alternatywnym świecie właśnie się znalazłem.

Wolf odsunął rękę od oka, lekko już napuchniętego, i rozpiął kombinezon. Obnażył pierś, którą kiedyś pokrywał tatuaż z logo klubu Beach Bastards. Teraz miał na niej ziejącą ranę i tylko fragment tatuażu się zachował.

Skrzywił się, zapinając kombinezon.

– Co to ma, kurwa, być? Chop ci to zrobił? – zapytałem, celując w Wolfa papierosem.

Pokręcił głową, a Munch i Stone również odsłonili swoje świeżo przypalone tatuaże.

– Nie. My to sobie zrobiliśmy. Wszyscy.

– Dlaczego? – zapytałem, zupełnie niedowierzając, że trzech najbardziej lojalnych żołnierzy odwróciło się od swojego klubu. – Co takiego zrobił Chop, że wszyscy poczuliście potrzebę przypalenia sobie skóry?

– Stone, opowiedz mu – powiedział Munch, kiwając głową zachęcająco. – On musi wiedzieć, jeśli nasz plan ma wypalić.

– Nie mogę, stary – powiedział Stone, uderzając pięścią w swoją drugą dłoń i kręcąc głową. Jego oczy się zaszkliły i zagryzł wargę, bujając się w przód i w tył, jakby przepełniły go wspomnienia dotyczące tego, czego nie chciał mi powiedzieć. Stone dlatego miał taką ksywę, bo jeśli chodzi o zabijanie ludzi, był jak głaz. Nic go nie ruszało. Gdy ciało jeszcze nie ostygło, a on ledwo co ściągnął rękawice, mówił: „Kto chce kanapkę? Jestem głodny”. Widząc tego faceta na granicy płaczu, zapragnąłem wiedzieć, co takiego chcieli mi wyznać.

– Dasz radę, stary. Po prostu mu to powiedz – zachęcał Wolf.

– Beach Bastards Bitches to tylko pieprzone dziwki – powiedział Stone, jakby przypominał sobie o tym fakcie.

– Naprawdę? Czy tym była dla ciebie Em? Tylko pieprzoną dziwką? – warknął Wolf, kładąc nogę na stole i opierając się łokciem o kolano.

– Kurwa! Nie – powiedział Stone, kładąc czoło na stole i przesuwając dłońmi po ogolonej głowie. Jego czarny tatuaż z trytonem na skroni pokrył się kroplami potu. – Ona była… Cholera! – Stone wstał tak gwałtownie, że niemal przewrócił stół. – One powinny być tylko dziwkami. Laskami, które robią nam dobrze. Wiesz o tym. Wszyscy o tym wiemy. – Stone zaczął krążyć, wykręcając swoje dłonie i przeskakując spojrzeniem między mną a trawą. – Mają ssać i ujeżdżać fiuta bez pytania. Jeśli się nie podporządkują, to muszą odejść. Nie mogą odmówić. Nie mogą sprzeciwić się bratu. Te dziewczyny żyją dla imprez. Dla przygód, jakie oferuje klub.

– Tak, a w końcu umierają – wtrącił się Munch, podpalając papierosa.

– Do czego, kurwa, zmierzacie?

Stone spojrzał mi prosto w twarz. W jego oczach widziałem więcej bólu, więcej emocji niż kiedykolwiek, a znam go od ponad dziesięciu lat.

– Próbujemy ci powiedzieć o Em.

– Em? – zapytałem, bo nie przypominałem sobie dziwki o takim imieniu.

– Miała kruczoczarne włosy i dziwne szarofioletowe oczy. Zjawiła się niedługo po tym, jak ty odszedłeś. Nie miała się gdzie podziać, jej matka zmarła w jakimś wypadku. W każdym razie rozmawialiśmy ze sobą, gdy imprezy się kończyły. Nie była taka jak inne. Umiała słuchać. Naprawdę mnie lubiła. Zbliżyliśmy się do siebie. – Westchnął ciężko. – Byliśmy za blisko. Została moją dziewczyną. Pomimo tego, co robiła z innymi braćmi, zanim przychodziła do mojego pokoju w nocy, była moją dziewczyną.

