Читать книгу Próba. Fallen Crest. Tom 4 - Tijan - Страница 5

Rozdział 3

Оглавление

Mason

Zerknąłem na mój telefon. Była prawie dziesiąta, a Sam zadzwoni o jedenastej. Gdybyśmy teraz wyszli na imprezę, mógłbym przegapić jej telefon. Nie mogłem do tego dopuścić. Z Sam przez całe lato było coś nie tak. Martwiła się, że rozstajemy się na cały rok, wiedziałem o tym, ale przecież wszystko będzie dobrze. Jeden rok. Do dupy. Okej, może nie aż tak bardzo do dupy. Czasami to były tortury, ale nawet myślenie o niej i świadomość, że prawdopodobnie jest teraz z Loganem, podczas gdy ja miałem iść na jedną z imprez Nate’a, były jak rozgrzane żelazo w moim sercu.

Pieprzyć to. Nieważne. Musieliśmy to przetrwać, choć wcale mi się to nie podobało.

Mój współlokator wrócił spod prysznica i spiorunował mnie wzrokiem. Na szyi wisiał mu ręcznik. Sięgnął rękami do bioder. Pozwolił, żeby drugi ręcznik spadł na podłogę. Jego fałdki na brzuchu zadrżały, gdy powstrzymywał śmiech.

– Ty, człowieku. Matteo to się nie podoba. Ta impreza. Nic dobrego z tego nie wyniknie.

Pokazałem mu mój telefon.

– Skajpuję z moją dziewczyną.

Zaklął szpetnie, gdy pochylił się po swój ręcznik, po czym zniknął z powrotem w łazience.

Roześmiałem się, rzuciłem telefon na łóżko i skończyłem się ubierać. Kiedy nie usłyszał żadnych głosów, z powrotem wysunął głowę przez drzwi. Popatrzył na telefon i skrzywił się.

– Ale z ciebie ściemniacz, Kade. To nie było fajne.

– Wziąłeś swojego wielkiego kutasa sprzed moich oczu, prawda?

– Prawda. Możesz być zazdrosny. – Uderzył dłonią w pierś i znów zdarł z siebie ręcznik. – Jest jak helikopter. – Zaczął poruszać biodrami, a w ślad za nimi poruszał się jego penis. Wyszczerzył do mnie zęby, przyłożył rękę do swojej ogolonej głowy i dalej kręcił kółka. – Nigdy nie przestaje. Wszystkie dziewczyny to lubią. Powinieneś spróbować tego ruchu. Założę się, że twojej dziewczynie się spodoba.

Naciągnąłem na siebie koszulę i potrząsnąłem głową.

– Sam nigdy się nie skarżyła, ale będę o tym pamiętać.

Chrząknął i uderzył się w brzuch, sprawiając, że jego fałdki znów drgnęły.

– Tylko to się liczy: zadowolić swoją kobietę. Masz fajną babkę?

Matteo, nie czekając na moją odpowiedź, wszedł do swojej garderoby. Chwilę później wyszedł, trzymając spodnie, koszulę, parę bokserek i skarpetki. Kiedy usiadł na łóżku i zaczął naciągąć bokserki, spojrzał na mnie.

– Całkiem niezłe ciuchy. Musisz być nadziany, Kade.

Skrzywiłem się. Tak, ale nie chciałem, żeby pieniądze mnie definiowały.

– Moi nadziani rodzice nie płacili za te ubrania, jeśli do tego zmierzasz.

– Auć. Spoko, stary. Chciałem powiedzieć, że nie wyglądasz jak jeden z tych dzianych fiutków. – Podniósł ręce i uśmiechając się do mnie, cofnął się o krok. – Tylko się z tobą droczę. Czasami bywam trochę zbyt bezpośredni. – Uderzył się w klatkę piersiową.

– Czasami?

– No proszę, proszę. Ale jesteś zabawny, stary. Bardzo zabawny. – Wycelował we mnie dłoń i potrząsnął głową, zaśmiał się, chwycił portfel i włożył do niego dwie prezerwatywy. Potem jeszcze wsunął telefon do kieszeni, wstał i szeroko rozłożył ramiona. – Jak wyglądam?

