Читать книгу Przypadkowy zabójca - Tomasz Mróz - Страница 5

Pomoc dla wywiadu

Оглавление

– No dobra... – Smith pragnął jak najszybciej nadrobić braki wiedzy o Polsce. – Kiedy ludzie w Polsce przestali się ubierać w skóry i mieszkać w lepiankach? Przed Unią czy dopiero po wstąpieniu do niej?

– Jako że jestem oficjalnie Brytyjczykiem, to nie walnę cię bez słowa w zęby, ale nie radzę zadawać takich pytań rodowitym Polakom. Jesteś typowym gburem Jej Królewskiej Mości, wszystko za kanałem to dla ciebie dzicz.

– Spokojnie, wiem już coś niecoś o Polsce. To był tylko niesmaczny żart. Lord Wiliamson mówi, że Polacy to jedyny naród, który jeszcze rozumie szczytne idee rycerskie. Początkowo tworzył swoją organizację jedynie w oparciu o ruchy kibicowskie, ale bardzo się na tym sparzył. Podobno nazwał ich „rozwydrzoną hołotą”, no i już go nie wspierają. Potem przypłynęła ta duża fala emigrantów z Polski, a wraz z nią sporo jednostek niezbyt grzecznych i niekoniecznie pragnących budować dobrobyt poprzez prace budowlane albo lakierowanie samochodów. On ich wyłuskuje i proponuje coś na wzór średniowiecznego systemu wasalnego. Daje im opiekę, a oni są jego. Aż po grób.

– Innymi słowy, lord montuje gang. Jak znam takie organizacje, niepokorni lądują w Tamizie na wiecznej wycieczce z nurtem wody.

– Nie wiem, nie pytałem lorda o jego program turystyczny. Słuchaj, a jeśli chodzi o bitwę pod Grunwaldem...

Panowie długo nie dyskutowali o Polsce i jej wpływie na losy Wielkiej Brytanii. Smith miał bowiem inne, dużo bardziej konkretne sprawy do komisarza.

– Lordem Wiliamsonem zajmujemy się nie bez powodu. To nie tylko rutynowa inwigilacja różnych dziwnych środowisk. Otóż dostaliśmy cynk ze sprawdzonego źródła, że oni szykują zamach. Kontakt twierdzi, że chodzi o premiera...

– O, to grubsza draka! Ale czyż za premierem nie chodzi cały czas czterech albo pięciu śniadych snajperów z Al-Kaidy? Wystarczy chwila nieuwagi ochrony i już po nim, tak? Więc chyba musicie mieć niezłe doświadczenie w ochronie szefa rządu...

– Tak, w znanych środowiskach kontrolujemy wszystko. Ale tu jesteśmy jak małpa we mgle. Stąd moja prośba. Chciałbym podesłać ci kilka fotografii ludzi, którzy współpracują lub współpracowali z lordem. Zamierzamy go mocniej rozpracować. Chodzi o przejrzenie waszych dokumentów i analizę monitoringu miasta. Może ktoś rzuci wam się w oczy, może powiążecie go z kimś innym. I te dwie postacie naprowadzą was na inne postacie albo fakty, lub kolejne powiązania. Mogę liczyć na waszą pomoc?

Liver jako wyższy rangą pracownik policji miał dostęp do bardzo wielu informacji z systemu monitoringu. Dzięki rozbudowanej sieci kamer i zastosowaniu programów rozpoznawania twarzy różnorodne służby państwowe mogły w ten czy inny sposób kontrolować około sześćdziesięciu procent przestrzeni publicznej Wielkiej Brytanii. W Londynie ten odsetek był dużo wyższy. Straż miejska, wszelkiego rodzaju patrole interwencyjne, policja – wszyscy korzystali z dobrodziejstw monitoringu, ale jak się okazuje, nie służby specjalne. Te, będąc przez wiele lat zdane na swoje metody, nie doceniły potęgi rozwoju popularnych technologii podglądania i analizy obywateli przez małe kamerki rozsiane po całym kraju.

Prośba Smitha nie ucieszyła Livera.

– Czyli umawiamy się tak: my ślęczymy dniami i nocami, oglądając milionowe tłumy na dworcach i ulicach, a jak nam coś wpadnie w oko, to dajemy cynk, nie zapominając o danych personalnych podejrzanych oraz ich obecnym miejscu pobytu. Pięknie to sobie wymyśliłeś!

– Cieszę się, że tobie też się ten pomysł podoba. Masz tak zdolnych ludzi, że na pewno świetnie sobie poradzicie. Z twoim szefem już rozmawiałem, macie pozwolenie.

– O! Dziękuję! Miło, że ustalasz tak dużo rzeczy z moim szefem. To spore ułatwienie, od razu mogę się zająć właściwą robotą bez tracenia czasu na formalności i biurokrację. Jesteś nieoceniony.

Smith na widok nieszczęśliwej miny Livera pocieszył go, że naród będzie mu wdzięczny; może nawet wstawią do komisariatu lepszy automat do kawy, żeby złagodzić jego bóle egzystencjalne. Po tym stwierdzeniu zaczął się zbierać. Umówili się jeszcze na przesłanie zdjęć i systematyczne kontakty.

Po wyjściu Smitha Liver zapadł na dłuższą chwilę w ponurą zadumę, akompaniując sobie bębnieniem palców o blat plastikowego biurka. Po kilku minutach ocknął się i już miał otworzyć usta, żeby wrzasnąć: „Shakeeeer, do mnie”, ale się opanował, wstał i grzecznie podszedł do konstabla, przekazując mu wspaniałe nowiny o dodatkowej robocie.

Przypadkowy zabójca

Подняться наверх