– No więc co się stało? – Słyszałem już dziwniejsze rzeczy. Widziałem nieraz, jak dziwki motocyklistów stawały się ich partnerkami. Sadie była jedną z nich.

– Chop o tym usłyszał. Co prawda, wcale nie trzymaliśmy tego w tajemnicy. Dowiedział się, że planowałem zabrać ją z tego klubu, z tego życia i znaleźć jej jakieś miejsce, gdzie mogłaby zamieszkać. Nie powinno go to było obchodzić. Niejeden brat tak zrobił. On nawet nie znał jej imienia. Chop już wcześniej dodawał swoje zasady do kodeksu i cofał stare prawa klubu, kiedy mu to pasowało, i teraz nagle zakazał wiązać się z klubowymi dziwkami.

– Mów dalej – powiedziałem, chociaż wiedziałem, jak ta historia się skończy. Bo wszystkie historie dotyczące Chopa kończyły się tak samo, czyli większość ludzi umierała.

Wolf zapalił papierosa i podał go Stone’owi, który kontynuował:

– Chop wezwał mnie do swojego gabinetu. Poprosił, bym zamknął drzwi. Zrobiłem to i usiadłem. Wtedy zauważyłem szpilki wystające spod jego biurka. Wiedziałem, że to buty Em. Sam je kupiłem. – Zamilkł i przesunął ręką po twarzy. – Zapytałem go, czego chce, chociaż miałem wrażenie, że zaraz albo się porzygam, albo go zabiję. Albo jedno i drugie. Przez cały ten czas skurwiel się uśmiechał. Kazał mi czekać. Wiedział, że mnie torturuje, i podobało mu się to.

– Popierdolony dupek – powiedział Munch, uderzając pięścią w stół.

– Głowiłem się przez chwilę, bo nie wiedziałem, co takiego zrobiłem, by zasłużyć sobie na tę karę, ale nic nie wymyśliłem – oznajmił Stone. Znowu usiadł na ławce i oparł głowę o blat, mówiąc w stronę ziemi: – Byłem dobrym żołnierzem. Najlepszym. Nigdy nie zadawałem pytań. Robiłem to, co mi kazano.

– Powiedz mu resztę. To już prawie koniec – polecił Wolf.

Stone wziął bucha papierosa, a po jego policzku spłynęła łza. Ten facet pogwizdywał, gdy kogoś zabijał, a płakał za klubową dziwką? To nie miało sensu.

– Powiedział mi, że niczego ode mnie nie chce, ale ma coś dla mnie. Kiedy zapytałem co, odparł, że nauczkę.

Stone zagryzł wargę, a jego twarz zaczęła się robić coraz bardziej czerwona, gdy jego smutek zmieniał się w złość. Moje serce zabiło głośniej.

– Spanikowałem, bo zostawiłem broń w pokoju, ale nigdy nie myślałem, że miałbym nią celować we własnego szefa, bo byłem dobrym żołnierzem – powtórzył. – Naprawdę zajebistym.

– Wiem o tym, bracie – zapewniłem.

– Złapał ją za włosy i pociągnął, odrywając jej usta od swojego fiuta. Powiedział: „Nie bądź niegrzeczna, Em. Przywitaj się z naszym gościem”. Odwróciła się, by na mnie spojrzeć, a jej usta wciąż były wilgotne od ssania go. Oko miała spuchnięte, a dolną wargę rozwaloną i pokrytą krwią, która spłynęła jej po brodzie. Myślałem, że zaraz się porzygam. Wtedy zobaczyłem w jej oczach strach. Ale nie tylko to. Jej oczy były jakby puste. Jakby już się poddała. To, co musiało się stać przed moim przyjściem, najwyraźniej było tak okropne, że straciła wszelką nadzieję na ucieczkę z klubu. Myślę, że to była najbardziej brutalna rzecz w tej całej sytuacji. Bo ona miała rację. – Stone teraz szlochał.