Matteo był wysoki i dobrze zbudowany. Miał mięśnie, ale też sporo tłuszczyku. Idealnie jak dla ofensywnego gracza pierwszej linii. Trenowałem z nim przez trzy tygodnie, więc wiedziałem, że na boisku jest szybki i zacięty, ale poza nim jest beztroskim żartownisiem. Kusiło mnie, by powiedzieć mu, że wygląda jak jeden z tych bogaczy, o których mówił, ale się powstrzymałem. Miał na sobie białą koszulkę polo, modne szorty khaki i trampki, które wskazywały, że należy do kategorii dzianych fiutków. Wiedziałem, ile były warte, ale nie chciałem o nic pytać. To, skąd miał na nie kasę, mało mnie obchodziło. Nie znaliśmy się jeszcze na tyle dobrze.

– Wyglądasz w porządku. Masz nadzieję, że zaliczysz kilka lasek?

– Ja? – Uniósł brwi. Był opalony, miał białe zęby i przystojną twarz. Mógł to zrobić z łatwością. Z tego, co zauważyłem na kampusie, futboliści na Uniwersytecie Caina byli jak bogowie. Matteo nie miałby problemu z poderwaniem dziewczyny lub nawet dwóch, gdyby tylko chciał.

– Nie, nie, nie. Jestem zajęty. Mam się spotkać z dziewczyną na imprezie. A skoro już o tym mowa… – ponura mina, którą miał, gdy po raz pierwszy upuścił ręcznik, znów się pojawiła – nigdy nie chodzimy na imprezy bractwa Parka Sebastiana. Dlaczego dziś robimy wyjątek?

– Mój najlepszy przyjaciel wstąpił do bractwa. Jego tata do niego należał. – Uniosłem podbródek. – Dlaczego twoja dziewczyna idzie?

– Jej przyjaciółki lubią tych złamasów z bractwa. Ona nie, ale idzie ze względu na mnie. – Przerwał. – Mówisz o tym kolesiu, za którym wstawiałeś się u trenera, żeby pozwolił mu zamieszkać z nami w akademiku dla futbolistów?

– Tak. – Nate nie był zbyt zadowolony, gdy usłyszał, że cały akademik jest dla futbolistów. Nie był wystarczająco dobry, żeby dostać się do drużyny, ale nie wkurzał się z tego powodu. Idąc na uniwerek Caina, Nate zdawał sobie sprawę, że nie będzie ze mną w drużynie. Jednak kiedy dowiedział się o warunkach w akademiku, wybrał inną opcję. – Mówi, że to najlepsze bractwo.

Matteo zmarszczył brwi.

– Bo Sebastian to niezły dupowłaz. Ostrzegam cię, Kade. Będzie próbował wleźć ci w tyłek. Zawsze kręcił się wokół boiska i kocha futbolistów, a zwłaszcza tych, którzy mają zostać zawodowcami. Jest jak jego tata, senator. Trzymają ludzi blisko siebie, dopóki im się to opłaca, a potem ich porzucają.

Poszedłem za Matteo, który prowadził nas przez korytarz i schodami w dół. Czekało na nas kilku innych graczy. To pierwsza noc, po której nie mieliśmy porannego treningu. Kiedy Nate wspomniał o imprezie, pomyślałem, że pójdę, żeby go wesprzeć. Chłopaki się o tym dowiedzieli i teraz większa grupka chciała się do mnie przyłączyć.

Kiedy znaleźliśmy się na chodniku, trzy przecznice od akademika bractwa, zapytałem:

– Skąd to wszystko wiesz?

– Bo w zeszłym roku wyrolował mojego najlepszego kumpla.

– Tak?

– Jamiego Satture’a. Byli naprawdę dobrymi kumplami, dopóki Jamie nie został kontuzjowany i nie stracił stypendium. Myślał, że Sebastian mu pomoże, bo jego bractwo ma dużo kasy, a stypendium sponsorowała korporacja jego ojca, ale nie było opcji, człowieku. Ten kutas spławił go jak dziwkę. Ignorował go przez resztę roku. Niczego dobrego bym się po nim nie spodziewał, stary. Raczej trzymałbym się z daleka.

