Читать книгу Próba. Fallen Crest. Tom 4 - Tijan - Страница 8
Rozdział 6
ОглавлениеNastępnego ranka Heather czekała na mnie przy mojej szafce. Błysnęła szybkim uśmiechem i odsunęła się na bok, żebym mogła otworzyć drzwiczki.
– Słyszałam, że wczoraj na treningu pokazałaś kilku chłopakom, gdzie ich miejsce – powiedziała, kiedy chowałam torbę do szafki.
Złapałam książkę, kilka ołówków i długopisów.
– Słyszałaś o tym? Od kogo?
– Dwie drugoklasistki rozmawiały o tym, kiedy wchodziły do szkoły. – Uśmiechnęła się. – Kocham ludzi, którzy nie są świadomi, kto jeszcze słucha tego, co mówią. Więc zrobiłaś to?
– Tak. Trener puścił mnie jako ostatnią i kazał mi rozwalić chłopaków. Mieli dziesięć minut przewagi.
Zagwizdała z uznaniem.
– Boże, kocham cię, kobieto. – Na jej twarzy pojawił się głupi uśmieszek.
– Pokazałam im środkowy palec, kiedy powiedzieli, że mam taką wytrzymałość dzięki uprawianiu seksu z Masonem.
– Taaa. – Rozejrzała się po korytarzu. Grupa chłopaków z drużyny lekkoatletycznej była niedaleko; skupiła na nich wzrok. Jej górna warga wykrzywiła się nieco szyderczo. – Słyszałam o tym. Szowinistyczne świnie z napuszonym ego.
Uśmiechnęłam się i biodrem zamknęłam drzwiczki. Zaczęłyśmy iść do jej szafki, bo była bliżej sali, w której miałyśmy pierwszą lekcję. Kiedy mijałyśmy chłopaków, Heather zawołała:
– Hej, Hayes.
Adresat podniósł głowę. To był chłopak, który biegł na czele stawki poprzedniego dnia. Był odwrócony w stronę swojej szafki, ale rzucił jej zakłopotane spojrzenie.
– Co? – Popatrzył na mnie. W jego oczach dostrzegłam błysk gniewu.
Heather prychnęła. Minęłyśmy ich, ale odwróciła się, by stanąć z nim twarzą w twarz.
– Chcę tylko, żebyś wiedział, że jeśli pokonasz mnie na matematyce, powiem wszystkim, że to dlatego, że lubisz szyć z mamą.
– Co?
– Tak. To zupełnie bez sensu, ale wyjdziesz na głupka, a ja poczuję się trochę lepiej. – Wskazała na siebie i mrugnęła jednocześnie. – Dorastałam w domu obok. Znam wszystkie twoje tajemnice i to, co właśnie powiedziałam, jest całkiem niewinne w porównaniu z tym, co jeszcze o tobie wiem.
– Co? – Zmarszczył brwi i zrobił dziwną minę, tak jak pozostali jego koledzy. Roześmiałam się, gdy zniknęłyśmy za rogiem.
– Chłopcy nawet tego nie zrozumieli.
– To dlatego, że są głupimi dupkami.
Podeszłyśmy do jej szafki i oparłam się o sąsiednią.
– Co z tobą? Sama sobie z nimi poradzę. Zaufaj mi. Po Kate to jak kaszka z mleczkiem.
– Nic. – Pokręciła głową, a potem zamknęła oczy. Podniosła rękę i przesunęła nią po twarzy. – Muszę oczyścić umysł. Masz rację. Poradzisz sobie z nimi, ale tak mnie to wkurza, kiedy faceci odnoszą się do seksu, żeby umniejszyć wartość dziewczyny.
Zamyśliłam się, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, obdarzyła mnie kolejnym uśmiechem. Ten był bardziej beztroski i wyluzowany.
– Jak zareagował Logan, kiedy mu powiedziałaś? A może powinnam zapytać, co Logan zrobił, kiedy mu powiedziałaś?
– Nie zrobiłam tego.
– Nie powiedziałaś mu?
– Nie było go przez całą noc. Pobiegłam do domu, ale on nie odebrał telefonu. Miałam nadzieję, że podrzuci mnie, żebym mogła zabrać samochód. W związku z tym to Mark dostąpił tego zaszczytu.