Munch położył mu rękę na ramieniu.

– Dorwiemy tego skurwiela, obiecuję.

Stone kontynuował przez łzy:

– Powiedział mi, że chciał, aby jego żołnierze byli tylko żołnierzami, a nie zakochiwali się w lachociągach, które każdy z braci w tym miejscu naznaczył swoją spermą. Zapytałem go, dlaczego to zrobił. Nie rozumiałem. Był moim szefem. Był dla mnie pieprzonym królem. Gang wziął mnie z ulicy i dał mi coś, w co mogłem wierzyć. Nie zdradziłbym go. Nawet gdy odszedłeś i uznałem, że postąpił niewłaściwie, i tak przy nim zostałem. Nie dlatego, że miał rację, ale dlatego, że nauczyłeś mnie nie kwestionować decyzji mojego szefa, więc tego nie zrobiłem.

– Przejdź do sedna – powiedziałem. Nie podobało mi się to, że musiałem czekać na zakończenie, które już znałem.

– „Bo dziwki nie są twoją rodziną”, powiedział Czop. „Twoi bracia są rodziną. Dziwki są nic niewarte”. Nie wiedziałem, że ma na kolanach broń, dopóki nie przyłożył jej do głowy Em. „Widzisz. Właśnie spuściłem się jej do gardła, a ta dziwka dziękuje mi tym, że na mnie krwawi”, dodał. A potem pociągnął za spust.

– Kurwa! – powiedziałem. Teraz to ja wstałem i zacząłem krążyć.

– To nie wszystko – rzucił Wolf. Zostawił braci siedzących przy stole i podszedł do mnie. Zniżył głos, jakby nie chciał jeszcze bardziej zasmucać Stone’a.

– Jak to „jeszcze nie koniec”? Przecież ten chuj zabił dziewczynę Stone’a na jego oczach, by dać mu jakąś chorą nauczkę w kwestii poglądów na rodzinę.

– To dopiero początek.

– Po prostu w końcu mi powiedz – nakazałem, myśląc o tym, jak Chop pokiereszował Ti. Zrobiło mi się niedobrze. To mogła być ona. Mógł ją wtedy zabić.

– Nie tylko Em zabił – powiedział Wolf, patrząc na Stone’a, który ukrywał twarz w zgięciu łokcia.

– Zabił jeszcze jedną? – zapytałem, zastanawiając się, dlaczego Chop miałby zabić dwie dziwki.

Wolf pokręcił głową.

– Nie, bracie… Zabił je wszystkie.

– Ja pierdolę – powiedziałem, siadając na ławce.

Wolf zajął miejsce obok mnie.

– Zdjęliśmy kamizelki i wypaliliśmy znak na skórze, bo prawdziwy szef nie zrobiłby czegoś takiego. Nie zabiłby ludzi, których kochamy – powiedział Wolf, patrząc mi prosto w oczy tak, bym widział, że mówi prawdę. – I teraz rozumiem, dlaczego odszedłeś. Bo kazał ci wybrać pomiędzy klubem a ludźmi, których uważasz za rodzinę, a tak być nie powinno. – Pokręcił głową. – To niedopuszczalne.

– Urządził egzekucję – wtrącił się Munch. – Na podwórku. Zabijał jedną po drugiej. Próbowaliśmy go powstrzymać. Postrzelił prospecta w nogę i powiedział nam, żebyśmy pilnowali własnego nosa, bo to nie nasza, ale jego sprawa.

– Ale dlaczego zabił wszystkie dziwki? – zapytałem, myśląc o niewinnych dziewczynach, których jedyną winą było to, że chciały być częścią tego świata, chociaż nie powinny były.