Zapamiętałem to sobie. Nie byłem popychadłem, ale ci ludzie tego nie wiedzieli. Wiedzieli, jaki byłem na boisku, ale nie znali mnie poza nim. Byłem czujny. Zdawałem sobie sprawę, w co wchodzę, i niezbyt mi się to podobało. Nate kumplował się z tymi kolesiami. W pewnym sensie to jak wakacje, być poza Fallen Crest. Nie było żadnych wojen. Ludzie nie planowali, jak wykończyć mnie, mojego brata czy moją dziewczynę. Byliśmy ja i futbol. Nawet Nate trzymał się z daleka, odkąd był zajęty bractwem. Miałem przeczucie, że to łatwe życie niedługo miało się skończyć. Jeśli Sebastian był w połowie tak zły, jak powiedział Matteo, nie polubiłby mnie. Mógłby pomyśleć, że jestem fajny, ale wkrótce dowiedziałby się, że nie można mną manipulować.

Westchnąwszy cicho, skrzywiłem się. Nie chciałem rozpętywać kolejnej wojny, ale jeśli miała nieuchronnie nastąpić, to trudno.

Ulica prowadząca do budynku bractwa była pełna samochodów, co nie było żadną niespodzianką. Na kampusie rzadko można było znaleźć wolne miejsce parkingowe. Kiedy skręciliśmy w przecznicę, było jasne, gdzie mieszka Nate. To był stary budynek z cegły, porośnięty na ścianach jakimś zielskiem. W cegle nad drzwiami wejściowymi wyryto greckie litery. Na trawniku stali ludzie. Drzwi były otwarte, a ze środka dochodziła muzyka. Gdy ruszyliśmy przez ulicę, ludzie zatrzymywali się i obserwowali nas. W ciągu ostatnich trzech tygodni przywykłem do anonimowości. Zajęcia jeszcze się nie zaczęły, więc nikt mnie nie znał, ale wystarczyło spojrzeć na tę grupkę chłopaków, wysokich i dobrze zbudowanych, i wszyscy wiedzieli, kim jesteśmy. Grupa dziewcząt na werandzie odwróciła głowy w naszą stronę. Widziałem ich zdumione spojrzenia, a kilku z nich opadły szczęki. Jedna upuściła nawet drinka.

– Poczekajcie.

Jeden chłopak odszedł od grupki facetów na trawniku. Zniknął w środku i po chwili inny koleś wyszedł razem z nim. Ten drugi był wyższy, tak wysoki jak ja, ale szczuplejszy. Mruknąłem z niezadowoleniem. To był Park Sebastian. Od razu się domyśliłem. Był ładnym chłopakiem i miał w sobie tyle arogancji, że można by nią wypełnić sterowiec. Gość był kolejnym Adamem Quinnem, a na samo jego wspomnienie zacisnąłem zęby. Wróciła mi ochota, żeby rozszarpać Quinna, ale to Park był moim nowym celem.

Jego wzrok zatrzymał się na Matteo, który uniósł podbródek. Sebastian zacisnął usta, jakby powstrzymując gniewne spojrzenie, ale podszedł do mnie. Zmarszczył brwi. Widziałem to wyraźnie. Główkował naprędce, zastanawiając się, czy już się kiedyś spotkaliśmy. Widzieliśmy się w dniu, w którym pomogłem Nate’owi się wprowadzić, ale tamtego dnia gówno go obchodziłem, a ja też miałem na niego wywalone. Ale wszystko się zmieniło. Moja sława jako napastnika rosła, odkąd pojawiłem się na uczelni. Miałem niezłe wyniki na boisku i na treningach, nie byłbym więc zaskoczony, gdyby to właśnie z tego powodu pozwolił Nate’owi mnie zaprosić. Nie zapraszał mnie przez całe lato. Gdy tak stałem i patrzyłem wprost na Sebastiana, zastanawiałem się, czy to właśnie on jest prawdziwym powodem, dla którego tu jestem.

Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, trzymając w ręku kubek piwa.

Nie lubiłem takich akcji w domu, a tym bardziej tutaj.

– Możemy odejść, jeśli sobie życzysz.

Podniósł głowę i zmrużył oczy, oceniając mnie jeszcze raz, ale tym razem wyraz jego twarzy był inny. Zaskoczyłem go. Podniósł kubek w kierunku Mattea i powiedział:

– Nie jestem w dobrej komitywie z drużyną futbolową. Bez urazy, po prostu mnie zaskoczyliście.

Matteo przestąpił z nogi na nogę i warknął cicho.

– Mój przyjaciel jest kandydatem do twojego bractwa. To on mnie tu zaprosił.

– Ciebie?

Zadał to pytanie, chcąc się dowiedzieć, kim jestem. Milczałem. Nie miałem zamiaru tańczyć tak, jak mi zagra.

– Mason! – Nate wyszedł przez główne drzwi i pomachał do mnie. Zbiegł z werandy i stanął obok Sebastiana. – To jest mój najlepszy przyjaciel, o którym ci mówiłem. Masonie Kade, to jest Park Sebastian, przewodniczący naszego bractwa.

Park zaczął wyciągać rękę. Rzuciłem Nate’owi ostrzegawcze spojrzenie, więc wkroczył między nas, zaśmiał się, kiedy przeszkodził Parkowi w przywitaniu, i wyciągnął rękę do Mattea.

– Jestem Nate. A ty jesteś współlokatorem Masona, prawda?

Matteo spojrzał na mnie z ukosa, ale uścisnął rękę Nate’a z rezerwą. Uniosłem kącik ust w uśmieszku i obszedłem Mattea tak, by stanąć po drugiej stronie Nate’a. Nie byłem już w zasięgu wzroku Sebastiana. Nate stał teraz pewnie między nami. Prawidłowo odczytując sytuację, odwrócił się do reszty chłopaków i wskazał na dom.

– Park powiedział, że wszyscy futboliści piją za darmo. Powiedzcie chłopakom obsługującym beczki, że Nate Monson za was poręczył. Będą wiedzieli, co to znaczy, chociaż pięć dolców to nie jest dla was kupa kasy.

Chłopaki ruszyli do środka. Gdybym tam został, Park jeszcze raz spróbowałby uścisnąć mi rękę, a ja zignorowałbym to po raz drugi. Nie zamierzałem podawać mu ręki. Nate wiedział, że wtedy sytuacja zrobiłaby się niezręczna, więc żeby nie dopuścić do zniewagi, uśmiechnął się szeroko do Parka.

– Mam zamiar oprowadzić Masona. Przez ostatnie kilka tygodni nie rozmawialiśmy zbyt wiele. – Klepnął mnie w ramię. – Był zajęty treningiem.

Sebastian cały czas stał w tym samym miejscu, z niezmiennie zafrasowaną miną. Drugi członek bractwa kiwnął głową, uśmiechnął się i pomachał mi.

– Miło cię poznać.

– Ciebie też.

Gdy tylko wyszliśmy z zasięgu słuchu, Nate mruknął do mnie:

– Kurwa, Mason. Całkiem szybko ci poszło.

Posłałem mu szeroki uśmiech.

– Taaa. Cóż, znasz mnie.

Jęknął, przeciskają się przez tłum.

– Chcesz się czegoś napić?

– Nie, trenuję.

– Ach. – Potrząsnął głową. – Nawet o tym nie pomyślałem.

– Chłopaki mogą trochę golnąć, ale będą się zachowywać.

Kiwnął głową i kontynuował przebijanie się przez tłum, aż znaleźliśmy się na podwórzu. Chłopaki i dziewczyny poklepywali go po ramieniu, witając się i pozdrawiając go. Nate odpowiedział każdemu, dopóki nie znalazł stołu w tylnym kącie podwórka. Było tam kilka krzeseł, ale mieliśmy to miejsce dla siebie i mogliśmy z niego obserwować imprezę. Kiwnąłem głową. To mi się podobało. Kiedy usiedliśmy, zauważyłem, że ludzie wciąż nas obserwują.