– Czyli tyle z bycia niewolnicą Marka? – Zachichotała, zakładając włosy za ucho. Pochyliła się, by chwycić książkę z dna szafki.
– Tak. – Gra w piwo-ponga była w ostatni weekend. – Chociaż zrobiłam mu pranie w niedzielę. Nie żartował. Cała jego szafa była po prostu jednym wielkim stosem brudnych ubrań. Używa składziku w piwnicy jako swojej szafy. – Skrzywiłam się, przypominając sobie te wszystkie brudne bokserki i spleśniałe jedzenie. – Rozważałam założenie maski na twarz, żeby nie wciągnąć czegoś z powietrzem i się nie rozchorować.
– Nie daj Boże, żebyś zachorowała. Ci kolesie będą świętować przy twoim szpitalnym łóżku. – W jej głosie brzmiała zaciętość.
Kiedy rozległ się dzwonek, ruszyłyśmy na pierwszą lekcję. Rzuciłam jej zakłopotane spojrzenie.
– Mówiłam serio. Naprawdę sama sobie z nimi poradzę.
– Wiem. – Westchnęła i otworzyła drzwi do klasy. – Po prostu naprawdę nie lubię Hayesa. Byliśmy przyjaciółmi, ale kiedy moja matka odeszła, jego mama zdecydowała, że nie jesteśmy już wystarczająco dobrym towarzystwem dla ich rodziny. Zgodził się z nią i od tego czasu odnosi się do mnie z poczuciem wyższości. Jestem zaskoczona, że nigdy nie wplątał się w jakiś spór z Masonem ani Loganem. Poczekaj. – Przerwała i zrobiła smętną minę. – Już wiem. On trenuje biegi przełajowe. Oni grają w futbol. Myślę, że by się wkurzył, gdyby Logan zaczął z nim rywalizować.
– Kto by się wkurzył, gdybym zaczął z nim rywalizować? – Logan nagle pojawił się za naszymi plecami. Obie aż podskoczyłyśmy, na co zachichotał. – Zawsze bądź świadoma, kto jest w pobliżu, Jax. Nigdy nie wiesz, co za dziwak może za tobą łazić.
– Niedawno zarzuciłeś nam ręce na ramiona i powiedziałeś, że powinnyśmy mieć krótsze spódniczki.
– I przynieść babeczki – dodałam.
Pokiwała głową i wskazała na mnie.
– Dokładnie tak. I gdzie ta twoja miłość, Kade? Czuję, że musimy jeszcze raz przywołać to radośniejsze oblicze.
Roześmiał się. Gdy zatrzymałyśmy się w korytarzu, wsunął się między nas. Objął mnie ramieniem i pochylił do przodu, tak że moja głowa znalazła się w zasięgu jego chwytu, a następnie pociągnął mnie do klasy.
– Radosne oblicze zniknęło, kiedy zaczęłaś być niemiła dla mojej dziewczyny. – Zatrzymał się, poklepał mnie po głowie i dodał: – I kiedy zaczęłaś chronić Sam przede mną. – To ostatnie powiedział z pełną powagą.
Skrzywiłam się. Czyli czarny scenariusz zaczyna się ziszczać. Zamknąwszy oczy, poczułam, jak nagle cały korytarz ogarnia napięcie. Rozmawiali i śmiali się, ale te słowa wypowiedziane przez Logana stały się jak koc, który nagle wszystko przykrył.
Logan był spięty.
Heather zachichotała krótko.
– Serio? Jestem jej przyjaciółką.
Poczułam, że odetchnął cicho.
Kiedy wypuścił powietrze, jego ciało się rozluźniło. Starał się uspokoić.
– Tak, no cóż, dziś ja ją zaklepuję. Sam siedzi ze mną.
– Co? – Zaczęła się spierać, ale podniosłam się na tyle, że mogłam spojrzeć jej w oczy. Kiedy mnie zobaczyła, pokręciłam głową i odczytała moją wiadomość. – No dobra, niech będzie.
Odwrócił się i poprowadził mnie do ławki z samego tyłu sali. Odsunął krzesło nogą, puścił mnie i wskazał na nie.