– Nie mamy pojęcia. Wiemy tylko, że zwołał je wszystkie na podwórko i przykładał im broń do głów. Krzyczał do nich i pytał, gdzie „ona” jest, a one pytały, o kogo mu chodzi, albo mówiły, że nie wiedzą. Wtedy on strzelał i kopał ich ciała, aż wpadły do basenu.

Przyłożyłem ręce do twarzy.

– Nie przestał, dopóki nie zabił wszystkich – powiedział Wolf, podpalając kolejnego papierosa.

– To stało się tak cholernie szybko. W jednej chwili wszystko było dobrze, a w następnej mordował dziwki. Gdy skończył, odszedł, mamrocząc coś pod nosem, a potem zamknął się w swoim gabinecie. Kiedy z niego wyszedł, zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Kazał prospectom posprzątać cały ten bałagan i zaczął grać w bilard. To wszystko było cholernie dziwne – powiedział Munch.

– Zabił moją laskę – jęczał Stone.

Pociągnąłem się za brodę i spojrzałem w jego stronę.

– Chop próbował dobrać się do mojej dziewczyny, zanim jeszcze była moja – przyznałem. – Nie wiem, jak się czujesz, bracie, ale mogę ci powiedzieć, że każdego dnia boję się, że znowu coś jej zrobi. – Przypomniałem sobie, w jakim strasznym stanie była Ti, cała zakrwawiona, gdy Gus przywiózł ją do domu Kinga. Tak mocno zacisnąłem zęby, że w każdej chwili mogły pęknąć.

– Po pierwsze jestem w szoku, że masz dziewczynę, ale pogadamy o tym, gdy zajmiemy się bardziej naglącymi sprawami – powiedział Wolf z uśmiechem, który przypomniał mi, że kiedyś byliśmy sobie bliscy. Siedzieliśmy razem przy stole, tak jak kiedyś, i sprawiało nam to przyjemność, niezależnie od tego, jak posrany był omawiany temat.

– Jest nas dziewięciu. Wszyscy wypaliliśmy swoje tatuaże w dniu, gdy dziwki zostały zamordowane. Zrobiliśmy to my, Gus, Chump i paru innych. Kiedy Chop wydał rozkaz i polecił nam przyjść do tego więzienia i cię zabić, uznaliśmy, że to doskonała okazja – powiedział Munch, rozglądając się po podwórku, jakby chciał się upewnić, że nikt nas nie słucha. Zobaczył tylko jednego strażnika stojącego przy bramie po drugiej stronie, skąd przyszli. Nie mógł nas słyszeć.

– Okazja do czego? – zapytałem, wciąż niepewny, dlaczego w ogóle posłuchali Chopa i zjawili się w więzieniu, skoro już nie należeli do klubu.

– Chop chce iść z tobą na wojnę – oznajmił Munch. Wyciągnął ręce, wskazując na dwóch pozostałych. – Będziesz potrzebować armii.

Stone po raz pierwszy od dłuższego czasu uniósł głowę.

– My jesteśmy twoją armią.

– Doceniam to, ale jeśli kiedykolwiek dojdzie do wojny, to chyba tutaj. Mimo że ktoś pracuje nad tym, by mnie stąd wyciągnąć, może się to nie udać, a wtedy długo tu posiedzę – powiedziałem, ścierając pot z czoła.

– Jesteś tu z powodu tamtej dziewczyny, prawda? – zapytał Munch. – Bo zabicie dwóch cywilów nie jest w twoim stylu.

– Tak. – Odetchnąłem głęboko, potrzebując nikotyny bardziej niż kiedykolwiek. – Wziąłem to na siebie. I zrobiłbym to ponownie w okamgnieniu. Podpisałem zeznanie, więc na razie nigdzie się nie wybieram.

– Zostaw to nam, bracie – oznajmił Munch z przebiegłym uśmiechem. Ten dzieciak zawsze był bardzo pomysłowy i potrafił znaleźć wyjście z każdej sytuacji, więc możliwe, że jakoś uda mu się mnie stąd wyciągnąć. – Już mamy plan.