– Skoro jesteśmy teraz sami… – zaczął Nate, kiedy usiadł naprzeciw mnie – nie lubisz Parka, jak przypuszczam?

– Jest dupkiem.

– Dopiero co go poznałeś.

– Więcej mi nie trzeba. Co z tobą? Nie jestem znany z tego, że źle oceniam ludzi.

Nate westchnął, a jego mina przez chwilę była poirytowana. Dostrzegłszy, że niektórzy gracze idą w naszym kierunku z piwem, zaklął.

– Niedobrze.

– Czemu?

– Bo Park chce cię poznać. Jego tata dał mu o tobie cynk i chciał, żeby zaprzyjaźnił się z tobą ze względu na twojego tatę. Pytał mnie o ciebie. Nigdy mu ciebie nie przedstawiałem, bo uznałem, że spotkanie z tobą twarzą w twarz pójdzie właśnie tak, jak to się stało przed chwilą. – Chłopaki byli już prawie przy nas, więc syknął tylko: – Nie chcę wojny w moim bractwie.

– Za późno.

Wstał, patrząc mi w oczy. Chłopaki zatrzymali się, gdy zobaczyli to napięcie między nami. Nate pokręcił głową.

– Naprawdę? To dla mnie ważne. Naprawdę to zrobisz?

– Gówno zrobię. – Na litość boską. To nie było Fallen Crest. Nie musiałem przecież deklarować wojny, a przynajmniej jeszcze nie teraz. To było na głowie Nate’a. – Jestem tutaj, żeby grać w futbol i studiować. To wszystko. Nie chcę się angażować w żadne towarzyskie zawiłości.

I to właśnie stanowiło problem. Taki właśnie był Park Sebastian. Całe moje ciało weszło w stan wzmożonej czujności, kiedy go zobaczyłem. Nawet bez ostrzeżenia Matteo oceniłbym go w ten sam sposób. Byłem zaskoczony, że Nate tego nie zrobił. Znowu zaklął i odsunął się od stołu. Moi koledzy z drużyny usiedli wokół niego, a Nate znów pokręcił głową.

– Muszę coś wymyślić.

– Zgadzam się.

– Kurwa, Mason. – Nate przechylił głowę na bok.

Nie odpowiedziałem mu. Powinien był się domyślić, że tak będzie.

– Czy ja kiedykolwiek przyjaźniłem się z kolesiami takimi jak on?

– On zna twojego tatę.

– A kiedy to miało dla mnie jakieś znaczenie?

– Zna mojego tatę.

Milczałem. To nie był mój problem, tylko jego, i Nate dobrze o tym wiedział. Przewrócił oczami, przesunął ręką po włosach i zaczął się oddalać.

– Muszę to jakoś załatwić.

Już go nie było; zniknął w tłumie.

Chłopcy nie wydawali się zaniepokojeni naszą rozmową. Kilku z nich przyglądało się dziewczynom, a Matteo mruknął do mnie, kiwając głową z aprobatą:

– To było niezłe, Kade, naprawdę niezłe.

Nie miał pojęcia. Uniósł kubek w powietrze.

– Toast za Kade’a. Myślę, że ten sezon będzie fantastyczny, na boisku i poza nim.

– Ooo tak.

– Twoje zdrowie!

– Szacun dla Kade’a.

Wyłączyłem się. Oni podnieśli swoje kubki, wznieśli toast i wrócili do picia. Siedzieliśmy tam, chociaż większość chłopaków ruszyła w poszukiwaniu lasek. Dziewczyna Mattea przyszła z kilkoma koleżankami, ale nie przysłuchiwałem się ich rozmowom.

Dopiero go poznałem, lecz intuicja podpowiadała mi, że Park Sebastian będzie sprawiał problemy.

Nate pojawił się trochę później, mniej spięty, ale i mniej trzeźwy. Wiedziałem, że to może być wyzwanie dla naszej przyjaźni. Czas miał to pokazać. Tęskniłem za Sam i Loganem.


Próba. Fallen Crest. Tom 4

Подняться наверх