– Usiądź. Nie możesz mnie unikać i nie możesz odmówić swojemu przyszłemu przybranemu bratu.
Brzmiał, jakby żartował, ale w jego wzroku widziałam zacięcie. Kiedy opadł na krzesło obok mnie i nie zaczął niczego mówić, reszta klasy wróciła do swoich rozmów. Kilka osób wciąż patrzyło za siebie, na wypadek gdyby znów nastąpiła gorąca wymiana zdań. Pocierając szyję, próbowałam przeprosić Heather, gdy usiadła w ławce z przodu. Byliśmy obok okna, otoczeni kumplami Logana. Wkrótce potem przyszła grupa dziewcząt. Była z nimi Kris ubrana w kwiecistą spódnicę, biały podkoszulek na ramiączkach i jeansową kurtkę. Do tego różowe balerinki i była gotowa na piknik. Jej przyjaciółki poszły do pierwszych dwóch ławek w rzędzie, w którym siedziała Heather, a Kris rozejrzała się po sali za Loganem. Kiedy obok niego zobaczyła mnie, jej usta otworzyły się nieznacznie.
Nie zwracał na nią uwagi, więc uderzyłam go kolanem.
– Co? – Wskazałam ją głową, a on zaklął. – Zapomniałem, że przenosi się na te zajęcia.
– Mniejsza z tym. Zrób coś szybko, albo będziesz musiał jej się podlizywać przez cały tydzień.
Jęknął, ale wstał z ławki.
– Hej…
– Przepraszam. – Zamknęła usta, wyciągnęła rękę i wskazała na mnie. – Założyłam, że usiądę z tobą.
– Tak. – Uniósł rękę i położył ją na karku.
Stał odwrócony do mnie plecami, ale skoro łapał się za kark, to najwyraźniej wiedział, że jest w tarapatach, i nie miał pojęcia, jak się z nich wykaraskać. Musiałam się zaśmiać. Loganowi nigdy nie brakowało słów, więc wstałam i odezwałam się zamiast niego:
– Nie wściekaj się. Zanim zaczął się rok szkolny, kazałam mu obiecać, że będziemy siedzieli razem na kilku lekcjach. Dziś użyłam tego asa z rękawa.
– Ach.
Odwrócił się, żeby ona tego nie zobaczyła, i wymówił bezgłośne „dziękuję”.
Przewróciłam oczami, a potem usiadłam.
– Okej. – Wyciągnęła ręce przed siebie i wykręciła je, obejmując ramionami swoją książkę i zeszyt. – No cóż… – Rozejrzała się po sali. – Chyba mogłabym usiąść…
Jedna z jej przyjaciółek podniosła rękę.
– Mamy dla ciebie miejsce. Chodź, Kris. Z nami jest fajniej niż z chłopakiem. Możemy plotkować.
– Faktycznie. – Zaśmiała się i rzuciła kolejne spojrzenie na Logana, potem na mnie i ruszyła na przód sali. Kiedy minęła Heather, nasze spojrzenia się spotkały; jej usta były otwarte. Machnęła rękami w górę i w dół i poruszyła wargami tak, że odczytałam z nich: „Co do cholery?”.
Wzdrygnęłam się. „Co do cholery” najlepiej opisywało całą tę sytuację. Miałam okazję uniknąć Logana. Dlaczego z niej nie skorzystałam?
Siadający obok mnie Logan odetchnął z ulgą.
– Dzięki, Sam. Nie miałem pojęcia, jak z tego wybrnąć.
Wiedziałam o tym. Był częścią rodziny. Niech piekło pochłonie ten mój sekret, przecież nadal był rodziną i nie mogłam się przed nim ukrywać. Nie chciałam. Udałam, że uderzam go w ramię, i powiedziałam:
– Jak to mówią? Ziomale ważniejsi niż laski? W naszym przypadku: rodzina ważniejsza niż… dziewczyny? – Potrząsnęłam głową. – Przepraszam. Nie jestem zabawna.
Zaśmiał się, odchylił do tyłu i oparł rękę na moim krześle.
– Ależ jesteś i masz rację. Rodzina ważniejsza niż wszyscy inni, prawda?
– O, tak lepiej.