– Munchowi chodzi o to, że laska, którą kiedyś pieprzył, znalazła pracę przy sortowaniu dowodów – powiedział Wolf.

– Naprawdę?

– Tak. I wygląda na to, że broń, z której strzelano, nagle zniknęła – oznajmił Munch, wykonując w powietrzu gest oznaczający zniknięcie.

Na tej broni nie ma moich odcisków palców, ale to wystarczyło, by wywołać zamieszanie w sprawie.

– Ale i tak mają podpisane przeze mnie zeznanie.

Wolf się zaśmiał.

– Już nie. To zabawna sytuacja. Najwyraźniej oskarżyciel przypisany do tej sprawy gdzieś je zapodział. A sędzia – stary i chorowity, nie wspominając już o tym, że bardzo zadłużony w klubie przez to, że wypędziliśmy z miasta narzeczonego jego córki – przysięga, że nigdy tego zeznania nie widział. – Puścił do mnie oko.

Wolf pokręcił głową i się uśmiechnął.

– Poza tym uważamy, że twoja szemrana prawniczka wprowadziła zmianę w raporcie koronera i wystąpiły pewne rozbieżności w kwestii morderstwa. Złożyła wniosek o odrzucenie twojego zeznania, więc teraz musimy tylko poczekać.

Munch wygiął palce z trzaskiem i włożył niezapalonego papierosa za prawe ucho.

– Ta suka jest cholernie szemrana. Chciałbym pokazać jej, jak bardzo doceniam to, jak wygląda w tych obcisłych spódnicach, poprzez zerżnięcie jej. Była oskarżycielką w kilku moich sprawach, ale przysięgam, miałem to gdzieś, interesowało mnie tylko to, by dalej pochylała się nad swoim stołem, wypinając cudny tyłek, gdy poprawiała papiery.

Wszyscy się zaśmiali i nawet Stone uśmiechnął się przelotnie. Zrobiło się tak normalnie.

Cóż, a przynajmniej na tyle normalnie, na ile może być w moim życiu.

Miałem przeczucie, że kiedyś w przyszłości znów zatrudnię Bethany Fletcher.

Na myśl, że miałbym stąd wyjść i zobaczyć Ti, moje serce zabiło mocniej, szybciej, głośniej.

I wtedy coś do mnie dotarło.

– Chyba wiem, jak dobrać się do mojego starego – powiedziałem, biorąc długiego bucha, myśląc o osobie, która odwiedziła mnie dzisiaj rano.

– Jak? – zapytał Munch, pochylając się w moją stronę.

– Nie jak, tylko przez kogo – sprecyzowałem.

– Okej, a więc przez kogo? – zapytał Wolf, również pochylając się w moją stronę.

– Powiedziałeś, że Chop wypytywał dziwki o to, gdzie „ona” jest. – Zgasiłem papierosa i pociągnąłem za swoją brodę. – Myślę, że wiem, o kogo mu chodziło.

Na więziennym podwórku, w dniu, gdy słońce piekło nieubłaganie, jakby chciało ukarać nas wszystkich, odzyskałem cząstkę siebie.

– A więc co na to powiesz, bracie? Chcesz mieć nowych żołnierzy, żebyśmy znowu mogli nosić kamizelki? Żebyśmy znowu mogli uwierzyć w to gówno? – zapytał Munch, gasząc papierosa. – Możemy stworzyć własny klub, ale tym razem zrobimy to jak należy.

Strzeliłem stawami palców.

– Nie zamierzam znowu zakładać tej pieprzonej kamizelki. Ta część mnie umarła. Nie będę waszym szefem. Nie będę waszym dowódcą, ale będę żołnierzem, jak wy. Razem pójdziemy na wojnę i zniszczymy tego skurwiela.

Może i nie byliśmy oficjalnym klubem motocyklowym.

Ale oficjalnie zaczęła się wojna.

Soulless

Подняться наверх