– Dobrze. – Jego pełen ulgi, radosny wyraz twarzy zniknął, a spojrzenie przesunęło się ponad moim ramieniem i utkwiło w kimś innym.
– Powiesz mi, co usłyszałaś na ostatnim treningu? – W jego słowach czaiła się groźba.
Obróciłam się, by zobaczyć, na kogo tak się gapi. Hayes. On też na nas patrzył, ale w odróżnieniu od zdziwionego spojrzenia z rana i aroganckiego z wczoraj, to było pełne strachu. Przełknął ślinę, a jego jabłko Adama przesunęło się w górę i w dół, po czym odwrócił się gwałtownie. Opuścił głowę i pochylił ramiona do przodu. Jego kolega z ławki rzucił mu zdezorientowane spojrzenie, ale nic nie powiedział.
Logan nachylił się do mnie i wyszeptał mi do ucha:
– Jak tylko cokolwiek się będzie kroić, daj mi znać. Mówię poważnie. Nie pozwolę, żeby znowu wywozili cię z łazienki do szpitala. Możesz sobie wyobrazić, jakie lanie dostanę od brata?
– Wyobrażam sobie, że byłoby podobne do tego, które spuściłbyś każdemu, kto choćby spróbował zrobić to ponownie. – Podkreśliłam to słowo. – I nie będzie żadnego problemu. Obiecuję. Tylko jego ego zostało nieco sponiewierane.
– To nie ma znaczenia. Powiedz tylko słowo.
Kiwnęłam głową.
– Tak zrobię.
– Mówię serio.
– Wiem. Wiem, że tak.
– Mason wyjechał. Teraz ja muszę się o ciebie troszczyć.
Ogarnęła mnie fala ciepła. Dało mi to nadzieję, że tamto może nie będzie miało znaczenia. Gdybym powiedziała mu, że wiem, mógłby temu zaprzeczyć i tylko byśmy się z tego pośmiali. Nic by się nie stało. Nie straciłabym ani jego, ani Masona. Logan czekał na moją odpowiedź, przyglądając mi się uważnie.
– Co to za bzdura z tym, że niby cię unikam? Dzwoniłam do ciebie wczoraj wieczorem. To ty unikałeś rozmowy ze mną.
– Przepraszam. – Nauczyciel wszedł do klasy dokładnie w tym samym momencie. Kiedy wszyscy usiedli i zamilkli przed sprawdzaniem listy obecności, Logan powiedział do mnie: – Przez większość nocy uprawiałem seks.
Mason
To był pierwszy tydzień zajęć i szedłem z Matteo i Drew na nauki polityczne. Gdy przechodziliśmy przez kampus, zwracaliśmy uwagę innych. Byłem spory, ale Matteo był jeszcze większy. Grał w pierwszej linii. Musiał być wielki, ale Drew wiele mu nie ustępował. Niektórzy rozgrywający byli mniejsi, ale nie on. Miał podobny do naszego wzrost. Był szeroki w ramionach, chociaż nie aż tak mocno zbudowany jak ja. Był trochę szczuplejszy.
Cała nasza trójka przeszła przez dziedziniec z plecakami na ramionach i bidonami przywieszonymi do szelek. Ludzie zatrzymywali się, żeby nam się przyjrzeć. Schodzili z chodnika, gdy przechodziliśmy obok, po czym wchodzili na niego z powrotem. Słyszeliśmy szepty za nami i wokół nas.
Matteo trącił mnie łokciem i skinął głową w bok.
– Te dziewczyny są przyjaciółkami mojej Georgie.
Drew wybuchnął śmiechem.
– Wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że twoja dziewczyna ma na imię Georgie. Znam ją od roku, ale jakoś jeszcze nie przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Georgie.
– Rodzice nazywają ją Georgina, ale ona nie lubi tego imienia. Powiedziałem tak do niej, gdy zaczęliśmy się umawiać, a potem przez tydzień nie odbierała moich telefonów. Szybka szkoła. – Matteo podniósł rękę i krzyknął: – La-la laseczki!
Grupa sześciu dziewcząt siedziała przy stole piknikowym i w przeciwieństwie do reszty nie zwracała na nas uwagi. Usłyszawszy to powitanie, trzy z nich spojrzały na niego, gotowe mu odwarknąć. Były przygotowane do walki, ale kiedy zobaczyły Mattea, dwie przewróciły oczami i wróciły do swoich książek. Pozostałe dziewczyny pozostały niewzruszone. Rozmawiały lub uczyły się, ale wszystkie trzymały w rękach papierowe kubeczki. Ostatnia dziewczyna o długich czarnych włosach, oczach w kształcie migdałów i jasnej karnacji się roześmiała. Wstała od stołu i ruszyła w naszą stronę. Miała na sobie prostą białą koszulkę polo z różowym emblematem jednorożca i jeansy. Była szczupła i wyglądała na pewną siebie. Wszyscy wokół nas rzucili jej zazdrosne spojrzenia, a kiedy zbliżyła się do Mattea, podniosła pięść, uderzyła go w pierś i chwyciła jego koszulę.
– Chodź tu. – Szarpnęła go do przodu, ale się nie poruszył. Pochylił się i pocałował ją w usta.
Spojrzałem na Drew.
– To jest Georgie?
Pokiwał głową, uśmiechając się do tej dwójki.
– Tak. Wy dwoje nie poznaliście się na imprezie u tego dupka.
Kiedy skończyli się całować, Drew zapytał:
– Czy to Carly?
Georgie odwróciła się i owinęła ramiona Mattea wokół siebie.
– Tak, to ona, ale miałam ci przekazać, żebyś trzymał się od niej z daleka.
– Skąd ta wrogość? – Roześmiał się i udał, że drży. Georgie uniosła wysoko brwi.
– Może dlatego, że do niej nie zadzwoniłeś po tym, jak się spiknęliście tamtego wieczoru?
Wzruszył ramionami, wyciągając szyję, żeby przyjrzeć się dziewczynom.
– Mieliśmy wtedy cały dzień treningów. Zanim dotarliśmy do domu, byłem całkiem wykończony. Wierz mi, ona i tak by się na mnie wściekła, twierdząc, że jej nie słucham czy coś w tym stylu. – Skrzywił się, zerkając na mnie. – Laski. Wszystkie są takie same. Jeśli nie słuchamy ich wystarczająco uważnie, wkurzają się. Twoja dziewczyna też taka jest?
– Nieee. – Uśmiechnąłem się. – To ja muszę zachęcać Sam do mówienia.
Drew i Matteo wydawali się zaskoczeni. Mój współlokator wybuchnął śmiechem.
– Serio? To ty gadasz w tym związku?
– Wierz mi lub nie, tak właśnie jest.
Matteo gwizdał, uderzając się po udzie.
– To niesamowite, stary. Naprawdę muszę poznać twoją dziewczynę. Wiem, że pomagała ci się wprowadzić, ale to było dawno temu, a zaraz potem oboje zniknęliście.
– Przyganiał kocioł garnkowi. – Wskazałem na Georgie. – Minął już ponad miesiąc, a ja po raz pierwszy spotykam twoją dziewczynę, która też tu studiuje.
Odchyliwszy głowę do tyłu, Georgie oparła ją o załamanie między ramieniem a klatką piersiową Mattea. Wydała z siebie niski, czysty chichot. Oparła się o niego całym ciężarem ciała i skrzyżowała kostki.
– To moja wina. Jestem w stowarzyszeniu studentek i byłyśmy zajęte nowymi kandydatkami. Początek roku jest zawsze najbardziej chaotyczny. A poza tym mam swój własny pokój i bez obrazy dla twojego akademika, ale przebywanie wśród spoconych facetów bez koszulek nie jest moją ulubioną rozrywką. Mnie zależy na moich studiach, domu i mężczyźnie. – Wyprostowała się i uderzyła biceps Mattea dłonią. Napiął się pod jej dotykiem, a ona owinęła wokół niego palce. Wymienili tajemnicze uśmiechy.
Chrząknąłem.
Mój współlokator może i był mocny w gębie, ale zadurzył się w tej dziewczynie, która przed nim stała. Drew też ich obserwował, ale wykazał się cierpliwością. Było oczywiste, że już to widział.
Przerywając tę ich cudowną chwilę, Georgie uśmiechnęła się promiennie i rozejrzała.
– Jakie macie zajęcia?
– Wszyscy mamy teraz nauki polityczne – powiedział Drew.
Skrzywiła się, zaciskając zęby.
– Powodzenia. Profesor Matson jest twardym zawodnikiem. To mieszana grupa, prawda?
Matteo wydawał się szczęśliwy, trzymając w objęciach swoją kobietę. Drew skinął głową.
– Odkładałem ten przedmiot na ten rok. Czy to może być problem?
– Nie, jeśli nie masz nic przeciwko grupie nadgorliwych, zestresowanych pierwszoroczniaków. – Spojrzała na mnie i uświadomiła sobie, co powiedziała.
Uśmiechnąłem się.
– Masz na myśli takich jak ja?
Policzki jej się zarumieniły, ale uśmiechnęła się do mnie.
– Coś mi mówi, że nie jesteś jak większość studentów pierwszego roku.
– Nie ma bata. – Matteo pokręcił głową. Jego ramiona zacisnęły się wokół jej talii, ale uniósł dłoń, żeby chwycić moją pięść w powietrzu. Kiedy się stuknęliśmy, opuścił rękę. – Kade jest jak kamień. Rozegrał Parka jak dziecko. To było niesamowite.
– Domyśliłeś się?
– Widziałem ten płynny ruch, który zrobiliście ty i twój kumpel. Zaskoczyłeś go, ale w elegancki sposób. Założę się, że nawet nie zdał sobie z tego sprawy.
Georgie przyjrzała mi się ponownie. Czułem, że na nowo się mną zaciekawiła.
– Moje przyjaciółki lubią ich bractwo. Masz tam kumpla? Wiem, że Matt już coś o nim mówił.
Kiwnąłem głową.
– To Nate Monson. Jego ojciec był ich członkiem.
– Czekaj. Kade? James Kade?
– Tak.
Uniosła brwi.
– Twój ojciec też do nich należał. Jest legendą. Chyba dostał się na listę „Forbesa”, prawda?
Drew i Matteo zamilkli. Skrzywiłem się.
– Mój ojciec to dupek. Staram się robić wszystko zupełnie inaczej niż on.
Opuścili ramiona.
– Ach, mimo wszystko. Czy nie wżenił się w bardzo bogatą rodzinę z tradycjami? W sumie tak, jakby to on był biedakiem w tym związku?
– Tak. – Posłałem jej surowy uśmiech. Nie rozmawiam o sprawach osobistych. – Rozwiedli się i teraz jest zaręczony z psychopatką. Jak już mówiłem, robię wszystko zupełnie inaczej niż ojciec. Nie dogadujemy się. – „Odpuść sobie”. Chciałem, żeby dotarła do niej ta wiadomość bez wypowiadania jej.
Matteo odchrząknął. Uśmiechnął się do mnie niespokojnie, po czym poklepał ją po biodrze.
– Powinniśmy już iść. Zjemy później lunch?
Zerwała ze mną kontakt wzrokowy i odwróciła się twarzą do swojego chłopaka. Odeszli na bok, kiedy się żegnali, zostawiwszy Drew i mnie samego. Czułem na sobie jego spojrzenie i westchnąłem.
– Tak?
Na twarzy miał uśmiech, który rozszerzył się jeszcze, kiedy odezwałem się do niego. Pokręcił głową.
– Naprawdę nienawidzisz swojego staruszka, co?
– Tak.
– Ja swojego też. Zaliczył trzy moje dziewczyny przez dwa pierwsze lata moich studiów. Ostatni raz był najgorszy, bo naprawdę ją kochałem.
– O cholera. – Skrzywiłem się.
– Lubi zachowywać się tak, jakbyśmy byli najlepszymi kumplami. Twój stary wie, jak bardzo go nienawidzisz?
– Tak.
Skinął głową z nutą szacunku w głosie.
– Masz jaja, Kade. Już wcześniej wiedziałem, że je masz, ale to naprawdę zajebiste. – Wskazał na parę, która się całowała. Ich usta były otwarte i dotykali się językami. – Jeśli ich nie rozdzielimy, zabierze ją z powrotem do akademika. Oleje dla niej zajęcia. Facet ma na jej punkcie bzika.
– Co sugerujesz?
– Bezlitosne wyrwanie. – Gdy tylko skończył mówić, ruszył naprzód. Chwyciwszy Mattea za ramiona, popchnął go do przodu i oderwał od Georgie. Oboje zaprotestowali, ale Drew uśmiechnął się do niej szeroko. – Przepraszam, Georgie. Możecie się bzykać później. Mamy zajęcia i twój facet musi już iść, inaczej nasz trener nie będzie zadowolony.
Ruszyła na nich, ale Drew nadal pchał Mattea do przodu. Wyskoczyłem naprzód, blokując jej drogę swoim ciałem. Zatrzymała się i otworzyła usta.
– Hej.
– Przepraszam. – Spojrzałem na nią. – Drew jest szefem i na boisku, i poza nim. Muszę robić to, co każe.
Usłyszałem, jak Drew woła:
– Kade.
– Przepraszam – powtórzyłem, cofając się.
Oparła dłonie na drobnych biodrach i przewróciła oczami.
– Mam to gdzieś. Wy dwaj jesteście na mojej czarnej liście za przeszkadzanie, ale macie szczęście, że mam dzisiaj sporo rzeczy na głowie. – Wciąż szedłem za kolegami z drużyny. Uniosła pięść, śmiejąc się, i zawołała: – Słyszysz, Drew? Dziś wygrałeś, ale nie popełnij żadnego błędu. Ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. Zrobię to z moim chłopakiem w któryś dzień.
Dziewczyna z prawie białymi włosami podeszła do niej i patrzyła, jak wychodzimy.
– Serio? Nawet nie próbował przyjść i ze mną porozmawiać?
Georgie odwróciła się w stronę swojej przyjaciółki, ale byliśmy już zbyt daleko, by je słyszeć. Matteo nic nie powiedział. Wydawał się nie mieć nic przeciwko. Ponownie ruszyliśmy na zajęcia w milczeniu. Idąc za nimi po schodach, miałem wrażenie, że czują się razem swobodnie. Przypomniało mi to mnie i Logana, z tą drobną różnicą, że Logan zrobiłby większe widowisko niż ci dwaj. Na samą myśl o tym nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Zniknął, gdy weszliśmy do sali.
Pomieszczenie było niewielkie, pełne krzeseł ze składanymi pulpitami, z których tylko trzy stojące obok siebie w pierwszym rzędzie pozostały wolne. Pośrodku sali uformowano przejście. Drew odwrócił się do nas, a potem spojrzał na krzesła.
Matteo wzruszył ramionami.
– Olać to, stary. Wcale nie zamierzam się z wami rozłączać. – Usiadł pierwszy, zajmując środkowe krzesło. Kiedy zaczęliśmy siadać, podniósł rękę. – Chwileczkę, złamasy. – Sięgnął i rozłożył pulpit. Nie dało się go opuścić na płasko, bo przeszkadzał w tym jego brzuch. Mruknął z niezadowoleniem i złożył go z powrotem. – Musiałem spróbować.
Drew roześmiał się, usiadł po jego prawej stronie i rozłożył swój pulpit.
– Mogę się podzielić swoim.
– Będę ze sobą przynosić podkładkę na kolana. Powinienem był pamiętać z zeszłego roku.
Zająłem miejsce po jego lewej stronie. Obok mnie siedziała dziewczyna. Kiedy podnosiłem pulpit, odsunęła się, żebym nie dotknął jej ramienia, i wróciła do pisania na swoim laptopie. Wkrótce weszła profesorka, ubrana w biznesową szarą spódnicę i luźną, zapinaną na guziki różową koszulę, z włosami ściągniętymi w kok. Przerwała, kiedy nas zobaczyła. Była młoda, prawdopodobnie tuż po trzydziestce. Zacisnęła wargi, chrząknęła i podeszła do przejścia między krzesłami. Za nami była spora grupa studentów. Cała nasza trójka milczała. Wiedzieliśmy, że zasłaniamy im widok.
Profesorka cofnęła się tak, że teraz była tuż przed nami. Machnęła palcem w powietrzu.
– Coś tu nie gra.
Drew wymienił z nami uśmiechy.
Salę wypełnił nieśmiały śmiech w reakcji na jej słowa.
– Weszliśmy na końcu. Co możemy zrobić? – powiedział Drew.
– Wy trzej nie musicie siedzieć razem. – Rozejrzała się po sali. – Widzę kilka pustych krzeseł. Drżyjcie. Drużyna futbolowa ten jeden raz będzie musiała siedzieć oddzielnie.
Drew zmarszczył brwi.
– Wolelibyśmy nie.
– Domyślam się. – Jedną dłoń oparła na biodrze, a drugą podrapała się za uchem. – Wy trzej będziecie musieli się rozdzielić. Nie pozwolę, żeby dziewięciu innych studentów nie widziało tablicy w imię waszego komfortu psychicznego.
Matteo chrząknął.
– My wcale nie czujemy się komfortowo, psorko. – Wskazał na pulpit i opuścił ramiona. Jego ręce opadły, zahaczając o moje i Drew. Cały czas trzymał je ściągnięte. – W ogóle nie użyłbym tego słowa.
– Hmm.
– Możemy się zamienić – odezwał się ktoś z tyłu.
Wszyscy na sali odwrócili się, by spojrzeć, kto to powiedział, ale ja nie musiałem. Rozpoznałem ten łagodny, nieśmiały głos.
To była Marissa.
– Moje koleżanki i ja usiądziemy z przodu, żeby oni mogli się przesiąść do tyłu – dodała.
– Cuda się zdarzają. Dzięki Bogu – skomentował Matteo, zeskakując z krzesła. Włożył torbę na ramię i skinął głową. – Dzięki wam, małe matki Teresy. Wszystkie będziecie błogosławione w następnym życiu i nie mam wątpliwości, że pójdziecie do najwyższego kręgu niebios.
Kilku studentów zachichotało. Profesorka nie była rozbawiona.
– To zajęcia z nauk politycznych, nie religioznawstwa.
Matteo doknął swojego czoła, klatki piersiowej, ramion i warg. Podniósł ręce i pokręcił głową.
– Moje modlitwy znów zostały wysłuchane.
Marissa i jej przyjaciółki chwyciły swoje książki i torby. Podeszły do przodu i odsunęły się na bok. Matteo jako pierwszy dotarł do tylnego rzędu i usiadł w najdalszym kącie. Odepchnął pozostałe krzesła na bok, by zrobić sobie nieco więcej miejsca. Założył ręce za głowę i oparł się o ścianę.
– Chwileczkę. – Przesunął się i oparł w kącie sali. Wyprostował nogi i powiedział: – Znacznie lepiej. Dzięki, niunie.
Drew roześmiał się i też ruszył do tyłu. Poszedłem w jego ślady. Kiedy przechodziłem obok Marissy, odwróciła ode mnie wzrok i podążyła za przyjaciółkami, które właśnie siadały. Poczułem napięcie, ale zająłem ostatnie miejsce obok Drew. Siedzieliśmy z tyłu sali, a studenci z naszego rzędu przesunęli się, więc mieliśmy dla siebie jeszcze więcej miejsca.
Profesorka podeszła do tablicy, a Matteo pochylił się i szepnął:
– Musimy pamiętać, żeby się odlać za każdym razem, zanim tu przyjdziemy. Nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki zajęcia się nie skończą. Nie ma mowy. – Wyciągnął bidon z wodą i postawił go na pulpicie. Drew go zdjął.
– Nie pij tego, dopóki zajęcia się nie skończą. Twój pęcherz jest jak twoja dziewczyna. Prawie go nie ma.
– Ciebie prawie nie ma.
– Przypominam sobie, że twoja dziewczyna powiedziała ci to kilka razy.
Przerzucali się tak obelgami, nie mogąc powstrzymać uśmiechów, ale ja nie zwracałem na nich uwagi. Marissa obejrzała się przez ramię. Kiedy jej wzrok spotkał moje spojrzenie, zaczerwieniła się i pochyliła głowę, a potem odwróciła się do przodu. Jej przyjaciółki też się obejrzały, ale to nie one były z nią tamtego wieczoru przed stadionem. Sądząc po braku zaskoczenia na ich twarzach, wiedziały o mnie i o tym, co nas łączyło.
Odchyliłem się na krześle. Sam nie miałem pojęcia, co o tym sądzić. Nie byłem nawet pewien, co myśleć o Marissie.